Kilka dni temu miałem okazję przeczytać publikację pod
tytułem „Spieniona historia Europy: 24 pinty, które nawarzyły piwa”. Sięgnąłem
po tę książkę, bowiem jej treść mocno koresponduje z moimi zainteresowaniami,
czyli historią piwa i piwowarstwa. Po drugie, książek o tematyce piwnej po
polsku nigdy dość. Muszę przyznać, że ta pozycja wydawnicza wzbudziła we mnie
ambiwalentne uczucia… Już sama druga część tytułu wydaje mi się być chybioną i
może nawet lepiej by było, gdyby z niej zrezygnowano? Rozumiem, że ma się
rzucać w oczy i chwytać za serce, bo przeciętny Kowalski od czytania stroni,
ale dla mnie „pinta, która nawarzyła piwa” to tak trochę jak talerz, który
wytrybował wieprza…
Zacznę może od tego, że nie spodziewałem się wiele po tej
książce (w kontekście waloru poznawczego). Tego typu wydawnictwa z reguły
obfitują w uogólnienia, skróty myślowe, a często także i naciągane tezy.
Preferuję literaturę przedmiotu, która nie stroni od przytaczania źródeł,
zestawień tabelarycznych itp. Być może to forma masochizmu, ale nie lubię
chodzić na skróty. Po jej lekturze okazało się, że nie było aż tak źle, ale do
ideału „Spienionej historii Europy” daleko…
Publikacja posiada kilka niewątpliwych atutów. Po pierwsze,
ładnie się prezentuje – za zewnątrz, ale także i w środku, gdyż pod względem
edytorskim jest bez zarzutu. Jedynym wyjątkiem może być błąd we wstępie, który
rzuca się mocno w oczy. Mowa jest o zdaniu: „Już cztery lata przed narodzeniem Chrystusa Sumerowie opisywali picie
piwa, a najstarsze wskazówki dotyczące warzenia słodowanych ziaren i czystej
wody pochodzą z trzeciego tysiąclecia przed erą chrześcijańską”. Z
pewnością chodziło o cztery tysiące lat przed narodzeniem Chrystusa, zważywszy
na fakt, że w czasach Jezusa z Nazaretu nie było już śladu po cywilizacji babilońskiej,
a co tu dopiero mówić o Sumerach... Drugim walorem jest fakt, że autorzy
publikacji pochodzą z Europy (dokładniej: z Finlandii), a nie z USA. Jest to
dobre o tyle, że nie ma tu amerykocentrycznej narracji i gloryfikowania
amerykańskiego narodu. Skupiono się na Starym Kontynencie i jego historii.
Książka została przetłumaczona z języka fińskiego, co według mnie zasługuje na
wyrazy uznania, bowiem takie perły literatury fińskiej jak chociażby „Egipcjanin
Sinuhe”, tłumaczono na nasz rodzimy język ze szwedzkiego przekładu. Przytoczona
na końcu bibliografia także dowodzi tego, że autorzy przyłożyli się do pracy, a
nie korzystali wyłącznie z zasobów Wikipedii wspomaganych własną wyobraźnią.
Epizody przytoczone przez autora są na ogół ciekawe i czyta
je się naprawdę lekko, ale czasem miałem wrażenie, że wątek piwny był
eksponowany na siłę lub sam kontekst był nie do końca precyzyjnie ujęty (co
więcej – w trakcie lektury odniosłem wrażenie, iż książka wytraca impet). UWAGA, SPOILERY! Weźmy na przykład
rozdział o feldmarszałku Johanie Auguście Sandelsie. Rozumiem, że dla autorów
był to wdzięczny temat z uwagi na możliwość ulokowania konkretnego produktu,
ale rozdział bardziej przypominał traktat autorstwa Sun-Tzu tudzież Carla von
Clausewitza poświęcony prowadzeniu sztuki wojennej. Poza tym problem możliwości
zakażenia się czerwonką i innymi chorobami był wtedy powszechny z uwagi na brak
kontroli ujęć, z których czerpano wodę. Często było tak, że wychodki znajdowały
się obok studni a wszystkie nieczystości spływały w dół rzek, przez ci ówcześni
nie musieli wybierać się na wyprawy wojenne, by zetknąć się z kwestią niskiej
jakości wody pitnej, bo często podobny problem mieli na własnym podwórku. W
rozdziale poświęconym przewożeniu piwa przez alianckie samoloty nad kanałem La
Manche bardziej skupiono się na technikaliach niektórych maszyn floty Royal Air
Force niż wątku piwnym, przez co lektura rozdziału przypominała skrócony kurs
dla przyszłych pilotów prowadzony w czasie powszechnej mobilizacji. W rozdziale
o reformacji przeczytamy, że Luter lubił piwo, ale samo łączenie piwa z reformację
jest dla mnie naciągane, bo w latach jemu współczesnych piwo pił prawie każdy…
Innym przykładem może być norweska wyprawa arktyczna, podczas której jedynym
wątkiem piwnym był fakt, że zabrano go mało, a potem strasznie za nim
tęskniono. A przecież były wyprawy morskie, które nie dość, że obfitowały w
piwo, to jeszcze miały o wiele większe znaczenie dla historii ludzkości.
Przykład? Wyprawa Jamesa Cooka i odkrycie Australii. Na domiar złego, w niektórych
częściach sporo jest legend i domniemań. Z jednej strony dobrze, że autorzy są
fair wobec czytelnika i o tym informują, nie traktując ich jak faktów
historycznych. Z drugiej strony, twory się przez to klimat niepewności i braku
zaufania, tak jak w przypadku historii typu „znajomy znajomego mi powiedział…”.
Niby kręgosłupem tej książki jest piwo, które ma łączyć wszystkie przytoczone epizody,
jednak momentami zdaje się być on bardzo rachityczny, a wręcz uszkodzony.
Moim zdaniem potencjał tego obszernego tematu można było
wykorzystać o wiele lepiej. Autorzy mogli szerzej zaprezentować temat piwa w
wierzeniach pogańskich, zwyczajów i zabobonów związanych z piwem, piwnych wojen
w średniowieczu, opisać piwną powódź w Londynie, wyprawę Jamesa Cooka i jej
odkrycia, początku kolonizacji amerykańskiej. Wszystkie przytoczone powyżej
mankamenty sprawiają, że w moim odczuciu, autorom trudno jest obronić stawianą
tezę, według której piwo miało tak olbrzymi wpływ na dzieje Europy, bowiem
czasem bardziej chodzi o prezentację niewiele znaczących ciekawostek z
peryferii kontynentu niż rzeczywiste momenty zwrotne.
Wszystko to sprawia, że trudno jest mi ocenić tę pozycję
wydawniczą w kategoriach ewentualnej rekomendacji lub jej braku. Rozumiem, że
pewnie nie do końca wpisuję się w target potencjalnego jej odbiorcy. Książka
posiada pewne mankamenty, ale na pewno nie można powiedzieć, że jest niewarta
uwagi. Poleciłbym ją przede wszystkim osobom, które chciałyby dowiedzieć się
czegoś więcej o historii piwa, ale nieszczególnie interesują się tą tematyką.
Myślę, że wiele rozdziałów może wydać im się interesujących, zwłaszcza że
pomimo poruszania kwestii historycznych, książka nie bombarduje czytelnika datami,
nazwiskami, faktami. Jest lekko i przyjemnie napisana, przez co jej lektura
jest przyjemna. Z kolei osobom, które przeczytały już to i owo na temat piwa i
piwowarstwa, ta publikacja raczej nie przypadnie do gustu, bowiem jest dość
ogólna, wątek piwny często przykrywany jest przez inne kwestie, a niektóre
rozdziały zdają się być tu wrzucone na siłę. Niewiele jest tutaj informacji,
których nie znajdziemy w innych publikacjach na temat piwa. Ja jednak wolę
literaturę przedmiotu, która ocieka datami, faktami, w której przytaczane są
źródła i zestawienia tabelaryczne…
A jakie są Wasze odczucia po lekturze tej książki?
Dane szczegółowe:
„Spieniona historia
Europy. 24 pinty, które nawarzyły piwa"
Mika Rissanen, Juha
Tahvanainen
Wydawnictwo Agora
Cena: 39,99 zł
Ilość stron: 246
Oprawa: twarda
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz