Piwa dzikie i kwaśne to bardzo
ciekawa kategoria, jednak zapewne nie są to piwa dla każdego, choćby z uwagi na
fakt, że dla przeciętnego „spijacza pianki” kwaśny smak ulubionego napoju jest
synonimem zepsucia wynikającego z kiepskiej jakości produktu. Ponadto, piwa
kwaśne to spore wyzwanie dla browarów, których produkcja nie jest na nie
zorientowane, bowiem najczęściej mikroby zakwaszające fermentującą brzeczkę
traktowane są jako najwięksi wrogowie. Skoro w warunkach domowych zaleca się,
by takie piwa fermentowały w osobnych zbiornikach, zatem przypuszczać należy,
że w browarach jest to na pewno spore wyzwanie, by po przejściu piwa od tanku
fermentacyjnego do linii rozlewniczej, całość sprzętu dokładnie zdezynfekować, w
celu uniknięcia ewentualnych strat w przyszłości ze względu na zakażenie warek,
które nie mają być piwem kwaśnym w zamyśle. Za „bastion” piw kwaśnych uważana
jest Belgia, jednak od kilku lat w Stanach Zjednoczonych lansowana jest teza
„sour is new hoppy” i to tam piwa kwaśne cieszą się dużą popularnością. Trend
ten nieśmiało wkracza i na nasz rodzimy rynek. Jeżeli mnie pamięć nie myli, pierwszym komercyjnym i kwaśnym piwem (gdzie kwaśność gotowego produktu była
zamierzeniem piwowara) było piwo „Chateau” z Browaru Artezan, które doczekało
się już dwóch edycji. W najbliższym czasie planowane jest przezeń wypuszczenie
na rynek Berliner Weisse z dodatkiem wiśni.
W ubiegłym roku z kwaśnych
pozycji na rynku ukazały się: „Duke of Flanders” w wykonaniu Browaru Szałpiw i
dwa piwa AleBrowru („John Cherry” i „John Sour”). Browar Olimp wypuścił „Hades
Gone Wild”, które poddano leżakowaniu w drewnianej beczce, podczas którego ów
imperialny stout (z dodatkiem papryczek chilli i ziaren kakaowca) „zdziczał”.
Bardzo ciekawie pod tym względem
plasuje się rok obecny. Już na początku stycznia Browar Bazyliszek, wypuścił na
rynek pierwsze swoje kwaśne piwo – „W malinowym chruśniaku”. Kilka tygodni
później miała miejsce premiera innego kwaśnego piwa z tego browaru o nazwie „Cherryniaków”.
Z okazji drugiej edycji wrocławskiej imprezy „Beer Geek Madness” uwarzono dwa
kolejne kwaśne piwa: „Funky Cherry” (Browar Szalpiw) oraz „Wild Wild East”
(Browar Birbant). Browar Piwoteka na przełomie kwietnia i maja uraczył piwoszy
swoim Gose, które nazwał „Zacny Zalcman”.
Na pewno dla wielu piwnych
entuzjastów informacja o tym, że Browar PINTA uwarzy jedno ze swoich piw w
kolaboracji z duńskim To Øl była już sporą sensacją, a żeby jeszcze podkręcić
atmosferę, zapowiedziano, że w efekcie tej współpracy zostanie uwarzone żytnie Sour
Ale. Piwo to otrzymało nazwę „Kwas alfa”. Miałem przyjemność pić je kilka
tygodni temu podczas czerwcowego długiego weekendu, kiedy to mieliśmy do
czynienia z pierwszą falą upałów w tym roku. Piwo sprawdziło się świetnie,
gasząc pragnienie. Okazało się bardzo pijalne, a sama kwaskowość była raczej
stonowana, nie idąca w żadne ekstrema. Liczę na to, że „Kwas alfa” powróci
jeszcze nie raz na sklepowe półki.
Inną informacją jest zapowiedź
przez wyżej wymieniony browar dotycząca jego nowego piwa, które nazwano „Kwas
beta”. Intuicja podpowiada mi, że to nie będzie ostatnie słowo PINTY w kwestii
kwaśnych piw. Co ciekawe, najnowszy wypust PINTY to piwo stylu Lichtenhainer, czyli napitek lekki,
kwaśny oraz wędzony (pisałem o nim
więcej tutaj).
Niemniej ciekawa wieść dotarła w
miniony weekend z Cieszyna, gdzie odbywał się XIII KPD, bodaj najbardziej
prestiżowy konkurs piw domowych w Polsce. Tegorocznym Grand Championem zostało
piwo autorstwa Piotra Terki i Piotra Marczyka. Piwem tym jest… Sour Ale (receptura).
Mam w tym miejscu kilka przemyśleń odnośnie tego faktu.
W kwestii browaru w Cieszynie, w
którym tradycyjnie warzono Grand Championa od 2009 roku, na pewno będzie to
dlań wyzwanie. Pojawiają się głosy, że Browar Zamkowy Cieszyn może nie zgodzić
się na uwarzenie takiego piwa, co byłoby raczej gwoździem do trumny dla tej
imprezy, której prestiż na pewno by ucierpiał, zwłaszcza, że w tym roku
zrezygnowano z organizacji Festiwalu Birofilia w Żywcu, w ramach którego
odbywał się KPD. Jeśli piwo trafi na rynek, to raczej też lekko mieć nie
będzie. Obawiam się, że laicy uważający się za wielkich znawców piwnej materii
będą w tegorocznego Grand Championa ciskać gromy, bo będzie kwaśny, a z kolei
piwni maniacy, którzy lubują się w „kwasach” pewnikiem wysuną wobec tego wypustu
zarzut, że jest zachowawczy i stonowany. Innym argumentem na niekorzyść tegorocznego
GCh jest czas – takie piwa z reguły wymagają długiego okresu leżakowania, kiedy
mikroby nadają tego rodzaju trunkom ich niepowtarzalny aromat i smak.
Patrząc nieco optymistyczniej,
warto zwrócić uwagę, że obecna sytuacja może się przysłużyć piwom kwaśnym i ich
promocji w ogóle. Wokół Grand Championa 2015 na pewno będzie sporo szumu z
uwagi na specyfikę zwycięskiego piwa, ewentualnych emocji związanych z jego
uwarzeniem. Przypuszczam, że forma w jakiej pojawi się na rynku Grand Champion
2015 będzie o tyle dobra, że powinna pewną część konsumentów przekonać do tego
rodzaju piw, bowiem nie będzie to trunek ekstremalnie kwaśny. Ewentualny sukces
tego piwa może stanowić zachętę dla innych browarów, by także podążyć tą
ścieżką.
Nie łudzę się, że kwaśne piwa
nigdy nie wyjdą poza swoją niszę. Ich popularność nigdy nie dorówna szczodrze
chmielonym IPA i raczej zawsze będzie przylepiona do nich łatka „nie dla
każdego”. Do tego rodzaju piw po prostu trzeba dojrzeć. Z drugiej strony, każdy
wypust, który wpisuje się w ten trend jest dla mnie dobrą wiadomością. Jest to
jedna z ciekawszych odsłon piwowarstwa rzemieślniczego, które posiada wiele
twarzy i nie jest synonimem piwa sowicie chmielonego amerykańskimi chmielami
jak chcieliby niektórzy w swojej dychotomicznej wizji rynku piwnego składającej
się z piwowarstwa rzemieślniczego postrzeganego jak wyżej oraz piw
koncernowych. Bieżący rok jest na półmetku i myślę, że jeszcze niejeden „kwas”
przed jego końcem zostanie u nas uwarzony.
A co Wy sądzicie o tegorocznym
Grand Championie i jego przyszłości?
Fot.: Browar PINTA
Szkoda, że był to ostatni konkurs z Kopyrem w roli sędziego.
OdpowiedzUsuńPodobno ktoś mu wysłał piwo na konkurs z dodanym czymś od siebie i się chłopak załamał, że to wypił.
3 miesiąc bez wpisu. Krew mnie pomału zaczyna zalewać!! Loc goin on?
OdpowiedzUsuńCześć! Prawdę mówiąc, myślałem, że powrót do pisania tekstów pójdzie mi łatwiej po wakacyjnej przerwie. Myliłem się. Dzisiaj zaczynam pisać artykuł do najnowszego numeru PIWOWARA - czasu mało, więc mam nadzieję, że będzie to dla mnie impuls, by i na blogu pojawiły się nowe wpisy. Pomysłów jest dużo, materiału bazowego też, ale jakoś tak zebrać się ciężko. Niemniej, komentarze takie jak na pewno też będą mieć znaczenie. Cierpliwości. Nie lubię pisać tekstów "na hurra!". Zbyt mocno cenię sobie grono czytelnicze, by serwować mu pośledniej jakości teksty pisane od niechcenia tylko po to, by drygnęły statystyki. Pozdrawiam.
UsuńBardzo interesujący wpis. Proszę o więcej takich bo lubię je czytać :)
OdpowiedzUsuńBędzie więcej, po weekendzie biorę się za nowe wpisy. A teraz wracam pisać tekst do najnowszego numeru "Piwowara". Pozdrawiam. :)
Usuń