Piwa nowofalowe mogą mieć różne oblicza. Są wśród nich
te, mocno chmielone, uważane za „główny nurt” piwnej rewolucji. Innymi
kategoriami są hybrydy wymykające się poza sztywną klasyfikację piwnych stylów,
bądź piwa warzone z przeróżnymi dodatkami, etc. Jeszcze innym kierunkiem
obranym przez piwowarstwo rzemieślnicze może być warzenie piw historycznych,
przywracanie do życia zapomnianych stylów, będącą próbą zaprezentowania
współczesnemu konsumentowi jak mogły smakować piwa sprzed kilku wieków, a nawet
kilku tysięcy lat.
Jak zapewne zauważyliście, interesuje mnie historia
piwowarstwa oraz piwa historyczne, rzadkie i nietypowe. Wiadomość o uwarzeniu
przez Browar Bednary piwa, które może przypominać w smaku to z przełomu XVIII i
XIX wieku przyjąłem z dużą dozą ciekawości, bowiem mówiąc kolokwialnie „kręcą
mnie takie tematy”. Szczęśliwym trafem, udało mi się nabyć butelkę tego piwa na
stoisku Centrali Piwnej podczas Poznańskich Targów Piwnych.
Od samego początku zamierzałem zamieścić degustację
tego wypustu na blogu, ale postanowiłem zwrócić się do Rafała Łopusińskiego
(piwowara w browarze w Bednarach) z kilkoma pytaniami na temat tego piwa, abym
mógł je Wam w jak najlepszym stopniu przybliżyć. Sami twórcy na swoim
facebookowym profilu napisali, że próżno szukać w ich eksperymentalnym piwie
nut cytrusowych, bo to coś zupełnie innego. Ja także lubię eksperymentować w
domowym browarze, a takim najśmielszym doświadczeniem była próba uwarzenia
przeze mnie piwa na modłę Sumerów i Starożytnych Egipcjan, o czym pisałem tutaj.
Od twórcy piwa dowiedziałem się, że jego enigmatyczna
nazwa odwołuje się do miejscowości Borów, bowiem jest to oznaczenie jej w
Systemie Identyfikatorów i Nazw Miejscowości (SIMC), który jest prowadzony
przez Główny Urząd Statystyczny. W owej miejscowości znajduje się niegdysiejszy
majątek rodziny Grabskich, z której to wywodził się Władysław Grabski, pełniący
w okresie dwudziestolecia międzywojennego funkcję premiera RP. To właśnie stamtąd
pozyskano niesłodowany jęczmień browarny, którego udział w zasypie stanowił
25%. Sam pomysł na owo historyczne piwo jest owocem historycznych zainteresowań
Rafała Łopusinskiego. Receptura nie odnosi się do konkretnej formuły z
zamierzchłych czasów, bowiem stworzono ją w bednarskim browarze na podstawie
artykułów historycznych, traktujących o dawnych piwach z ziemi łowickiej, które
pochodzą z początku XX wieku. Owe teksty traktujące o surowcach używanych w
przeszłości, przepisach prawnych związanych z piwem pochodzą z gazety
„Łowiczanin”, a ich autorem był dziennikarz, który sygnował swoje opracowania
jako „Zenon”. Jest to próba odtworzenia smaku piwa z okresu przełomu XVIII i
XIX wieku na podstawie tychże danych wejściowych oraz wiedzy historycznej
piwowara. Doskonale rozumiem takie podejście, bowiem moje piwo „Sumer Ale”
także było próbą uzmysłowienia sobie jak mogło smakować piwo kilka tysięcy lat
temu. W moim eksperymencie również nie odwoływaniem się do jakiejś konkretnej
receptury, za to bardziej skupiłem się na aspektach związanych z procesem
wytwórczym.
Do chmielenia tego piwa użyto dwóch polskich odmian – Marynki
na goryczkę i Lubelskiego na aromat. Fermentację przeprowadzono przy pomocy
szczepu drożdży Fermentis Safale S-04, który uważany jest neutralny, jednak dla
nadania piwu estrowości, brzeczkę fermentowano w górnych granicach temperatur
pracy tychże drożdży. Pytałem też, czy piwo zacierano dekokcyjnie, bowiem
dawniej była to pospolita metoda w Europie, i czy stosowano kilkugodzinne
gotowanie, co niegdyś często czyniono. Okazało się, że piwo zacierano
infuzyjnie, a czas gotowania brzeczki wynosił 90 minut.
Degustacja (i ocena) takich piw ma to do siebie, że
trzeba porzucić ramy patrzenia na style, bo to mija się celem. Sam autor piwa przyznał,
że tak duży dodatek niesłodowanego ziarna jęczmienia, które ma sporo
prekursorów DMS zrobił swoje, ale w czasach gdy proces piwowarski nie był aż
tak dogłębnie poznany jak obecnie, na pewno piwa cechowała większa wadliwość
jeśli przyjąć percepcje współczesnego świadomego piwosza. Przypuszczam, że DMS
nie był wtedy postrzegany jako wada czy feler. Sam jestem ciekaw, co czeka na
mnie po odkapslowaniu butelki. „SIMC 0724130” zawiera 4,7% alkoholu
objętościowo, a jego ekstrakt początkowy wynosi 12,5 stopnia Plato. Jest to
trunek niepasteryzowany i niefiltrowany. Sam piwowar określił swoje piwo jako
„polskie ale”.
Butelka piwa posiada zastępczą etykietę, więc nie ma
się tutaj co rozpisywać. Poniżej projekt etykiety właściwej. Pora na zawartość
butelki. Sam nie wiem, co czeka mnie po jej otwarciu?
Przelane do szkła piwo ukazuje swoją ciemnozłotą,
przechodzącą w brąz barwę, która jest mocno zmętniona (brak filtracji) oraz
okazałą pianę, tworzącą czapę i składającą się ze średnich i drobnych
pęcherzyków. Piana nie jest jednak szczególnie trwała i szybko opada, redukując
się do postaci cieniutkiej warstewki na powierzchni piwa. Tworzy koronkę na
ścinkach naczynia degustacyjnego. W aromacie dominują: wyraźny akcent zbożowy,
ziołowa chmielowość, akcent kukurydziany (DMS) i estry (brzoskwinia, owoce
tropikalne i guma balonowa). Owe estry nasuwają pewne skojarzenia z piwami
belgijskimi, jednak brak tutaj typowej dla nich przyprawowości (fenoli). Znam
też owe aromaty dobrze z moich piw domowych, przy których drożdże w czasie
fermentacji miały trochę za ciepło w fermentorze. Pachnie bardzo zachęcająco. W
smaku tuż obok zbożowych akcentów wybijających się na prowadzenie na samym
początku, do glosu dochodzą także estry, dając bardzo przyjemny bukiet, który
po chwili zostaje wzbogacony przez ziołową nutę chmielową. Goryczka jest krótka
i niezbyt intensywna, dająca znać o sobie zwłaszcza na finiszu w towarzystwie
aromatu brzoskwini i gumy balonowej. Owe połączenie trochę kojarzy mi się ze
szczodrzej chmielonymi piwami belgijskimi, a w szczególności z „La Grognarde” z
Brasserie Sainte Helene i „Buffalo Belgian Bitter” z Brouwerij Van De Bossche.
Wysycenie dwutlenkiem węgla jest niskie i bardzo przyjemne.
Moim zdaniem to bardzo ciekawe piwo. Abstrahując od
jego historycznych konotacji, uważam, że jest naprawdę udane. Bałem się, że DMS
będzie o wiele bardziej nachalny, a okazało się, że jest on zauważalny, ale nie
gra pierwszo- ani drugoplanowej roli. Piwo jest lekkie i bardzo pijalne, a
wręcz sesyjne jeśli ktoś lubi intensywne, estrowe nuty, typowe raczej dla piw
belgijskich. Są one bardzo wyraźne i to im przypada rola wodzireja w aromacie i
smaku piwa. Poziom goryczki dla jednych będzie odpowiedni, a pewnie inni
woleliby nieco więcej IBU. Dla mnie, taki poziom goryczka jest odpowiadni, ale
nie będę narzekał jeśli przy następnych warkach (o ile bednarski browar się na
taki krok zdecyduje), porcja chmielu na goryczkę zostanie zwiększona. Wysycenie
jest bardzo przyjemne i w żaden sposób nie obniża pijalności. Piwo bardzo
ciekawe, nieszablonowe, a takie lubię najbardziej. Na pewno świetnie
sprawdziłoby się latem. Gratuluję pomysłu i wykonania.
Na samym końcu chciałem podziękować piwowarowi z
Browaru Bednary – Rafałowi Łopusińskiemu – za udzielenie mi tych wszystkich
informacji na temat powyższego piwa, którymi mogłem się z Wami podzielić w tym
wpisie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz