Dużo mówi się w
ostatnich miesiącach o łączeniu, tudzież „parowaniu”, piwa i jedzenia. W
Internecie pojawiły się też teksty odnoszące się do tematu łączenia piwa z
rożnymi innymi rzeczami, przy czym należy pamiętać, że intencją ich autorów
było podejście do tematu z dużym przymrużeniem oka. Pomysł na dzisiejszy wpis
zrodził się w mojej głowie spontanicznie. A gdyby tak połączyć piwo i metal? Co
by z tego wyniknęło? Oczywiście jest to taki wpis z cyklu „w krzywym
zwierciadle”. Do tematyki prowadzonej na blogu staram się podchodzić raczej
poważnie, ale odrobina luzu i dystansu jest jak najbardziej wskazana.
Muzyka metalowa
podobnie jak piwo jest bardzo zróżnicowana i każdy kto lubi dźwięk
elektrycznych gitar znajdzie w niej cos dla siebie. No to zaczynamy!
Alternative metal – połączenie muzyki alternatywnej i metalu –
odnosząc to per analogia do piwa, najlepsze byłyby piwa udziwnione czyli
warzone z innych surowców niż te tradycyjne; zamiast słodów pszenicznych,
jęczmiennych lepiej żeby do ich użycia były użyte rośliny takie jak gryka, szarłat
wyniosły (amarantus), sorgo, komosa, owies wodny (zizania wodna zwana też
dzikim ryżem), a poza tym jakieś eksperymentalne odmiany chmielu, egzotyczne
przyprawy, zioła i inne produkty pochodzenia roślinnego (mogą być
psychoaktywne) lub zwierzęcego. W dobrym tonie byłyby egzotyczne, nieznane
szczepy drożdży, tudzież drożdże z brody piwowara, etc. A im bardziej
udziwniony proces technologiczny, tym jeszcze lepiej.
Funk metal – tu nie ma wątpliwości – piwa na drożdżach
z grupy Brettanomyces będą jak najbardziej na miejscu. Cóż innego wprowadzi do
piwa więcej nut funky?
Nu metal – to taki metal, ale raczej tylko z nazwy
zatem tu chyba najlepiej sprawdzą się radlery, bo niby też mają coś. wspólnego
z piwem. Dobrą opcją może też być „Fortuna Czarne”, bo to piwo, ale bardzo
słodkie i czarne jest…
Metal awangardowy – patrz metal alternatywny, przy czym wykaż
więcej inwencji, pogadaj z kolegą hipsterem – może będzie w stanie pomóc?
Black metal – jest to szeroki nurt muzyczny choćby z
uwagi na warstwę liryczną, dlatego i z doborem piwa nie będzie problemu. Stout,
porter, Black IPA – im ciemniejsze tym lepsze, najlepiej gdy będzie czarne jak
tyłek Lucyfera i gdy chmielowości w nim sporo, bo wtedy współgra z goryczą
potępienia, która spotka miłośników tego rodzaju muzyki po ich śmierci
(goryczka nie jest warunkiem niezbędnym). Mile widziane American Stout z bardzo
wyraźną, wręcz popiołową palonością. Poza tym, takie marki jak „Duvel”, „Demon”,
„Judas” czy „Satan” są jak najbardziej mile widziane w Twojej lodówce i
piwnicy. Ewentualnie, możesz pić koźlaki jeśli nie przepadasz za piwami
ciemnymi, ale z widocznymi kozłem na „ecie”. Kozioł to przecież ulubione
zwierzę w tej subkulturze.
Viking metal – sahti, Gotlandsdricka. Oczywista
oczywistość. No dobra, skandynawski „Kraft” też może być.
Christian metal – tak, jest coś takiego, choć dla
dogmatycznych metalowców jest to twór tak samo abstrakcyjny jak piwo z sokiem,
ale i tutaj znajdzie się coś dla słuchających tego podgatunku „muzyki żelaznej”
– proponuję piwa klasztorne, piwa trapistów, a także wszystkie te, na których
etykiecie widnieje mnich (z „Golden Monkiem” włącznie).
Death metal – ta podgrupa metalu to totalna miazga zarówno
jeżeli chodzi o warstwę liryczną, jak i muzyczną. Zatem są dwie drogi. Na pewno
piwa mocne idące w parze z mocnym brzmieniem – RIS, Barley Wine, Imperial IPA,
Belgian Strong Ale, tripel i quadrupel (ale nie klasztorne, ani w jakikolwiek
sposób związane z religią!). Druga opcja to krwista Red IPA. Death to w
warstwie lirycznej przede wszystkim: krew, tortury i trupy, więc jeszcze
Flanders Red Ale, niektóre lambiki i Irish Red Ale powinny dać radę z uwagi na
zabarwienie.
Doom metal – skoro dominuje tu zagłada to tylko „Koniec
świata” z PINTY albo „Judgment Day” z Lost Abbey. Wszystko zależy od tego, ile
talarów brzęczy w Twej sakwie.
Folk metal – prosta sprawa: saison i biere de garde.
Cóż bardziej wpisuje się w klimat folkowej tradycji?
Gothic metal – chyba jedynie gruit najbardziej kojarzy mi
się z gotykiem. Z drugiej strony, czeskie tmave lub niemiecki Schwarzbier też
powinny zdać egzamin. Goci lubią czerń, a te piwa są bardzo ciemne, poza tym,
gotyk nie jest aż taki agresywny, zatem karmelowy smak powinien wyjść naprzeciw
gustom. Teksty piosenek z tego nurtu często nawiązują do „bólu istnienia”,
samotności, etc. Skoro życie kreowane jest jako gorzkie – klasyczna IPA w
depresyjne dni przy melancholijnej muzyce nie zawadzi.
Industrial metal – jakież to poste! Piwa z wielkich koncernów
czyli przede wszystkim lagery produkowane na skalę przemysłową. Im mocniejsze
tym lepsze. Alternatywą mogą być piwa z dużym udziałem słodów wędzonych torfem –
nuty spalonej instalacji elektrycznej, asfaltu powinny dobrze kojarzyć się z
obszarami przemysłowymi.
Power metal – porter bałtycki – mroczny i potężny. Będzie
tym, czego szukasz…
Speed metal – to podobny ulubiona odmiana metalu jeśli
chodzi o szatana, bo „gdy się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy”, a często
jest ona grana tak jakby wykonawcom się naprawdę konkretnie spieszyło. Skoro
szybko grają, to nie wypada ociągać się z piciem boskiego nektaru czyli sesyjne
American Wheat, dobry pilzner lub lekkie American Pale Ale jest jak najbardziej
w ten deseń. Tego typu piwa pije się dobrze w rytm tej muzyki. Inne lekkie i
sesyjne trunki też powinny dobrze się tutaj wkomponować.
Symphonic metal – w przypadku tej podkategorii metalu liczy
się wielowymiarowość i kompleksowość wprowadzana przez gitary oraz instrumenty
symfoniczne. Dobrym kompanem będą piwa wielowymiarowe, bogate w smaku. Blonde, Dubbel,
mariaż nowofalowych chmieli i belgijskich drożdży wydaje się dobą propozycją, a
także piwa mocne leżakowane w beczkach będą tu pasować jak ulał.
Tradycyjny heavy metal – skoro lubisz tradycję w muzyce to
pewnie jesteś i piwnym konserwatystą, a że metal to bardzo kosmopolityczna
muzyka, to każdy znajdzie tu coś dla siebie, każdy styl zakorzeniony głęboko w kulturze piwowarskiej kraju z którego
pochodzisz lub w którym mieszkasz będzie OK. Ciesz się piwem i muzyką.
Pamiętaj, że gdy nie wiesz, po co sięgnąć – wybierz piwo „Trooper”.
Tak oto prezentuje
się moje spojrzenie z dystansu na temat parowania piwa z muzyką metalową. A
jakie są Wasze typy? Co byście zmienili? Dyskusja w tym temacie może być ciekawa,
zażarta, śmieszna i absurdalna, ale przecież o to chodzi, by do życia
podchodzić z dystansem.
Fot.:
Ben
Pruchnie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz