UWAGA!

Strona, z uwagi na publikowane na niej treści, przeznaczona jest wyłącznie dla osób pełnoletnich.

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Klub martwego kucyka


Tytuł posta to polska nazwa testowanego dziś piwa. Piwo „Dead Pony Club” to moje drugie spotkanie ze szkockim browarem rzemieślniczym BrewDog. Pierwszym piwem, które opisałem na blogu (było to też pierwsze piwo z tego browaru w ogóle przeze mnie wypite)  było „Hardcore IPA”, które niestety rozczarowało. Od tego czasu próbowałem nabyć „Punk IPA”, ale niestety bezskutecznie. Trudno powiedzieć, co skłoniło mnie do zakupu piwa, kontrowersyjna nazwa, styl piwa, czy fakt niskiej zawartości alkoholu? W każdym bądź razie, piwo dziś zostanie zdegustowane i poddane ocenie.

Nie udało mi się ustalić, skąd wzięła się akurat taka nazwa piwa. BrewDog znany jest z dość niecodziennych nazw warzonych przez siebie piw i to po prostu kolejna z nich po „End Of History”, „Sink The Bismarck”, etc.

 Wszystkie etykiety BrewDoga wygladają dość podobnie. Różnią się kolorem tła, nazwą piw, etc. Jednak w stosunku do każdej z nich stosowana jest jednakowa konwencja. W przypadku „Klubu martwego kucyka” mamy do czynienie z turkusowym tłem. Sam wygład jest iście punkowy i buntowniczy. Etykieta jest stylizowana na poszarpaną, odrapaną, mająca przypominać napisy na murach w miejscach zbiórek punków z okolicy. Po lewej stronie mamy tę samą formułkę, która była obecna na butelce „Hardcore IPA”. Prezentuje ona producenta jako uosobienie punku, zapewnia, że warzy on bezkompromisowe piwa, a także nakłania konsumenta do porzucenie piwnego „mainstreamu” i bliższego zaznajomienia się z jego ofertą. Po prawej stronie etykiety widnieje lista krajów oraz podmiotów zajmujących się importem piwa na ichnie rynki. Szkoda, bo myślałem, że będzie tam jakś wzmianka o tym, skąd pomysł na taką akurat nazwę tego piwa. To, co podoba mi się w etykiecie (z punktu osoby niedowidzącej), to materiał z jakiego jest wykonana i fakt, ze jest miła w dotyku, lekko i przyjemnie chropowata.

Dane szczegółowe:
Producent: BrewDog.
Nazwa: Dead Pony Club.
Styl: American Pale Ale.
Ekstrakt: brak danych.
Alkohol: 3,8% obj.
Skład: jęczmień (pewnie chodzi o słód jęczmienny), chmiel, drożdże, woda.
Filtracja: tak.
Pasteryzacja: tak.

Barwa: miedziana, przejrzysta.
Piana: biała, niska, gruboziarnista, trwała, oblepiająca szkło.
Zapach: ziołowo-cytrusowy aromat chmielowy, lekka żywiczność, na drugim planie słodowość.
Smak: trochę wodnisty, nie tak wyraźny jak na przykład w Pacific Pale Ale z Browaru Artezan. Od początku do finiszu wyczuwalna goryczka typowa dla amerykańskich odmian chmielu, to znaczy o cytrusowo-owocowym aromacie (pomarańcza, grejpfrut, mango). Towarzyszy temu aromat ziołowy i lekka żywiczność. Goryczka jest głęboka, ale niewysoka, przyjemna. Pozostaje po przełknięciu piwa. Aromat słodu bardzo subtelny. Alkohol niewyczuwalny.
Wysycenie: niskie.

BrewDog dał się poznać z lepszej strony. Piwo jest lekkie, może trochę wodniste, ale nie można odmówić mu dobrego smaku. Bogaty aromat uzyskany dzięki chmieleniu amerykańskim chmielem stanowi idealną kontrę dla niewysokiej zawartości ekstraktu. Sesyjne i smaczne piwo, idealne na letnie, upalne dni. Pije się je bardzo przyjemnie. Piwo o makabrycznej nazwie, ale wyśmienitym smaku. Jak to bywa z piwami zza granicy jest raczej drogie (10 złotych za butelkę o pojemności 330 ml). Chociaż w porównaniu z „Hardcore IPA” cena „Kucyka” jest prawie o połowę niższa. Warte polecenia.

Moja ocena 4,25/5.



niedziela, 28 kwietnia 2013

Trelawny, czyli smaczny bitter


Podczas ostatnich zakupów zaintrygowało mnie to piwo. Nie wiem dlaczego przykuła moją uwagę jego nazwa oraz fakt, że nic mi ona nie mówiła. Zatem, przy pomocy „wujka Google” dowiedziałem się, że Trelawny to parafia na Jamajce (parafia nie w sensie kościelnym, ale w wymiarze samorządu lokalnego, ściśle rzecz biorąc jego najniższego stopnia). 

Jest to także nazwisko dwóch historycznych postaci. Kornwalijskiego biskupa, który był prześladowany ze względu na swoje poglądy. Ów dostojnik kościelny nazywał się Jonathan Trelawny i żył w latach 1650-1721).  Mianowany na biskupa Bristolu w 1685 roku niebawem w wyniku działań króla wymierzonych w katolickich wyznawców Anglii, biskup ten wraz z sześcioma innymi został osadzony w londyńskim Tower. Wywołało to gniew i niezadowolenie w Kornwalii, z której J. Trelawny pochodził, w wyniku czego kornwalijska armia wypowiedziała posłuszeństwo królowi. Doszło też do zamieszek. W efekcie 30 czerwca 1688 roku został uniewinniony, a na znak radości świętowano w wielu miastach, a dzwony rozdzwoniły się w całej Anglii niosąc te dobrą nowinę. Myślę, że nazwa piwa nawiązuje właśnie do tej persony.

 Druga postać to Edward John Trelawny (1792-1881). Osoba o bogatym życiorysie, która zajmowała się żeglarstwem, wojaczką, piractwem, pisarstwem. Z uwagi na koloryt życia tego pana odsyłam do poczytania na jego temat choćby w Wikipedii. Gdybym chciał streścić je w tym poście, myślę, że byłby długi…

Piwo „Trelawny” warzone jest w browarze St Austell Brewery. Browar ten założony został w 1851 przez Waltera Hicksa. Do dziś browarem zarządzają oraz znajdują nim zatrudnienie kolejne pokolenia rodziny Hicksów. Na stronie internetowej browaru przeczytać można, że jest to jeden z najstarszych oraz jeden z niewielu już rodzinnych, niezależnych browarów w Wielkiej Brytanii. Flagowym produktem tego browaru jest piwo „Tribute Ale” uwarzone w 1999 roku z okazji całkowitego zaćmienia słońca, które było widoczne m. In. w Wielkiej Brytanii w sierpniu owego roku. Piwo to stanowi 80% ogółu sprzedaży St Austell Brewery.

„Trelawny” to według producenta połączenie tradycji i innowacyjności. Do tradycyjnych składników (angielski jęczmień i chmiel)) dodano chmiel pochodzący z Australii (Galaxy). Etykieta piwa jest skromna, ale dobrze się prezentująca. Posiada żółte tło i zawarto na niej nazwę piwa, zawartość alkoholu, informacje o unikalnej recepturze z użyciem chmielu Galaxy oraz zapis, że jest to rzemieślniczy ale z Kornwalii. Krawatka zwiera nazwę i logo producenta i kolorystycznie harmonizuje z etykietą. Na butelce kontretykietę podzielono na dwie części. Na jednej zamieszczono informacje o piwie takie jak opis, skład i pewne dane dotyczące jego profilu sensorycznego. Druga część „kontry” to dane procenta, informacja o występowaniu w składzie słodu jęczmiennego, data przydatności do spożycia, czyli informacje wymagane prawnie.

Dane szczegółowe:
Producent: St Austell Brewery.
Nazwa: Trelawny.
Styl: Bitter Ale.
Ekstrakt: brak danych.
Alkohol: 3,8% obj.
Skład: naturalna kornwalijska woda źródlana, słody: Maris Otter pale, Cornish Gold, Crystal; chmiele: Golding, Galaxy; własny szczep drożdży (dane z kontretykiety).
Filtracja: tak.
Pasteryzacja: tak.

Barwa: miedziana, przejrzysta.
Piana: biała, niska, grubopęcherzykowa, trwała.
Zapach: słodki (toffi, biszkopt), owocowy (morele), mocny aromat jęczmiennego słodu i palonego ziarna. W tle aromat chmielowy (trawiasty).
Smak: Bardzo ciekawy. Wyczuwalna owocowość (brzoskwinie, morele, ale też subtelna nuta cytrusowa), zaraz za tym aromatem podąża chmielowa goryczka, która jest wyraźnie wyczuwalna, ale niewysoka, przyjemna, pozostaje po przełknięciu piwa. Na drugim planie słodowość i delikatna paloność.
Wysycenie: niskie.

Bardzo udany ale. Jest lekki, sesyjny, ale o bogatym i pełnym smaku. Piwo jest zbilansowane i smaczne. Nie jest ono mocno goryczkowe, ale obecność chmielu jest bardzo wyraźnie zaakcentowana. Kolejną składową sesyjności piwa jest niski poziom nasycenia dwutlenkiem węgla, przez co piwo pije się bardzo przyjemnie. Jak w przypadku wielu zagranicznych piw, mankamentem może być cena – 13 PLN. Piwo o niskiej zawartości alkoholu i przyjemnym smaku, czyli w sam raz coś dla smakoszy. Po stokroć lepsze takie piwo niż wodnisty lager z zawartością alkoholu powyżej 5%. Polecam. 

Ocena: 4,5/5.



piątek, 26 kwietnia 2013

Grodziskie z Holandii


Ostatnimi czasy przedstawiłem polską interpretację stylu Belgian Pale Ale. Dziś odwracam sytuację o 180 stopni i przetestuję interpretację polskiego stylu piwnego (piwo grodziskie) w wykonaniu jednego z browarów z krajów Beneluksu, a mianowicie z holenderskiego browaru Jopen, mieszczącego się w mieście Haarlem.  

Zarówno Haarlem, jak i Grodzisk Wielkopolski to dwa miasta, których historia toczy się wokół piwa. Piwa z Haarlem znane były nie tylko w Holandii, ale także Flandrii, Francji, a także eksportowano je do holenderskich kolonii na Dalekim Wschodzie. Tradycje piwne tego miasta liczą pięćset lat. Podobnie było w przypadku Grodziska Wielkopolskiego, którego tradycje piwowarskie sięgają średniowiecza. Piwo grodziskie cieszyło się wielką sławą i uznaniem. Uważano, że posiada ono właściwości lecznicze, z związku z czym lekarze często zalecali je przy różnego rodzaju dolegliwościach (zwłaszcza natury gastrycznej). Piwo grodziskie cieszyło się uznaniem nie tylko w Polsce, ale także w krajach ościennych. Gdy Polska straciła niepodległość piwo grodziskie święciło triumfy jako Grätzer. Obydwie nazwy funkcjonowały w XX wieku, przez co niektórzy mylnie uważają Grätzer za piwo  o niemieckim rodowodzie (casus amerykańskiego Brewers Association).

W historii obydwu miast istnieje kolejny paralelizm. Mianowicie produkcja piwa w każdym z nich została przerwana. Browar Jopen w Haarlem zamknięto w 1916 roku i dopiero w 1994 lokalni entuzjaści postanowili powrócić do piwnych tradycji tego miasta. Podobnie rzecz się ma do Grodziska Wielkopolskiego, w którym browar zamknięto w 1993 roku. Receptura piwa została zrekonstruowana, choć spotkałem się też z opiniami, według których została ona wykradziona z browaru. W ostatnich latach do popularyzacji tego nieco zapomnianego piwa przyczyniło się między innymi Polskie Stowarzyszenie Piwowarów Domowych i realizowany przez nie projekt „Grodziskie Redivivus”. W samym Grodzisku Wielkopolskim od roku 2006 corocznie odbywa się konkurs piwowarów domowych „Prawie jak Grodzisz”, na którym prezentowane są piwa warzone w tymże stylu. Najprawdopodobniej już w przyszłym roku Browar w Grodzisku Wielkopolskim zacznie warzyć piwo na nowo. Czy będzie to znowu „Grodziskie”? Tego nie wiem, krążą takie pogłoski, a w mojej okolicy ludzie są na nie bardzo wyczuleni (mieszkam 20 km od Grodziska Wielkopolskiego), Sentyment do tego piwa w okolicy jest ogromny. Nie mam pojęcia czy inwestor (Browar Fortuna) podejmie się tego, czy stworzy markę „Grodziskie”, ale będzie to na przykład zupełnie inne piwo (np.: pils)? Przekonamy się w najbliższym czasie.   

Samo piwo grodziskie ma teraz dobrą passę – zostało uwarzone przez Browar PINTA (już dwa razy), uwarzył je czeski Pivovar Kocour, a także holenderski Jopen we współpracy z Monarchy of Musselland z niemieckiej Kolonii, a w tym tygodniu odbyła się premiera „Grodziskiego” w wykonaniu Browaru Artezan.

Sam fakt uwarzenia rdzennie polskiego piwa przez zagraniczny browar to już spore osiągnięcie polskiego piwa z uwagi na promocję samego stylu oraz świadomość wśród konsumentów piwa, jego prawdziwego rodowodu. Warto dodać, że grodziskie warzone jest tez przez browary w USA i Kanadzie, a także Skandynawii.

Co charakteryzuje piwo grodziskie? Jest to piwo o zawartości ekstraktu 7,7% wagowo. Pszeniczne, górnej fermentacji, dymione, w oryginalnej recepturze klarowane karukiem (rybimi pęcherzami pławnymi).  Piwo było refermentowane. Używano do jego produkcji wyłącznie słodu pszenicznego, wędzonego dymem bukowym lub dębowym. Piwo posiadało charakterystyczną goryczkę chmielową. Kolejną cechą piwa było wysokie nasycenie dwutlenkiem węgla i raczej niska zawartość alkoholu (od 2,5% do 5% - w zależności od ilości użytego ekstraktu). W momencie, gdy browar w Grodzisku Wielkopolskim kończył działalność, warzył dwie wersje tego piwa: „Grodziskie’ o ekstrakcie 7,7% wag, a także „Grodzisz” – 12% ekstraktu wagowo.

Jeśli chodzi o Grätzera, który będzie dziś zdegustowany powstał on przy współpracy Browaru Jopen wraz z piwowarem z  Monarchy of Musseland (browar restauracyjny w Kolonii). Dodatkowo w projekcie uwarzenia Grätzera oraz Grodziskiego  uczestniczył Ron Pattinson (piwny blogger) oraz Evan Rail (piwny publicysta). Entuzjaści warzenia piw historycznych postanowili uwarzyć piwo jak najbardziej zbliżone do wersji oryginalnej. Do tego stopnia, ze sprowadzili chmiel „Lubelski” z Polski oraz drożdże, przy pomocy których warzono piwo w Grodzisku Wielkopolskim. Uwarzone klasyczną wersję grodziskiego („Grätzer”) oraz wariację tejże, wzbogaconą o aromat kory wierzbowej („Grodziskie”).



Sama etykieta jest raczej niepozorna i dość amatorska. Widnieje na niej kobieca postać, która nalawszy sobie piwa do kufla zapewne będzie się nim raczyć, tudzież wręczy napełniony kufel komuś innemu. Sama strój i figura kobiety to pewnie też swego rodzaju nawiązanie do starych etykiet i wymogów co do postaci na nich dawniej zamieszczanych. Dziś to byłaby skąpo odziana młódka z wydatnym biustem, z uśmiechem trzymająca kufel. Mi osobiście pani z etykiety nie przeszkadza. Odbieram ją jako kobietę dojrzałą, zdecydowaną, świadomą swych potrzeb i oczekiwań względem jej otoczenia. To co nie podoba mi się w tej etykiecie to zestawienie kolorystyczne pani z piwem i tła, które nijak do siebie nie pasują. Pewnie spora ilość tekstu z etykiety powstrzymała grafików od brnięcia w inne graficzne elementy i detale. Plusem jest też zamieszczenie informacji na etykiecie po angielsku, ale z drugiej strony skoro ekipa warząca to piwo była międzynarodowa, to trzeba było postawić na lingua franca o możliwie szerokim zasięgu.



Dane szczegółowe:
Producent: Jopen BV & Monarchy Of Musseland.
Nazwa: Grätzer.
Styl: piwo grodziskie.
Esktrakt: 7,7% wag.
Alkohol: 4% obj.
Skład: woda, słód pszeniczny (w tym wędzony w dębowym dymie), chmiel Lubelski, drożdże.
Pasteryzacja: tak.
Filtracja: nie.

Barwa: Złota z domieszką subtelnej szarości, mętna.
Piana: biała, zwarta, ziarnista, tworzącą piękną koronkę, bardzo wysoka, trwała i odznaczająca się na szkle. Piękna.
Zapach: zdominowany przez aromat wędzonego słodu, do tego intensywny zapach słodu pszenicznego i wyczuwalny akcent drożdżowy. Brak fenoli typowych dla piw pszenicznych.
Smak: Podobnie jak w przypadku zapachu od początku dominuje aromat „wędzonki”, do tego dochodzą aromat pszenicznego słodu i drożdży, na finiszu lekka goryczka, która w zapachu jest nieobecna. Obok goryczki występuje dość silny aromat żywiczny z domieszką ziołowego. Smak specyficzny, zapadający w pamięć. 
Wysycenie: powyżej średniego, w kierunku wysokiego.

Piwo zrobiło na mnie wrażenie. Nie posiadam punktu odniesienia, co do grodziskiego produkowanego w Wielkopolsce do 1993 roku, bo w momencie zamykania grodziskiego browaru miałem osiem lat, tak więc świat alkoholu buł dla mnie „zamknięty na cztery spusty”. Z perspektywy czasu żałuję, że nie miałem drugiej butelki, którą mógłby spróbować mój Tata, któremu smak grodziskiego był doskonale znany. Piwo ładnie prezentuje się w kuflu, posiada piękną pianę. Zapach i smak sprawiają, że piwo pozostaje w pamięci. Spodziewałem się większego nachmielenia, które byłoby kontrą dla intensywnego aromatu dymionego słodu. Jeśli ktoś lubi wędzony posmak w piwie, to koniecznie musi po nie sięgnąć. Nie jestem piwowarem, ale wydaje mi się, że silny aromat wędzonki ma sens przy tak niskiej zwartości ekstraktu, bo inaczej piwo wydawałoby się wodniste. Ewentualny brak „słodowego ciała” można by uzupełnić chmielem, ale w przypadku tego piwa pewnie byłoby to za mało, tak więc wędzony aromat być w „grodziskim” musi. Grodziskie uwarzone przez Holendrów (i nie tylko) to z pozoru lekkie, pijalne piwo, które w rzeczywistości okazuje się być trunkiem z charakterem. Pamiętam, że „A’la Grodziskie” z PINTY nie zasmakowało mi aż tak (piłem je w 2011 roku). Być może to dlatego, że było to moje pierwsze spotkanie z tym stylem, być może zmieniły się moje preferencje smakowe, albo skład piw jest różny? W każdym bądź razie, wersja tego piwa z Browaru Jopen wydaje mi się być smaczniejsza. Minusem może być cena (13 złotych za butelkę o pojemności 330 ml) i dostępność (nie wiem, czy nie jest to piwo uwarzone okazjonalnie i czy browar będzie warzył kolejne jego warki).



Na sam koniec chciałbym wyjaśnić kwestię lakonicznego odniesienia się, co do naszego polskiego piwnego skarbu jakim jest piwo grodziskie. Jest to długa historia, a nie chciałem, by wpis był nazbyt obszerny. Zdradzę też, że chciałbym kiedyś zebrać materiały i napisać historię piwa grodziskiego na wzór tej o nowotomyskim chmielu. Ale to melodia bliższej, bądź dalszej przyszłości…

Moja ocena: 4/5.

czwartek, 25 kwietnia 2013

Freestyler z Zielonej Góry, czyli American Lager made by HAUST


W tym epizodzie moich piwnych degustacji zamierzam przetestować „American Lager” z zielonogórskiego Minibrowaru Haust. Debiut z ichnim piwem oceniam bardzo dobrze i ciekaw jestem, jak smakuje inny produkt z oferty tego browaru restauracyjnego? „Freestyler” to dobre określenie dla tego piwa (z resztą sam jego wytwórca, tak o nim sądzi). Na czym polega ta „wolna amerykanka”. Mamy tu do czynienia z iście europejskim stylem (lager), który urozmaicony został o polski i amerykański chmiel (czyli składnik mogący wiele w piwie zdziałać z uwagi na swój bogaty aromat). Aby wydobyć jeszcze więcej chmielowego smaku, zdecydowano się na „chmielenie na zimno”, czyli chmiel nie jest gotowany, a dodawany do piwa po rozpoczęciu się procesu fermentacji (może być dodany na każdym etapie tego procesu). 

Butelka rzuca się w oczy ze względu na intensywnie zielony, wręcz odblaskowy kolor etykiety. Na etykiecie widnieje Statua Wolności z kuflem piwa w ręku, co mi osobiście się niespecjalnie podoba. Uważam, ze trochę to zakrawa o kicz, a sam kufel pasuje do tego monumentu jak przysłowiowy „kwiatek do kożucha”. Sam zarys najsłynniejszego nowojorskiego pomnika jest jak najbardziej w porządku, bo to przecież obok McDonald’sa to, chyba, najbardziej amerykański symbol. Po lewej i prawej stronie Statuy widnieją roślinne elementy dekoracyjne. Brak kontertykiey i imiennego kapsla. Informacje zawarte na etykiecie są lakoniczne, ale treściwe.

Dane szczegółowe:
Producent: Minibrowar HAUST.
Nazwa: American Lager Freestyle.
Styl: jasny lager.
Ekstrakt: 12% wag.
Alkohol: 4,8% obj.
Skład: słód jęczmienny, chmiel (Marynka, Cascade), drożdże  WA 34/70.
Pasteryzacja: nie.
Filtracja: nie.

Piana: biała przechodząca w kolor ecru, niska, szybko opadająca, o średniej wielkości pęcherzykach. Oblepia szkło.
Barwa: ciemnozłota, lekko mętna.
Zapach: ziołowo-grejpfrutowy, żywiczny, w tle nuta drożdżowa i słodowa. Bardzo przyjemny.  
Smak: od początku wyczuwalna goryczka, która pozostaje po połknięciu piwa. Towarzyszą jej alcenty owocowe (grejpfrut), ziołowe. Wyczuwalna lekka żywiczność. Bardzo subtelny aromat słodowy.
Wysycenie: poniżej średniego.

Zielonogórski HAUST po raz drugi bardzo u mnie zapulsował. Piwo nie jest aż tak „charakterne” jak Red AIPA, ale nazwanie go nudnym, czy bezpłciowym byłoby sporym nietaktem i rozminięciem się z prawdą. Cechami piwa na pewno są jego ciekawy smak będący efektem ciekawego zestawienia odmian chmielu użytych przy jego warzeniu, sesyjność oraz relatywnie niskie wysycenie dwutlenkiem węgla (jak na piwo typu lager). Picie tego piwa to sama przyjemność, ale większe podkreślenie słodowości w smaku byłoby na pewno krokiem w dobrą stronę (wszak, nie samą goryczką piwosz żyje. Minusem może być cena – około 8 PLN za butelkę. Piwo nie jest też łatwo dostępne, ale i tak jest już w tym temacie coraz lepiej. Co do ceny – osobiście wolę wydać 8 złotych za takie smaczne piwo, niż kupić za tę kwotę przeceniony czteropak Żubra czy Harnasia, ale to już kwestia osobistych preferencji konsumenta. Polecam.

Ocena: 4,25/5.   



środa, 24 kwietnia 2013

Rzecz o piwnym e-shoppingu



Na samym początku tego tekstu chciałbym rozwiać wątpliwości, mogące zrodzić się u osób go czytających. Po pierwsze; to nie jest tekst sponsorowany, nie otrzymałem żadnej gratyfikacji mającej na celu skłonić mnie do jego napisania, ani nie zostałem do tego zmuszony. Po drugie; nie jestem w jakikolwiek sposób związany z żadnym sklepem piwnym, zorientowanym między innymi na sprzedaż nie tylko stacjonarną, ale także internetową. Mam tu na myśli zależność służbową, jak i prywatną. Po prostu chcę tutaj zamieścić swoje przemyślenia na temat zakupu piwa przez Internet

Jestem świadom tego, że sporej rzeszy osób tekst może wydać się banalny. Jeśli ktoś jest piwowarem domowym i warzy sobie piwo sam, nie posiada potrzeby zakupu gotowych produktów piwnych, bo jest w stanie je sobie wytworzyć – ten tekst może taką osobę nudzić. Wszystkim mieszkańcom dużych miast, w których istnieje spora liczba specjalistycznych sklepów piwnych ów wpis też może wydać się niespecjalnie ciekawy, dlatego nie czujcie się w obowiązku brnąć dalej.  

Wpis powstał z myślą o osobach, które tak jak ja mieszkają w niewielkich miejscowościach, gdzie często piwo takie jak Lubuskie Jasne jest nie lada gratką, bo całe miasto i tak „Lechem i Żywcem stoi”. Często pomimo relatywnie niedużych odległości nie zawsze jest czas i chęci, by udać się na piwne zakupy do większego miasta, gdzie można by „napełnić kratkę”. Zawsze, gdy udaję się do Poznania biorę ze sobą plecak, albo mocną torbę, bo wiem, że jeśli nadarzy się okazja, to na pewno zajrzę do jednego z tamtejszych specjalistycznych sklepów. Parę razy zdarzył mi się wyjazd stricte piwny do Poznania, ale jest to dość czasochłonne – nie posiadam prawa jazdy z powodów zdrowotnych, więc korzystam z transportu publicznego.

„Piwna rewolucja” w Polsce przyczynia się do wzrostu poziomu kultury piwnej, świadomości konsumentów piwa, to także implementacja na polski rynek stylów piwnych dotychczas niezbyt popularnych, poszerzenie oferty sklepów piwnych o nowe piwa, których „egzotyczność” czy cena stanowią coraz mniejszy problem dla piwoszy, żądnych nowych, piwnych doznań. Co za tym idzie, powstaje coraz więcej sklepów z szerokim asortymentem piwnym, bądź pubów z „prawdziwie piwną duszą” tzw. „multitapów”.

Piwne sklepy internetowe to wypadkowa opisanej powyżej sytuacji, która bardzo sprzyja promocji piwa jako napoju, obalaniu piwnych mitów oraz propaguje piwną kulturę ukazując piwo jako trunek, który także (podobnie do wina) wymaga pewnej estymy od konsumenta, a nie jest tylko środkiem na kaca, albo dobrym materiałem na tak zwane „before party” przed wyjściem „w miasto”. Drugi czynnik sprzyjający tej formie sprzedaży piwa to wielki entuzjazm Polaków wobec zakupów internetowych. Od kilku lat widoczny jest systematyczny wzrost ilości, oraz wartości e-zakupów. Według różnych danych zakupy internetowe regularnie robi 40-50% polskich internautów, a ponad 70% wszystkich użytkowników Internetu w naszym kraju przynajmniej raz dokonała zakupu przez Internet. Szacuje się, że polski rynek e-commerce jest warty 600 000 000 euro. W związku ze sceptycznym podejściem wielu Polaków (potencjalnych klientów e-sklepów) sklepy internetowe świadczą usługi na bardzo wysokim poziomie, dbając o nienaganny wizerunek.

Z uwagi na coraz większą popularność piwa jako produktu spożywczego, a także entuzjazmem, jaki wzbudzają e-zakupy pojawienie się tego typu sklepów (piwnych, online) było kwestią czasu. W 2010 roku sprzedaż internetowa prowadził poznański sklep „Piwa świata”, ale w owym czasie było chyba jeszcze trochę za wcześnie na taką rewolucję, bo z czasem sklep zawiesił działalność wysyłkową. Nie pamiętam dokładnie chronologicznej kolejności pojawiania się piwnych e-sklepów w sieci. W 2011 roku już istniało kilka (bodajże 2-3, tak przy okazji to właśnie wtedy zacząłem się zastanawiać nad tą forma nabywania piwa po wyprowadzce z Poznania), a kilka nowych pojawiło się w roku 2012. Dziś takich sklepów jest mi znanych sześć (mam tu na myśli podmioty aktywnie prowadzące działalność internetową, ponieważ są tez takie, które ową działalność zawiesiły). Podana liczba dotyczy sklepów stricte piwnych, a nie internetowych sklepów monopolowych, które posiadają też piwo w swojej ofercie.

Jak w przypadku każdej formy e-zakupów mamy tutaj zalety i wady tego typu zakupów. Na towar trzeba trochę dłużej poczekać niż przy zakupach tradycyjnych. W dobie błyskawicznych płatności zamówienia są realizowane od ręki i najczęściej jest tak, że jeśli nie tego samego dnia, to już nazajutrz sklep informuje o wysłaniu paczki podając numer listu przewozowego, którego status i lokalizację możemy śledzić poprzez „Track & Trace” na stronach firm kurierskich.

W przypadku piwa wątpliwością, która może mieć wpływ na sceptyczne podejście klientów (co za tym idzie nie korzystanie z tej formy usług) jest obawa o stan zawartości paczki. Szklane opakowania są znane z wysokiego stopnia podatności na różnego rodzaju uszkodzenia, powstające w wyniku braku odpowiedniego traktowania. Przede wszystkim – butelki w paczce są bardzo dobrze zabezpieczone. Sklepy nie żałują folii bąbelkowej, tektury na przegródki pomiędzy butelkami, tak aby szklane opakowania nie ucierpiały w trakcie transportu. Poza tym przesyłki są ubezpieczone. Dlatego istotne jest, by sprawdzić zawartość paczki w obecności kuriera, bowiem tylko wtedy można reklamować uszkodzenia towaru na podstawie protokołu szkody (niestety stłuczki się zdarzają). Kurierzy często próbują się jak najszybciej ulotnić tłumacząc się brakiem czasu, ale dopóki nie pokwitujemy odbioru – dopóty finalnej formalności nie staje się zadość i doręczyciel musi cierpliwe czekać. Pamiętajcie o tym, bo to Wasz as w rękawie jako klientów i nie mam tu tylko na myśli zakupów piwa dokonywanych za pośrednictwem Internetu, ale także nabywania tą drogą innych kruchych i delikatnych produktów.

Jeszcze jedna rzecz może być istotna dla sceptyków. Argumentem przeciwników może być kwestia obawy przed otrzymaniem trefnego produktu (tego typu zarzut występuje zwłaszcza w przypadku zakupów przez Internet produktów spożywczych), czyli na przykład przeterminowanego piwa. Po pierwsze, nie spotkałem się z taką sytuacją. Po drugie, myślę, że dla sklepu internetowego taka rzecz byłaby „strzałem w kolano”, bo wieści o tego typu praktykach rozeszłyby się bardzo szybko, odstraszając i zniechęcając potencjalnych klientów.

Zaletą internetowych sklepów piwnych jest to, że są one w stanie dotrzeć ze swoją ofertą do jak najdalszych części Polski. Uważam to za wielki pozytyw, bo siedząc sobie w domowym zaciszu, mogę ze spokojem przeglądać oferty sklepów, porównywać ceny, a następnie zamówić do domu te pozycje, które w danej chwili najbardziej mnie interesują. Za 1-3 dni zapuka do mnie kurier z paczką. A propos kosztów dostawy, nie da się ukryć, że należy się z nimi liczyć, ale to typowe dla e-zakupów, bo ktoś zakupiony towar musi dostarczyć. Sklepy internetowe wolą częściej korzystać z nieco droższych firm kurierskich, ale dowożących do klientów paczki w całości. Kwota 15-20 złotych nie wydaje mi się być jakimś szczególnie dotkliwym kosztem. Często sam wyjazd samochodem po piwo, gdy do większego miasta ma się powyżej 50 km jest droższy, niż cena przesyłki. Z resztą, taka jest specyfika zakupów w sklepach internetowych.  

Warto mieć na uwadze fakt, że czasem warunki mogą nie sprzyjać zakupom piwa w formie wysyłkowej, ze względu na niekorzystną aurę (nie wiem, jak wyglądają magazyny i sortownie firm kurierskich, jeżeli chodzi o warunki środowiskowe). Sroga zima, czy upalne lato to czas, w którym zastanowiłbym się nad takimi zakupami, zwłaszcza piw niepasteryzowanych. Poza tym każda pora roku nie objęta pogodowymi ekstremami jest dobra.

Jestem zagorzałym entuzjastą tej formy zakupów „materiału bazowego dla działalności bloga” z uwagi na ich wygodę, a także fakt szybkiej realizacji dostaw. Wiadomo, że nie ma na świecie rzeczy idealnych, a zakupy internetowe nie zastąpią tradycyjnych, dostarczających pociechy z krzątania się pomiędzy sklepowymi półkami, oglądania i dotykania towarów na nich wystawionych. Z drugiej strony medium jakim jest Internet daje możliwości pozyskiwania nowych klientów, bez konieczności styczności przestrzennej, co jest sporym ułatwieniem dla realizacji transakcji zakupu/sprzedaży. Pewne mankamenty, o których pisałem są typowe dla całego sektora e-zakupów i klient decydując się na e-zakupy, wie z czym musi się liczyć. Występują tutaj pewne czynniki specyficzne (podatność butelek na uszkodzenia i konieczność zabezpieczenia ich w przesyłce oraz odpowiedniego traktowania paczek ze szkłem, możliwe niekorzystne warunki pogodowe). Poza tym mamy do czynienie z e-zakupowym „wspólnym mianownikiem” – nabycie towaru drogą elektroniczną, konieczność pośrednictwa firmy kurierskiej/pocztowej.

Intencją autora jest przekonanie do zakupu przez Internet osób lubiących poszerzać swoje piwne horyzonty i mieszkających w miejscach, w których jest to bardzo trudne z uwagi na wszechobecność „Wielkiej Trójcy” oraz niechęć sklepikarzy przed sprowadzaniem nowości w myśl zasady „lepsze jest wrogiem dobrego”. Nie ma się czego bać. Piwo dociera w całości i bardzo szybko (często już po 1-2 dniach oczekiwałem kuriera). Warto pamiętać, że gdy zamówienie składane jest pod koniec tygodnia roboczego paczka prawdopodobnie zostanie wysłana dopiero po weekendzie, ponieważ sklepy wychodzą z założenia (moim zdaniem - całkiem słusznego), że lepiej, gdy piwo spędzi weekend na zapleczu sklepu niż w sortowni, gdzie warunki środowiskowe mogą nie sprzyjać złotemu napojowi. Jak dla mnie, jest to bardzo przyjemny sposób na zaopatrzenie się w dobre piwo bez potrzeby wyjazdu do dużego miasta. Dzięki temu, w moim domu zawsze jest kilka-kilkanaście butelek ciekawego piwa, którego nabycie w moim mieście graniczy z cudem. Jeśli targały Tobą wątpliwości – mam nadzieję, że udało mi się je rozwiać. Pomimo mocnego subiektywizmu każdego bloga starałem się aby tekst był możliwie jak najbladziej obiektywny. Dobre oceny sklepów wynikają z faktu rzetelnego podejścia do klienta, a nie z uwagi na osobiste powiązanie z którymkolwiek z podmiotów. Nie zostałem przekupiony, zwerbowany, zmuszony do powstania tekstu. Piszę jak jest nie oczekując nic w zamian, bo uważam, że skoro coś jest dobre, to dlaczego by o tym nie napisać?  


Appendix – Moje doświadczenia związane z e-zakupami piwa (stan na 23.04.2014)

Piwonia Piwa Z Duszą  http://esklep.piwazdusza.pl – czytelna strona, wiadomo, które piwa są dostępne, skatalogowane i usystematyzowane według stylów, krajów pochodzenia. Dostępne są też tagi z częstymi zapytaniami w sklepowej wyszukiwarce. Przydatna opcja strony polegająca na wyszczególnianiu pozycji dostępnych w pierwszej kolejności. Możliwość płatności tradycyjnym e-przelewem, albo ekspresowym. Szybka realizacja zleceń, dobry kontakt i miła obsługa. Pewniak! Póki co, dokonałem tam dwóch zamówień. W tym sklepie dokonałem pierwszego mojego zamówienia piwa przez Internet w ogóle. W lutym tego roku miałem okazję odwiedzić ten piwny zakątek podczas mojej wizyty w Warszawie. Oczywiście, nie wyszedłem z pustymi rękoma, tylko z pełnym plecakiem. W zeszłym roku sklep brał udział w akcji „Dzień Darmowej Dostawy”. Promocja z dniem darmowej wysyłki ma być kontynuowana, ale będą to akcje bardzo spontaniczne, dlatego warto śledzić fanpage sklepu. 

Browarium – Sklepy piwne  http://ebrowarium.pl – ładna czytelna strona, piwa posiadają opisy, są usystematyzowane, widoczna dostępność towaru. Strona internetowa przyjazna przeglądającemu. Możliwość tradycyjnego e-przelewu, przelewu ekspresowego bądź płatności przy odbiorze. W jednorazowym zamówieniu można zamówić 18 butelek o pojemności 0,5l. Po przekroczeniu tej ilości koszt przesyłki zostanie zdublowany. Dobry kontakt i miła obsługa – sklep potwierdza telefonicznie, gdy zamówienie jest gotowe do wysyłki. Do tej pory zamówiłem tam piwo trzy razy. Bogaty wybór piw polskich i zagranicznych. Szybka realizacja zleceń. Pewniak!

Piwoteka  http://piwoteka.pl – czytelna strona, często i na bieżąco aktualizowana, Rozbudowany system katalogowy piw – szczegółowy podział na style, kraje pochodzenia, pasteryzację. Bezpośredni odnośnik do nowych produktów (podobnie jak w przepadku dwóch poprzednich sklepów). Nie zawsze przy piwach zamieszczone są ich zdjęcia. Dostępność piwa nie jest ujęta w sposób zerowo-jedynkowy (jest lub nie), ale posiada kilka statusów takich jak: „duża ilość”, „średnia ilość”, „na wyczerpaniu” i „brak towaru”. Płatność jak wszędzie. Szybka realizacja zleceń. Do tej pory zamawiałem raz, a konkretnie (40 piw). Pewniak! Dobry kontakt i miła obsługa. Myślę, że kolejne zamówienie to kwestia czasu, gdyż stale śledzę ofertę sklepu. Od niedawna sklep współpracuje z Tomkiem Kopyrą, a w ramach tejże kooperacji oglądając filmy na jego videoblogu można zakupić piwa w tym sklepie ze zniżką. Promocja obowiązuje w dniu publikacji piwa z browaru Harviestoun Brewery. W trakcie filmu podawane jest hasło, które uprawnia do otrzymania rabatu. Czasem stosowane są promocje polegające na tym, że wybrane piwa sprzedawane są w cenie hurtowej. Można wtedy nabyć rarytasy w dobrej cenie.      

Piwa regionalne – Katowice Mariacka http://piwa-regionalne.com.pl – rozbudowany sposób wyszukiwania piw na stronie. Sama strona jest bardzo czytelna. Sklep prowadzi program lojalnościowy dla stałych klientów. Duży wybór piw z Polski i zza granicy. Sympatyczna i fachowa obsługa. Produkty na stronie są dobrze opisane, choć czasem brakuje przy nich zdjęć. Możliwość przedpłaty lub zamówienia za pobraniem (podobnie jak w Piwotece i Browarium). Jak dotąd, zamawiałem piwo w tym sklepie jeden raz. Transakcja przebiegła pomyślnie i regularnie odwiedzam stronę sklepu, by prześledzić ofertę. Następne zamówienie to nie kwestia „czy”, ale „kiedy”.

Piwosz Piwo Regionalne Retkiniahttp://piwosz-sklep.pl – sklep, który zaistniał w Internecie w zeszłym roku. Ładna strona, podział piw ze względu na różne kryteria (styl, kraj pochodzenia, woltaż, rodzaj opakowania, etc.). Przydatna funkcja w wyszukiwarce, szeregująca piwa według kryterium dostępności – te piw wyświetlane są jako pierwsze. Sympatyczna i fachowa obsługa. Dobry kontakt ze sklepem na każdym etapie realizacji zamówienia. Sklep prowadzi program lojalnościowy. Duży wybór piw. Zamawiałem tam piwo dwa razy i za każdym razem transakcja przebiegła bez jakichkolwiek problemów. Polecam.

PiwPaw http://sklep.piwpaw.pl – sklep (działający w ramach multitapu) o nieco innej formule, bowiem sprzedaje piwo rozlewane z beczek do butelek PET. Więcej na ten temat pisałem tutaj. Miła obsługa i szybka realizacja zamówienia. Można tą drogą nabyć piwa, które nie są rozlewane do butelek, a samo opakowanie jest znacznie mniej podatne na uszkodzenia. Minusem jest bardzo krótki termin przydatności zamówionego piwa do spożycia. Transakcja przebiegła bezproblemowo, a dostarczone piwo było dobre. Zamawiałem raz, a zadecydowała o tym chęć spróbowania premierowego piwa z Browaru Bazyliszek. Przy okazji zamówiłem też dwa piwa z Minibrowaru Haust. Piwo rozlewane jest do butelek PET o pojemności jednego litra.   

HOPBOXhttp://hopbox.pl – nowa inicjatywa, nie będąca sklepem internetowym, ale pozwalająca na nabycie piwa drogą internetową. Jest to platforma subskrypcyjna, czyli wykupuje się abonament a w ramach tego otrzymuje się gotowe zestawy z piwem. O samej inicjatywie więcej pisałem w tym poście. Ciekawy pomysł, który w zamierzeniu twórców ma być komplementarny dla oferty sklepów z piwem. W ofercie zestaw piw polskich lub zagranicznych. Przy zamówieniu pierwszego, zdecydowałem się na zagraniczny. Piwo dotarło szybko i w całości.