UWAGA!

Strona, z uwagi na publikowane na niej treści, przeznaczona jest wyłącznie dla osób pełnoletnich.

wtorek, 9 kwietnia 2013

Kilikia Celebratory, czyli piwo z Armenii


Pierwszy raz z piwem z armeńskiego browaru Yerevan zetknąłem się w zeszłym roku, zakupiwszy je w jednym z poznańskich sklepów piwnych. Było to piwo KILIKIA 11. Właściwie, piwo to nie okazało się niczym specjalnym. Smak był wodnisty, a jedyne co przebijało się w nim to aromat słodowo-landrynkowy. Stwierdziłem, że zrobię drugie podejście z piwem pochodzącym z wyżej wymienionego browaru. Wybór padł na piwo KILIKIA Celabratory. 



Browar Yerevan powstał w 1952 roku. Producent chwali się na swej stronie internetowej standardowymi formułkami w stylu: „posiadamy ugruntowaną pozycje na rynku”, „obecna mocna pozycja to efekt stałej restrukturyzacji i modernizacji”, „wprowadziliśmy system zarządzania jakością w oparciu o normę ISO:9001” i „nasze produkty otrzymały wiele nagród”, a poza tym pojawia się enumeratywna lista docelowych krajów, do których piwo jest eksportowane (w tym Polska).



Browar posiada w ofercie 12 piw. Kilka wprowadzono do oferty w 2002 roku w 50-tą rocznicę powstania firmy. Czy bohater tego wpisu okaże się lepszy? Sprawdźmy!

  

Piwa z browaru Yerevan zwracają na siebie uwagę ze względu na dość nietypowy kształt butelek. Ich szyjka jest bardzo krótka w porównaniu z butelkami europejskimi. Sama butelka sprawia wrażenie topornej i przysadzistej niczym budowle wykonane w stylu romańskim. Większość opakowań szklanych, w których sprzedawane są te armeńskie piwa to szkło zielone bądź przezroczyste, co bez wątpienia jest „niedźwiedzią przysługą” dla znajdującego się w ich wnętrzu napoju. Szata graficzna na etykiecie i „kontrze” jest w moim odczuciu kiczowata, typowa dla piw koncernowych. Sporo tu obrazków, różnego rodzaju oznaczeń i symboli. Co więcej, większość napisów jest w języku ormiańskim. Butelkę zdobią też tłoczenia w szkle; nad etykietą wytłoczono logo browaru, a kontretykietą – nazwę marki piwa (KILIKIA). Na szczęście na butelce znajduje się kartka naklejona przez importera z informacjami na temat piwa.



Dane szczegółowe:

Nazwa: Kilikia Celebratory.

Producent: „Beer of Yerevan” CJSC KILIKIA

Styl: jasny lager.

Ekstrakt: 13% obj.

Alkohol: 5,3% obj.

Skład: woda, słód jęczmienny jasny, słód jęczmienny karmelowy, chmiel.



Barwa: ciemnobrązowa, klarowna.

Piana: biała, wysoka, o średniej wielkości pęcherzykach, które szybko się rozpadają.

Zapach: słodowy, wyczuwalny karmel, chmiel, lekka kwaskowość, aromat zielonej butelki taki, jak np. w piwie Heineken.

Smak: Wyczuwalny słód i intensywny aromat karmelowy. Następnie wyczuwalna jest goryczka, która jest niska i płytka. Obok goryczki lekki kwaskowy aromat i posmak „piw z zielonej butelki”. W tle wyczuwalny alkohol.  

Wysycenie: średnie.



Jest nieco lepiej niż w przypadku poprzedniego piwa z tego browaru, jednak nie czarujmy się, fajerwerków nie ma. Piwo na pewno posiada nawet przyjemny smak, nie jest tak wodniste jak KILIKIA 11, ale było, nie było cechuje je smak typowy dla piw koncernowych: słodowo-karmelowy ze znikomą goryczką, plus wyczuwalny posmak, który charakteryzuje piwa z zielonych butelek (nie znam jego fachowej nazwy). Piwo kosztuje w granicach 5-6 złotych za butelkę (sprowadzane spoza UE, co wiąże się z windowaniem jego ceny przez cła), a nie oferuje konsumentowi doznań godnych tej ceny. Za te pieniądze lepiej kupić coś innego. Myślę, że z innymi piwami spod tej marki dam sobie spokój…



Ocena: 3/5.



2 komentarze: