W zeszłym roku gruchnęła wieść, że w
Bieszczadach zostanie od podstaw zbudowany nowy browar rzemieślniczy. Z czasem
okazało się, że w projekt budowy browaru zaangażowana jest Agnieszka Łopata,
znana w piwnym światku jako Piwowarka
Aga. Piwowarka Aga prowadzi blog piwny, a także jej pasją jest komponowanie
połączeń piw i potraw. Swego czasu wraz z Tomaszem
Rogaczewskim (założycielem Pracowni Piwa) zaangażowana była w projekt „Piwo
i jedzenie, czyli Agi i Tomka bitwa na smaki”, który polegał na tym, że pub,
restauracja lub browar rzucali wyzwania w postaci konkretnego piwa, do którego
Aga i Tomasz gotowali potrawy. Piwowarka Aga gotowała dania jarskie, a Tomek przygotowywał
potrawy dla „mięsożerców”. Siłą rzeczy projekt wyhamował, bo jego obydwoje jego
uczestnicy mają o wiele ważniejsze i bardziej absorbujące sprawy na głowie.
Facebookowy FP projektu znajduje się tutaj.
Centrum Ursa Maior (Dom Wielkiej
Niedźwiedzicy), bo tak nazywa się miejsce, w którym od tego roku warzone jest
piwo w Bieszczadach, mieści się w miejscowości Uherce Mineralne. To, co jest
istotne w przypadku tej inicjatywy piwnej, nie jest to tylko browar, ale
miejsce, w którym działo się będzie, że hej! Centrum Ursa Maior to duży obiekt,
w którym odbywać będą się wydarzenia kulturalne różnej maści, takie jak konferencje,
koncerty, i inne imprezy. W ramach projektu Centrum Ursa Maior działa też sklep
Esencja Karpat, sprzedający wyroby regionalne.
Dom Wielkiej Niedźwiedzicy, to miejsce, które do swej działalności wykorzystuje
energię pochodzącą tylko ze źródeł odnawialnych, a część zysków z działalności
będzie inwestowana w lokalne przedsięwzięcia i inicjatywy, tak by wspierać
region. Jest to bardzo kompleksowo przemyślany pomysł na biznes okraszony
patriotyzmem lokalnym, proekologiczna postawą wynikająca z troski o środowisko oraz
chęcią zrobienia czegoś niebanalnego. Czapki z głów!
Obok Agnieszki Łopaty, w projekt
zaangażowani są dr Andrzej Czech (pasjonat innowacyjnych rozwiązań
w zakresie ochrony środowiska oraz odnawialnych źródeł energii, a także
redaktor naczelny czasopisma „Bieszczadnik”) oraz Janusz Demkowicz (odpowiadający
za kulturalna stronę projektu muzyk jazzowy).
Na stronie Centrum Ursa Maior w
bardzo ciekawy sposób wytłumaczono dlaczego akurat niedźwiedź jest takim
inspirującym zwierzęciem dla tego, bieszczadzkiego projektu. Ursa Maior
(Wielka Niedźwiedzica) to gwiazdozbiór, w obrębie, którego znajduje się
Gwiazda Polarna. Tak więc jest to kluczowy element nocnego nieba na
półkuli północnej, dla podróżników, marynarzy, nawigatorów, etc. Dziś może już
nie aż tak istotny, z uwagi na rozwój technik geolokalizacyjnych. Jak
zapewniają kierownicy projektu, w Bieszczadach, które nie są tak dotknięte
"świetlnym zanieczyszczeniem nocnego nieba" jak inne rejony naszego
kraju, przez co można podziwiać tam gwiazdy na nocnym niebie na skalę znacznie
większa niż gdzie indziej. Niedźwiedzica to też symbol
siły, bezkompromisowości, drapieżności i samodzielności (niedźwiedzie są samotnikami),
ale jednocześnie matczynej troski i opiekuńczości nad małymi
niedźwiadkami, co zapewnia im bezpieczeństwo i możliwość rozwoju. Niedźwiadek
to w zamyśle założycieli Centrum Ursa Maior to sam Dom Wielkiej Niedźwiedzicy,
który dzięki nim stanie się w przyszłości czymś wielkim. Niedźwieddź to też
symbol polskich gór, bo poza tym terenami nie występuje dziko nigdzie w Polsce.
