UWAGA!

Strona, z uwagi na publikowane na niej treści, przeznaczona jest wyłącznie dla osób pełnoletnich.

niedziela, 3 stycznia 2016

10 piw, z którymi będzie mi się kojarzył rok 2015

Początek roku to czas, kiedy z jednej strony snujemy plany i postanowienie na najbliższych 12 miesięcy, a także moment jest to refleksji i podsumowań roku, który właśnie przeszedł do historii. Miniony rok był wyjątkowy, bowiem mieliśmy do czynienia z wysypem piwnych nowości. Z jednej strony, to bardzo budujące, ale z drugiej – ilość najczęściej nie idzie w parze z jakością, o czym piwni maniacy mogli się niejednokrotnie przekonać na własnej skórze.

Pozytywami 2015 roku były z pewnością:
·       Powrót piwa grodziskiego, warzonego w browarze w Grodzisku Wielkopolskim,
·       Warzenie „piwowarskiego skarbu Polski” przez browary rzemieślnicze,
·    Kooperacje polskich browarów z browarami zagranicznymi, co na pewno świadczy bardzo dobrze o rodzimej scenie rzemieślniczej,
·       Browar Artezan i Pracownia Piwa rozpoczęły butelkowanie swoich piw,
·      Przełamanie monopolu piw mocno chmielowych – pojawiły się piwa kwaśne oraz jeszcze więcej piw eksperymentalnych (z dodatkiem niestandardowych surowców lub historycznych).

Do negatywów zaliczyłbym:
·     Brak powtarzalności warek – to irytujące, gdy zakup piw z danego browaru jest swego rodzaju loterią – udało im się, czy nie tym razem?
·   Wysyp nowych piw, z których nierzadko trudno było znaleźć coś przyzwoitego, a w przypadku wielu piw więcej w nich było marketingu i szumu medialnego niż smaku.
·       Branżowe afery, które poza piwnym światkiem nikogo nie obchodziły.

Co przyniesie rok 2016? Przypuszczam, że będzie sporo piw kwaśnych, leżakowanych w beczkach, nadal browary będą eksperymentować, ale pewnie niewidzialna ręka rynku zrobi swoje i pojawią się tacy gracze, którzy „zejdą z boiska”.

To tyle tytułem wstępu. Poniższe zestawienie to 10 piw, które z całego wysypu nowości najbardziej utkwiły mi w pamięci. Kolejność jest przypadkowa, bo to nie ranking. Jak zawsze, skrajnie subiektywnie, w oparciu o moje piwne preferencje, na podstawie „materiału bazowego”, który udało mi się skosztować w minionym roku (etap gonienia za każdą nowością mam już dawno za sobą).

1.    Browar Szałpiw – „Kociamber”
Jak dla mnie był to niekwestionowany hit lata. APA z dodatkiem soku z kiwi oraz aframonu madagaskarskiego. Piwo było bardzo pijalne i orzeźwiające. Nuty kiwi były wyraźnie wyczuwalne, a do tego w tle czuć było pieprzowo-imbirowe muśnięcie „rajskiego ziela”. Nowofalowe odmiany chmielu, znane z owocowych aromatów, sok z kiwi i aframon stworzyły spójną całość, która bardzo skutecznie gasiła pragnienie i zachęcała do kolejnych łyków. Mam nadzieję, że „Kociamber” na stałe zagości w ofercie browaru. Bardziej smakowała mi wersja butelkowa od beczkowej.



2.    Browar Setka – „Kapitan Drake”
Pite podczas Poznańskich Targów Piwnych jako pierwsze. „Kapitan Drake” to gose z dodatkiem soku z limonki, które cechowała ciekawa barwa – mętna, miodowa z dodatkiem zieleni. W smaku i aromacie kwaśność, która była zarówno efektem pracy bakterii Lactobacillus oraz dodatku soku z limonek. W efekcie otrzymano sesyjny wręcz trunek z wielowymiarową kwaśnością, pozostającą wyraźną, ale nie nachalną, czy odpychającą z uwagi na jej intensywność. Na upalne lato będzie jak znalazł. Soli i kolendry za bardzo w nim nie wyczułem, ale i tak było przepyszne.



3.     Browar Piwoteka – „Zacny Zalcman”
W minionym roku Browar Piwoteka uraczył piwoszy kilkoma naprawdę ciekawymi piwami. Moim faworytem pozostaje „Zacmy Zalcman”, czyli gose, ale w wersji klasycznej. Kwaśność i wyraźne nuty kolendry tworzą bardzo przyjemny bukiet, w którym wszystko ze sobą współgra i nic nie mąci tej harmonii. Kwaśność wyraźna, ale nie nachalna, podobnie jak z nutami kolendry, które w nadmiarze potrafią zniechęcić do dalszej konsumpcji. Jestem miłośnikiem kolendry oraz piw lekkich i sesyjnych, a „Zalcman” właśnie taki jest. Dostrzegam w nim spory potencjał do eksperymentowania z doborem chmieli i innych dodatków.



4.    Browar Gościszewo – „Drwal”
Doskonały przykład kontrargumentu dla piewców tezy, według której „lager to nuda”. Okazuje się, że lager może być smaczny, posiadać wyraźny chmielowy charakter, a ciekawej goryczki mogłoby mu pozazdrościć wiele pilznerów, a nawet niejedno IPA. Piwo mętne, o jasnozłotej barwie, w którego aromacie i smaku dominują nuty nadane przez użytą australijską odmianę chmielu Galaxy. Przejawia się ona owocowymi akcentami, ale różnymi od tych, które wnoszą do piwa odmiany chmielu z USA (pomarańcza, winogrono, liczi, melon, marakuja). Piwo bardzo pijalne, z wysoką, ale krótką goryczką. Takich lagerów nam trzeba.



5.    Browar Nepomucen – „Session Brown IPA Iunga”
Piwo uwarzone w kooperacji z piwowarem domowym Łukaszem Pawlakiem (Browar Domowy „Piwny Ul”), chmielone polską odmianą chmielu o nazwie Iunga. Mam do tej odmiany pewien sentyment, bowiem użyłem jej przy pierwszym piwie uwarzonym ze słodów, a nie z ekstraktów. Szczerze, nie doszukałem się w tym piwie wielu znamion stylu IPA, chmielowość zdawała się być bardzo wycofana i raczej subtelna, jednak nuty nadane przez ciemne słody nadały temu napitkowi iście angielskiej duszy, która kojarzy mi się z takimi piwami jak Brown Ale, Mild Ale, etc. Mam tu na myśli nity kawowe, orzechowe, biszkoptowe, czekoladowe. Ostatnio bardzo kręcą mnie takie klimaty. Ciekawy wypust, będący dowodem na to, że nie trzeba sypać taczek chmielu do kadzi warzelnej, by stworzyć coś interesującego. Bardzo przyjemne i sesyjne piwo.



6.    Browar Bednary – „Ambergris”
Mam wrażenie, że piwo to nie doczekało się szczególnego uznania pośród polskich entuzjastów „trunku Gambrinusa”, a szkoda, bo moim zdaniem to interpretacja Brown Ale, która wydaje mi się być jedną z najbardziej udanych. Dlaczego? Otóż piwowar oprócz barwy i chmielowych akordów w piwie nie zapomniał o jeszcze jednym ważnym detalu, a mianowicie, o nutach pochodzących od słodów, które w tym stylu piwa także powinny odgrywać ważną rolę. W efekcie obok raczej stonowanych nut owoców cytrusowych i żywicy, w aromacie i w smaku tego piwa dobrze zaznaczone były nuty: kawowe, tostowe, orzechowe i czekoladowe. Wiele piw z bednarskiego browaru mi smakowało, ale właśnie to wspominam najlepiej. Dobry mariaż klasyki i nowofalowego piwowarstwa.



7.    Browar Na Jurze –  „Kwas pruski”
W przypadku tego piwa byłem bardzo pozytywnie zaskoczony, choćby dlatego, że przed jego spożyciem nie zgłębiałem informacji zamieszczonych na etykiecie. W efekcie spodziewałem się czegoś na kształt klasycznego, kwaśnego Berliner Weisse, a już pierwszy „niuch” z butelki uświadomił mnie, że byłem w wielkim błędzie. „Kwas pruski” to także połączenie klasyki i „nowej fali” piwowarstwa, dzięki czemu uzyskano lekkie piwo pszeniczne, w którym oprócz efektów pracy bakterii kwasu mlekowego, czuć bardzo dobrze przyjemne i owocowe nuty amerykańskich chmieli. Zwolennicy klasyfikacji piw według BJCP na pewno pochowali je żywcem, ale dla mnie to bardzo udany wypust, rześki, sesyjny, dobrze gaszący pragnienie, wielowymiarowy i co najważniejsze – smaczny.



8.    Browar Bazyliszek – „Yeti”
Browary rzemieślnicze zdążyły przyzwyczaić konsumentów do obecności laktozy w niektórych piwach, zwłaszcza stoutach, jednak ekipa Browaru Bazyliszek postanowiła pójść krok dalej i, zamiast laktozy, sięgnęła po odtłuszczone mleko, które dodano do kadzi warzelnej. Podczas warzenia i fermentacji tego piwa nie obyło się bez komplikacji, ale efekt finalny zrobił na mnie wrażenie. Piwo miało barwę kakaową, w smaku temu trunki także bliżej było do kakao niż piwa. Słodkie, na wskroś mleczne z nutami kakao, czekolady i kawy, nad wyraz pełne, a jednocześnie bardzo pijalne. Piwo wybitnie deserowe. Mleko skutecznie pozbawiło „Yeti” pienistości. Nut chmielowych w nim nie wyczułem, choć IBU tego piwa wynosiło ponad 70.



9.    Browar Olimp – „Panakeja”
Miniony rok był także czasem, kiedy w browarach rzemieślniczych i kontraktowych chętnie eksperymentowano z herbatą. Różnie to wychodziło w praktyce, ale jakichś szczególnych rozczarowań na tym polu nie przypominam sobie. Ze wszystkich piw, które uwarzono na tę modłę najlepiej wspominam wypust Browaru Olimp. Lubię herbatę Earl Grey i cytrusowe chmiele, zatem połączenie tych dwóch z natury owocowych składników w kadzi warzelnej lub tanku leżakowym było kwestią czasu. Efekt uzyskany przez Browar Olimp był bardzo ciekawy. Piwo było mocno owocowe, a owocowość składała się z akcentów wniesionych przez użyte chmiele oraz bergamotkę, którą aromatyzowana jest herbata Earl Grey. Uzyskano balans pomiędzy tymi składowymi, przez co jeden nie wchodził drugiemu w paradę ani w smaku, ani w aromacie, a razem tworzyły synergiczną całość, którą dopełniała słodowość.



10. Mikkeller – „Black”
Na moim „piwnym szlaku” raczej skupiam się na piwach krajowych, jednak ciekawymi importami nigdy nie pogardzę. „Black” to piwo, którego piwnym maniakom szczególnie przedstawiać nie trzeba. Moc tego imperialnego stoutu wynosi 17,5% alk. obj., a do jej otrzymania do pracy, oprócz drożdży piwowarskich, zaprzęgnięto także drożdże szampańskie. Piwo jest czarne i nieprzejrzyste. Dobrze buduje się na nim piana, ale najciekawiej jest gdy piwo to wąchamy i próbujemy. Jest tutaj dużo wszystkiego – słodowość, słodycz, nuty palone, chmielowa goryczka, akcenty kawowe, rumowe, czekoladowe, lukrecjowe, owocowe estry i, co ciekawe, alkohol pałęta się gdzieś z tyłu, ukryty i w żaden sposób nie narzucający się pomimo dwucyfrowego woltażu. Piwo jest bardzo esencjonalne, wielowymiarowe i oleiste, ale z racji na pijalność – także bardzo zdradzieckie. Dużo w nim aromatów, ale wszystkie tworzą zgrabną kompozycję, co czyni ten napitek wartym swojej ceny.



Jak zwykle się rozgadałem… W nadchodzącym roku życzę Wam wszelkiej pomyślności, dużo dobrego piwa i samych udanych warek. A jakie piwa były Waszymi faworytami w 2015 roku?

2 komentarze:

  1. Niestety Yeti i Kapitan Drake mi umknęły, a widzę, że warto byłoby spróbować. Tak na szybko to urzekły mnie dwa kwasy: Talia z Olimpu i Kwas Gamma z Pinty. Żałuję tylko, że z uwagi na olbrzymi wysyp nowości nie mam czasu by wracać do piw, które mi smakowały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drake na pewno wróci. Co do Yeti nie mam pojęcia, bo ekipa Bazyliszka miała sporo problemów z tym piwem - mleko się warzyło w kadzi, zapychała się instalacja, etc. "Talia" też mi smakowała, ale czegoś mi w tym piwie zabrakło. Podobnie z "Kwasem Gamma". Część nowości powraca, a niektóre z nich to jednorazowe wypusty. Pozdrawiam.

      Usuń