UWAGA!

Strona, z uwagi na publikowane na niej treści, przeznaczona jest wyłącznie dla osób pełnoletnich.

środa, 20 listopada 2013

Moje wrażenia z Poznańskich Targów Piwnych


W miniony weekend miałem przyjemność być jednym z wielu odwiedzających Poznańskie Targi Piwne. Wiadomość, że takowa impreza się odbędzie, krążyła po Internecie już na przełomie września i października. Gdy tylko się o tym dowiedziałem, wiedziałem, że w weekend 16-17 listopada muszę zawitać do Poznania.  Planowałem być na PTP już w sobotę rano, jednak na kilka dni przed rozpoczęciem Targów, musiałem zmienić plany wizyty w Stolicy Wielkopolski z uwagi na okoliczności rodzinne. Wykoncypowałem sobie, że pojadę na PTP w sobotę na bardzo krótko, żeby kupić kilka ciekawych piw, a w niedzielę zabawię tam nieco dłużej. Na kilka dni przed startem imprezy, organizatorzy zaczęli lawinowo zdradzać szczegóły odnośnie programu Targów, wystawców, etc. Zapowiadało się coś naprawdę ciekawego…

Fot.: Hanna Włodarczyk

W sobotę przyjechałem do Poznania kilka minut po 18 i bezzwłocznie udałem się w stronę Międzynarodowych Targów Poznańskich, gdzie na terenie pawilonu numer 3 święto piwa rozkręciło się na dobre. Pierwsza moja myśl, gdy wchodziłem na teren imprezy była następująca „Ale wuchta wiary!”. Faktycznie, frekwencja dopisała. Ludzi było sporo i wszędzie trzeba było odstać chwilę (krótszą, bądź dłuższą) w kolejce. Obszedłem sobie pawilon dookoła i byłem pod wrażeniem. Było wielu wystawców różnego kalibru. Z tych wielkich graczy wystawiła się Kompania Piwowarska S.A. ze swoimi piwami. Były też średnie browary takie jak  Browar Amber, Browar Fortuna, Browar Sulimar, a także piwa z grupy browarów Browary Regionalne Jakubiak, należącej do Marka Jakubiaka (marki: Lwówek, Ciechan i Bojan). Sporą część stanowiły wystawy stanowiły piwa rzemieślnicze, które najczęściej per procura sprzedawały albo inne browary (Szałpiw, PINTA), albo sklepy (Piwa Świata i inne), czy puby (Setka). Z oferty piw rzemieślniczych napić się można było piw z AleBrowaru, Browaru PINTA, Bieszczadzkiej Wytwórni Piwa Ursa Maior, Pracowni Piwa, Browaru Olimp, Browaru Szałpiw, Minibrowaru HAUST, browaru restauracyjnego Jan Olbracht Browar Staromiejski,  Browaru Artezan, Minibrowaru MajEr. Na stoisku Setki i Piw Świata można było tez zakupić szeroki wybór piw rzemieślniczych z zagranicy. Byli też wystawieni importerzy piw czeskich, takich marek jak Primator, Permon, Kocour czy Olivetinsky Opat.

Fot.: Hanna Włodarczyk

Krążąc po terenie Targów, zauważyłem, że wielkość produkcji w wystawiających się browarów była odwrotnie proporcjonalna do osób oblegających jego stoisku. O ile piwa z KP S.A. można było kupić bez kolejki, o tyle w strefie „pobłogosławionej przez ducha draftu” było naprawdę tłoczno. To nie jest złośliwość, czy aluzja. Po prostu, stwierdzam fakt.

W sobotę zaopatrzyłem się w niewiele piw z uwagi na niewielki margines czasowy, jakim dysponowałem oraz kolejki (uważam się za osobę dobrze wychowaną i nie wpycham się na chama, bo sam tego nie lubię). Zakupiłem „Brown Foot”, „Naked Mummy”, „Prometeusza” chmielonego na mokro, „Złoto Olbrachta” (piwo klasztorne w stylu  Belgian Blond, uwarzone w toruńskim browarze restauracyjnym Jan Olbracht Browar Staromiejski według receptury piwowara domowego, Krzysztofa Juszczaka, znanego na forach piwnych jako Jozefik). Niestety, spełniły się moje najczarniejsze przeczucia i na wersję butelkową nowych piw żytnich z Browaru PINTA się nie załapałem. Z tego, co powiedziano mi przy stoisku PINTY, piwa „Apetyt na życie” i „Żytorillo” rozeszły się „na pniu”. Szkoda, że nie było mi dane być od rana, bo bardzo chciałem przyjrzeć się pokazowi warzenia piwa przez załogę Centrum Piwowarstwa, ale życie to kwestia priorytetów.

Po powrocie do domu nie omieszkałem spróbować „Brown Foot” oraz „Prometeusza”. Moje wrażenia względem „Brązowej Stopy” są pozytywne, solidnie nachmielone, przy czym goryczka jest trochę za bardzo zalegająca i na pewno niejednej osobie może przyjść z trudem picie tego piwa. Coś idealnego dla Hop Head’ów. Właściwie poza chmielem niewiele czuć w tym piwie, ale mi to nie przeszkadza. Co do „Prometeusza”, jest to na pewno o wiele bardziej udany jego wariant w porównaniu z pierwszą warką. Aromat słodu bardzo dobrze komponuje się z leśną goryczką. Goryczka raczej wysoka, ale bardzo przyjemna. Naprawdę udane to piwo.

W niedzielę trójosobową (początkowo, bo później dołączyła do nas moja dziewczyna, a potem jeszcze jej koleżanka z pracy wraz z mężem) ekipą ruszyliśmy pociągiem do Poznania i przybyliśmy na miejsce kilkanaście minut po 10-ej. Z dworca od razu udaliśmy się na teren MTP. Organizator zadbał o dobre oznakowanie terenu w okolicy wejścia wschodniego MTP i nie sposób było tam nie trafić. O tej porze ludzi było stosunkowo niewiele, ale z każdą godziną napływało ich coraz więcej. Z racji, że czasu mieliśmy dużo, zaczęliśmy od spokojnego rekonesansu terenu imprezy. Tego dnia skupiliśmy się też na tym, co można by było „wrzucić na ruszt” podczas biesiady przy piwie. I tak jak zapewniał organizator było kilka alternatyw. Na zewnątrz, na terenie MTP stał Food Patrol sprzedający burgery. W przerwie między piwami skusiliśmy się na hamburgery BBQ i muszę przyznać, że były naprawdę wyborne. Obok stoiska KP S.A. znajdowało się miejsce, gdzie też serwowano sporo różnego rodzaju dań z grilla, itd. A ciekawym miejscem było stoisko z produktami litewskimi, gdzie sprzedawano kwas chlebowy, tradycyjny chleb litewski, sery i wędliny. Bardzo dobrym rozwiązaniem była możliwość zakupu zestawu kilku kawałków serów lub wędlin w cenie 10 złotych. Smakowały świetnie, zwłaszcza sery. Jeśli ktoś zgłodniał, coś na ząb miał na wyciągnięcie ręki.

Fot.: Hanna Włodarczyk

Tego dnia zamierzałem zaopatrzyć się w kilka ciekawych, według mnie, piw oraz spróbować kilku, które były dostępne tylko w wersji lanej. Zakupy robiłem „na raty”, bo wybór piw butelkowych był naprawdę duży. Część z nich nawet nie była wystawiona na półki. Dla przykładu, gdy przy stoisku „Piw Świata” zapytałem o piwa z Buxton Brewery i Siren Craft Brew, powiedziano, że owszem są. Panowie otworzyli kartony i pokazali, co mają w ofercie. Było akurat to, czego szukałem („Imperial Black” z Buxton Brewery i „Undercurrent” - Oatmeal Pale Ale - z Siren Craft Brew). Sporo piw butelkowych było też na stanowisku Setki – polskich i zagranicznych (kupiłem tam dwa piwa zagraniczne). Słabość do czeskiego piwowarstwa tez wzięła górę i efektem tego był zakup pięciu piw z Czech, z czego 80% stanowią mało czeskie piwa górnej fermentacji. Fani cydru mogli też się ucieszyć, gdyż na jednym ze stosik sprzedawano kilka rodzajów tego trunku. Wybór piw był duży i na pewno każdy znalazł cos dla siebie.

Drugim z przyświecających mi celów było spróbowanie kilku piw beczkowych, a najwyższym priorytetem stało się „Żytorillo” z Browaru PINTA. Jeśli komuś nazwa tego piwa wydaje się dziwna, to spieszę z wyjaśnieniem –żyto-, bo w zasypie został użyty słód żytni (o specyfice piw ze słodem żytnim w zasypie pisałem tutaj), a -rillo, bo piwo to jest chmielone wyłącznie amerykańską odmianą chmielu Amarillo. Tego piwa próbowałem jako pierwszego. Jest to piwo w nowofalowym stylu Black Rye India Pale Ale, według autorskiej receptury PINTY. Piwo o ekstrakcie wynoszącym 14 Blg, zawierające alkohol na poziomie 5,3%. Goryczka, zgodnie z opisem producenta, plasuje się na poziomie 68 IBU, czyli całkiem sporo. Jest to ale o ciemnobrunatnej barwie, przechodzącej w czerń, z bardzo obfitą i gęsta pianą. W zapachu dominował chmiel o żywiczno-cytrusowym aromacie. W smaku właściwie od początku do końca rządzi chmiel, a nawet dłużej, bo goryczka jest dość zalegająca. Jak dla mnie trochę przesadzono z tym chmielem, przez co słód żytni i pochodne od niego akcenty są bardzo wycofane, co psuje trochę zabawę. Piwo  oleiste, lepkie, o zdecydowanym, esencjonalnym smaku. Jest na pewno smaczne i uwarzone z myślą o wielbicielach mocnej goryczki. Niemniej, warto spróbować.

Fot.: Hanna Włodarczyk

„Apetytem na życie” nie byłem aż tak zainteresowany, z uwagi na inne piwa, których można było posmakować. Spróbowałem jego niewielką ilość i stwierdzam, że jest bardzo przyjemne i na pewno ma rację bytu skoro Roggenbier z Browaru Konstancin już nie jest dostępny na rynku.  

Inne piwa, których próbowałem i uważam je za godne polecenia to „Babie lato”  uwarzone przez podwarszawski Browar Artezan. Ten American Saison posiada ładny złoty kolor, ale najwięcej wrażeń dostarcza jego wąchanie i smakowanie. Pachnie iście sielsko. Siano, stodoła, stajnia, wymieszane z estrami będącymi efektem pracy drożdży oraz przyjemnym aromatem amerykańskich odmian chmielu. Piwo wytrawne, lekko kwaskowe, z subtelną, ale dobrze zaznaczoną goryczką. Bardzo sesyjne i orzeźwiające. Próbowałem też „Gose” z tegoż browaru. Gose to styl piwny, z którym do tej pory nie miałem do czynienia (wiedziałem tylko, że jest kwaśno-słone). Moim faworytem gose nie będzie, ale nie uważam go za piwo złe czy męczące. Kwaśność piwa jest bardzo subtelna, a i słony aromat też nie zniechęca. Słodowe, wytrawne, bardzo przyjemne. Uważam, że warto było go posmakować.

Z piw lanych zależało mi też na piwach z oferty podkrakowskiej „Pracowni Piwa”. Podczas wakacyjnego pobytu w Krakowie miałem okazję skosztować kilku piw z tego browaru i bardzo mi smakowały, zwłaszcza rewelacyjne American Wheat – „Hey Now”. Skosztowałem „Plan-T”, czyli Brown Ale o bardzo ciekawym aromacie i smaku. Ciemne słody, paloność, kawa, czekolada i subtelna goryczka, to naprawdę fajne połączenie. Drugi był „Crack” (ale nie ten do palenia :-)). Ten American Stout smakował mi średnio. Samo piwo ma w sobie wszystko to, co stout mieć powinien, ale męcząca była  wyraźna nuta ziemisto-popiołowa na finiszu, która według mnie negatywnie wpływała na pijalność piwa. Plus za świetną pianę.  

W mojej ocenie, impreza była bardzo dobrze zorganizowana. Organizatorzy zadbali o to, by podczas Targów odwiedzający mogli zapoznać się z wieloma przeróżnymi browarami, stylami piwnymi oraz konkretnymi markami z Polski, czy z zagranicy. Udając się na PTP, wiedziałem czego zamierzam spróbować i z czym zamierzam wrócić w plecaku (nabytym w drodze kupna, a nie szabru :-)). Być może, jeśli ktoś nie interesuje się piwem i zjawił się na Targach z czystej ciekawości, mógł mieć pewne problemy z orientacją. Duży plus dla obsługi stoisk, która dwoiła się i troiła, by doradzić tak, aby klient odszedł zadowolony. Jak już wspomniałem wcześniej, było kilka możliwości posilenia się podczas biesiadowania przy piwie, co też uważam za duży pozytyw. Poza piwem w beczkach i butelkach, można było kupić szkło do jego serwowania, gadżety piwne (w tym koszulki),  

Fot.: Hanna Włodarczyk

Z rozmów zasłyszanych od innych uczestników PTP. Usłyszeć można było sporo zastrzeżeń pod adresem systemu żetonów na piwa lane, jaki wprowadziła na swoim stoisku „Setka”. Każdy wariant ma swoje plusy i minusy (żetony, czy płatność od razu przy nalewaku), a jeśli frekwencja jest naprawdę duża, to przestoje i kolejki są nieuniknione i swoje trzeba odstać. Dla mnie przyjęte rozwiązanie było w porządku, ale może być tak, że moja opinia jest w mniejszości.

Szkoda, że na Targi nie dotarła ekipa „Piwnego Imperium”, bo bardzo chciałem zobaczyć, jak ta gra wygląda w praktyce. Nie czułem się na siłach, by przystąpić do Blind Testing, ale nie ukrywam, że kiedyś na pewno postaram się w czymś takim wziąć udział.

Tym, co rzucało się w oczy, gdy weszło się na teren Targów były parasole. Zważywszy na fakt, że impreza odbywała się w zadaszonym pawilonie, ich przydatność była raczej wątpliwa. Parasole poza promocją piwa Lech Pils zasłaniały światło i nie bardzo mi tam pasowały. Myślę, że w przyszłym roku warto byłoby z nich zrezygnować.

Fot.: Hanna Włodarczyk

Poznańskie Targi Piwne uważam za bardzo udane wydarzenie. Pragnę z jednej strony podziękować organizatorom tej imprezy, bo warto było tam być i wraz z innymi miłośnikami trunku z pianką cieszyć się dobrym piwem, rozmawiać o nim oraz o wszystkim, co z nim związane. Z drugiej strony, nie pozostaje nic innego jak pogratulować, że pomimo pierwszej edycji imprezy, była ona na naprawdę wysokim poziomie. Życzyć z kolei należy tego, by nadal był zapał, do kolejnych edycji, a PTP niech na stałe zagoszczą w imprezowym kalendarzu Poznania oraz branży piwnej. Szacunek i wielkie dzięki. 

Witold Gombrowicz pewnie zakończyłby ten wpis tak:
Koniec i bomba, kto nie był ten trąba!

A Adam Mickiewicz raczej tak:
I ja tam byłem, niejedno piwo piłem
A to, co ujrzałem, we wpisie opisałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz