Pierwotnie, tekst miał być komentarzem do wpisu na vlogu
Kopyra. Tekst jednak ustawicznie się wydłużał niczym kolejki oczekujących w
polskich szpitalach i tak oto zostałem zainspirowany do stworzenia tego wpisu,
ponieważ myślę, że warto zamieścić moją własną refleksję w tym właśnie temacie,
a dotyczy on mocno utrwalonego podziału piw na męskie i kobiece.
Myślę, że na obecny stan rzeczy, według którego piwo jest trunkiem
męskim, a że dla Pań lepsze są inne trunki wynika z trzech rzeczy:
Aspekt
heurystyczny – człowiek w swoim życiu posługuje się w dużej mierze skojarzeniami,
bazuje na utartych opiniach, stereotypach itd.
Jak twierdzą psychologowie, jest to jeden z naturalnych mechanizmów
funkcjonowania ludzkiego umysłu. Z poznawczego punktu widzenia jesteśmy leniwi
i lubimy drogę na skróty – stąd dobry grunt dla stereotypów; no bo jeśli o
czymś nie wiemy, bądź empirycznie się z tym nie zetknęliśmy to zawsze mamy koło
ratunkowe w postaci wszystkowiedzącej przyjaciółki albo przyjaciela, który
zjadł wszystkie rozumy i nawet gdy nie ma racji, będzie wciskał wszystkim dookoła,
że to inni są w błędzie, a nie on. Do tego doliczyć trzeba najzwyklejszą w
świecie ignorancję. Jak to się ma do piwa? Skojarzenie statystycznego
Polaka/statystycznej Polki odnośnie piwa jest najprawdopodobniej takie – piwo
to napój tani, dla ludzi bez ambicji, osób które po pracy zaraz idą zamieniać
zarobione pieniądze na kufle z piwem. Innym atrybutem piwosza jest pokaźny
„bęben” stanowiący dla wielu symbol męskości i konsekwencję zamiłowania do
trunku z pianką. Żadna szanująca się kobieta nie powinna pić piwa bo to napój
męski (czytaj mało kobiecy, z którym
wygląda się nieatrakcyjnie), no i tuczy (choć wiadomo, że to mit), a to dla
wielu Pań pewnie żelazny argument, by piwo omijać szerokim łukiem. Dlatego piwo
do niedawna zawsze przegrywało z winem. Bo wino to napój zakochanych, idealny
na wspaniały wieczór dla dwojga, bo najlepsze wina pochodzą z Francji a Paryż
to „El Dorado dla zakochanych” i niejedni marzą, by właśnie tam spędzić swój
miesiąc miodowy. Do tego w kulturze chrześcijańskiej wino posiada pewną
symbolikę mistyczno-sakralną – symbolizuje krew Chrystusa. Z heurystycznego
punktu widzenia piwo przy winie do niedawna wypadało blado – bo się gorzej
ludziom kojarzyło. Bo jest
nieromantyczne, męskie, bo rośnie po nim brzuch, jest gorzkie i kieliszek w
ręce lepiej się prezentuje niż kufel. A w dodatku każdy piwosz to wyzuty z
ambicji i jakichkolwiek życiowych dążeń piwożłop, a to właśnie przed takimi
mamusie ostrzegają swoje córki, bo to ludzie tępi, bez ambicji i poza piwem nic
ich w życiu nie obchodzi. Mało kto
zapewne wiedział (dlatego wspomniałem o ignorancji), że najlepsze piwa w
Europie warzyli mnisi – chociażby piwa trapistów, wiele piw odnosi się do tej
tradycji też na etykietach, swego czasu piwa pszeniczne w Niemczech mogły
warzyć albo browary książęce albo klasztorne. Piwem w przeszłości zwykło raczyć
się przecież całe społeczeństwo (w tym kobiety w ciąży, karmiące piersią oraz…
dzieci) a nie jego margines. Warto w tym miejscu przywołać znany cytat,
dotyczący piwa grodziskiego, którego autorem jest Jędrzej Kitowicz: „…grodziskie zaś słynęło coraz bardziej po
Wielkiej Polszcze, tak iż szlachcic tam, który nie miał w swoim domu piwa
grodziskiego, poczytany był za mizeraka albo za kutwę.". Zmierzając do meritum – piwo jako napój jest
ofiarą (w mojej opinii) pokutujących stereotypów dotyczących różnych grup
napojów alkoholowych, co w połączeniu z kiepskimi wytworami koncernów piwnych
na rodzimym rynku i macoszym stosunkiem wobec tego „zła koniecznego” daje efekt
taki, że dla wielu osób lepiej kupić butelkę wódki, whisky, czy drogiego wina
niż tracić czas i pieniądze na piwo. A samo interesowanie nim traktowane jest
przez wielu jak bezsensowna fanaberia. Tak niestety jest…
Aspekt historyczno-obyczajowy – jak
wiadomo jeszcze sto lat temu nie do pomyślenia był taki stopień emancypacji
kobiet w życiu społeczno-politycznym jak w czasach dzisiejszych. W jednych
krajach przychodzi to łatwiej w innych – trudniej, jednak efekt tego jest taki,
że kobiety stały się partnerami w wielu aspektach życia, a nie są postrzegane
tylko w kategorii starej niemieckiej maksymy: „kościół, kuchnia, dzieci”. Można
więc powiedzieć, że postrzeganie piwa jako napoju męskiego to pokłosie
patriarchatu ustępującemu miejsca równouprawnieniu. Panowie często raczyli się piwem poza domem z
sąsiadami, kolegami z pracy, załatwiali interesy podczas, gdy kobiety zajmowały
się domostwami i potomstwem. Być może XIX-wieczna pruderia i wykształcone w
tamtym czasie konwenanse przyczyniły się do utrwalenia podziału trunków
alkoholowych na kobiece – wino, poncz i męskie – piwo i trunki o znacznie
większej mocy. Dziś Panie też lubią
„wyjść w miasto” albo uraczyć się czymś mocniejszym podczas „babskich
wieczorków”. Bardzo często napojem, po który sięgają jest piwo. Skoro obalane jest wiele stereotypów w imię
równouprawnienia – obalmy i ten – piwo jest dla każdego. Poza tym efektem
zachodzących zmian jest coraz większy udział kobiet nie tylko na poziomie
konsumpcji piwa, ale także przy jego tworzeniu. Panie pracują w browarach nie
jako personel sprzątający, czy administracyjny, ale jako piwowarki, co na pewno
sprzyja zrozumienie preferencji smakowych płci pięknej. Swoją drogą bardzo
ciekawi mnie piwo „Tasty Lady”, które uwarzone zostało przez kobiety a jest to
piwo w stylu India Pale Ale.
Działania
marketingowe wielkich browarów – zadaniem specjalistów od
marketingu jest kreowanie świadomości konsumenckiej oraz segmentacja rynku.
Potencjalni klienci (target) dzieleni są
na segmenty tak, aby lepiej sformułować postulaty „dlaczego właśnie nasz
produkt zmieni Twoje życie”. Poza tym należy uświadomić potencjalnemu klientowi
nie tyle fakt zaistnienia konkretnego produktu na rynku, ile bardziej lub mniej
realnej potrzeby, która zostanie zaspokojona poprzez wybór tegoż produktu.
Abstrahując od stopnia realności owej, rzekomej potrzeby – specjaliści od
reklamy wcisną nam dosłownie wszystko – istotna jest także sugestywność treści
reklamowych i „argumenty” użyte w materiałach reklamowych i samych nazwach
produktów. Stąd dowiadujemy się o piwach z poziomem goryczki 1000 IBU, KP S.A.
próbuje nas przekonać do swojej „Kolekcji Rozmaitości”. adresując te produkty
dla ludzi wybrednych, Żywiec to „męska rzecz”, a w reklamach Harnasia są sami
fizycznie pracujący faceci, a jak głosi spot „A po robocie Harnaś się należy”.
W spotach Reddsa dominują na pierwszym planie kobiety podobnie z resztą jak w
reklamach Karmi, w których jedna z Pań mówiła kiedyś do Bogusława Lindy –
„Boguś, co Ty wiesz o piwie?”. Z punktu widzenia strategii marketingowej,
podział na target kobiecy i męski jest bardzo wygodny dla producenta, bo pomimo
ogólnej i - moim zdaniem bezsensownej - generalizacji, że skoro facet to musi
pić to, a kobieta może tylko to, bo tamtego już nie. Pewnie jeszcze sporo wody
upływnie w polskich rzekach zanim ten punkt widzenia przy ustalaniu strategii
sprzedaży się zmieni. Moim zdaniem jest bezsensowny zresztą jak każda założona
z góry generalizacja. Jedyne czemu coś takiego służy to tworzenie sztucznych
podziałów i granic oraz próba sklasyfikowania świata na kategorie konsumentów
istotne dla wytwórcy. Bo przecież każdy z nas widział miłośników piw smakowych
wśród mężczyzn. A i kobiety kochające goryczkę w piwie to całkiem spora rzesza.
Po co więc mieszać? Nie dajmy się zwariować i po prostu pijmy to co nam smakuje,
bo wszystko jest dla ludzi. Każdy z nas posiada swoje preferencje co do piwa
(stylu, smaku, ceny) i to powinna być główna motywacja sięgania po dany produkt
a nie inny. Nie należy kierować się tym, co producenci piwa próbują nam wmówić
i w jaki schemat wtłoczyć, jak i nie powinniśmy kierować się konformizmem bo
inni piją takie piwo, więc ja też, bo dlaczego mam wyjść na odmieńca?
Jak już wspomniałem myślę, że na stan rzeczy dotyczący prób definiowania,
co jest męskie, a co kobiece w piwie wpływają czynniki po części związane z
przeszłością, a częściowo – wymuszone przez dzisiejsze czasy (konsumpcjonizm i
jedno z jego praw stanowiące, że „reklama jest dźwignią handlu”). Do tego
należy doliczyć psychologiczny aspekt poznawczy jakim kierują się ludzie w
stosunku do otaczającej ich rzeczywistości. Podział piw na męskie i kobiece nie
ma żadnego uzasadnienia. Ogólnie typologia trunków według tego kryterium jest
według mnie chybiona. Bo zawsze znajdą się Panie, które wolą piwo niż wino i
vice versa. Kolejnym argumentem może być fakt mnogości stylów piwnych, których
znaczna część nie jest znana osobom niezainteresowanym tematem piwnym. Ludzie
przyzwyczajeni do jasnych lagerów różniących się bardziej opakowaniami niż
smakiem twierdzą, że piwo pewnie na całym świecie jest takie samo. Na polskim
gruncie bardzo przydatne są działania popularyzatorskie towarzyszące
działalności małych browarów takich jak: AleBrowar, PINTA czy Browar Artezan,
które polegają na wprowadzaniu na grunt polski stylów piwa dotychczas znanych
jedynie podróżnikom po Europie albo piwowarom domowym. To właśnie dzięki takim
inicjatywom można spróbować u nas I.P.A. (w którym wielu się zakochało),
wittbier, stout, sahti, pumpkin ale, lager wiedeński, altbier. Przez co
zdecydowanie przełamywana jest „piwna nuda”. Co więcej, bardzo powoli, ale standard życia w Polsce
wzrasta, a co za tym idzie Polacy będą sięgać po piwa z zagranicy, które są
droższe od rodzimych produktów. Już teraz furorę w Polsce robią piwa z USA i
nie chodzi tu o piwo Bud Light, ale przedstawicieli tamtejszej sceny
rzemieślniczej. W związku z tym podział na piwo męskie i damskie szybko się zdezaktualizuje,
bo każdy kto będzie chciał odnajdzie swój styl piwny i konkretne piwa, do
których będzie chętnie wracać i płeć w tym zakresie się nie liczy. Dlatego,
Obywatelki i Obywatele – do półek z piwem marsz!
Zapraszam do dyskusji i komentowania!
Mama nadzieję, że się podobało.