UWAGA!

Strona, z uwagi na publikowane na niej treści, przeznaczona jest wyłącznie dla osób pełnoletnich.

piątek, 30 maja 2014

„Przewrót mleczny B-Day 2.0”



Czyżby wspólne warzenie „B-Day'a" stało się nową, świecką tradycją? Przypuszczam, że tak, bo skoro wyszła wersja 2.0, to pewnie i następne się pojawią. Taka kolaboracja raz do roku nie odciąga żadnego ze współtwórców od zobowiązań wobec życia i rynku. Po drugie trio twórców (PINTA, AleBrowar i Piwoteka Narodowa) to grupa pasjonatów chyba najbardziej zasłużonych dla polskiej sceny piwnej, a co za tym idzie, są to ludzie bardzo kreatywni także w kontekście warzonych przez siebie piw. Dla niewtajemniczonych, w maju każdy z uczestników przedsięwzięcia obchodzi swój jubileusz stąd pomysł na wspólne warzenie piwa.

Rok temu uczestnicy projektu uraczyli nas piwem, które było połączeniem niemieckiego Weizena i amerykańskiej wersji stylu znanego jako India Pale Ale. Poprzednia wersja „B-Day’a” nosiła nazwę „Lądowanie w Bawarii”. W tym roku panowie poszli w zupełnie inną stronę. Mianowicie, „B-Day 2.0" to stout, który twórcy określili jako „Double Chocolate Milk Stout". Jak sama nazwa wskazuje jest to mocniejszy i bardziej treściwy reprezentant tej jakże licznej rodziny ciemnych i palonych piw, które wieńczy wspólny mianownik czyli słowo „stout" w ich nazwie. Aby nadać piwu większej treściwości użyto przy jego warzeniu laktozy (niefermentowalnego cukru, który nadaje mlecznego posmaku i aromatu), a także do tanku leżakowego, dla wzbogacenia smaku, dodano prażone ziarna ekwadorskiego kakaowca. Tegoroczna edycja urodzinowego piwa została nazwana „Przewrót mleczny”. Nie wiem, czy to nawiązanie do przewrotu majowego z 1926 roku, ale jakoś tak mimowolnie właśnie takie skojarzenie mi się nasuwa, gdy czytam gdzieś lub słyszę o tym piwie. 
„Przewrót mleczny B-Day 2.0” został uwarzony w browarze w Gościszewie, czyli tam, gdzie swoje piwa warzy AleBrowar. W zeszłym roku jubileuszowe piwo uwarzono w Browarze na Jurze w Zawierciu, czyli browarze, z którym współpracuje Browar PINTA. Ekstrakt początkowy tego piwa wynosi 16 Blg, a zawartość alkoholu 6,2% obj. W skład „Przewrotu mlecznego” wchodzą: woda, słody: pale ale, pszeniczny, Carapils®, wiedeński, czekoladowy pszeniczny; surowce niesłodowane: palony jęczmień, płatki owsiane; chmiele: Pilgrim, English Golding; drożdże Safale® S-04. Dodatkowo wykorzystano laktozę oraz ziarna kakaowca.

Etykieta, z tego, co zdążyłem do tej pory wyczytać, wzbudza mieszane uczucia. Mi się nawet podoba. Trąca lekkim surrealizmem z tymi wymionami strzelającymi mlekiem i szyszkami chmielu dryfującymi sobie gdzieś w przestrzeni. Taki klimat rodem z teledysku utworu „The Baby Got A Temper" grupy Prodigy. Pomysł jednym się spodoba, a innym nie. Widywałem lepsze etykiety, ale koszmarną czy nieudaną bym jej nie nazwał. Dla mnie liczy się piwo, bo etykieta to tylko dodatek. Kiepskiemu piwu to i etykiety na miarę Bevoga nie pomogą, a jeśli piwo jest dobre, to konsument na pewno wybaczy niedociągnięcia związane z szatą graficzną tego elementu opakowania.

Jest to czarny i nieprzejrzysty trunek jak na stout przystało. Jego piana jest nad wyraz obfita, wysoka, początkowo drobnoziarnista, lecz szybko pojawiają się duże pęcherze psujące jej fakturę. Piana dość szybko opada i nieznacznie koronkuje na szkle. Dlaczego piszę, że piana jest nad wyraz obfita? Dodatek ziaren kakaowca lub rzeczy zawierających tłuszcze (np.: wiórki kokosowe) do piwa ma z reguły niekorzystny wpływ na jego pienistość. Jak widać, nie jest on aż tak wielki. Pojawiła się piana i to niczego sobie. Piłem piwa pszeniczne, które mogłyby pozazdrościć piany „Przewrotowi mlecznemu”. W zapachu dominuje paloność, toffi, mleczna i gorzka czekolada. W smaku na pierwszy plan wysuwają się paloność, mleczność, toffi i nuty czekoladowe. Chmielowość niewyczuwalna. Piwo pachnie i smakuje tak, jakby rozpuszczono w nim praliny, a co najważniejsze nie użyto do tego celu żadnych syropów czekoladowych, ekstraktów i tego podobnych. Po prosu odpowiednio dobrano zasyp i inne dodatki pochodzenia naturalnego. Na finiszu słodycz przeplata się z paloną goryczką, a całość wieńczy lekko rozgrzewająca nuta alkoholowa. Wysycenie tego stoutu jest bardzo niskie.

„B-Day 2.0” jest piwem słodkim, treściwym, wielowymiarowym, które cechuje paloność grająca pierwsze skrzypce, a dopełnia je mleczność i czekoladowość. Piwo jest pijalne, gładkie, chociaż na finiszu daje znać o sobie lekka nuta alkoholowa. Bardzo przyjemne piwo deserowe, dobre do ciast, lodów, etc. Nie posiada w swoim aromacie wad. Na pewno znajdzie wielu miłośników. Jest to pozycja, którą poleciłbym szczególnie dwóm kategoriom piwoszy: po pierwsze, kochającym ciemne piwa, a także osobom nie przepadającym za wyraźnym chmielowym aromatem i goryczką, a preferującym piwa słodkie. Naprawdę udane piwo. Mam nadzieję, ze za rok twórcy piwa znów zewrą szeregi. Za to właśnie kocham piwowarstwo rzemieślnicze: za otwarte podejście do tradycji i eksperymenty. Słowem, za twórcze podejście do piwa.  

PS: Przypadkowo skasowałem zdjęcia z telefonu, na których piwo o wiele lepiej się prezentowało. Tutaj w ramach planu ratunkowego pstryknąłem fotkę tego, co mi jeszcze zostało w pokalu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz