UWAGA!

Strona, z uwagi na publikowane na niej treści, przeznaczona jest wyłącznie dla osób pełnoletnich.

środa, 27 lutego 2013

Celebryta z Warmii.


 O „Porterze Warmińskim” zrobiło się głośno pod koniec zeszłego roku kiedy otrzymał złoty medal na uważanym za jeden z najbardziej prestiżowych konkursów w Europie – European Beer Star. Porter Warmiński otrzymał te nagrodę w kategorii „porter bałtycki”. Nie jest to jedyna nagroda, jaka uhonorowane zostało recenzowane piwo. Z lektury kontretykiety można się dowiedzieć, że piwo święciło triumf na Krasnostawskich Chmielakach  w roku 2009 i 2011 plasując się na drugim miejscu. Z kolei na stronie Browaru Kormoran wymienione jest jeszcze kilka innych wyróżnień, jakie przyznano ichniemu porterowi. Czas zatem sprawdzić czy piwo godne jest mistrzowskiego tytułu!

Dane techniczne:
Producent: Browar Kormoran Sp. z o.o.
Styl: porter bałtycki, piwo niefiltrowane, pasteryzowane.
Ekstrakt: 21% wagowo.
Alkohol: 9,0% objętościowo.
Skład: woda, słód jęczmienny (pilzneński, karmelowy, palony), drożdże, chmiel.
Opakowanie: butelka o pojemności 0,5 litra.

Etykieta:
Prezentuje się bardzo ładnie. Dobrane ciemnie barwy nadają piwu pewien pierwiastek mroczności dodatkowo potęgowany widokiem Księżyca w pełni i wyjącym w jego stronę wilkiem. Być może jest to nawiązanie do przyrody Warmii i Mazur. Na kontr etykiecie znajdziemy wiele interesujących konsumenta informacji w tym skład, a nie lakoniczny zapis „zawiera słód jęczmienny”.  Kapsel swoją drogą też jest ładny i pasuje kolorystycznie do etykiety.

Piana: beżowa, grubo pęcherzykowa, raczej trwała.

Barwa: czarna, bez refleksów.

Zapach: przede wszystkim przebijają się karmel i aromat palonego ziarna.

Smak: słodki, karmelowy do tego z silnie wyczuwalna palonością. W tle nuty kawowe. Alkohol wyczuwalny i dający goryczkę typową dla ciemnych mocnych piw. Jednak jego obecność nie jest tak mocno odczuwalna jak np.: w Porterze Witnickim.

Wysycenie: raczej niskie.

W tym miejscu chciałbym podziękować chłopakom z AleBrowaru ponieważ to od ich Black Hope zaczęła się moja przygoda (póki co krótka) z piwami ciemnymi. Spodobało mi się to, czego dawniej unikałem – mam tu na myśli bogactwo aromatów typowe dla piw ciemnych. 
Porter Warmiński to smaczne piwo dobre na zimowe wieczory, gdy za oknem śnieg i mróz. Już sam zapach po otwarciu butelki zachęca do wzięcia pierwszego łyka. Wysoki woltaż typowy dla tego stylu jest wyczuwalny, ale nie jest agresywny jak w innych piwach tego typu.
Tytuł EBS to jak najbardziej sprawiedliwa ocena jury będąca wyrazem uznania dla pracy olsztyńskich piwowarów.

Moja ocena: 4,5/5  

P.S. Piana na zdjęciu wydaje się biała, jednak nie dajcie się zwieśc pozorom. w rzeczywistości jest beżowa. 

czwartek, 21 lutego 2013

Piwo pszeniczne w czeskim wykonaniu.

Weizen nie jest stylem piwnym zbytnio popularnym w Czechach, choć Czesi coraz bardziej otwierają się na inne style piwne niż ukochany przez nich jasny lager dlatego z pewnością i weizen zagości na dobre u naszych południowych sąsiadów. 



Piwo zakupione przez Internet. Główną motywacją była chęć sięgnięcia po kolejny czeski „pszeniczniak”. Wcześniej próbowałem Primator Weizen i mój debiut w czeskim wie zenem wspominam bardzo dobrze. Czy tak samo dobrze będzie tym razem?



Producentem piwa Velen (bo o nim będzie mowa) jest Pivovar Cerna Hora a.s.



Etykieta stylizowana jest na średniowieczną rycinę przedstawiającą prawdopodobnie sokolnika.  Jak wiadomo w owych czasach sokolnictwo było formą rozrywki zarezerwowaną dla szlachty i królów. Mi osobiście nie przypadła do gustu. 



Dane z kontr etykiety:

Ekstrakt: nie podano.

Alkohol: 4,8% objętościowo.

Skład: słód pszeniczny, słód jęczmienny, drożdże, chmiel, woda.



Po otwarciu butelki:



Barwa: złota, mętna, bardzo ładnie prezentuje się w kuflu.



Piana: Biała, niezbyt obfita i nietrwała.



Zapach: słodko-kwaśny, wyczuwalne aromaty owocowe.



Smak: Wytrawny, lekka kwaskowość, poza tym wszystko to co weizen powinien zawierać w bukiecie smakowym włącznie z lekkim aromatem owocowym. Do tego dochodzi goryczka chmielowa z lekkim ziołowym akcentem.



Wysycenie: Relatywnie wysokie, ale nie powodujące przykrych doznań w gardle.



Podsumowanie:

W mojej opinii jest to bardzo udane piwo pszeniczne. Posiada bogaty smak, który sprawia, że chce się sięgać po kolejny łyk. Idealne  na lato.  Piwo cechuje piękna barwa. Mankamentem jest piana, która jak na weizena jest bardzo nietrwała. Piwo jest też bardzo mocno wysycone, co dla niektórych może być kolejną wadą. Wniosek jest prosty: Czesi potrafią warzyć przyzwoite piwo pszeniczne.



Moja ocena: 3,75/5.



Naturalne, ale czy smaczne?


Nabyłem to piwo robiąc zakupy w jednym ze sklepów internetowych.

Skusiła mnie nazwa i wdzięcznie prezentująca się etykieta. Poza tym moje dotychczasowe spotkania z wyrobami browaru Gościszewo oceniam dobrze (piłem Pilsa i Pszeniczne).



Z danych podanych na etykiecie można przeczytać, że piwo zawiera 12,5% ekstraktu wagowo i 5,3% alkoholu objętościowo.



Co do etykiety to z pewnością wyróżnia się na tle innych. Jest kraciasta i zawiera nazwę produktu (Naturalne Niefiltrowane). Browar postawił na graficzny minimalizm, jednak na kontretykiecie znajdziemy wszystkie interesujące Konsumenta informacje, takie jak skład i informacja o refermentacji. Potwierdzeniem faktu dojrzewania w butelce jest glukoza wyszczególniona jako jeden ze składników piwa.



Jest to piwo w stylu jasny lager. Piwo jest niepasteryzowane, niefiltrowane i jak wspomniano wcześniej – refermentowane.



Po otwarciu butelki:



Zapach: słodowo-drożdżowy.



Barwa: mętna i brązowa.



Piana: nietrwała, składająca się z dużych, szybko rozpadających się pęcherzyków.



Smak: na początku dominuje słodowość przechodząca dość szybko w intensywny kwaskowy aromat drożdży. Goryczka pomimo wyszczególnienia chmielu w składzie niewyczuwalna. Piwo w smaku treściwe i pije się je przyjemnie.



Wysycenie:  Raczej niewysokie, przyjemne.



Podsumowanie:

Odpowiadając na pytanie zawarte w tytule artykułu udzielam odpowiedzi twierdzącej. Jest to piwo smaczne, bogate i treściwe w smaku. Próbowałem je zimą, jednak myśli, że na pewno ugasi pragnienie w gorące letnie dni i wieczory. Smak to zgrany duet słodowo-drożdżowy. Co prawda nie odnalazłem w nim goryczki, ale uważam że i tak jest dobrze. Piwo konsumowałem na 6 dni przed upływem terminu przydatności do spożycia (myślę, że w przypadku tak zwanych „piw żywych” taka informacja może mieć znaczenie). Osobiście uważam, że nie jest to piwo dla każdego. Wielu ludzi mam wrażenie boi się mętnych piw, co zapewne wynika z nawyków konsumenckich związanych z piwami oferowanymi przez potentatów (filtrowane lagery). Na pewno można „Naturalne” polecić miłośnikom kwasu chlebowego.



Moja ocena: 4/5.           


P.S. Przepraszam za jakość zdjęć - robiłem je starym telefonem,a poza tym to takim fotografem jak Jacek Pałkiewicz nigdy raczej nie zostanę z moimi umiejętnościami.

piątek, 15 lutego 2013

Piwo i płeć - skąd podział piw na męskie i damskie? I czy taki punkt widzenia jest słuszny?


Pierwotnie, tekst miał być komentarzem do wpisu na vlogu Kopyra. Tekst jednak ustawicznie się wydłużał niczym kolejki oczekujących w polskich szpitalach i tak oto zostałem zainspirowany do stworzenia tego wpisu, ponieważ myślę, że warto zamieścić moją własną refleksję w tym właśnie temacie, a dotyczy on mocno utrwalonego podziału piw na męskie i kobiece.



Myślę, że na obecny stan rzeczy, według którego piwo jest trunkiem męskim, a że dla Pań lepsze są inne trunki wynika z trzech rzeczy:



Aspekt heurystyczny – człowiek w swoim życiu posługuje się w dużej mierze skojarzeniami, bazuje na utartych opiniach, stereotypach itd.  Jak twierdzą psychologowie, jest to jeden z naturalnych mechanizmów funkcjonowania ludzkiego umysłu. Z poznawczego punktu widzenia jesteśmy leniwi i lubimy drogę na skróty – stąd dobry grunt dla stereotypów; no bo jeśli o czymś nie wiemy, bądź empirycznie się z tym nie zetknęliśmy to zawsze mamy koło ratunkowe w postaci wszystkowiedzącej przyjaciółki albo przyjaciela, który zjadł wszystkie rozumy i nawet gdy nie ma racji, będzie wciskał wszystkim dookoła, że to inni są w błędzie, a nie on. Do tego doliczyć trzeba najzwyklejszą w świecie ignorancję. Jak to się ma do piwa? Skojarzenie statystycznego Polaka/statystycznej Polki odnośnie piwa jest najprawdopodobniej takie – piwo to napój tani, dla ludzi bez ambicji, osób które po pracy zaraz idą zamieniać zarobione pieniądze na kufle z piwem. Innym atrybutem piwosza jest pokaźny „bęben” stanowiący dla wielu symbol męskości i konsekwencję zamiłowania do trunku z pianką. Żadna szanująca się kobieta nie powinna pić piwa bo to napój męski (czytaj mało kobiecy,  z którym wygląda się nieatrakcyjnie), no i tuczy (choć wiadomo, że to mit), a to dla wielu Pań pewnie żelazny argument, by piwo omijać szerokim łukiem. Dlatego piwo do niedawna zawsze przegrywało z winem. Bo wino to napój zakochanych, idealny na wspaniały wieczór dla dwojga, bo najlepsze wina pochodzą z Francji a Paryż to „El Dorado dla zakochanych” i niejedni marzą, by właśnie tam spędzić swój miesiąc miodowy. Do tego w kulturze chrześcijańskiej wino posiada pewną symbolikę mistyczno-sakralną – symbolizuje krew Chrystusa. Z heurystycznego punktu widzenia piwo przy winie do niedawna wypadało blado – bo się gorzej ludziom kojarzyło.  Bo jest nieromantyczne, męskie, bo rośnie po nim brzuch, jest gorzkie i kieliszek w ręce lepiej się prezentuje niż kufel. A w dodatku każdy piwosz to wyzuty z ambicji i jakichkolwiek życiowych dążeń piwożłop, a to właśnie przed takimi mamusie ostrzegają swoje córki, bo to ludzie tępi, bez ambicji i poza piwem nic ich w  życiu nie obchodzi. Mało kto zapewne wiedział (dlatego wspomniałem o ignorancji), że najlepsze piwa w Europie warzyli mnisi – chociażby piwa trapistów, wiele piw odnosi się do tej tradycji też na etykietach, swego czasu piwa pszeniczne w Niemczech mogły warzyć albo browary książęce albo klasztorne. Piwem w przeszłości zwykło raczyć się przecież całe społeczeństwo (w tym kobiety w ciąży, karmiące piersią oraz… dzieci) a nie jego margines. Warto w tym miejscu przywołać znany cytat, dotyczący piwa grodziskiego, którego autorem jest Jędrzej Kitowicz: „…grodziskie zaś słynęło coraz bardziej po Wielkiej Polszcze, tak iż szlachcic tam, który nie miał w swoim domu piwa grodziskiego, poczytany był za mizeraka albo za kutwę.".  Zmierzając do meritum – piwo jako napój jest ofiarą (w mojej opinii) pokutujących stereotypów dotyczących różnych grup napojów alkoholowych, co w połączeniu z kiepskimi wytworami koncernów piwnych na rodzimym rynku i macoszym stosunkiem wobec tego „zła koniecznego” daje efekt taki, że dla wielu osób lepiej kupić butelkę wódki, whisky, czy drogiego wina niż tracić czas i pieniądze na piwo. A samo interesowanie nim traktowane jest przez wielu jak bezsensowna fanaberia. Tak niestety jest…



Aspekt historyczno-obyczajowy – jak wiadomo jeszcze sto lat temu nie do pomyślenia był taki stopień emancypacji kobiet w życiu społeczno-politycznym jak w czasach dzisiejszych. W jednych krajach przychodzi to łatwiej w innych – trudniej, jednak efekt tego jest taki, że kobiety stały się partnerami w wielu aspektach życia, a nie są postrzegane tylko w kategorii starej niemieckiej maksymy: „kościół, kuchnia, dzieci”. Można więc powiedzieć, że postrzeganie piwa jako napoju męskiego to pokłosie patriarchatu ustępującemu miejsca równouprawnieniu.  Panowie często raczyli się piwem poza domem z sąsiadami, kolegami z pracy, załatwiali interesy podczas, gdy kobiety zajmowały się domostwami i potomstwem. Być może XIX-wieczna pruderia i wykształcone w tamtym czasie konwenanse przyczyniły się do utrwalenia podziału trunków alkoholowych na kobiece – wino, poncz i męskie – piwo i trunki o znacznie większej mocy.  Dziś Panie też lubią „wyjść w miasto” albo uraczyć się czymś mocniejszym podczas „babskich wieczorków”. Bardzo często napojem, po który sięgają jest piwo.  Skoro obalane jest wiele stereotypów w imię równouprawnienia – obalmy i ten – piwo jest dla każdego. Poza tym efektem zachodzących zmian jest coraz większy udział kobiet nie tylko na poziomie konsumpcji piwa, ale także przy jego tworzeniu. Panie pracują w browarach nie jako personel sprzątający, czy administracyjny, ale jako piwowarki, co na pewno sprzyja zrozumienie preferencji smakowych płci pięknej. Swoją drogą bardzo ciekawi mnie piwo „Tasty Lady”, które uwarzone zostało przez kobiety a jest to piwo w stylu India Pale Ale.



Działania marketingowe wielkich browarów – zadaniem specjalistów od marketingu jest kreowanie świadomości konsumenckiej oraz segmentacja rynku. Potencjalni  klienci (target) dzieleni są na segmenty tak, aby lepiej sformułować postulaty „dlaczego właśnie nasz produkt zmieni Twoje życie”. Poza tym należy uświadomić potencjalnemu klientowi nie tyle fakt zaistnienia konkretnego produktu na rynku, ile bardziej lub mniej realnej potrzeby, która zostanie zaspokojona poprzez wybór tegoż produktu. Abstrahując od stopnia realności owej, rzekomej potrzeby – specjaliści od reklamy wcisną nam dosłownie wszystko – istotna jest także sugestywność treści reklamowych i „argumenty” użyte w materiałach reklamowych i samych nazwach produktów. Stąd dowiadujemy się o piwach z poziomem goryczki 1000 IBU, KP S.A. próbuje nas przekonać do swojej „Kolekcji Rozmaitości”. adresując te produkty dla ludzi wybrednych, Żywiec to „męska rzecz”, a w reklamach Harnasia są sami fizycznie pracujący faceci, a jak głosi spot „A po robocie Harnaś się należy”. W spotach Reddsa dominują na pierwszym planie kobiety podobnie z resztą jak w reklamach Karmi, w których jedna z Pań mówiła kiedyś do Bogusława Lindy – „Boguś, co Ty wiesz o piwie?”. Z punktu widzenia strategii marketingowej, podział na target kobiecy i męski jest bardzo wygodny dla producenta, bo pomimo ogólnej i - moim zdaniem bezsensownej - generalizacji, że skoro facet to musi pić to, a kobieta może tylko to, bo tamtego już nie. Pewnie jeszcze sporo wody upływnie w polskich rzekach zanim ten punkt widzenia przy ustalaniu strategii sprzedaży się zmieni. Moim zdaniem jest bezsensowny zresztą jak każda założona z góry generalizacja. Jedyne czemu coś takiego służy to tworzenie sztucznych podziałów i granic oraz próba sklasyfikowania świata na kategorie konsumentów istotne dla wytwórcy. Bo przecież każdy z nas widział miłośników piw smakowych wśród mężczyzn. A i kobiety kochające goryczkę w piwie to całkiem spora rzesza. Po co więc mieszać? Nie dajmy się zwariować i po prostu pijmy to co nam smakuje, bo wszystko jest dla ludzi. Każdy z nas posiada swoje preferencje co do piwa (stylu, smaku, ceny) i to powinna być główna motywacja sięgania po dany produkt a nie inny. Nie należy kierować się tym, co producenci piwa próbują nam wmówić i w jaki schemat wtłoczyć, jak i nie powinniśmy kierować się konformizmem bo inni piją takie piwo, więc ja też, bo dlaczego mam wyjść na odmieńca?



Jak już wspomniałem myślę, że na stan rzeczy dotyczący prób definiowania, co jest męskie, a co kobiece w piwie wpływają czynniki po części związane z przeszłością, a częściowo – wymuszone przez dzisiejsze czasy (konsumpcjonizm i jedno z jego praw stanowiące, że „reklama jest dźwignią handlu”). Do tego należy doliczyć psychologiczny aspekt poznawczy jakim kierują się ludzie w stosunku do otaczającej ich rzeczywistości. Podział piw na męskie i kobiece nie ma żadnego uzasadnienia. Ogólnie typologia trunków według tego kryterium jest według mnie chybiona. Bo zawsze znajdą się Panie, które wolą piwo niż wino i vice versa. Kolejnym argumentem może być fakt mnogości stylów piwnych, których znaczna część nie jest znana osobom niezainteresowanym tematem piwnym. Ludzie przyzwyczajeni do jasnych lagerów różniących się bardziej opakowaniami niż smakiem twierdzą, że piwo pewnie na całym świecie jest takie samo. Na polskim gruncie bardzo przydatne są działania popularyzatorskie towarzyszące działalności małych browarów takich jak: AleBrowar, PINTA czy Browar Artezan, które polegają na wprowadzaniu na grunt polski stylów piwa dotychczas znanych jedynie podróżnikom po Europie albo piwowarom domowym. To właśnie dzięki takim inicjatywom można spróbować u nas I.P.A. (w którym wielu się zakochało), wittbier, stout, sahti, pumpkin ale, lager wiedeński, altbier. Przez co zdecydowanie przełamywana jest „piwna nuda”. Co więcej,  bardzo powoli, ale standard życia w Polsce wzrasta, a co za tym idzie Polacy będą sięgać po piwa z zagranicy, które są droższe od rodzimych produktów. Już teraz furorę w Polsce robią piwa z USA i nie chodzi tu o piwo Bud Light, ale przedstawicieli tamtejszej sceny rzemieślniczej. W związku z tym podział na piwo męskie i damskie szybko się zdezaktualizuje, bo każdy kto będzie chciał odnajdzie swój styl piwny i konkretne piwa, do których będzie chętnie wracać i płeć w tym zakresie się nie liczy. Dlatego, Obywatelki i Obywatele – do półek z piwem marsz!



Zapraszam do dyskusji i komentowania!



Mama nadzieję, że się podobało.