UWAGA!

Strona, z uwagi na publikowane na niej treści, przeznaczona jest wyłącznie dla osób pełnoletnich.

środa, 23 września 2015

Piwnica Świdnicka we Wrocławiu i jej historia cz.2



Przez wieki Piwnica Świdnicka była gospodą, do której zaglądali przedstawiciele wszystkich warstw społecznych. Rzec można, że pomimo rozwarstwienia społecznego, był to przybytek egalitarny, bowiem tylko członkowie rady miejskiej mieli prawo do biesiadowania w oddzielnych salach na koszt fundatora (byli nimi najczęściej kupcy sprowadzający piwo do Wrocławia, którzy za takie bankiety otrzymywali ulgi podatkowe na przywożone przezeń dobra). W Nowy Rok obsługa piwiarni składała odwiedzającym klientom życzenia noworoczne, a dobrą manierą ze strony gościa było odwdzięczyć się drobnym podarkiem. Doszło do tego, że niektórzy pracownicy Piwnicy Świdnickiej noworoczne podarunki od klientów traktowali jako obowiązkowe i regulamin z 1679 roku przewidywał kary za ich wyłudzanie. Klientów gospody pod Ratuszem obowiązywał surowy regulamin. Nie wolno było w niej przeklinać, ani zachowywać się w sposób, który by gorszył innych. Zakazana była muzyka, hazard i palenie tytoniu. Jeśli ktoś złamał regulamin, przedstawiciel Urzędu Piwnicy Świdnickiej dzwonił trzy razy „dzwonkiem łobuzerskim”, zwanym też „dzwonkiem bałwana” wskazując osobę, która dopuściła się przewinienia. Sankcją była kara pieniężna, którą stosowano także, gdy ktoś zbił szkło do piwa, a jeśli osobnik taki nie chciał jej uiścić, usuwano go z szynku.

W lokalu przez niemal 650 lat rządził „trunek Gambrinusa”. W okresie XIV i XV wieku największą sławą cieszyło się jęczmienne piwo świdnickie, jednak sytuacja ta uległa zmianie, kiedy w 1501 roku wybudowano browar miejski i zaczęto warzyć w nim piwo pszeniczne, znane jako „Wrocławski Baran” (Breslauer Schoeps). Piwo to występowało w dwóch wersjach – jasnej i ciemnej. Wrocławski Baran był piwem, którego okres świetności przypadał na lata 1500-1700. Sama nazwa tego napitku jest przedmiotem sporów. Według jednej z anegdot miała wziąć się stąd, że pewien chłop, który nazbyt popił podczas pobytu w Piwnicy Świdnickiej, w drodze powrotnej do domu zasnął na łące pełnej owiec. Jego sen miał przerwać baran, a ten w pijackim zwidzie wdał się z nim w bójkę. Według innej wersji, piwo zawdzięczało swe miano temu, że miało być bardzo pożywne, a jego walory przyrównywano do baraniego mięsa. Każda z wersji piwa była warzona przez inną kategorię browarów. Browary miejskie warzyły jasny wariant tego piwa, a browary cechowe – ciemny. Stała konkurencja, wzajemne oskarżenia i walka o monopol na warzenie konkretnego rodzaju piwa doprowadziły do bardzo restrykcyjnego systemu kontroli nad jakością trunku, ilością jego produkcji oraz przestrzeganiem czasu, w którym warzenie piwa było dozwolone (tak zwane Brautage, czyli określone dni, kiedy można było je warzyć). Piwem, które wyparło „barana” z rynku było piwo gorzkie (Bitterbier), uwarzone po raz pierwszy w 1696 roku w karczmie „Pod Złotą Gwiazdą” (Zum Goldenen Stern).

Obok wyrobów wrocławskich, do Piwnicy Świdnickiej sprowadzano także piwa z innych miast Śląska, Czech, Polski i Niemiec. W XVIII wieku serwowano w niej także piwa szwedzkie i angielskie. Od roku 1760, gdy zlikwidowano Urząd Piwnicy Świdnickiej, a lokal zaczęto dzierżawić osobom prywatnym lub spółkom, dzierżawca zgodnie z umową był zobligowany nie tylko do zaopatrywania piwnicy w piwa zamiejscowe, ale także do wyrobu piwa na miejscu. W następnych wiekach – XIX i XX – w piwiarni tej pojawiła się także kawa i likiery, a piwo zaczęło stopniowo tracić swoją hegemonię. Po I wojnie światowej sprzedawano je tu mocno rozrzedzone z uwagi na deficyt tego produktu spożywczego na rynku. Z kolei straty pośród męskiej części populacji będące bezpośrednim następstwem działań wojennych, wymusiły zatrudnianie w owym przybytku kobiet, co było nie tylko wbrew tradycji, ale i zapisom w umowach dzierżawy.

Klient, który podczas pobytu w Piwnicy Świdnickiej poczuł głód mógł liczyć na jego nasycenie takimi dostępnymi tam przysmakami jak różnej maści kiełbasy i sery, kminkowe precle, kiszona kapusta, śledzie, a z czasem sałatki ziemniaczane. Warto tutaj nadmienić, że od połowy XVIII wieku, aż do II połowy następnego stulecia istniał zwyczaj, który polegał na tym, że biesiadnicy przychodzili do tej piwiarni z własnym jedzeniem. W przedsionku tego lokalu znajdowały się kramy sprzedające przekąski, takie jak pieczywo, czy kiełbasy. W XIX wieku kolejni najemcy lokalu, wprowadzali udoskonalenia do jego menu, ale było ono raczej skromne w porównaniu z innymi wrocławskimi przybytkami, które starały się nadążyć za tym, co w Europie było modne. Restauracją z prawdziwego zdarzenia Piwnica Świdnicka stała się w latach 20-tych XX wieku.

Miejsce to odwiedzali rozmaici goście. Do tych najznamienitszych należał, między innymi, Zygmunt Luksemburczyk, który odwiedził wrocławską miejską piwiarnię w 1420 roku. Żeby było ciekawiej, udał się tam incognito, by poznać opinie na temat jego rządów z ust jego poddanych. Nie były one szczególnie pochlebne, a pamiątką tego zdarzenia miała być sentencja jemu przypisywana, która została utrwalona na drewnianej tablicy. Brzmi ona (po polsku):

Gdyby niektórzy wiedzieli,
kim są niektórzy,
to okazywaliby niektórym
więcej szacunku.

Z kolei król Czech i Węgier – Maciej Korwin – był tak mocno zafascynowany piwiarnią pod wrocławskim Ratuszem, że założył lokal o takiej samej nazwie w stolicy Węgier, a przybytek ten funkcjonował do 1714 roku. Innymi znamienitymi personami, które uraczyły owe miejsce swoją obecnością byli między innymi: Józef Wybicki, Johann Wolfgang von Goethe, Fryderyk Chopin, czy Juliusz Słowacki. W historii tej gospody zapisało się także kilka innych postaci, które nie pochodziły z wyżyn społecznych, ale zostały zapamiętane, dzięki swej oryginalności. Należał do nich brat Aleks, pustelnik, który w XVIII wieku rezydował na osobowickiej świętej górce, jednak tak ukochał on Piwnicę Świdnicką, że spędzał w niej większość czasu żebrząc o darmowy napitek i strawę. Człowiek ten słynął ze stoickiego spokoju i wesołego usposobienia. Wielu biesiadnikom czynił figle, a na zaczepki i wyzwiska zawsze odpowiadał „Bóg Tobie zapłać”, dzięki czemu zawsze ktoś uraczył go kuflem piwa. Innymi osobistościami byli: „Wesoła Joaśka” (gałganiarka), „Wilhelm Poczta” i „Czeska Pożyczka” (były urzędnik pocztowy i wieczny student, którzy spierali się o prawo do wypicia darmowych resztek piwa), „Głucha Luiza” (zarabiająca na życie wróżąc z kart), „Łyżkarz” (inwalida wojenny sprzedający w piwnicy metalowe przedmioty), „Krawaciarz” (sprzedawca krawatów), czy „Karole Rzodkiewki” (dwaj bardzo podobni do siebie bracia o łysych głowach, częstujący klientów białą rzodkwią, pokrojoną w plastry, które obficie solili). Warto wspomnieć też o handlującej przez 60 lat w Piwnicy Świdnickiej (1824-1884) narzędziami kreślarskimi i innymi przedmiotami Amalie Renner, znanej szerzej jako „Ellen-Malchen”. W roku 1874 wypadł jubileusz pięćdziesięciolecia jej pracy w owym miejscu, co ówczesny dzierżawca piwnicy miejskiej – Adolf Friebe – postanowił uczcić bankietem na jej cześć oraz tortem, w którym ukryto 30 talarów.  

Tak w dużym skrócie przedstawiają się kilkuwiekowe losy pomieszczeń piwnicznych znajdujących się pod wrocławskim Ratuszem, najbardziej charakterystyczną i rozpoznawalną budowlą tego miasta. Mam nadzieję, że powyższa lektura nie była dla Ciebie czasem straconym. Twoje zdrowie!


Źródło: Wikipedia

Bibliografia:
„Piwo we Wrocławiu: od średniowiecza po czasy współczesne”, Halina Okólska (red.), Muzeum Miejskie Wrocławia, Wrocław, 2002,
Robert Primke, Maciej Szczerepa, Wojciech Szczerepa: „Gawędy o piwie”, Agencja Wydawnicza EGROS,
Grzegorz Sobel: „Dlaczego Piwnica Świdnica nie jest najstarszą restauracją Wrocławia/Europy?”, na: „Smaki Wrocławia”, http://smakiwroclawia.pl/2010/03/18/dlaczego-piwnica-swidnicka-nie-jest-najstarsza-restauracja-wroclawiaeuropy/.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz