Porter był piwem, które w
okresie szczytowej popularności cieszyło się uznaniem nie tylko w miejscu pochodzenia
– Anglii, ale i w angielskich koloniach – w tym Indiach, Australii, Ameryce
Północnej a z czasem i w niepodległych
Stanach Zjednoczonych (więcej o amerykańskiej wersji porteru można przeczytać tutaj).
Ten gatunek ciemnego piwa zaczęto warzyć także w krajach spoza kręgu kultury
anglosaskiej, zwłaszcza w północnej Europie z uwagi na uwarunkowania
klimatyczne – Rosji, ziemiach niemieckich i Szwecji.
W XIX-wiecznych
podręcznikach piwowarskich sporo miejsca poświęcano piwom angielskim, a w
szczególności porterowi. Jeżeli chodzi o tereny dzisiejszych Niemiec, porter
przyjął się zwłaszcza na północy. Bawarczycy, z uwagi na własne tradycje
piwowarskie, nie byli nazbyt zainteresowani tym produktem zza Kanału La Manche.
Niemiecka wersja porteru z
XIX wieku była mocniejsza od tej angielskiej. W Anglii z upływem owego stulecia
porterowi mocno „spiłowano szpony” poprzez zmniejszenie goryczki, ekstraktu
początkowego, a co za tym idzie – mocy trunku. Niemiecki wariant cechował się
zawartością alkoholu wahającą się od 5% do 8% alk. obj. Istniały też wersje
lżejsze, w których poziom alkoholu nie przekraczał 3% alk. obj, jednak były one
w mniejszości. Ekstrakt początkowy wahał się między 12 a 22 st. Plato.
Odfermentowanie plasowało się na poziomie 35-70%. Niektóre z piw musiały być
bardzo słodkie, jeden z przykładów w artykule Rona Pattinsona wskazuje piwo o
ekstrakcie początkowym wynoszącym ponad 22 st. Plato, jednak zawierało ono
zaledwie 4.27 alk. obj. Wymieniany jest także parametr „kwaśność”, czyli
zawartość kwasu mlekowego w piwie. Występował w przypadku niektórych piw
zestawionych przez Rona Pattinsona i wynosił od 0,16 do 0,45.
Niemieckie wersje porteru z
okresu XIX wieku także zawierały dodatek cukru oraz lukrecji i podczas ich produkcji
nie stosowano wysładzania. Nie sięgano za to po dodatki takie jak: opium, rybitrutka i inne – niemieccy autorzy odradzali takowe praktyki. Najwięcej tego
typu piwa warzono w Berlinie. Jeszcze w połowie tegoż stulecia niemieckie
podręczniki zalecały zasyp w postaci kombinacji słodów brown, pale oraz
kryształowego, podczas gdy na Wyspach Brytyjskich od lat 20-tych owego wieku
stosowano już słód black, nieco słodu brown a za słód bazowy służył pale malt.
Wiek XX był czasem, w którym
porter coraz bardziej tracił na popularności – zarówno w Anglii jak i w
Niemczech. Co ciekawe, w Niemczech historia tego piwa potoczyła się zgoła odmiennie
po II wojnie światowej. Podczas gdy w Niemczech zachodnich piwo tego typu
warzyło raptem kilka browarów (zwłaszcza z miast na północy tego kraju) i z czasem
zaniechano w zupełności jego produkcji. Najdłużej, bo do lat 80-tych warzono
porter w browarze Hoepfner. Browar ten powrócił do warzenia porteru w słabszej
wersji w 1998 roku a relację z pobytu w nim zamieścił sam Michael Jackson (aka
Beer Hunter - link)
W NRD znacznie chętniej poń sięgano, ale i tam jego popularność z czasem spadła,
zwłaszcza po zjednoczeniu Niemiec. Pod koniec lat 90-tych i później zaczęto
wracać do tradycji warzenia tego piwa. Teraz dodatkowym asumptem do sięgania po
ten rodzaj piwa przez browary w tym kraju stała się coraz większa popularność
piw spod znaku „nowej fali”.
Z dokumentu pochodzącego z
1947 roku można dowiedzieć się kilku detali na temat porteru warzonego w
berlińskim browarze Groterjan. Piwo to posiadało ekstrakt początkowy wynoszący
18 st. Plato. Jego zasyp stanowiły: słód monachijski (70%), słód typu pale
(20%), słód karmelowy (7%), słód barwiący (3%). Poziom chmielenia wynosił 500
gramów na 1 hektolitr (stosowano rodzime odmiany). Na etapie cichej
fermentacji wykorzystywano drożdże Brettanomyces,
co jest ciekawe, bowiem w Wielkiej Brytanii zrezygnowano z tych drożdży w
piwowarstwie już w latach 30-tych minionego stulecia. W czasie zimnej wojny w
NRD nadal stosowano tę praktykę, jednak o wiele rzadziej niż przed II wojną
światową i z upływem czasu, zupełnie jej zaniechano. Fermentację burzliwą
przeprowadzono z użyciem drożdży górnej fermentacji.
Inny dokument przytaczany
przez Rona Pattinsona zawiera informację o tym, że na 1 hektolitr piwa
stosowano 34 kg słodu i 450 gramów cukru. Ten drugi dodawano podczas wzrostu
Brettanomyces w piwie (drożdże z tej grupy wymienione są jako specjalny
składnik wykorzystywany przy produkcji tego piwa).
Andreas Krennmair przestudiował kilka
niemieckich publikacji z okresu przełomu XIX i XX wieku wzmiankujących o
niemieckim porterze i sformułował następujące wnioski:
Ekstrakt początkowy: 13-22 st. Plato
(najczęściej wskazywanym przez autorów przedziałem było 16-20 st. Plato).
Zasyp: także
opiera się na przytoczonym powyżej przykładzie z browaru Groterjan. Inne
propozycje to: 74% słodu monachijskiego, 20% słodu karmelowego oraz 6% palonego
słodu nie wnoszącego gorzkiego smaku (bezłuskowy?). Według jeszcze jednego
schematu zasyp może wyglądać następująco: ok. 2/3 słodu pale, ok. 1/3 słodu
monachijskiego i 2-2,5% słodu palonego.
Chmielenie:
zalecane niemieckie odmiany, tu także przytoczono instrukcję z berlińskiego
browaru Groterjan. Inne źródło wspominało o poziomie goryczki wynoszącym 30
IBU, a według jednego z autorów na 50 kg
słodu winno się użyć od 500-750g chmielu.
Drożdże: w
tej kwestii obowiązywała spora dowolność – zalecano drożdże ejlowe jak i
lagerowe, jednak wszyscy autorzy podkreślali, że kluczowym czynnikiem dla
rozwinięcia odpowiedniego bukietu tego typu piwa jest użycie drożdży z grupy Brettanomyces. Można było ich użyć w
formie mieszanki kultur Saccharomyces
i Brettanomyces dodawanych do
schłodzonej brzeczki lub przeprowadzić burzliwą fermentację z użyciem
szlachetnych drożdży a „bretty” dodawano na etapie cichej fermentacji. Czas
cichej fermentacji wynosił od 3 do 6 tygodni. W pierwszej połowie XX wieku piwa
tego rodzaju nie poddawano pasteryzacji, ale później stało się to powszechne,
zwłaszcza gdy zrezygnowano z użycia dzikich drożdży. W niektórych browarach
cichą fermentację przeprowadzano w drewnianych beczkach i to właśnie wtedy
dochodziło do (pożądanej) infekcji tymi mikrobami.
Z bloga Rona Pattinsona
dowiemy się także, że czas gotowania
brzeczki wynosił od 2 do 3 godzin lub do momentu uzyskania dobrego przełomu
(inne cytowane źródło podaje czas 3 godzin). Schematy zacierania wyglądały następująco: 35 st. C – 30 minut, 65
st. C – minimum 45 – do całkowitego scukrzenia skrobi, mash-out w temperaturze 75
st. C. Alternatywny sposób polegał na wsypaniu słodu do wody i podgrzaniu
zacieru do 55 st. C. Następnie odbierano 2/3 zacieru, który trafiał do drugiego
naczynia (kotła), gdzie podnoszono temperaturę do 65 st. C. Podczas tej przerwy
następowało scukrzenie skrobi, po czym całość doprowadzano do wrzenia, gotowano
przez 10 minut, po czym dodawano do pozostawionej w kadzi zaciernej części
zacieru, po czym temperatura całości wynosiła
około 65 st. C. Następnie odbierano
odpowiednią część, którą przez zagotowywano i przez 5 minut gotowano, po czym
dodawano ją do reszty, aby podnieść temperaturę całości do 75 st. C, którą
trzymano w tej temperaturze przez 35-40 minut, po czym rozpoczynano wysładzanie.
Jeszcze inny schemat zakładał zacieranie przez 3 godziny w temperaturze 69 st.
C, po czym całość trafiała do kadzi filtracyjnej, w której także trzymano ją w
temperaturze 69 st. C. przez czas 30 minut. Temperatura fermentacji wynosiła 18-24 st. C, gdy używano drożdży
górnej fermentacji. Schemat chmielenia:
1/3 chmielu trafiała do kotła razem z brzeczką przed rozpoczęciem się procesu
gotowania, a pozostałe 2/3 – na godzinę przed końcem gotowania.
Niemiecka wersja porteru
pomimo przeniesienia na inny grunt zachowała wiele z wczesnych wersji
angielskiego pierwowzoru. Posiadała ekstrakt początkowo porównywalny z porterem
z przełomu XVIII i XIX wieku. Stosowano mniej chmielu (Anglicy stosowali go dwa razy
więcej), za to o wiele dłużej pozostano przy dzikich drożdżach. W angielskim
porterze był to jeden z kluczowych elementów składowych tego piwa. Aromat
określany jako „stale” rozwijał się
podczas leżakowania porteru w drewnianych kadziach. Trwało to około roku. W tym
czasie goryczka ulegała redukcji a piwo nabierało aromatów „funky”. „Stale porter” posiadał
2-3-krotnie wyższą cenę rynkową od „świeżego” porteru, dlatego browary nie
szczędziły nakładów kapitałowych, aby sprostać wymaganiom rynku. Było to o tyle
istotne, że na takie podejście mogli pozwolić sobie wyłącznie „duzi gracze”,
dla których czas leżakowania i nakłady inwestycyjne nie były zagrożeniem dla
płynności finansowej, przez co porter dał asumpt do rozwoju przemysłu
piwowarskiego na wyspach, a jego sława stała się przyczynkiem do naśladowania
go w innych krajach.
Skoro mowa o porterze i
Niemczech, warto dodać jako ciekawostkę, że porter był ulubionym piwem głównego
bohatera książki Thomasa Manna pod tytułem „Czarodziejska góra”. Franz Castorp
miał zwyczaj pić porter codziennie zarówno ze względów zdrowotnych (zalecany
był mu przez lekarza na wzmocnienie i poprawę krążenia) jak i czystego
zamiłowania tego rodzaju piwa. Gdy pozbawiony był możliwości picia porteru,
sięgał po tradycyjne i mocne piwo z Kulmbach, które także cenił. W jednym z
fragmentów przytoczonej książki znajdziemy taki oto opis: „Hans Castorp wzrasta przy paskudnej pogodzie, w wietrze i we mgle,
wzrastał w żółtym płaszczu gumowym, jeżeli się wolno tak wyrazić, i na ogół
czuł się z tym dobrze. Co prawda, od samego początku był trochę anemiczny;
stwierdził to również doktor Heidekind i kazał mu co dzień na trzecie śniadanie
po szkole dawać dużą szklankę porteru, napoju, jak wiadomo, odżywczego, któremu
doktor Heidekind przypisywał krwiotwórcze własności; w każdym bądź razie trunek
ten mile oddziaływał na umysł chłopca i sprzyjał jego skłonności do „zagapiania
się”, jak to nazywał Tienappel; Hans Castorp zwykł był mianowicie, z ustami na
wpół otwartymi i nie trzymając się żadnego określonego wątku, zamyślać się o
niebieskich migdałach.” Dalej znajdziemy także fragment zawierający
wzmiankę o porterze: „Po przytłumionych
akordach chorału nastąpiła pauza, po czym zagrano marsza i Hans Castorp, który
bardzo lubił muzykę, bo działała na niego podobnie jak porter do śniadania: uspokajała
go, oszołamiała i skłaniała do zagapiania się — słuchał zadowolony, z głową
pochyloną na bok, z otwartymi ustami i trochę zaczerwienionymi oczami.” Na
sam koniec pozwolę przytoczyć sobie jeszcze jeden cytat z tego wielkiego dzieła
literackiego: „— Nie — rzekł Hans Castorp
siadając na swoim miejscu między szwaczką a Angielką i rozkładając z rezygnacją
na kolanach serwetę, chociaż czuł się jeszcze bardzo syty po pierwszym
śniadaniu. — Nie, na Boga, mleka w ogóle pić nie mogę, a już wcale nie teraz.
Czy nie ma przypadkiem porteru? — zapytał grzecznie karlicy. Niestety, porteru
nie było. Ale obiecała podać mu piwo kulmbacheńskie i rzeczywiście natychmiast
je przyniosła. Było gęste, czarne, z brązową pianą i doskonale zastępowało
porter. Hans Castorp pił chciwie z wysokiej półlitrowej szklanki.”
Foto.:
https://flic.kr/p/eW8Efe
Bibliografia:
Thomas Mann: „Czarodziejska
góra”, MUZA S.A., 2008.
Z ciekawości: nie wiesz, czy ta zawartość "kwasu mlekowego" to faktycznie zawartość kwasu mlekowego, czy kwasowość podawana w przeliczeniu na kwas mlekowy?
OdpowiedzUsuńSzczerze, nie mam pojęcia. W zestawieniu analiz przedstawionym przez R. Pattinsona widniał tylko parametr "acidity". Czasem przewija się też "lactic acid", ale nie we wpisach, z których korzystałem do tego opracowania. Nie jestem chemikiem i myślałem, że to może być to samo. :)
OdpowiedzUsuń