UWAGA!

Strona, z uwagi na publikowane na niej treści, przeznaczona jest wyłącznie dla osób pełnoletnich.

środa, 2 kwietnia 2014

Trochę poezji – na luzie i ku przestrodze



Jestem w trakcie lektury książki autorstwa Randy’ego Moshera pod tytułem „Radical Brewing”. Na jej końcu znajduje się wiersz zatytułowany „Homebrew Wrecked My Life”. Wiersz spodobał mi się do tego stopnia, że pokusiłem się o próbę jego przetłumaczenia na język polski. Nie jestem ani zawodowym tłumaczem, ani szczególnie uzdolnionym wierszokletą, dlatego proszę o wyrozumiałość. Chciałem oddać sens wiersza, ale przy okazji zachować jego formę rymowaną, przez co niektóre fragmenty uległy lekkiej modyfikacji. Na przykład, ten wers, w którym w oryginale wymienione jest piwo "Bud", ja zamieniłem na coś taniego, bez podawania konkretnej marki. Wersję angielską można przeczytać tutaj.

A oto moje tłumaczenie.

Randy Mosher

„Warzenie zburzyło moje życie”

Od roku warzyłem piwo, co dnia i każdej nocy,
siedemset warek nektaru, bez skazy i pełnego mocy.
Wypełniły one dom cały, w którym było nam tak słodko,
Dziś z kotłem siedzę na ulicy i opuściło mnie moje Złotko.

Wydałem nasze oszczędności, by kupić tank ze stali,
sprzedałem też psa, by na kołach ów tank postawić.
Dziś zrobiłbym inaczej – pewne to jak w banku,
Kupiłbym rozlewnię zamiast tamtego tanku.

Warzenie piwa zniszczyło moje życie,
dziś los piwowara zmieszał z błotem.
Czas na całego sprzętu się pozbycie,
i powrót do piw tańszych niż dwa złote.

Podłogi i ściany pokryłem sztucznymi tworzywami,
lampami UV chroniłem browar przed mikrobami.
Warzyłem bez wytchnienia i dziś tak myślę sobie,
że błędem był skład chmielu w żony garderobie.

Warzenie było natchnieniem, nim życie me zniszczyło,
te dziewiętnaście tysięcy butelek w domu żonę rozsierdziło.
Gdy zaczęły wybuchać, dom nasz znalazł się w strzępach,
i tak oto odeszła ma żona - kadź zacierna mego serca.

Warzenie zniszczyło me życie, dnia tego pamiętnego,
pora zatem skończyć z tym zgubnym nałogiem.
Skoro nie uwarzę w domu już nic nowego,
czas zająć się zapomnianym od roku ogrodem.

Stoję na chodniku i ostatnie piwo trzymam,
a wielka sterta gruzu domu już nie przypomina.
Cisza i ciemność dokoła, wyjść każdy się boi,
bo ich sąsiad bez domu, browaru i żony stoi…

Dziś szczerze żałuję moich błędów wszelkich
Pasja była nadmierna, a plany zbyt wielkie
I gdybym jeszcze trochę słodów miał na stanie
Uwarzyłbym warkę, specjalną, tylko dla niej.

Dziś warzenie zburzyło me życie całe,
wraz z jej odejściem bez „do widzenia”.
Lecz skoro ona odeszła na stałe,
może czas wrócić do warzenia?

Mam nadzieję, że się podobało. Jeżeli czujesz dalszą potrzebę hedonizmu intelektualnego, zapraszam też do przeczytania mojej instrukcji warzenia piwa, która też jest rymowana (link). 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz