UWAGA!

Strona, z uwagi na publikowane na niej treści, przeznaczona jest wyłącznie dla osób pełnoletnich.

środa, 5 grudnia 2012

Rzecz o Finlandii i jej piwowarstwie

Suomi, tak Finowie nazywają swój kraj ojczysty a znaczy to w języku fińskim „kraina bagien”. Kraina bagien jest w Polsce stosunkowo mało znana i statystycznemu kowalskiemu kojarzy się z zimnem, śniegiem i nazwiskami skoczków narciarskich takich jak np. Ahonen. Do tego każdy kojarzy krainę tysiąca jezior z wódką o pięknej nazwie „Finlandia”, saunami, reniferami i Świętym Mikołajem. Myślę, że na tym wachlarz skojarzeń się kończy. Jako że Finlandia nie jest popularnym miejscem wojaży Polaków, to i wiedza na temat tego kraju jest dość powierzchowna i stereotypowa.  A szkoda…. Bo Finowie bardzo lubią Polaków – zwłaszcza za to, że można z nimi „dać porządnie w palnik”. Wielu Finów odwiedziło Polskę i jest zachwycona naszym krajem. Poza tym Finlandia to piękny kraj, pełen dzikiej przyrody, przyjaznych ludzi (choć bardzo zamkniętych). Finowie lubią tez polskie piwo (choć według mojej opinii dla nich każde piwo spoza Finlandii jest dobre). No właśnie… Fińskie piwa nie są mocną stroną tego kraju.  

Przede wszystkim większość oferowanych w sprzedaży piw to jasne lagery czyli mamy sytuację trochę podobna jak w Polsce polegającą na tym, ze piwni potentaci produkują wszystko na „jedno kopyto”. Poza tym, że marki różnią się kolorytem puszek i butelek, etykietami to zdarza się, że trudno wyczuć między nimi różnicę. Owszem i tu są piwa lepsze i gorsze, ale tych gorszych jest zdecydowanie więcej.

Będąc w Finlandii posmakowałem takich piw jak: Lapin Kulta, Olvi, Koff, Sandels, Karjala, Karhu, Kukko, Sininen, Jouluolut (piwo świąteczne), Nikolai. Wiem, że w Finlandii piw jest więcej i nie tylko lagerami Finlandia stoi, ale będąc studentem miałem ograniczony budżet a trzeba Ci wiedzieć drogi Czytelniku, że najtańsze piwo w Finlandii kosztuje circa 1,50 € euro i jest to… Foster’s warzony i rozlewany w Lahti. Swoją drogą najczęściej piłem tego Fostersa nie tylko w uwagi na cenę, ale w porównaniu z autochtonicznymi piwami wypadał on nadzwyczaj dobrze.  Poza tym gdybym tylko wiedział, ze kiedyś aż tak zafascynuje mnie piwo by prowadzić o nim blog na pewno wyjazd do Finlandii wyglądałby inaczej pod tym względem. Inna sprawa to taka, że podane prze mnie marki są dostępne w każdym fińskim sklepie albo kiosku.

Spragnionym szczegółów nie podam ile jaki piwo zawiera alkoholu i ekstraktu bo raz, że nawet nie myślałem, że kiedyś taka informacja może okazać się przydatna. Z piw, które mogę polecić jeżeli chodzi o fińskie marki to na pewno Sandels i Lapin Kulta Export (do nabycia tylko w sklepach Alko, ale o tym później). Smakowały mi też piwa świąteczne – były doprawione korzennymi przyprawami i z pewnością przełamywały piwną monotonię. Wspólną cechą fińskich piw jest niewielka i szybko znikająca piana. Piwa takie jak Karhu (Niedźwiedź), Sininen (Niebieski), Karjala (Karelia), Nikolai były jak dla mnie w ogóle niepijane.  W smaku przypominały piwa, jakie można u nas nabyć za mniej niż 2 złote w marketach.

Sporo na sklepowych półkach też produktów z importu zaczynając od piwa z Estonii takich jak saku Originaal (polecam) i niezgorsze A Le Coq przez czeskie, słowackie, niemieckie, angielskie kończąc na markach spoza Europy (choć pewnie warzonych i rozlewanych pod nadzorem na terenie UE żeby uniknąć ceł – casus wspomnianego „Fostersa”).

Z racji specyficznych regulacji prawnych względem sprzedaży napojów alkoholowych w zwykłym sklepie w Finlandii kupimy piwa do mocy  4,7%. Jeśli chcemy zakupić coś mocniejszego musimy udać się do specjalnego sklepu monopolowego Alko, gdzie można kupować co się chce i ile dusza zapragnie. Ceny napojów alkoholowych ponieważ nie są one wolnorynkowe tylko centralnie sterowane. Czyli tak jak u nas za poprzedniego systemu. Sklepy Alko są relatywnie krótko otwarte – o ile dobrze pamiętam zamykane są o 20 więc zapasy na wieczór trzeba robić wcześniej. Poza tym w soboty zamykane są już wcześniej.  W pozostałych sklepach piwo kupić można do godziny 21 bo potem jest prohibicja i do 9 rano lodówki z piwem zamykane są na klucz.  Być może dla mieszkańców kraju, w którym na każdym rogu jest sklep monopolowy i to często czynny do późnych godzin nocnych może to brzmieć jak surrealistyczne wizje Philipa K. Dicka, ale z tego co mówili Finowie musi tak być bo inaczej „zapiliby się na śmierć”.

 A jak pija Finowie? No cóż… Kultury spożywania mogliby się uczyć od nas, choć to o nas mówi się na Zachodzie, że pijemy jak nieokrzesani barbarzyńcy. Oto fiński sposób na imprezę: schodzą się ludzie, piją dużo i co im do rąk wpadnie i potem albo zasypiają albo się rozchodzą. Co kraj to obyczaj…

Warto jeszcze wspomnieć o fińskim piwie jałowcowym  czyli sahti. Można je dostać wszędzie (te mocniejsze tylko w sklepach Alko). Nawet na stołówkach można sobie je popijać. Często w Finlandii, a zwłaszcza w miejscach odwiedzanych przez obcokrajowców nie spotkamy nazwy sahti tylko „home made ale”. Jest sporo wariantów tego trunku w zależności od ilości użytego ekstraktu, przypraw (zioła, chmiel, jałowiec, owoce). Cechą charakterystyczną jest brak wysycenia dwutlenkiem węgla ponieważ piwo fermentuje w otwartych kadziach. Mi osobiście sahti smakowało zwłaszcza w tej lekkiej wersji – 2-3% alkoholu – bo przypominało mi nasz rodzimy podpiwek tylko trochę inaczej doprawiony. W Polsce ostatnio o sahti jest głośno za sprawa Browaru PINTA, który uwarzył i wypuścił na rynek „Koniec świata” nawiązujący do tego stylu. I dobrze bo dzięki chłopakom z PINTY pewnie sporo osób będzie miało okazję zetknąć się z czymś takim.

Podsumowując – porównując po piwnym względem Finlandie i Polskę myślę że u nas jest lepiej – mamy na pewno lepsze i smaczniejsze piwo, a i kultury jego picia mogliby się od nas uczyć. No gdybyśmy jeszcze mieli ich PKB, infrastrukturę i politykę socjalna to by było naprawdę przecudnie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz