Zacznij pracę od podgrzania wody,
wsyp do niej ześrutowane słody.
Trzymaj je w ścisłych, termicznych przedziałach,
by w garze zaszedł „cud zacierania”.
Gdy taki zacier w cieple potrzymasz,
przyda się biały talerz i jodyna.
Jeśli jej barwa nie ulega zmianie,
pora się zabrać za filtrowanie.
Do kadzi przelej, to co masz w garze,
by dziurek na dnie nie zatkać, uważaj!
Gdy złoże równo w niej się ułoży,
spokojnie możesz kranik otworzyć.
A po filtracji, czas młóto wysłodzić,
by resztki cukrów zeń wyswobodzić.
Potem zaś możesz cieszyć się setnie,
widokiem wrzącej brzeczki przedniej.
Wrzącą brzeczkę należy nachmielić,
zgodnie z receptury zapisami.
W tym czasie warto się zająć drożdżami -
ich w letniej wodzie kąpieli.
Schłodzić co w garze, gdy skończysz gotować,
bez chmielin całość z gara zdekantować,
by potem świeże drożdże zadać.
Sterylność to mus, a nie dobra rada.
Gdy fermentacja ruszy z kopyta,
sprawdzaj poziom odfermentowania.
Są dwa jej etapy: burzliwa i cicha,
a potem się szykuj do butelkowania.
Pamiętaj, że przed rozlewem należy,
dodać surowiec do refermentacji.
Niech piwo sobie w piwnicy poleży,
dla pełni smaku i saturacji.
I tu wiersz kończyć by wypadało,
więc kiedy piwo poleżakuje,
a zakażenie się weń nie wdało,
to pewnie wszystkim zasmakuje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz