UWAGA!

Strona, z uwagi na publikowane na niej treści, przeznaczona jest wyłącznie dla osób pełnoletnich.

piątek, 26 kwietnia 2013

Grodziskie z Holandii


Ostatnimi czasy przedstawiłem polską interpretację stylu Belgian Pale Ale. Dziś odwracam sytuację o 180 stopni i przetestuję interpretację polskiego stylu piwnego (piwo grodziskie) w wykonaniu jednego z browarów z krajów Beneluksu, a mianowicie z holenderskiego browaru Jopen, mieszczącego się w mieście Haarlem.  

Zarówno Haarlem, jak i Grodzisk Wielkopolski to dwa miasta, których historia toczy się wokół piwa. Piwa z Haarlem znane były nie tylko w Holandii, ale także Flandrii, Francji, a także eksportowano je do holenderskich kolonii na Dalekim Wschodzie. Tradycje piwne tego miasta liczą pięćset lat. Podobnie było w przypadku Grodziska Wielkopolskiego, którego tradycje piwowarskie sięgają średniowiecza. Piwo grodziskie cieszyło się wielką sławą i uznaniem. Uważano, że posiada ono właściwości lecznicze, z związku z czym lekarze często zalecali je przy różnego rodzaju dolegliwościach (zwłaszcza natury gastrycznej). Piwo grodziskie cieszyło się uznaniem nie tylko w Polsce, ale także w krajach ościennych. Gdy Polska straciła niepodległość piwo grodziskie święciło triumfy jako Grätzer. Obydwie nazwy funkcjonowały w XX wieku, przez co niektórzy mylnie uważają Grätzer za piwo  o niemieckim rodowodzie (casus amerykańskiego Brewers Association).

W historii obydwu miast istnieje kolejny paralelizm. Mianowicie produkcja piwa w każdym z nich została przerwana. Browar Jopen w Haarlem zamknięto w 1916 roku i dopiero w 1994 lokalni entuzjaści postanowili powrócić do piwnych tradycji tego miasta. Podobnie rzecz się ma do Grodziska Wielkopolskiego, w którym browar zamknięto w 1993 roku. Receptura piwa została zrekonstruowana, choć spotkałem się też z opiniami, według których została ona wykradziona z browaru. W ostatnich latach do popularyzacji tego nieco zapomnianego piwa przyczyniło się między innymi Polskie Stowarzyszenie Piwowarów Domowych i realizowany przez nie projekt „Grodziskie Redivivus”. W samym Grodzisku Wielkopolskim od roku 2006 corocznie odbywa się konkurs piwowarów domowych „Prawie jak Grodzisz”, na którym prezentowane są piwa warzone w tymże stylu. Najprawdopodobniej już w przyszłym roku Browar w Grodzisku Wielkopolskim zacznie warzyć piwo na nowo. Czy będzie to znowu „Grodziskie”? Tego nie wiem, krążą takie pogłoski, a w mojej okolicy ludzie są na nie bardzo wyczuleni (mieszkam 20 km od Grodziska Wielkopolskiego), Sentyment do tego piwa w okolicy jest ogromny. Nie mam pojęcia czy inwestor (Browar Fortuna) podejmie się tego, czy stworzy markę „Grodziskie”, ale będzie to na przykład zupełnie inne piwo (np.: pils)? Przekonamy się w najbliższym czasie.   

Samo piwo grodziskie ma teraz dobrą passę – zostało uwarzone przez Browar PINTA (już dwa razy), uwarzył je czeski Pivovar Kocour, a także holenderski Jopen we współpracy z Monarchy of Musselland z niemieckiej Kolonii, a w tym tygodniu odbyła się premiera „Grodziskiego” w wykonaniu Browaru Artezan.

Sam fakt uwarzenia rdzennie polskiego piwa przez zagraniczny browar to już spore osiągnięcie polskiego piwa z uwagi na promocję samego stylu oraz świadomość wśród konsumentów piwa, jego prawdziwego rodowodu. Warto dodać, że grodziskie warzone jest tez przez browary w USA i Kanadzie, a także Skandynawii.

Co charakteryzuje piwo grodziskie? Jest to piwo o zawartości ekstraktu 7,7% wagowo. Pszeniczne, górnej fermentacji, dymione, w oryginalnej recepturze klarowane karukiem (rybimi pęcherzami pławnymi).  Piwo było refermentowane. Używano do jego produkcji wyłącznie słodu pszenicznego, wędzonego dymem bukowym lub dębowym. Piwo posiadało charakterystyczną goryczkę chmielową. Kolejną cechą piwa było wysokie nasycenie dwutlenkiem węgla i raczej niska zawartość alkoholu (od 2,5% do 5% - w zależności od ilości użytego ekstraktu). W momencie, gdy browar w Grodzisku Wielkopolskim kończył działalność, warzył dwie wersje tego piwa: „Grodziskie’ o ekstrakcie 7,7% wag, a także „Grodzisz” – 12% ekstraktu wagowo.

Jeśli chodzi o Grätzera, który będzie dziś zdegustowany powstał on przy współpracy Browaru Jopen wraz z piwowarem z  Monarchy of Musseland (browar restauracyjny w Kolonii). Dodatkowo w projekcie uwarzenia Grätzera oraz Grodziskiego  uczestniczył Ron Pattinson (piwny blogger) oraz Evan Rail (piwny publicysta). Entuzjaści warzenia piw historycznych postanowili uwarzyć piwo jak najbardziej zbliżone do wersji oryginalnej. Do tego stopnia, ze sprowadzili chmiel „Lubelski” z Polski oraz drożdże, przy pomocy których warzono piwo w Grodzisku Wielkopolskim. Uwarzone klasyczną wersję grodziskiego („Grätzer”) oraz wariację tejże, wzbogaconą o aromat kory wierzbowej („Grodziskie”).



Sama etykieta jest raczej niepozorna i dość amatorska. Widnieje na niej kobieca postać, która nalawszy sobie piwa do kufla zapewne będzie się nim raczyć, tudzież wręczy napełniony kufel komuś innemu. Sama strój i figura kobiety to pewnie też swego rodzaju nawiązanie do starych etykiet i wymogów co do postaci na nich dawniej zamieszczanych. Dziś to byłaby skąpo odziana młódka z wydatnym biustem, z uśmiechem trzymająca kufel. Mi osobiście pani z etykiety nie przeszkadza. Odbieram ją jako kobietę dojrzałą, zdecydowaną, świadomą swych potrzeb i oczekiwań względem jej otoczenia. To co nie podoba mi się w tej etykiecie to zestawienie kolorystyczne pani z piwem i tła, które nijak do siebie nie pasują. Pewnie spora ilość tekstu z etykiety powstrzymała grafików od brnięcia w inne graficzne elementy i detale. Plusem jest też zamieszczenie informacji na etykiecie po angielsku, ale z drugiej strony skoro ekipa warząca to piwo była międzynarodowa, to trzeba było postawić na lingua franca o możliwie szerokim zasięgu.



Dane szczegółowe:
Producent: Jopen BV & Monarchy Of Musseland.
Nazwa: Grätzer.
Styl: piwo grodziskie.
Esktrakt: 7,7% wag.
Alkohol: 4% obj.
Skład: woda, słód pszeniczny (w tym wędzony w dębowym dymie), chmiel Lubelski, drożdże.
Pasteryzacja: tak.
Filtracja: nie.

Barwa: Złota z domieszką subtelnej szarości, mętna.
Piana: biała, zwarta, ziarnista, tworzącą piękną koronkę, bardzo wysoka, trwała i odznaczająca się na szkle. Piękna.
Zapach: zdominowany przez aromat wędzonego słodu, do tego intensywny zapach słodu pszenicznego i wyczuwalny akcent drożdżowy. Brak fenoli typowych dla piw pszenicznych.
Smak: Podobnie jak w przypadku zapachu od początku dominuje aromat „wędzonki”, do tego dochodzą aromat pszenicznego słodu i drożdży, na finiszu lekka goryczka, która w zapachu jest nieobecna. Obok goryczki występuje dość silny aromat żywiczny z domieszką ziołowego. Smak specyficzny, zapadający w pamięć. 
Wysycenie: powyżej średniego, w kierunku wysokiego.

Piwo zrobiło na mnie wrażenie. Nie posiadam punktu odniesienia, co do grodziskiego produkowanego w Wielkopolsce do 1993 roku, bo w momencie zamykania grodziskiego browaru miałem osiem lat, tak więc świat alkoholu buł dla mnie „zamknięty na cztery spusty”. Z perspektywy czasu żałuję, że nie miałem drugiej butelki, którą mógłby spróbować mój Tata, któremu smak grodziskiego był doskonale znany. Piwo ładnie prezentuje się w kuflu, posiada piękną pianę. Zapach i smak sprawiają, że piwo pozostaje w pamięci. Spodziewałem się większego nachmielenia, które byłoby kontrą dla intensywnego aromatu dymionego słodu. Jeśli ktoś lubi wędzony posmak w piwie, to koniecznie musi po nie sięgnąć. Nie jestem piwowarem, ale wydaje mi się, że silny aromat wędzonki ma sens przy tak niskiej zwartości ekstraktu, bo inaczej piwo wydawałoby się wodniste. Ewentualny brak „słodowego ciała” można by uzupełnić chmielem, ale w przypadku tego piwa pewnie byłoby to za mało, tak więc wędzony aromat być w „grodziskim” musi. Grodziskie uwarzone przez Holendrów (i nie tylko) to z pozoru lekkie, pijalne piwo, które w rzeczywistości okazuje się być trunkiem z charakterem. Pamiętam, że „A’la Grodziskie” z PINTY nie zasmakowało mi aż tak (piłem je w 2011 roku). Być może to dlatego, że było to moje pierwsze spotkanie z tym stylem, być może zmieniły się moje preferencje smakowe, albo skład piw jest różny? W każdym bądź razie, wersja tego piwa z Browaru Jopen wydaje mi się być smaczniejsza. Minusem może być cena (13 złotych za butelkę o pojemności 330 ml) i dostępność (nie wiem, czy nie jest to piwo uwarzone okazjonalnie i czy browar będzie warzył kolejne jego warki).



Na sam koniec chciałbym wyjaśnić kwestię lakonicznego odniesienia się, co do naszego polskiego piwnego skarbu jakim jest piwo grodziskie. Jest to długa historia, a nie chciałem, by wpis był nazbyt obszerny. Zdradzę też, że chciałbym kiedyś zebrać materiały i napisać historię piwa grodziskiego na wzór tej o nowotomyskim chmielu. Ale to melodia bliższej, bądź dalszej przyszłości…

Moja ocena: 4/5.

2 komentarze:

  1. I'm glad you enjoyed the beer. We tried very hard to make it as authentic as possible. As Grodziskie changed over the years, we had to make a decision as to which period to choose. We decided on late 19th/early 20th century. If we had been aiming for the final version of the beer from the 1990's, we would have made it less hoppy.

    OdpowiedzUsuń
  2. I'm glad you're reading my blog, Ron. Beer is tasty, indeed. Many people who remeber the flavour of original beer from Grodzisk Wielkopolski say that beer's flavour had hoppy, bitter taste and the smoked aroma was at the flavour's backgournd. Good job! Taste of your beer is unforgettable. Thanks for being here. Best regards. .

    OdpowiedzUsuń