Po kilkutygodniowej przerwie, ciężko jest się zabrać do
pisania, ale dość już tego dobrego. Artykuł do najnowszego numeru „Piwowara”
prawie gotowy, pora zatem, aby i na blogu jakiś tekst się pojawił. Wpis ten
zapewne ukaże się w cieniu #ShakerGate, ale nic na to nie poradzę. W tym
tekście chciałbym poświęcić kilka słów tezom i trendom, które towarzyszą
rodzimej piwnej rewolucji (z którymi osobiście się nie zgadzam), bowiem czasem,
gdy tak z boku patrzę, mam wrażenie, że piwny światek sam się zapędza w kozi
róg. Walcząc z jednymi mitami, tworzy się następne. Inną sprawą jest, że
„piwnych neofitów” przybywa i często mam wrażenie, że powtarzają oni
bezrefleksyjnie hasła wyczytane tu i ówdzie w Internecie, czy zasłyszane na
piwnych imprezach. A zatem, przejdźmy do konkretów:
Deprecjacja lagera
Pokutuje przekonanie, że piwa dolnej fermentacji to produkty poślednie
jakościowo względem tych górnofermentacyjnych. Pionierskie piwa, które pokazały
ludziom, że piwo to coś innego niż koncernowy, jasny lager były, i w większości
są, piwami z grupy ale. Nie widzę jednak podstaw do tworzenia dychotomicznej
wizji świata polegającej na tym, że „dolniaki” sprowadzane są do roli piw z
natury „nudnych”, czy „bezsensowych”. W tym roku jednym z lepszych polskich
lagerów, jakiego miałem okazję pić był „Drwal” z Browaru Gościszewo, ale nie
jest to jedyne udane piwo dolnej fermentacji, jakie ukazało się w Polsce od
zeszłego roku lub wcześniej. Pamiętajmy o takich piwach jak: „Pierwsza pomoc”,
„Czarna dziura” i „Oki doki” z Browaru PINTA, „Jurajskie z ostropestem” z
Browaru na Jurze, czy „Rudawskie” z Browaru Miedzianka. Postulat mitycznego
pilsa za trzy złote nadal jest aktualny, bowiem ciągle możemy zazdrościć
Czechom wielu ich pilznerów. Dobrym pilznerem pewnie też niejedną osobę można by
też przekonać do zagłębienia się w piwny świat. Uwaga dla piwnych neofitów: porter bałtycki, który pewnie gromadzicie w
piwnicach to też piwo dolnej fermentacji.
Tylko amerykański
chmiel
Amerykański chmiel na dobre zagościł w polskim piwowarstwie
rzemieślniczym. Nie ma co pomniejszać jego roli, czy walorów smakowych, ale
powiedzmy sobie szczerze, na odmianach z USA świat się nie kończy. Jest wiele
ciekawych odmian chmielu, które z powodzeniem można stosować w piwowarstwie. Jestem
zdania, że walenie amerykańskiego chmielu do piwa nie zawsze i wszędzie się
sprawdzi, bowiem są piwne style, które z założenia chmielone są innymi
odmianami. Na przykład dla mnie ESB chmielone Citrą to posunięcie „ni w pięć,
ni w dziewięć”. Poza tym, kiepskiemu piwu to i Simcoe, czy CTZ nie pomoże… Nie
jestem też tym, który deprecjonuje polski chmiel, bo nie ma w nim cytrusów i
żywicy. „Zefir” z Browaru Olimp, czy „Pyza na polskich dróżkach” z Browaru
Bazyliszek pokazały, że i polskie odmiany mogą dawać interesujące efekty, pod warunkiem,
że z głową podejdzie się też choćby do kwestii zasypu (casus karmelowych piw z
serii „PLON”). Uwaga dla piwnych
neofitów: belgijska klasyka – w tym sławetne Westvelteren XII – warzone są bez
udziału chmielu zza Oceanu. Można? IPA z londyńskiego Fuller’s Brewery też nie
jest chmielone Citrą, czy Amarillo, a posiada status piwa kultowego. Pilsner
Urquell odniósł światowy sukces, a amerykańskiego chmielu to piwo nigdy nie
widziało. Piwu grodziskiemu brak jankeskiego chmielu też nie przeszkodził w
sukcesie rynkowym w okresie międzywojennym, gdy eksportowano je do 37 krajów na
świecie.
Nudne style
Mam wrażenie, że dla niektórych jedynym słusznym stylem jest American
India Pale ale, ewentualnie mniej chmielone American Pale Ale, podczas gdy
świat piwnych stylów jest naprawdę o wiele bogatszy. Sęk w tym, że większość z
nich nie jest aż tak chmielona jak AIPA, bowiem niejednokrotnie chodzi albo balans
pomiędzy słodowością i nutami chmielowym, lub o to, aby akcenty chmielowe były
po prostu subtelne i wycofane, by na przykład uwydatnić efekty pracy drożdży. Piszę
o tym, bo odnoszę wrażenie, że mamy do czynienia ze swego rodzaju „kultem AIPA”,
podczas gdy wielu konsumentów piwnych, świadomie nie sięga po inne style,
bazując na opiniach innych, które jednoznacznie twierdzą, że owa gatunki to „nuda, panie, nuda”. Warto przypomnieć,
że gdy Pracownia Piwa ogłosiła, że uwarzy American Wheat też mówiono, ze to
nuda. Dziś AW to styl, który śmiało sobie w Polsce poczyna. Przyzwoitość
poznawcza wymaga, by starać się poznać jak najwięcej stylów piwnych, choćby dla
własnego doświadczenia i opinii na ich temat. Piwny neofito! Nie broda czyni filozofem. To, że znasz wszystkie IPY i
APY na rynku wiele nie znaczy skoro nie wiesz, czym jest klasyczne angielskie
Brown Ale, czy belgijski saison. Nie zamykaj się w strefie komfortu.
Gadżeciarstwo
Piwny światek także staje się areną, gdzie pojawiają się
przedmioty, które zgodnie z tworzącymi się konwenansami trzeba/wypada mieć.
Piszę o tym nie po, to by narazić się kolekcjonerom szkła, czy innej maści
birofiliów, ale chcę zwrócić uwagę na tę kategorię osób, która kupuje piwne
gadżety na potęgę motywowana przesłankami stricte snobistycznymi, czytaj: dla
lansu. Mam w swoim skromnym dorobku podstawowe wzory szkła takie jak: kufle,
szklanki i pokale, ale nie dajmy się zwariować. Po kiego grzyba mam tracić kasę
na IPA Glass, czy Stout Glass, które są delikatne jak wydmuszki na pisanki?
Myślę, że w piciu piwa chodzi o coś innego niż ślepa pogoń za trendami, które
próbuje się narzucić. Za chwilę okaże się, że na piwnych festiwalach będzie
obowiązywać z góry ustalony strój. Gadżety
w piwnej branży były, są i będą (szkło, otwieracze, nosidełka, koszulki i inne),
ale warto, by w tej kwestii nie dochodziło do przerostu formy nad treścią,
bowiem – piwny neofito – szkło, czy inny lanserski gadżet, nie zastąpi wiedzy,
a widok kogoś wymachującego Craft Masterem One, wyjętym trzy minuty temu z
pudełka i jednocześnie plotącego bzdury nie jest szczególnie imponujący i
najczęściej przynosi efekt odwrotny od zamierzonego. Kiedyś
nie mieliście w domach teku, a piwo jakoś Wam przechodziło przez gardła…
Zły koncern i dobry
rzemieślnik
Dychotomiczna wizja świata podzielonego na koncerny,
uosobienie zła wszelakiego i browary spod znaku rzemiosła, pełniących rolę
mężów opatrznościowych. Do tego próbuje się nakreślić kanon, w którym każda ze
stron może warzyć tylko konkretne style piwne. I tak, gdy na rynek w zeszłym
roku trafiło piwo Żywiec APA, wywołało to w piwnym świecie niemałe poruszenie.
Krzyczano: „Duzi podszywają się pod małych!”, „Kontrrewolucja!”, ale kto komu
zaborni? Gdzie jest napisane, że KP S.A. nie może uwarzyć czegoś nowofalowego?
A gdyby, hipotetycznie, AleBrowar postanowił uwarzyć lager na modłę wypustów
koncernowych, to czy nagle masy piwnych entuzjastów masowo by się obraziły i
poczuły zdradzone? Mamy demokrację i wolny rynek. Można robić, co się chce… Piwo
koncernowe jakie jest każdy wie, ale przynajmniej trzyma poziom i sięgając po
nie wiemy, czego się spodziewać. Z browarami rzemieślniczymi bywa różnie. Są wśród
nich takie, które naprawdę dbają o jakość swoich piw, ale są też tacy, których
piwo w najlepszym przypadku jest mocno wadliwe, a wielokroć po prostu zepsute,
a tego nie pochwalam. Warto w tej kwestii zachować zdrowy rozsądek i myśleć
głową, a nie opiniami innych. A tak na
marginesie, pamiętajcie piwni neofici, że prawdziwi piwosze skupiają się na
ciekawszych aspektach piwa i piwowarstwa niż jego przemysłowe oblicze. Po prostu
szkoda im czasu na pierdoły…
Podsumowując, w tekście tym postanowiłem przedstawić tezy,
trendy oraz postawy wyznawców piwnej rewolucji w Polsce, z którymi się nie
zgadzam. Nie są to wszystkie przemyślenia w tym temacie, które udało mi się
zgromadzić w ciągu kilku ostatnich miesięcy. Niewykluczone, że pojawi się
kolejna część tego felietonu. Sam jestem ciekaw Waszych opinii w tym temacie. Z
czym się zgadzacie, a z czym byście polemizowali? Czy jest coś, co dodalibyście
do tej listy? Jesienią poza opracowaniami, które są stałym elementem na blogu,
pojawi się też nieco więcej publicystyki w postaci felietonów, etc. Wasze zdrowie!
Dorzuciłbym jeszcze "konieczność szufladkowania". Coraz większa grupa ludzi sięgając po piwo MUSI wiedzieć w jakim jest ono stylu. Bez tego nie są w stanie określić, czy piwo im smakuje, czy nie. Zamiast cieszyć się piwem, pierwszym odruchem jest często szukanie na siłę wad i rozbieżności ze stylem. Jak dla mnie styl jest tworem sztucznym i nadającym się tylko i wyłącznie do zastosowania w konkursach - w końcu muszą być jakieś wytyczne. Ale czy piwo musi być "w stylu"? NIE! Nie wiesz czego się spodziewać - masz skład (słody jasne, czy ciemne, jakie chmiele, jakie drożdże, jaki ekstrakt i jak daleko odfermentowany). Laikowi styl i tak nic nie powie ("Chcę AIPA" - powie za to neofita), więc informacja typu jasne/ciemne; słodkie/gorzkie; lekkie/mocne powinna w supełności wystarczyć - i zamiast czytać/słuchać co o danym piwie myśli jeden, czy drugi blogier lepiej spróbować go samemu. O!
OdpowiedzUsuńnie do końca,dajmy na to że nie lubię belgów ,idąc do sklepu i kupując butelkę piwa musi być napisane w jakim jest stylu,przecież nie kupię w ciemno bo mogę trafić właśnie na belga,a zazwyczaj napisane jest drożdże i nie ma jakie
Usuńwarzę sam piwa i 3/4 to są po prostu piwa ,takie które nie są przegięte w żadną stronę ,są w miarę lekkie że by nie było że po trzech jest mi obojętne co piję ,a język stoi kołkiem od goryczy że każde inne piwo jest bez smaku
Słusznie Waść prawisz :) Co prawda wiele stylów to także pewna tradycja, podejście do kwestii piwowarstwa konkretne dla danego regionu, etc., ale nie ma co fetyszyzować stylów i umieszczać każdego piwa w tych ramach. Browar Piwoteka wyraźnie pokazuje, że można warzyć takie piwa, które nie mieszczą się w sztywnych ramach świata według fanatyków BJCP. Piwo "Kotłownia, słucham?" z MZPF było opisane jako "ciemne piwo żytnie". I starczy. Autor miał pomysł na piwo i go zrealizował. Jak podejdzie do tego konsument pod kątem kategoryzacji - jego problem. "Taka Haka" z PINTY miało nazwę stylu długą na trzy linijki na etykiecie i co z tego wyszło? Klops... Fajnie rzucać fachowymi terminami, zwłaszcza, gdy towarzysze są "zieloni w temacie". Nie na darmo się mówi, że "wśród ślepców jednooki jest królem". Poza tym rzeczami, o których napisałem, cieszę się, że coraz więcej osób interesuje się piwem, tylko niech robią to z głową.
Usuń@Anonimowy: moim zdaniem Belgi to zły przykład, bo tam zawsze styl jest jasno opisany. Generalnie z piwna klasyką nie ma problemu, bo takie informacje na opakowaniu są dostępne. Myk pojawia się, gdy mówimy o piwach nowofalowych, bo tam nazwa piwa może być długa jeśli ująć wszystkie składniki w piwie. Style są potrzebne, ale nie bądźmy fanatyczni w tym temacie.
Usuńdużo w tym prawdy,a w zasadzie sama :) śmiać się chce jak panowie w koszulach kraciasty z brodami rozwodzą się nad piwem o którym wiedzą tyle co było napisane przy cenie na "tablicy" ,jest paskudna moda na "dojebanie chmielu" widać to po forach piwowarów domowych "jaki dać chmiel na cichą citrę,amarillo czy X" ŻADEN ,ten styl jest lekko chmielony w dodatku chmielem UK,aaaa i tak sypnę
OdpowiedzUsuńa później że pilznery bez chmielu są
No właśnie. Czasem mam wrażenie, że niektórzy chcą się na siłę pokazać, że siedzą w temacie i są nie wiadomo kim. Żeby sprawa była jasna, Cieszy mnie, że coraz więcej osób sięga po piwo, interesuje się nim, etc. Jestem przeciwny piwnemu snobizmowi i hipsterce, które często haczą o groteskę.
UsuńW browarze domowym to już niech każdy sobie warzy co chce i jak chce. Ja staram się trzymać tego, co określa dany styl, ale też nie lamentuję jak blg wyjdzie ciut za niskie, czy coś. Nie dajmy się zwariować.