Nie chcąc być
tendencyjnym, postanowiłem zamieścić wpis z kategorii „piwowarstwo domowe”. Z
uwagi na okres letni mój domowy browar nie pracuje, jednak jesienią planuję
„ofensywę piwowarską” i rozpoczęcie przygody z drożdżami płynnymi.
Wyobraźmy sobie taką
sytuację: kończymy gotować brzeczkę, zakręcamy palnik i pojawia się następująca
kwestia – jak to teraz schłodzić? W przypadku warzenia z ekstraktów wystarczy
dolać zimnej wody, potrzymać fermentor w chłodnym miejscu i można zadać drożdże
(przynajmniej ja stosowałem taką praktykę). Jednak jeśli warzymy z zacieraniem,
to pozostajemy z pełnym garem gorącej brzeczki. Można poczekać aż brzeczka się
sama schłodzi, ale jest to proces dość czasochłonny. Stosuje się tez praktykę
polegająca na przetrzymywaniu fermentora z gorąca brzeczką w wannie, jednak ta
metoda sprawdza się chyba tylko wtedy gdy jest się singlem. Poza tym, też jest
długotrwała.
Dlaczego szybkie
schłodzenie brzeczki nastawnej jest takie istotne? Po pierwsze, ryzykujemy DMS
(dwumetylosiarczek, którego obecność objawia się aromatem gotowanych warzyw i
uznawana jest za wadę – więcej o tym związku możecie poczytać tutaj), który tworzy się podczas gotowania, ale jednocześnie
ulatnia się. DMS może pochodzić od słodu (zwłaszcza pilzneńskiego lub być
rezultatem infekcji bakteryjnej. W gorącej brzeczce, która się nie gotuje
związek ten nadal się wytwarza, ale ulatnia się w ograniczonej ilości (w literaturze
przedmiotu zalecane jest intensywne gotowanie brzeczki i nie zakrywanie kotła
pokrywką w czasie gotowania). Za bezpieczną granicę uznaje się temperaturę
brzeczki poniżej 80 st. C, ponieważ wtedy DMS nie jest już wytwarzany z białek,
które się w niej znajdują. Druga sprawa to chmiel i rozpuszczanie się kwasów
goryczkowych (alfa-kwasów). Jeśli brzeczka ma się schłodzić sama z siebie, to
należy liczyć się z tym, że chmiel dany na aromat da więcej goryczki niż
aromatu z uwagi na długą ekspozycję na wysoką temperaturę. Trzecim zagrożeniem
jest rosnące ryzyko infekcji w miarę obniżania się temperatury brzeczki. Gdy
jej temperatura jest niższa niż 60 st. C staje się ona podatna na działanie
niepożądanych mikroorganizmów. Szybkie chłodzenie to też koniec pracy piwowara,
bo pałeczkę przejmują drożdże. Ich zadaniem jest też zdominowanie środowiska
brzeczki, by zminimalizować możliwości rozwoju innych niepożądanych mikrobów
takich jak dzikie drożdże czy bakterie.
Planując rozpoczęcie
warzenia piwa z procesem zacierania, widziałem, że tego rodzaju sprzęt mi się
przyda. Czytałem na piwo.org o tym, że do
chłodzenia brzeczki można używać albo chłodnicy zanurzeniowej albo płytowego
wymiennika ciepła. Jednak ta druga opcja wydała mi się mniej atrakcyjna,
ponieważ forumowicze narzekali, że sprawia problemy przy czyszczeniu i
sterylizacji. Nie jestem uzdolniony technicznie, dlatego takową chłodnicę
postanowiłem zakupić. Jej koszt to około 160 PLN. Wykonana jest z kwasoodpornej
stali, a jej powierzchnia jest karbowana.
Plusem tego
urządzenia jest to, że nie zajmuje wiele miejsca (mieszkam w bloku, więc to
ważna rzecz), nie wymaga specjalnego traktowania przed użyciem. Myjemy ją przed
i po każdym zanurzeniu w garze z brzeczką, a najłatwiej jest ją sterylizować
poprzez włożenie jej do kotła na 15-20 minut przed końcem gotowania. Najważniejsza
jest jednak jej skuteczność. Chłodzi 20 litrów brzeczki w kilkanaście minut do
temperatury około 20 st. C. Jak na razie warzę piwa górnofermentacyjne, dlatego
lagerowe przedziały temperatur mnie (póki co) nie interesują. Podczas
chłodzenia mieszam brzeczkę w kotle, by jeszcze bardziej wspomóc ten proces.
Należy pamiętać o tym,
że w sklepach piwowarskich kupimy tylko chłodnicę, a o podłączenie jej do sieci
wodociągowej musimy zadbać sami. Z racji takiej, że żaden ze mnie majsterkowicz
i fakt, że mieszkam w bloku (czytaj – nie kombinuj nic przy rurach jeśli się
nie znasz), postanowiłem skorzystać z usług znajomego hydraulika, który też
bawi się w domowe alkohole. Zamontował mi trójnik pod zlewem i przy warzeniu, podłączam
chłodnicę do tegoż trójnika, a potem tylko odkręcam zawór z zimną wodą. Po
znajomości nie policzył robocizny, ale koszt materiałów (rurki, wężyki,
przyłączki, etc) i dojazdu wyszedł ponad 100 PLN. Warto mieć to na uwadze. Podobnie
rzecz wygląda z wymiennikiem ciepła.
Podsumowując, uważam,
że chłodnica zanurzeniowa to ten rodzaj sprzętu piwowarskiego, który wart jest
przemyślenia i zakupu. Wymaga pewnych nakładów finansowych, jednak w zamian otrzymujemy
spore ułatwienie i oszczędność czasu, którego wymagałoby schłodzenie brzeczki bez
pomocy sprzętu chłodzącego. Jest łatwa w użyciu i eksploatacji, a jedyne co
należy wykonać po jej zakupie to podłączenie jej do ujęcia z bieżącą wodą. Dzięki
niej, po schłodzeniu brzeczki, zlaniu jej do fermentora i zadaniu drożdży
pozostaje jedynie czekać aż usłyszymy znajomy i przyjemny bulgot z rurki
fermentacyjnej…
Pierwsze zanurzenie "na sucho" :)
Ile wody zużywa na minute?
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od strumienia wody, ale pewnie od kilku do kilkunastu litrów. Nie odkręcam zaworu na maksa, a poza tym mieszam nią brzeczkę, ale kilkadziesiąt litrów idzie na to jak nic.
UsuńI głębiej w las tym więcej zakupów trzeba robić :) Rozważam właśnie zakup chłodnicy. Wcale mi się to nie uśmiecha, ale wygląda na to, że nie ma wyjścia :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem warto mieć chłodnicę. Dzięki niej w 20-30 minut można schłodzić brzeczkę do temperatury zadania drożdży. Przelać do zdezynfekowanego fermentora i po pracy. Chłodzenie w wannie trwa o wiele dłużej. Kolejny zakup w planach - mieszadło magnetyczne. :)
UsuńChciałbym się zapytać, czy w przypadku pozostawienia brzeczki w garze do wystygnięcia na noc, pozostające tam chmieliny spowodują, że piwo będzie do wylania? Czy będzie tylko mniej aromatyczne ale jak najbardziej pijalne?
OdpowiedzUsuńPiwo raczej nie będzie do wylania, a mogą wpłynąć na zwiększenie goryczki - będzie wyższa niż zamierzona, bo alfa-kwasy z chmielu izomeryzują się w przedziale od 80 do 100 st. C.
UsuńDobrym pomysłem może być zastosowanie siateczki do chmielu i wyciągnięcie jej po zakończeniu gotowania.