Sporo uwagi do tej pory
poświęcałem piwom angielskim i niemieckim. Czas na zmiany. Tym razem chciałbym
skupić się na historycznym piwie pochodzącym z Niderlandów, bowiem jest to
kraj, który także posiada bogate tradycje piwowarskie, choć nie są one tak
powszechnie znane. To właśnie Holendrom przypisuje się popularyzację chmielu na
Wyspach Brytyjskich, gdzie zaczęto go uprawiać w XVI wieku. Inną rzeczą godną
odnotowania jest fakt, że Holendrzy także z powodzeniem wysyłali swoje piwa do należących
do nich kolonii mieszczących się między innymi w Azji i Ameryce Południowej.
Nazwy piwa zapewne tłumaczyć
nie trzeba. Warto jednak rozwinąć wątek, komu ów historyczny napitek ją
zawdzięczał? Ową księżniczką była Anna Hanowerska (1709-1759), która w 1734 roku
została żoną Wilhelma IV Orańskiego (1711-1751). Była ona najstarszą córką
angielskiego króla Jerzego II Hanowerskiego (1683-1760), przez co otrzymała
tytuł księżniczki królewskiej (Princess Royal) i posiadała prawa do
angielskiego tronu, jednak zrzekła się ich przyjmując tytuły swego męża – tytuł
księżnej Oranje-Nassau. W młodości przeszła ospę, która pozostawiła blizny na
jej twarzy, przez co uważano ją za mniej urodziwą od młodszych sióstr. Co
ciekawe, Anna nie cieszyła się zbytnią popularnością w Niderlandach – jej
stosunki z teściową (Marią Ludwiką von Hessen-Kassel) były napięte, a ona sama
nie kryła swego przekonania o wyższości Anglii nad Holandią, co z pewnością nie
przysparzało jej sympatyków. Ucieczką od jej codziennych problemów były muzyka
oraz literatura. W młodości jej nauczycielem był sam Georg Friedrich Händel
(1685-1759), który uczynił wyjątek tylko i wyłącznie dla niej, bowiem jako
kompozytora nieszczególnie interesowała go rola nauczyciela muzyki. W
późniejszych latach obydwoje przyjaźnili się (to właśnie on ułożył muzykę graną
podczas ceremonii zaślubin). Podobno słynęła z tego, że zmuszała swoje dwórki
do wielogodzinnego czytania jej, nie zważając na ich znużenie i niechęć
względem tej czynności. Lubiła także malować portrety.
W porównaniu do innych
holenderskich piwo jest ono relatywnie młode, gdyż pierwsza wzmianka o nim
pochodzi z 1748 roku (choć wtedy nazwano je „piwem pod marką Princess Royal”
pozwala to jednoznacznie stwierdzić komu było zadedykowane). Zostało ono
wymienione jako jedno spośród 12 piw, którymi handlowała Holenderska Kopania
Wschodnioindyjska (Vereenigde Oostindische Compagnie - VOC). Jego dostawcą dla
VOC był Pieter Bolten, właściciel browaru Hooiberg (stóg siana), który miał
swoją siedzibę w Amsterdamie.
Piwo to z powodzeniem
wysyłano do holenderskich kolonii – dzisiejszych terenów Indonezji, Surinamu,
etc. Okres jego pojawienia się zbiegał się z początkami rządów Wilhelma IV
Orańskiego. Bolten, jako twórca jego nazwy, dał w ten sposób otwarcie do
zrozumienia jakie były jego poglądy polityczne (w owym czasie istniał bardzo
ostry spór obywateli dotyczący wizji państwa – część optowała z utworzeniem
republiki, a ich przeciwnicy byli zdeklarowanymi monarchistami).
Z zachowanych informacji
prasowych z początku XIX wieku można przypuszczać, że Princessebier było o
wiele popularniejsze na holenderskich terytoriach zamorskich niż w samych
Niderlandach, w których konkurowało z wieloma gatunkami piwa, jak chociażby:
Luiks, Mol, Lambiek. Z biegiem czasu, zaczęło stawać się coraz popularniejsze w
samej Holandii osiągając szczyt w połowie XIX stulecia przeistaczając się z
luksusowego produktu eksportowego w towar powszechny. Największymi producentami
tego rodzaju piwa były dwa amsterdamskie browary: Gekroonde Valk oraz Haan
& Sleutels.
Niestety, widmo upadku już
powoli zaczynało krążyć nad tym i innymi tradycyjnymi holenderskimi piwami.
Widmem tym były piwa dolnej fermentacji. W 1867 roku metodę tę zaimplementowano
w Koninklijke
Nederlandsche Beijersch Bierbrouwerij. Od tego czasu lager rozpoczął swój
tryumfalny pochód, spychając z biegiem lat rodzime piwa na śmietnik historii.
Wspomniany wcześniej browar Gekroonde Valk postanowił zacząć warzyć piwa
angielskie, ale w jego ofercie znalazło się także „Princesse Ale” (warzono tam
także stout cieszący się dużą estymą). Specjalnością tegoż browaru była
mieszanka stoutu z Princesse Ale, które podawano nawet dzieciom jako
„wyśmienity napój wzmacniający”. Browar ten zaprzestał warzenia tego piwa w
1886 roku.
Drugi z wymienionych
największych producentów Princessebier – Haan & Sleutels – rozpoczął w 1885 roku produkcję
tego rodzaju piwa z wykorzystaniem dolnej fermentacji, jednak zabieg ten nie
odniósł sukcesu. Przez pewien czas piwa nawiązujące do Princessebier
sprzedawano jako „Oud-Hollandsch” (staroholenderskie). Początek XX wieku był czasem,
w którym piwo to zniknęło z rynku. Za najdłużej warzący to piwo uważany jest
browar Van Renesse z Gorinchem, gdzie zaprzestano jego produkcji w latach
30-tych owego stulecia.
Było to piwo jęczmienne,
które z czasem występowało w kilku wariantach. Istniała wersja jaśniejsza
określana jako „biała” oraz ciemniejsza – „brunatna”. Z czasem do wersji
bazowej doszła także mocniejsza – „podwójna”. Istniały też Princessebier
leżakowane w beczkach. Miała je cechować duża pienistość. Z holenderskiej
książki pochodzącej z 1866 roku i zatytułowanej „De
praktische bierbrouwer” dowiemy się, że wyrabiano je w
następujący sposób:
Do
uwarzenia tego piwa należy użyć 56 funtów brunatnego słodu lub po równej części
słodu brunatnego i jasnego – w zależności od oczekiwanego koloru, 5 uncji flamandzkiego
chmielu, 2 uncji skórki pomarańczy, 2 uncji owoców [ziaren]
kolendry, 2 uncji lukrecji na beczkę
[o pojemności 155 litrów]. Odparowanie
wody – 1/6 objętości, 3½ uncji drożdży zadanych w temperaturze 12 stopni [Celsjusza].
Piwo górnej fermentacji.
Niektóre źródła wzmiankują o
tym, że piwo to było sowicie chmielone. Według innych, surowce takie jak lukrecja,
kolendra i skórka pomarańczy nie były stosowane w ogóle. Miano je także
poddawać klarowaniu (między innymi z użyciem żelatyny). Jego zdatność do
spożycia wynosiła 2-3 lata.
W kwietniu 2016 roku amerykański
browar Anchor uwarzył swoją interpretację tego piwa na obchody trzydziestolecia
istnienia amsterdamskiego pubu „In de Wildeman”. Piwo nosiło nazwę „Wild Princess”,
a dodatkami, których użyto były: skórka pomarańczy i anyż. W tym samym roku
United Dutch Breweries wprowadziły na rynek dwa piwa w ramach marki
d’Oranjeboom – ciemniejsze „Princessebier” i jaśniejsze – „Witte Princessebier”.
Piwa te dostępne są w regularnej sprzedaży. Również kilka innych holenderskich
browarów postanowiło sięgnąć po to zapomniane piwo, wprowadzając je do swojej
oferty.
Skoro mowa o „piwie
księżniczki”, warto wspomnieć także o innym trunku, który zaprezentowano w
przytoczonej publikacji z 1866 roku, a mianowicie Koninginnebier (piwo
królowej). W odróżnieniu od Princessebier, było ono bardzo rzadkie – w latach
60-tych XIX wieku warzono je w jednym browarze w Hadze.
Było to ciemne piwo, w
którym zawartość alkoholu wynosiła około 4,5% obj. Do uwarzenia warki o
objętości 155 litrów potrzebne było 50 funtów brunatnego słodu, funt
flamandzkiego chmielu, 3 uncje lukrecji, funt syropu cukrowego oraz 3 uncje
płatków maku. Ostatni dodatek miał nadawać gotowemu napojowi czerwony
kolor (między innymi).
Bibliografia:
Autor nieznany: „De praktische bierbrouwer”, Amsterdam,
1866.
Bardzo dokładnie przejrzałem ten artykuł i dużo się dowiedziałem. Dużo osób na ten blog wchodzi.
OdpowiedzUsuń