Jak wiemy, historia to nie tylko wydarzenia
sprzed kilku dekad bądź wieków, ale także epizody, które miały miejsce zupełnie
niedawno, dlatego postanowiłem zgłębić temat relatywnie świeży, bowiem cała rzecz miała
miejsce ponad dwa lata temu. Drugim powodem, by podążyć tym szlakiem było duże
zainteresowanie ostatnim
wpisem o truciznach w piwie. Zapewne pamiętacie o medialnych doniesieniach
poświęconych masowemu zatruciu piwem w Mozambiku. Przewinęły się one przez
polski „piwny Internet” (między innymi przez jepiwkę), ale i portale z „głównego
nurtu” rozpisywały się na ten temat. W tym wpisie chciałbym skupić się na tym
zdarzeniu, zwłaszcza że sporo mówiono o nim, gdy temat był „świeży”, ale jakoś
niespecjalnie garnięto się do opisania dalszego ciągu całej historii…
Historia pewnej stypy
9 stycznia 2015 roku w
mozambickiej wiosce Chitima, położonej w prowincji Tete, podczas stypy
poczęstowano żałobników tradycyjnym, lokalnym piwem zwanym pombe. Wyrabiane jest ono z mąki różnych zbóż (słodowanych lub nie)
– kukurydzy, prosa, sorgo. Piwowarką, która dostarczyła trunek na tę smutną
okoliczność była Olivia Olocane, która uchodziła w okolicy za najbardziej
utalentowaną w tej materii. Sama Olocane także uczestniczyła w stypie. Problemy
zaczęły pojawiać się już kilka godzin zakończeniu uroczystości w piątkowy
wieczór. Były to bóle mięsni, wymioty, biegunka, problemy z oddychaniem. Stan
wielu osób pogarszał się z każdą chwilą. Wkrótce pojawiły się pierwsze zgony, a
coraz większa ilość cierpiących wymagała hospitalizacji. Z 256 uczestników
stypy, zaledwie 24 osoby nie odniosły jakichkolwiek objawów chorobowych. W
sumie ucierpiały 232 osoby, z czego 177 poszkodowanych wymagało hospitalizacji.
Ostateczny bilans ofiar śmiertelnych wyniósł 75 istnień ludzkich (wśród nich znalazła
się piwowarka Olivia Olocane i jej rodzina). W toku śledztwa, ustalono, że niektóre
osoby wypiły zaledwie 50 mililitrów feralnego piwa, a inne nawet powyżej dwóch
litrów. Stwierdzono także wyraźną korelację pomiędzy ilością spożytego napoju oraz
intensywnością objawów chorobowych. O całym zajściu poinformowano po raz
pierwszy 11 stycznia w Radio Mozambique.
Wiadomość ta w szybkim tempie została przekazana w największych światowych
mediach, a z każdym kolejnym dniem aktualizowano dane o ilości ofiar śmiertelnych.
W Mozambiku ogłoszono trzydniową żałobę narodową, a władze tego państwa zadeklarowały
pomoc poszkodowanym, zwłaszcza osieroconym dzieciom.
Wątek krokodylej żółci
Jako jedną z przyczyn rozważno
zatrucie piwa krokodylą żółcią. Żółć w piwie to temat dość nośny i chętnie
podejmowany przez media oraz miłośników teorii spiskowych, jednak dlaczego
miała to być akurat wydzielina woreczka żółciowego krokodyla nilowego? Rzecz tkwi
w lokalnych wierzeniach i przesądach, w których krokodyl utożsamiany jest z
siłą i dominacją. Po drugie, osoby będące w stanie zabić takie zwierzę darzone
są wielkim szacunkiem, a po trzecie – w Mozambiku i krajach sąsiednich – żółć
krokodyla postrzegana jest jako potężna trucizna. Co ciekawe, jeden z badaczy,
a dokładnie Norman Z. Nyazema, już w latach 80-tych udowodnił, że żółć
krokodyla nie jest w jakikolwiek sposób toksyczna, jednak zamiast uznania za
swoje osiągnięcia, spotkał się z falą krytyki za deprecjonowanie lokalnych
wierzeń i tradycji. Dawniej w południowowschodniej Afryce stosowano do polowań
i podczas bitew zatrute strzały. Czynnikiem trującym były soki trujących roślin
(zwłaszcza Acokanthera schimperi) z
dodatkiem krokodylej żółci, którą postrzegano jako „wisienkę na torcie” takiej
mikstury. Dziś wiadomo, że jej obecność w żaden sposób nie wpływa na toksyczny potencjał
tej śmiercionośnej mieszanki. Jednak pomimo naukowego wyjaśnienia tej kwestii,
lokalna ludność nadal wierzy w potężną i zabójczą moc żółci krokodyla nilowego.
Co ciekawe, w chińskiej medycynie ludowej wydzielina woreczka żółciowego tych
gadów uważana jest za afrodyzjak.
Wątek intencjonalnego zatrucia
piwa był poważnie od samego początku, zwłaszcza że na dnie 210-litrowego
fermentora znaleziono obciążoną plastikową butelkę pozbawioną nakrętki i
etykiety. Snuto rozmaite domysły, które miałyby wytłumaczyć motyw potencjalnego
sprawcy. Twierdzono na przykład, że żółć mogła zostać dodana przez nieuczciwą
konkurencję poważanej piwowarki (Olocane według informacji przekazanych
śledczym przez mieszkańców Chitima, i pobliskiej wsi Songo. miała warzyć nawet
do tysiąca litrów pombe tygodniowo).
Niektórzy ludzie, w tym politycy, mówili wprost o zamachu terrorystycznym, a co
za tym idzie – postulowali o podjęcie nadzwyczajnych środków, aby
sprawiedliwości stało się zadość. Aresztowano także niejakiego Graciano
Chicamba, który miał pospiesznie opuścić Chitima, gdy tylko dowiedział się, że
ludzie zaczęli uskarżać się na problemy ze zdrowiem, jednak szybko został
oczyszczony z zarzutów z braku dowodów jego winy. Teza związana z wydzielinami
krokodyla została obalona tak szybko, jak się pojawiła.
Inne hipotezy
Jako inne przyczyny podawano
celowy dodatek do gotowego pombe
trującej rośliny. Za najbardziej prawdopodobny wybór uznano „fałszywą
naparstnicę” Ceratotheca triloba. W
ludowej medycynie różnych grup etnicznych zamieszkujących omawiany region, jest
ona stosowano między innymi jako środek poronny. Jedną z bardziej racjonalnych
hipotez zdawało się być zanieczyszczenie ujęcia wody, z którego czerpano ją do
wyrobu feralnego piwa. Mogło to być zanieczyszczenie mikrobiologiczne lub
chemiczne – jako główny czynnik toksyczny rozważano pestycydy, a zwłaszcza
często używane w tym regionie Afryki organofosforany, które w zaaplikowane w
odpowiedniej dawce blokują przekazywanie impulsów nerwowych u ludzi i zwierząt.
Rozważano także możliwość, że trucizna mogła być zakupiona od kłusowników
polujących na słonie dla pozyskania ich ciosów. Pobrano próbki, które
przekazano do badań laboratoryjnych, aby
ustalić przyczynę tego tragicznego w skutkach zatrucia.
Rzeczywista przyczyna
W związku z tym, że laboratoria w
Mozambiku nie ustaliły na podstawie badań, co stało za tragicznym zdarzeniem w
Chitima, próbki przekazano do dalszych analiz w laboratoriach zagranicznych (w
Portugalii, RPA i USA). W listopadzie 2015 roku dyrektor Narodowego Instytutu Zdrowia
w Mozambiku - Ilesh Janu – ogłosił, że
na podstawie badań amerykańskiej jednostki naukowo-badawczej udało się
jednoznacznie wskazać przyczynę zatrucia. Sprawcą całej tragedii okazała się
być bakteria Burkholderia gladioli. Źródłem
skażenia piwa okazała się być mąka kukurydziana, którą użyto do jego wyrobu. Do
jej kontaminacji doszło, ponieważ miejsce, w którym ją przechowywano zostało
zalane przez powódź kilka miesięcy wcześniej. Mąkę tą podarowano piwowarce do
wyrobienia piwa z naiwnym przekonaniem, że skoro nie nadaje się do wyrobu
żywności, to być może przyda się jako surowiec piwowarski. Naiwność ta okazała
się tragiczna w skutkach…
Bakterie te wytwarzają bardzo
toksyczne metabolity: kwas bongkrekowy oraz toksyflawinę. Po raz pierwszy
wyizolowano je w 1913 roku. Od tego czasu kilkakrotnie zmieniano ich nazwę
systematyczną, często w literaturze przedmiotu występują pod nazwą Pseudomonas marginata. Nierzadko w przeszłości były przyczyną zatruć w
Indonezji, gdzie jednym z tradycyjnych przysmaków jest tempe bongkrek – potrawa składająca się z ziaren sojowych i miąższu
kokosowego, które poddaje się fermentacji, a kluczowymi organizmami biorącymi w
niej udział są grzyby pleśniowe - Rhizopus
microsporus oraz Rhizopus oryzae.
W przeszłości niejednokrotnie zdarzało się, że podczas fermentacji potrawa
ulegała zakażeniu bakteriami Burkholderia
gladioli, które hamują wzrost grzybów, a także powodują zatrucia o wysokim
stopniu śmiertelności. W związku z tym indonezyjski rząd zakazał wyrobu tego
produktu, jednak w regionach, w których ten rodzaj tempe jest bardzo popularny (np. centralny obszar Jawy), jest tam nadal
potajemne wytwarzany. Innym regionem, w którym zanotowano zatrucia wymienionymi
wyżej mikrobami są tereny północnowschodnich Chin, gdzie tradycyjnie spożywa
się dania na bazie sfermentowanej mąki kukurydzianej. Objawami zatrucia jest
hiperglikemia, a towarzyszą jej silne bóle mięsni, wymioty, biegunka, arytmia,
problemy z oddychaniem. Najczęściej w przeciągu 4-6 godzin po zażyciu
metabolitów tych bakterii chory zapada w śpiączkę, po czym następuje zgon. Wymienione
powyżej toksyny nie ulegają degradacji na skutek obróbki termicznej, a w
przypadku zatrucia nimi, nie ma żadnego antidotum.
Fot.: Leigh Bedford https://flic.kr/p/69kgCn
Bibliografia: