UWAGA!

Strona, z uwagi na publikowane na niej treści, przeznaczona jest wyłącznie dla osób pełnoletnich.

czwartek, 6 lipca 2017

Spieniona historia Europy

Kilka dni temu miałem okazję przeczytać publikację pod tytułem „Spieniona historia Europy: 24 pinty, które nawarzyły piwa”. Sięgnąłem po tę książkę, bowiem jej treść mocno koresponduje z moimi zainteresowaniami, czyli historią piwa i piwowarstwa. Po drugie, książek o tematyce piwnej po polsku nigdy dość. Muszę przyznać, że ta pozycja wydawnicza wzbudziła we mnie ambiwalentne uczucia… Już sama druga część tytułu wydaje mi się być chybioną i może nawet lepiej by było, gdyby z niej zrezygnowano? Rozumiem, że ma się rzucać w oczy i chwytać za serce, bo przeciętny Kowalski od czytania stroni, ale dla mnie „pinta, która nawarzyła piwa” to tak trochę jak talerz, który wytrybował wieprza…

Zacznę może od tego, że nie spodziewałem się wiele po tej książce (w kontekście waloru poznawczego). Tego typu wydawnictwa z reguły obfitują w uogólnienia, skróty myślowe, a często także i naciągane tezy. Preferuję literaturę przedmiotu, która nie stroni od przytaczania źródeł, zestawień tabelarycznych itp. Być może to forma masochizmu, ale nie lubię chodzić na skróty. Po jej lekturze okazało się, że nie było aż tak źle, ale do ideału „Spienionej historii Europy” daleko…

Publikacja posiada kilka niewątpliwych atutów. Po pierwsze, ładnie się prezentuje – za zewnątrz, ale także i w środku, gdyż pod względem edytorskim jest bez zarzutu. Jedynym wyjątkiem może być błąd we wstępie, który rzuca się mocno w oczy. Mowa jest o zdaniu: „Już cztery lata przed narodzeniem Chrystusa Sumerowie opisywali picie piwa, a najstarsze wskazówki dotyczące warzenia słodowanych ziaren i czystej wody pochodzą z trzeciego tysiąclecia przed erą chrześcijańską”. Z pewnością chodziło o cztery tysiące lat przed narodzeniem Chrystusa, zważywszy na fakt, że w czasach Jezusa z Nazaretu nie było już śladu po cywilizacji babilońskiej, a co tu dopiero mówić o Sumerach... Drugim walorem jest fakt, że autorzy publikacji pochodzą z Europy (dokładniej: z Finlandii), a nie z USA. Jest to dobre o tyle, że nie ma tu amerykocentrycznej narracji i gloryfikowania amerykańskiego narodu. Skupiono się na Starym Kontynencie i jego historii. Książka została przetłumaczona z języka fińskiego, co według mnie zasługuje na wyrazy uznania, bowiem takie perły literatury fińskiej jak chociażby „Egipcjanin Sinuhe”, tłumaczono na nasz rodzimy język ze szwedzkiego przekładu. Przytoczona na końcu bibliografia także dowodzi tego, że autorzy przyłożyli się do pracy, a nie korzystali wyłącznie z zasobów Wikipedii wspomaganych własną wyobraźnią.   

Epizody przytoczone przez autora są na ogół ciekawe i czyta je się naprawdę lekko, ale czasem miałem wrażenie, że wątek piwny był eksponowany na siłę lub sam kontekst był nie do końca precyzyjnie ujęty (co więcej – w trakcie lektury odniosłem wrażenie, iż książka wytraca impet). UWAGA, SPOILERY! Weźmy na przykład rozdział o feldmarszałku Johanie Auguście Sandelsie. Rozumiem, że dla autorów był to wdzięczny temat z uwagi na możliwość ulokowania konkretnego produktu, ale rozdział bardziej przypominał traktat autorstwa Sun-Tzu tudzież Carla von Clausewitza poświęcony prowadzeniu sztuki wojennej. Poza tym problem możliwości zakażenia się czerwonką i innymi chorobami był wtedy powszechny z uwagi na brak kontroli ujęć, z których czerpano wodę. Często było tak, że wychodki znajdowały się obok studni a wszystkie nieczystości spływały w dół rzek, przez ci ówcześni nie musieli wybierać się na wyprawy wojenne, by zetknąć się z kwestią niskiej jakości wody pitnej, bo często podobny problem mieli na własnym podwórku. W rozdziale poświęconym przewożeniu piwa przez alianckie samoloty nad kanałem La Manche bardziej skupiono się na technikaliach niektórych maszyn floty Royal Air Force niż wątku piwnym, przez co lektura rozdziału przypominała skrócony kurs dla przyszłych pilotów prowadzony w czasie powszechnej mobilizacji. W rozdziale o reformacji przeczytamy, że Luter lubił piwo, ale samo łączenie piwa z reformację jest dla mnie naciągane, bo w latach jemu współczesnych piwo pił prawie każdy… Innym przykładem może być norweska wyprawa arktyczna, podczas której jedynym wątkiem piwnym był fakt, że zabrano go mało, a potem strasznie za nim tęskniono. A przecież były wyprawy morskie, które nie dość, że obfitowały w piwo, to jeszcze miały o wiele większe znaczenie dla historii ludzkości. Przykład? Wyprawa Jamesa Cooka i odkrycie Australii. Na domiar złego, w niektórych częściach sporo jest legend i domniemań. Z jednej strony dobrze, że autorzy są fair wobec czytelnika i o tym informują, nie traktując ich jak faktów historycznych. Z drugiej strony, twory się przez to klimat niepewności i braku zaufania, tak jak w przypadku historii typu „znajomy znajomego mi powiedział…”. Niby kręgosłupem tej książki jest piwo, które ma łączyć wszystkie przytoczone epizody, jednak momentami zdaje się być on bardzo rachityczny, a wręcz uszkodzony.

Moim zdaniem potencjał tego obszernego tematu można było wykorzystać o wiele lepiej. Autorzy mogli szerzej zaprezentować temat piwa w wierzeniach pogańskich, zwyczajów i zabobonów związanych z piwem, piwnych wojen w średniowieczu, opisać piwną powódź w Londynie, wyprawę Jamesa Cooka i jej odkrycia, początku kolonizacji amerykańskiej. Wszystkie przytoczone powyżej mankamenty sprawiają, że w moim odczuciu, autorom trudno jest obronić stawianą tezę, według której piwo miało tak olbrzymi wpływ na dzieje Europy, bowiem czasem bardziej chodzi o prezentację niewiele znaczących ciekawostek z peryferii kontynentu niż rzeczywiste momenty zwrotne.

Wszystko to sprawia, że trudno jest mi ocenić tę pozycję wydawniczą w kategoriach ewentualnej rekomendacji lub jej braku. Rozumiem, że pewnie nie do końca wpisuję się w target potencjalnego jej odbiorcy. Książka posiada pewne mankamenty, ale na pewno nie można powiedzieć, że jest niewarta uwagi. Poleciłbym ją przede wszystkim osobom, które chciałyby dowiedzieć się czegoś więcej o historii piwa, ale nieszczególnie interesują się tą tematyką. Myślę, że wiele rozdziałów może wydać im się interesujących, zwłaszcza że pomimo poruszania kwestii historycznych, książka nie bombarduje czytelnika datami, nazwiskami, faktami. Jest lekko i przyjemnie napisana, przez co jej lektura jest przyjemna. Z kolei osobom, które przeczytały już to i owo na temat piwa i piwowarstwa, ta publikacja raczej nie przypadnie do gustu, bowiem jest dość ogólna, wątek piwny często przykrywany jest przez inne kwestie, a niektóre rozdziały zdają się być tu wrzucone na siłę. Niewiele jest tutaj informacji, których nie znajdziemy w innych publikacjach na temat piwa. Ja jednak wolę literaturę przedmiotu, która ocieka datami, faktami, w której przytaczane są źródła i zestawienia tabelaryczne…

A jakie są Wasze odczucia po lekturze tej książki?



Dane szczegółowe:

„Spieniona historia Europy. 24 pinty, które nawarzyły piwa"

Mika Rissanen, Juha Tahvanainen

Wydawnictwo Agora

Cena: 39,99 zł

Ilość stron: 246


Oprawa: twarda

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz