UWAGA!

Strona, z uwagi na publikowane na niej treści, przeznaczona jest wyłącznie dla osób pełnoletnich.

czwartek, 5 grudnia 2013

Piwoszowi nie dogodzisz…

Wydarzenia ostatnich kilku miesięcy sprawiły, ze coraz częściej zastanawiam się dokąd zmierza piwna rewolucja w naszym kraju? W sierpniu po problemach poznańskiego browaru kontraktowego SzałPiw związanych z ich piwem „Ciemny Dynks”, które najprawdopodobniej było zakażone bakteriami kwasu mlekowego, rozgorzała dyskusja o piwowarstwie rzemieślniczym, która skupiła się na takich aspektach jak: brak powtarzalności warek, wysokie ceny i możliwe niespodzianki w postaci zakażeń, diacetylu (casus piwa „Prometeusz”). Wtedy też narodziło się kultowe już powiedzenie „wity-srity”. Podniesiono też wtedy głosy, że warzy się piwa w różnych stylach (dziwnych a nawet egzotycznych), a żaden z browarów kontraktowych i rzemieślniczych nie pokusił się jeszcze o uwarzenie dobrego pilsa. Z tym twierdzeniem, odnośnie pilznera częściowo się zgadzam. Uważam, że nowe style piwne, mogące uchodzić za nieznane czy dziwne, urozmaicają scenę piwną, ale dobry pilzner mógłby zwojować rynek, bo póki co krajowe produkty są, jakie są. Dwa lata wcześniej, wszyscy narzekali, że w Polsce można kupić tylko pilznera albo jasne pełne, a dziś od mnogości piw na rynku zaczyna się wybrzydzanie. Ot, Polakowi i polskiemu piwoszowi nie dogodzisz…

Jestem zdania, że wpadki nie powinny się zdarzać, a nawet jeśli wystąpią, to nieudane piwo powinno spłynąć do kanału (tak było z „Lady Blanche” z AleBrowaru, czy kilka dni temu w rury popłynął Russian Imperial Stout z Browaru Artezan). Skoro konsument płaci, to i nie dziwota, że wymaga. Mnie zastanawia z kolei coś nieco innego. Mianowicie, czyli ludziom z tego piwnego dobrobytu nie pomieszało się w głowach i stąd te wieczne utyskiwania?

Good Santa

Ten rok to wielki przełom na polskim rynku piwnym. Nie ma miesiąca bez przynajmniej kilku premier. Co chwilę pojawiają się informacje na temat nowych browarów, które w najbliższym czasie będą się otwierać, a nowe piwa to szerokie spektrum rozmaitych wariantów tego trunku i… towarzyszy temu jedno, wielkie i bezustanne narzekanie… Bo drogo, bo ktoś sobie inaczej to piwo wyobrażał, bo nie tyle IBU, bo brzydka etykieta, bo premiera z ekipą browaru w Gdańsku, a nie we Wrocławiu, a na końcu i tak większość ocen nowych trunków to „bez sensu”, „nie urywa”, „słabe”, bo za ciemna tudzież za jasne, bo nie ma dedykowanego kapsla, etc. Też bym chciał, żeby każde polskie piwo rzemieślnicze zdobywało w klasyfikacji punktowej wynik 100/100 na serwisie ratebeer.com i było taką piwną gratką jak piwa z klasztornego browaru Westvleteren, ale to chyba niemożliwe, bo konkurencja spora a i gusta odbiorców zróżnicowane. No i z dostępnością większości tychże piw jest problem jest na poziomie krajowym, a co tu dopiero mówić o wojowaniu świata w takim razie?

Teraz pojawił się kolejny delikt. AleBrowar wypuści niedługo tegoroczną wersję „Saint No More” i zrobił się mówiąc kolokwialnie „dym”, bo to nie będzie piwo w stylu Christmas Ale, ale IPA i to w wersji single hop, chmielona odmianą Simcoe. Powiem tak, mnie to cieszy, bo piwa świąteczne nie są moim faworytem i po stokroć wolę IPA niż korzenny „wynalazek” (korzenne przyprawy bardziej smakują mi w piernikach) i pewnie stoję w opozycji do wielu, ale to, co mnie dziwi, to lament i wieszanie psów na twórcach piwa oraz wytaczanie argumentów, że lecą na kasę i są monotonni. Już nie wspomnę o tekstach o zepsutych świętach, czy coś w tym rodzaju. Jeżeli dla kogoś wyznacznikiem udanych świąt jest „Saint No More” i jego uwarzenie w wersji Oak Aged Christmas Ale, to ja nie mam więcej pytań… Poza tym, przed 2012 rokiem ludzkość (a przynajmniej polskie społeczeństwo) musiała sobie radzić bez tego piwa z AleBrowaru i jakoś jej się udawało. W dużej mierze larum o styl tego podnoszą albo piwowarzy, albo blogerzy. Ci pierwsi, bo pewnie chcieliby porównać ze swoimi wyrobami (a wiadomo jak to jest, gdy ktoś jest sędzią we własnej sprawie i które z porównywanych piw będzie na pozycji z góry przegranej), a Ci drudzy – wiadomo, można przypomnieć wpis sprzed roku, zrobić porównanie, pochwalić albo zganić twórców, a tu - w obydwu przypadkach - diabli wzięli psa, budę i łańcuch…

Bad Santa

Nie znam osobiście ekipy AleBrowaru, ale uważam, że jak twierdził ojciec nowożytnej ekonomii Adam Smith -„popyt determinuje podaż”. Skoro ludzie chcą pić goryczkowe piwa, a tego typu produkty sprzedają się, to co w tym złego? Kierują się kryterium zarobkowym, bo to działalność biznesowa, a nie charytatywna, czy subsydiowany dział badawczo-rozwojowy. Poza tym jeśli kogoś taka polityka tego producenta razi, to po prostu niech nie kupuje tego piwa i po kłopocie. Jeżeli chłopaki chcą iść w tą stronę, to w warunkach wolnorynkowych i przy demokratycznym ustroju – mają do tego pełne prawo, zwłaszcza, że to nie jest jedyny browar kontraktowy w naszym kraju. Dopóki ludzie będą takie piwa kupować, dopóty będą warzone. Myślę, że część konsumentów na pewno będzie optować za takimi piwami, a część z czasem zapragnie rzeczy innych i wtedy browar będzie musiał wykazać się kreatywnością, by wyjść naprzeciw oczekiwaniom takich osób. Dla mnie znacznie dziwniejsze jest to, że jubileuszowe piwo z tego browaru ukazuje się na rynku w niewielkich ilościach, pomimo jego hucznych zapowiedzi 5 miesięcy temu (tych planowanych i nieplanowanych). Wracając do tematu IPA, po pierwszej „Saint No More” to piwo sezonowe, więc nie doszukiwałbym się tutaj wielkiego zła, a po drugie – nie sądzę, by AleBrowar był tak zakochany w swoich piwach i za jedyny wyznacznik smaku uznawał szczodre chmielenie, że w przeciągu najbliższych lat ich ofertę stanowić będzie 10 wariantów IPA, jakkolwiek będą przez twórców nazwane i sklasyfikowane. Nie ma takiej opcji.  

Z chmielem jest tak, jak z każdą przyprawą - co za dużo to niezdrowo. Każdy posiada indywidualną granicę tolerancji na zwiększoną zawartość goryczki w piwie i piwa mocno goryczkowe skazane są raczej na bycie produktami niszowymi, ale dopóki moc wytwórcza browaru jest niska, a popyt duży, to prawdopodobnie zostanie utrzymane status quo w tej kwestii. Sam uważam, że piwo o IBU powyżej 80 to już napitek o tyle specyficzny, że skład zasypu ma tam drugorzędne znaczenie, bo chmiel przykrywa wszystkie pozostałe aromaty (np.: „Żytorillo”, „Caterpillar”). Ale skoro ludzie tego chcą, to dlaczego by im czegoś takiego nie dać? Wyjątek to „Hardcore IPA” z BrewDog’a. Tam dominuje nuta alkoholowa ponad wszystko i chyba żadna ilość użytego chmielu jej nie skontruje... 

Inną sprawą jest, że wiele „ip srip” zostało skrytykowanych przez piwne środowisko za to, że były za mało goryczkowe (np.: casus „Megalomana” albo pierwszej warki AIPA z Browaru Kormoran). Widać tutaj swego rodzaju niekonsekwencję, bo z jednej strony niby gorzkie te piwa, ale jednak nie do końca, czyli „dodawaj gazu, ale nadal trzymaj nogę na hamulcu”. Co do dwóch najnowszych premier IPA w wersji American IPA i Imperial IPA, „Grand Prix” z Browaru Ciechan i Grand Championa („Brackie Imperial IPA”), uwarzonego w należącym do Grupy Żywiec S.A., Browarze Zamkowym w Cieszynie, to też trochę mnie śmieszą zarzuty „ipohegemonii” naszego kraju. Obydwa te piwa to zwycięzcy konkursów, na które zgłoszono wiele piw uwarzonych w różnych stylach. Kolegialne ciała  sędziowskie wybrały tak, a nie inaczej i tyle w tym temacie…  Swoją drogą, „Kraina Piwa” informuje, że Grand Champion 2013 schodzi jak ciepłe bułki. Widocznie lud chce IPA, a „vox populi vox Dei”. Albo casus IPA z Artezana, w zeszłym roku uwarzyli brytyjski wariant tego piwa i było to złe posunięcie według wielu, bo „za grzeczna”, bo „nie urywała”, bo to nie „Atak Chmielu”, tudzież inny „Rowing Jack” i tego typu historie. Zatem Artezan idąc za resztą chmieli już po amerykańsku i też jest źle… bo są same AIPA, a nie ma brytyjskiego odpowiednika na rynku.   

Trochę zdziwiła mnie reakcja Kopyra na tę wiadomość z AleBrowaru o nowej odsłonie „Saint No More”. Nie rozumiem, skąd te zarzuty skoro sam w Widawie uwarzył „Renifera”, kolaboranckiego Christmas Ale. Piwo ma konkurencję chyba tylko w postaci piwa świątecznego z Browaru Kormoran, coś w tym stylu też planuje wypuścić Ursa Maior, więc ja bym się cieszył na jego miejscu, bo zbyt pewniejszy. Czując niedosyt krajowych Christmas Ale, zawsze można też w sklepach poszukać piw w tym stylu z importu, zwłaszcza, że w większości przypadków, różnica w cenie między nimi i „Reniferem” będzie niewielka. Skoro Kolaboranci warzą piwa według swoich pomysłów, to dlaczego AleBrowar nie może? Trochę zmierził mnie tekst o tym, że ekipa z Lęborka leci na kasę. Przecież Kopyr też nie warzy w Widawie jako wolontariusz, albo w ramach zasądzonych wyrokiem sądu prac społecznych (czytaj: za karę), więc argument finansowy wydaje się być lekko nie na miejscu. Laissez faire! A co najważniejsze, wykonanie pomysłów na konkretne piwa w postaci gotowych produktów oceniane są przez konsumentów i myślę, że to ich opinia jest najbardziej wiążąca.    

Inne style też nie mają lekkiego życia. „Brown Porter” z Artezana już się więcej nie ukaże. Z jednej strony niski popyt (bo porter to styl nadal mało w Polsce znany, nie licząc wariantu w postaci porteru bałtyckiego, który sporo się różni od swego kuzyna z Wysp Brytyjskich), a z drugiej – Pacific, który dokonał na swym „czarnym braciszku” aktu kanibalizmu i który okazał się hitem, choć jego premiera miała miejsce zimą. Nikomu nie przeszkadzało, że pisali peany o piwie typowo letnim w zimie, o czym wielu zapomina, gdy obecnie krytykuje Browar Olimp za mającą się niedługo odbyć premierę piwa „Afrodyta”, które jest witbierem. Stout z Browaru Piwoteka (Czarny Wdowiec) też oberwał, że za gorzki, a „Wołek Zbożowy” to nie wiadomo, co to jest, bo tyle słodów dali. Chcieli to dali. Mieli pomysł i postanowili go wcielić w życie, wszak „sky is the limit”. I w tym kontekście pamięć piwnego światka okazuje się być bardzo zawodną, bo jakby wielu zapomniało, że spora część tegorocznych premier to nie IPA, że sporo piwo warzonych po raz kolejny to też całe spektrum stylów poza różnymi wariantami India Pale Ale. Bawienie się w wyliczankę w tym miejscu uważam za bezcelowe.


Konkludując, dochodzimy do takiego punktu, gdzie ruch w którąkolwiek stronę zostanie poddany bezwzględnej krytyce, bo jeśli na rynek wyjdzie nowe IPA, to będzie źle, Jeśli wyjdą piwa, która IPA nie są – też będzie niedobrze. Jeszcze niedawno piwosze marzyli, by rynek piwa w Polsce był czymś więcej niż „eurolagerową ofertą wielkiej trójcy” i dziś już wielu psioczy, że jest tak a nie inaczej. No cóż, zapomniał wół jak cielęciem był… Zastanawiam się tylko, czy taka postawa konsumentów nie okaże się ”betonowym kołem ratunkowym” dla piwnej rewolucji w Polsce? Czy praca pod presją podobnej do tej, jaką czuję skazany stojąc naprzeciw plutonu egzekucyjnego, nie demotywuje piwnej sceny do rozwoju? Przecież zawsze można wrócić do korzeni pijąc piwa wielkich graczy… Takie wnioski nasuwają się po dość długim śledzeniu browar.biz,u, blogosfery, piwnego facebooka, etc. Dryfujemy w strumieniu tendencyjności, panie i panowie… Albo po prostu, ja tego wszystkiego nie jestem w stanie ogarnąć? Nie rozumiem reguł tego specyficznego środowiska, jakim jest piwny światek? Jak żyć? Kto pomoże?

6 komentarzy:

  1. Coś się psuje, bo wysmażyłem piękny, długi komentarz i się nie opublikował - bądź zniknął :(

    Napiszę więc krótko: ja nie narzekam, wciąż pamiętam te nieodległe wszak czasy, gdy w pubach można było dostać każdy styl i gatunek piwa, pod warunkiem, że był to eurolager. Bardzo mi się podoba, że browary wciąż próbują nas czymś zaskakiwać, a najodważniejsi sięgają po style, które nawet wytrawnym piwoszom kojarzyć się mogą tylko z nazwą jakiejś egzotycznej choroby zakaźnej. Lubię ipy-sripy, wity-srity i stouty-srouty, pasuje mi sahti-srahti i wszelkie ale-srale. Viva la biere revolution!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie psuje, po prostu mam włączoną moderację komentarzy, by uniknąć spamu. Podoba mi się Twój punkt widzenia. Sam pamiętam czasy, gdy wybór piwa w Polsce był nienajlepszy i dlatego dziwi mnie obecne "wybrzydzanie" wśród piwoszy. Cieszę się, że Ty do malkontentów nie należysz.

      Usuń
    2. Nie chodzi o moderację, nie po raz pierwszy na Blogspocie po naciśnięciu "opublikuj" przenoszony jestem na stronę blogu, jednak komentarz nie dochodzi nawet do etapu wpisania captcha. Pewnie jest jakiś błąd skryptu niezależny od użytkownika. Albo mój internet płata mi figle.

      Pewnie, że nie narzekam. A jak coś mi nie smakuje - po prostu tego nie kupuję. Proste.

      I trochę zmartwiła mnie ta informacja:

      "Inne style też nie mają lekkiego życia. „Brown Porter” z Artezana już się więcej nie ukaże. "

      Artezanowego Brown Porter nie piłem, za to Robust Porter z Hausta bardzo mi smakował i mam nadzieję, że będę miał okazję jeszcze napić się polskiego, nie-bałtyckiego piwa w tym stylu.

      Usuń
    3. Czytałem o tym zimą na fp Artezana. Tak, jak pisałem w powyższym wpisie, na chłopaki z Artezana w krótkim odstępie czasu wypuścili Brown Portet i Pacific Pale Ale. Okazało się, że o ile Pacific był strzałem w dziesiątkę, o tyle Brown Porter nie powtórzył tego sukcesu, choć na zimową porę był o wiele bardziej odpowiedni, a w smaku był naprawdę niezły.Część ludzi twierdzia, że to przez etykietę. Ponieważ była obsówa w drukarni, na butelki trafiły robocze, czarno-białe etykiety z jeżykiem i nazwą piwa. Przy etykiecie na Pacific Pale Ale (wykonanej przez profesjonalna agencje reklamową), wypadła ona mizernie, niczym baśniowe "brzydkie kaczątko". Osobiście, uważam, że to nie był w tym przypadku problem, bo poprzednie etykiety wyglądały podobnie, z ta różnicą, że były kolorowe. Polacy za bardzo nie znają brytyjskiej wersji porteru i pewnie to zaważyło na tym, że Brown Porter przegrał. Może warto było poczekać do wiosny z Pacyfikiem? Teraz to już wiele nie zmieni, ale efekt jest taki, że BP już raczej nie wróci, Pacific jest cały czas w sprzedaży, a Artezan na piwach butelkowych ma profesjonalne etykiety (choć chyba coraz bardziej idą w beczki przy rozlewie niż w butelki, podobnie jak Pracownia Piwa), Robust Porter wypuściła też Wielka niedźwiedzica, ale pewnie o tym doskonale wiesz. :)

      Usuń
  2. "Wołek Zbożowy” to nie wiadomo, co to jest, bo tyle słodów dali. Chcieli to dali. Mieli pomysł i postanowili go wcielić w życie, wszak „sky is the limit”."

    Mnie dziwi , dlaczego kopyr z góry mówi że nie interesuje go nawet spróbowanie nowego piwa Ksiażece 3 słody + dzika róża. Bo założe sie że gdyby Kormoran tylko wypuścił IPĘ z dodatkiem dzikiem róży to kopyr w te pędy by degustował! Trzeba wziąć pod uwage że jest to jeden chyba z jego ulubionych stylow, człowiek lubi goryczkę i tyle.
    Niby sky is the limit, ale mam wrażenie że o tym NIEBIE to gdzie ono jest decyduje sam Kopyra. Jeśli jemu nie podoba się dodanie do ciemnego piwo dzikiej róży - to nawet nie spórbuję, bo to "nieciekawe". Ale zrobienie sharka 100 IBU - to ma niby być CIEKAWSZE od DZIKIEJ RÓŻY :/ nie da siętego obiektywnie uzasadnić po prostu.

    Pozdrawiam
    mk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony, na pewno korona by mu z głowy nie spadła, gdyby coś takiego zrobił, zwłaszcza, że sam często mówi o propozycjach czytelników/widzów dotyczących piw, których degustację chcieliby zobaczyć. Z drugiej strony, po pierwsze Kopyr ma na pewno o wiele więcej ciekawszych piw w swoim składzie. Po drugie, być może tego typu piwa nie są jego ulubionymi, więc taki stan rzeczy stawiałby je od razu na pozycji przegranej, a to nie o to tu chodzi.

      Wiem, że kilku innych blogerów wrzuciło na swoje blogi degustacje tego piwa. Sprawdź "Piwa naszego powszedniego", "Stację Browar Chrzanów" albo "Browarnika Tomka".

      Piłem to piwo, ale wcześniej wypiłem kilka innych i moje wspomnienie o nim jest bardzo "rozmyte". Z ciekawością go spróbuję, jeśli gdzieś je dostanę w mojej mieścinie.

      Usuń