Osobną sprawą jest niemniej
symboliczny związek niedźwiedzia z piwowarstwem. W legendach fińskich piwo
musiało fermentować z dodatkiem piany z niedźwiedziego pyska. W ogóle w
fińskich wierzeniach ludowych niedźwiedź (Karhu) jest uosobieniem mądrości,
siły i należnej estymy. Z kolei sowa, o której u nas mówi się, że to symbol
mądrości dla Finów to uosobienie głupoty i ignorancji. Od fińskiego słowa pöllö oznaczającego sowę pochodzi
pelle czyli błazen, głupek. W jednym z litewskich podań niedźwiedź przynosi ze
sobą na wesele beczkę piwa, a w Bieszczadach mawiano, że niedźwiedzie piwo
warzą, gdy znad lasów unosiły się mgły. No i Wojtek, niedźwiedź towarzyszący
wojskom polskim dowodzonym przez generała Andersa też bardzo lubił piwo.
W październiku tego roku z browaru Ursa Maior „wyjechały
w Polskę” cztery piwa: Ursa z Połoniny (American Amber Ale), Royzbawiony
(Hefeweizen), Deszcz w Cisnej (Smoked Brown Ale) oraz Megaloman (American India
Pale Ale). Mi do tej pory udało się zakupić wszystkie za wyjątkiem Megalomana.
Być może na sam koniec warto wspomnieć, że
browar realizuje sprzedaż wysyłkową swoich piw. Więcej informacji pod tym adresem.
A tak wyglądają moje wrażenia po zetknięciu się
z 3 bieszczadzkimi piwami:
Ursa z Połoniny
Na etykiecie tego piwa widnieje imię Filip i postać
jelenia. To odwołanie do jelenia Filipa, który od paru lat zapuszcza się na
terent Połoniny Wetlińskiej. Coi ciekawe, jeleń ten nie boi się ludzi. Pozwala
podejść na odległość kilku metrów od siebie, co stanowi nie lada ewenement,
gdyż jeleń jest z natury zwierzęciem bardzo płochliwym.
Fot.: Wojciech Zatwarnicki
Sama etykieta piwa utrzymana jest w kolorystyce, która
kojarzy mi się z obrazem Edwarda Muncha pt.: „Krzyk”. Kompozycja trafia w moje
gusta, choć niektórym może wydać się trochę „kwaśna”, kojarząca się z
halucynacjami na modłę tych z „Nienasycenia” Witkacego. Skład piwa mógłby być
bardziej rozwinięty (typy słodów i użyte chmiele oraz szczep drożdży). To, co
podoba mi się na etykiecie, to informacja z jakimi potrawami należy łączyć piwo
(dotyczy każdego z warzonych przez bieszczadzki browar piw).
Dane szczegółowe:
Producent: Centrum Ursa Maior (Dom Wielkiej Niedźwiedzicy).
Nazwa: Ursa z Połoniny.
Styl: American Amber Ale.
Ekstrakt: 12,7% wag.
Alkohol: 5% obj.
Skład: woda, słód, chmiel, drożdże.
Pasteryzacja: nie.
Filtracja: tak.
Barwa: bursztynowa z rubinowymi refleksami, klarowna.
Piana: jasnobeżowa, średniej wysokości, zwarta i
sztywna, dość trwała, redukuje się do około 2 milimetrowego dywanika na powierzchni
piwa i pozostaje do końca, krążkuje na szkle.
Zapach: słodowy z towarzyszącymi aromatami ciastek,
opiekanych ziaren i toffi. Następnie do głosu dochodzą: trawiasta nuta
chmielowa, lekka estrowość i leciutki akcent warzywny (DMS).
Smak: Wyraźna podbudowa słodowa z akompaniamentem
ciastek, skórki chleba, toffi. Wyczuwalne estry z dominującym posmakiem jabłek.
Całość szybko przechodzi ze słodowości w chmielowość. Goryczka średnia, ale
skutecznie kontrująca słodkie smaki słodowe, jest trawiasto-ziołowa, a
dodatkowo - długa i lekko zalegająca. Przypomina mi swym smakiem chmiele
brytyjskie.
Wysycenie: niskie.
Piwo to zostało przyjęte z mieszanymi uczuciami w
piwnym światku. Zarzucano, że jest słabe, jego aromat jest ubogi, etc. Ja się z
tym nie zgadzam. Myślę, że problemem jest pewien schemat oczekiwań, jaki został
wytworzony przez „Amber Boy’a” z AleBrowaru oraz uwarzenie tego piwa w stylu American
Amber Ale. Wielu pewnie spodziewało się sporej dawki cytrusowości, której w tym
piwie próżno szukać. dla mnie jest to udane i przyzwoite piwo. Lekkie, wręcz
sesyjne, o głębokim smaku. Jest to zbilansowane ale, w którym słodowe ciało
współgra z chmielową duszą. Smakiem przypomina brytyjskie piwa w stylu Extra
Special Bitter. Na plus etykieta, prezencja w szkle, piana, smak i aromat. DMS
wyczuwalny w zapachu, ale jest on na raczej niskim poziomie. Jak dla mnie, to
piwo o wiele lepiej smakuje niż pachnie. Mój gust smakowy już nie raz pokazał,
ze jest skrajnie nonkonformistyczny. Tak jest i tym razem. Piw mi smakuje, ale
nie ulega wątpliwości, że bardziej kojarzy mi się z UK niż z USA.
Moja ocena: 4/5.
Deszcz w Cisnej
Inspiracją dla nazwy tego piwa jest piosenka Krystyny Prońko
o tym samym tytule.
Jak dla mnie, etykieta tego piwa to cuda, a to pewnie
z mojego zainteresowania pojazdami szynowymi. Zarys pociągu, gór i drzew i ta
kolorystyka… Coś pięknego! Całość kompozycji mnie po prostu urzekła. Tym, co
łączy wszystkie piwa z tego browaru jest fakt posiadania przez nie imiennego
kapsla.
Dane szczegółowe:
Producent: Centrum Ursa Maior (Dom Wielkiej Niedźwiedzicy).
Nazwa: Deszcz w Cisnej.
Styl: Smoked Brown Ale.
Ekstrakt: 12,7% wag.
Alkohol: 5,5% obj.
Skład: woda, słód, chmiel, drożdże.
Pasteryzacja: nie.
Filtracja: tak.
Barwa: bursztynowa, ale nieco jaśniejsza niż w
przypadku poprzednika. Klarowna.
Piana: jasnobeżowa, zwarta, wysoka, trwała, redukująca
się do cienkiego dywanika, pozostającego do ostatniego łyka, lekko krążkuje na
szkle.
Zapach: wyraźny aromat wędzony, który przeplata się z
aromatem miodowo-karmelowym. Wyczuwalne posmaki owocowe, kojarzące się z
ciemnymi suszonymi owocami (śliwki i rodzynki), przez co nasuwa się lekkie
skojarzenie z piwami typu koźlak. W tle aromat zbożowy.
Smak: od samego początku główno planowym składnikiem
smaku jest aromat wędzony, który jest bardziej drewniany niż mięsny i na pewno
nie tak agresywny jak w przypadku piw marki „Aecht Schlenkerla”, co uważam za
wielki plus. Wędzonka jest mniej intensywna w smaku niż w zapachu. Poza tym
wyczuwalna karmelowa słodycz oraz aromat ciemnych, suszonych owoców. W tle
aromat zbożowy i trawiasta chmielowość, znacznie niższa niż w przypadku „Ursy z
Połoniny”.
Piwo o głębokim
i bogatym aromacie. Wędzonka wyraźna, ale nienachlana, pozwalająca
poczuć inne składowe bukietu smakowe. W smaku treściwości nuty typowe dla piw
ciemniejszych, nasuwające lekkie skojarzenia z koźlakiem z uwagi na karmelowość
i aromat ciemnych, suszonych owoców, choć czuć po wysyceniu i estrach, że to piwo
górnej fermentacji. Piwo ułożone, bez faworyzowania jednych jego cech kosztem
drugich. Bardzo ciekawe pod warunkiem, że lubi się piwa wędzone. Dobrze będzie
komponować się w zwędzonymi serami oraz wędlinami (przykłady łączenia piwa z
potrawami znaleźć można na etykiecie). Pije się je lekko i ochoczo, bez jakiegokolwiek
zmuszania się do kolejnych łyków. Naprawdę kojarzy się z ogniskiem.
Moja ocena: 4,25/5.
RoYzbawiony
Piwo w stylu Hefeweizen. Roy to chyba pies Piwowarki
Agi i jednocześnie maskotka browaru. Tego radosnego psiaka można zobaczyć na
jednym z filmów, zamieszczonych przez browar w sieci. Coś mi się zdaje, że ten
piesek był mistrzem drugiego planu podczas degustacji „Altebiera” z Jabłonowa,
nagranej na potrzeby „Bitwy na smaki”. Fajny pomysł.
Na etykiecie piwa widnieje Roy, a jej kolorystyka utrzymana w
konwencji spójnej z dwoma poprzednimi. Mi się podoba.
Producent:
Centrum Ursa Maior (Dom Wielkiej Niedźwiedzicy).
Nazwa: RoYzbawiony.
Styl: Hefeweizen.
Ekstrakt: 11,2% wag.
Alkohol: 4,2% obj.
Skład: woda, słód, chmiel, drożdże.
Pasteryzacja: nie.
Filtracja: nie.
Barwa: jasnozłota z domieszką miodowej, mętna.
Piana: Biała, dość wysoka i zwarta, szybko opada i
redukuje się do zera.
Zapach: pszeniczny słód, do tego goździki, banan,
intensywny aromat drożdżowy.
Smak: słodkawy, aromat pszenicznego słodu z
towarzyszącymi akcentem bananowym (o wiele bardziej stonowanym w zapachu na
rzecz akcentu goździkowego). Aromat goździkowy w tle. Do tego dochodzi
wyczuwalny aromat drożdże, lekko przyprawowy finisz.
Wysycenie: wysokie.
Smaczny pszeniczniak, który jak dla mnie, mógłby być
nieco bardziej wytrawny. Treściwy, posiadający wszystkie cechy i aromaty, jakie
powinny znaleźć się w piwie uwarzonym w tym stylu. Bardzo podoba mi się znaczna
przewaga akcentu bananowego nad nutą goździkową. Preferuję właśnie takie „ustawienie”.
Piwo pijalne, ale wysokie nasycenie jest trochę męczące. Zrównoważone pomiędzy
słodowością i posmakiem drożdżowym. Uważam, że w tym aspekcie równowaga jak najbardziej
została zachowana. Piwo pozwala cieszyć się zarówno pszenicznymi aromatami oraz
akcentami wprowadzanymi do niego przez
drożdże, tak istotne w tego typu piwach. Porządny weizen.
Moja ocena: 3,75/5.
Podsumowując, uważam, że piwa z nowego,
bieszczadzkiego browaru rzemieślniczego są udane i mają szansę na zdobycie
wielu wiernych wielbicieli. Każde z nich to zupełnie inne oblicze trunku z
pianką. Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć wielu sukcesów twórcom Domu Wielkiej
Niedźwiedzicy, a ja w najbliższym czasie postaram się dostać choćby jedna
butelkę „Megalomana”.
Skąd Ty masz tę pianę w "z Połoniny"? U mnie była bardzo mocno znikoma. Opinie o tym piwie są wyjątkowo zróżnicowane.
OdpowiedzUsuńTak mi się pieniło :). Mam zamiar spróbować warki 2.0. Problem polega pewnie na tym, ze to piwo rozmija się z oczekiwaniami klientów. ten american amber ale jest mało amerykański, bo brak w nim nut, jakie nadaja amerykańskie chmiele. O ile wersja butelkowa byla bardzo przyejmna (dla mnie), o tyle wersja w beczki, której próbowałem na Poznanskich Targach Piwnych była tragiczna. DMS grał pierwsze skrzypce i jakies takie zatęchłe aromaty skarpet i mokrego kartonu. Przekonałem się na własnej skórze, że negatywne opinie nie są wyssane z palca. .
Usuń