UWAGA!

Strona, z uwagi na publikowane na niej treści, przeznaczona jest wyłącznie dla osób pełnoletnich.

czwartek, 11 grudnia 2014

„SIMC 0724130” z Browaru Bednary


Piwa nowofalowe mogą mieć różne oblicza. Są wśród nich te, mocno chmielone, uważane za „główny nurt” piwnej rewolucji. Innymi kategoriami są hybrydy wymykające się poza sztywną klasyfikację piwnych stylów, bądź piwa warzone z przeróżnymi dodatkami, etc. Jeszcze innym kierunkiem obranym przez piwowarstwo rzemieślnicze może być warzenie piw historycznych, przywracanie do życia zapomnianych stylów, będącą próbą zaprezentowania współczesnemu konsumentowi jak mogły smakować piwa sprzed kilku wieków, a nawet kilku tysięcy lat.

Jak zapewne zauważyliście, interesuje mnie historia piwowarstwa oraz piwa historyczne, rzadkie i nietypowe. Wiadomość o uwarzeniu przez Browar Bednary piwa, które może przypominać w smaku to z przełomu XVIII i XIX wieku przyjąłem z dużą dozą ciekawości, bowiem mówiąc kolokwialnie „kręcą mnie takie tematy”. Szczęśliwym trafem, udało mi się nabyć butelkę tego piwa na stoisku Centrali Piwnej podczas Poznańskich Targów Piwnych.

Od samego początku zamierzałem zamieścić degustację tego wypustu na blogu, ale postanowiłem zwrócić się do Rafała Łopusińskiego (piwowara w browarze w Bednarach) z kilkoma pytaniami na temat tego piwa, abym mógł je Wam w jak najlepszym stopniu przybliżyć. Sami twórcy na swoim facebookowym profilu napisali, że próżno szukać w ich eksperymentalnym piwie nut cytrusowych, bo to coś zupełnie innego. Ja także lubię eksperymentować w domowym browarze, a takim najśmielszym doświadczeniem była próba uwarzenia przeze mnie piwa na modłę Sumerów i Starożytnych Egipcjan, o czym pisałem tutaj.

Od twórcy piwa dowiedziałem się, że jego enigmatyczna nazwa odwołuje się do miejscowości Borów, bowiem jest to oznaczenie jej w Systemie Identyfikatorów i Nazw Miejscowości (SIMC), który jest prowadzony przez Główny Urząd Statystyczny. W owej miejscowości znajduje się niegdysiejszy majątek rodziny Grabskich, z której to wywodził się Władysław Grabski, pełniący w okresie dwudziestolecia międzywojennego funkcję premiera RP. To właśnie stamtąd pozyskano niesłodowany jęczmień browarny, którego udział w zasypie stanowił 25%. Sam pomysł na owo historyczne piwo jest owocem historycznych zainteresowań Rafała Łopusinskiego. Receptura nie odnosi się do konkretnej formuły z zamierzchłych czasów, bowiem stworzono ją w bednarskim browarze na podstawie artykułów historycznych, traktujących o dawnych piwach z ziemi łowickiej, które pochodzą z początku XX wieku. Owe teksty traktujące o surowcach używanych w przeszłości, przepisach prawnych związanych z piwem pochodzą z gazety „Łowiczanin”, a ich autorem był dziennikarz, który sygnował swoje opracowania jako „Zenon”. Jest to próba odtworzenia smaku piwa z okresu przełomu XVIII i XIX wieku na podstawie tychże danych wejściowych oraz wiedzy historycznej piwowara. Doskonale rozumiem takie podejście, bowiem moje piwo „Sumer Ale” także było próbą uzmysłowienia sobie jak mogło smakować piwo kilka tysięcy lat temu. W moim eksperymencie również nie odwoływaniem się do jakiejś konkretnej receptury, za to bardziej skupiłem się na aspektach związanych z procesem wytwórczym.

Do chmielenia tego piwa użyto dwóch polskich odmian – Marynki na goryczkę i Lubelskiego na aromat. Fermentację przeprowadzono przy pomocy szczepu drożdży Fermentis Safale S-04, który uważany jest neutralny, jednak dla nadania piwu estrowości, brzeczkę fermentowano w górnych granicach temperatur pracy tychże drożdży. Pytałem też, czy piwo zacierano dekokcyjnie, bowiem dawniej była to pospolita metoda w Europie, i czy stosowano kilkugodzinne gotowanie, co niegdyś często czyniono. Okazało się, że piwo zacierano infuzyjnie, a czas gotowania brzeczki wynosił 90 minut.

Degustacja (i ocena) takich piw ma to do siebie, że trzeba porzucić ramy patrzenia na style, bo to mija się celem. Sam autor piwa przyznał, że tak duży dodatek niesłodowanego ziarna jęczmienia, które ma sporo prekursorów DMS zrobił swoje, ale w czasach gdy proces piwowarski nie był aż tak dogłębnie poznany jak obecnie, na pewno piwa cechowała większa wadliwość jeśli przyjąć percepcje współczesnego świadomego piwosza. Przypuszczam, że DMS nie był wtedy postrzegany jako wada czy feler. Sam jestem ciekaw, co czeka na mnie po odkapslowaniu butelki. „SIMC 0724130” zawiera 4,7% alkoholu objętościowo, a jego ekstrakt początkowy wynosi 12,5 stopnia Plato. Jest to trunek niepasteryzowany i niefiltrowany. Sam piwowar określił swoje piwo jako „polskie ale”.


Butelka piwa posiada zastępczą etykietę, więc nie ma się tutaj co rozpisywać. Poniżej projekt etykiety właściwej. Pora na zawartość butelki. Sam nie wiem, co czeka mnie po jej otwarciu?   


Przelane do szkła piwo ukazuje swoją ciemnozłotą, przechodzącą w brąz barwę, która jest mocno zmętniona (brak filtracji) oraz okazałą pianę, tworzącą czapę i składającą się ze średnich i drobnych pęcherzyków. Piana nie jest jednak szczególnie trwała i szybko opada, redukując się do postaci cieniutkiej warstewki na powierzchni piwa. Tworzy koronkę na ścinkach naczynia degustacyjnego. W aromacie dominują: wyraźny akcent zbożowy, ziołowa chmielowość, akcent kukurydziany (DMS) i estry (brzoskwinia, owoce tropikalne i guma balonowa). Owe estry nasuwają pewne skojarzenia z piwami belgijskimi, jednak brak tutaj typowej dla nich przyprawowości (fenoli). Znam też owe aromaty dobrze z moich piw domowych, przy których drożdże w czasie fermentacji miały trochę za ciepło w fermentorze. Pachnie bardzo zachęcająco. W smaku tuż obok zbożowych akcentów wybijających się na prowadzenie na samym początku, do glosu dochodzą także estry, dając bardzo przyjemny bukiet, który po chwili zostaje wzbogacony przez ziołową nutę chmielową. Goryczka jest krótka i niezbyt intensywna, dająca znać o sobie zwłaszcza na finiszu w towarzystwie aromatu brzoskwini i gumy balonowej. Owe połączenie trochę kojarzy mi się ze szczodrzej chmielonymi piwami belgijskimi, a w szczególności z „La Grognarde” z Brasserie Sainte Helene i „Buffalo Belgian Bitter” z Brouwerij Van De Bossche. Wysycenie dwutlenkiem węgla jest niskie i bardzo przyjemne.


Moim zdaniem to bardzo ciekawe piwo. Abstrahując od jego historycznych konotacji, uważam, że jest naprawdę udane. Bałem się, że DMS będzie o wiele bardziej nachalny, a okazało się, że jest on zauważalny, ale nie gra pierwszo- ani drugoplanowej roli. Piwo jest lekkie i bardzo pijalne, a wręcz sesyjne jeśli ktoś lubi intensywne, estrowe nuty, typowe raczej dla piw belgijskich. Są one bardzo wyraźne i to im przypada rola wodzireja w aromacie i smaku piwa. Poziom goryczki dla jednych będzie odpowiedni, a pewnie inni woleliby nieco więcej IBU. Dla mnie, taki poziom goryczka jest odpowiadni, ale nie będę narzekał jeśli przy następnych warkach (o ile bednarski browar się na taki krok zdecyduje), porcja chmielu na goryczkę zostanie zwiększona. Wysycenie jest bardzo przyjemne i w żaden sposób nie obniża pijalności. Piwo bardzo ciekawe, nieszablonowe, a takie lubię najbardziej. Na pewno świetnie sprawdziłoby się latem. Gratuluję pomysłu i wykonania.     


Na samym końcu chciałem podziękować piwowarowi z Browaru Bednary – Rafałowi Łopusińskiemu – za udzielenie mi tych wszystkich informacji na temat powyższego piwa, którymi mogłem się z Wami podzielić w tym wpisie.        
           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz