Steinbier to niemiecki termin
oznaczający, tłumacząc literalnie, „piwo kamienne”. Nazwa ta odnosi się do
bardzo starej i niemal zapomnianej techniki piwowarskiej wywodzącej się z
czasów, w których metalowe kadzie były niespotykaną rzadkością. Użycie drewna
jako surowca miało swoje konsekwencje – kadzi nie można było umiejscowić nad ogniem
– z oczywistych względów, dlatego bardzo ważną sprawą było odpowiednie
dostarczenie ciepła do kadzi. I tu z pomocą przychodziły rozgrzane w ogniu
kamienie. Umieszczano je w kadziach, w których zachodził proces zacierania,
przy okazji eliminowano potencjalne zagrożenia mikrobiologiczne, a także dochodziło
do karmelizacji zacieru. Użycie kamieni poza wyżej wymienionymi czynnikami skutkowało
także wniesieniem do piwa nut ziemistych i wędzonych. Kwestią otwartą jest, czy
odebraną brzeczkę poddawano ponownemu zagotowaniu w ten sam sposób. Nie wiadomo
od jak dawna stosowano tę metodę, jednak pewne jest, że wraz z upowszechnieniem
się metalowych kadzi i chmielu (konieczność gotowania brzeczki w celu „wyciągnięcia
z niego goryczki” – izomeryzacji alfa-kwasów) zaczęto od tej techniki
odchodzić. Zachowały się informacje o tym, że w niektórych regionach Europy
stosowano ją jeszcze na początku XX stulecia, a bardzo rzadko praktykuje się ją
i obecnie. Sama nazwa Steinbier jest niezbyt szczęśliwa, bowiem sugeruje
praktykowanie dodatku gorących kamieni do kadzi wyłącznie przez piwowarów
niemieckich, co jest nieprawdą, bowiem technika ta była wykorzystywana także i
w innych regionach Europy. Według Conrada Seidla tradycja warzenia piw w wyżej
opisany sposób przetrwała dłużej na obszarach wiejskich, bowiem w miastach
stosowano metalowe kadzie i kotły. Warto nadmienić, że dodatek gorących kamieni
do zacieru/brzeczki to technika mocno ryzykowna – różnica temperatur sprawia,
że kamienie pękają, co może być bardzo niebezpieczne – prawdopodobieństwa
poparzeń lub pożaru. Za właściwy rodzaj kamienia, podawany w źródłach,
odpowiedni do zastosowania w tym celu to szarogłaz, który relatywnie dobrze
znosi nagłą zmianę temperatur nie rozpadając się na drobne kawałki. Istnieje
kilka artykułów radzących jak uwarzyć takie piwo w domowym browarze, jednak –
moim zdaniem – wyrób takiego piwa to „skóra niewarta wyprawki”. Wpis ten
poświęcony będzie regionom Europy (innym niż tereny dzisiejszych Niemiec), gdzie
warzono (i warzy się nadal) piwo kamienne.
Finlandia
Z zachowanego przekazu z 1780
roku wynika jasno, że Finowie używali kamieni przy wyrobie sahti
i kalja.
Dobrej jakości słód śrutowano i umieszczano na dnie kadzi. Zalewano go
wrzątkiem (po odparowaniu do 1/3 początkowej objętości), po czym do naczynia
należało wrzucić rozgrzane kamienie (szarogłaz). Całość mieszano brzozową
miotłą przez cały czas, w którym gorące kamienie powodowały wrzenie zacieru, a
także później – do momentu schłodzenia się brzeczki, do takiego poziomu
temperatury, w którym można było zadać drożdże. Odebraną brzeczkę przelewano do
innego (dokładnie wymytego) zbiornika, a jego ściany nacierano kawałkiem chleba
wielkości jajka lub zakwasem. Gotowy napój przepuszczano przez płótno do beczki
i dodawano miętę, koper, gałęzie czarnej porzeczki i pięć łyżek drożdży. Beczkę
zatykano szpuntem i przenoszono do piwnicy. Po upływie czterech dni piwo było
gotowe do spożycia. W czasie gotowania zacieru z kamieniami należało wymieszać
odpowiednią ilość mąki żytniej z wodą i dodać do kadzi.
Łotwa
Lars Marius Garshol odnalazł w
łotewskim miasteczku Aizpute piwowara (Ugis Pucens), który do dziś stosuje
gorące kamienie przy warzeniu domowego piwa. Kadź zacierną (žeiris) stanowi drewniana beczka z fałszywym
dnem, która wykładana jest gałęziami jałowca przywiązanymi do tyczki. Dzięki
temu, mieszając zacier nie narusza on złoża filtracyjnego. Śruta zalana wodą pozostawiana
jest przez godzinę, po czym do kadzi wrzucane są rozgrzane kamienie – po
uprzednim zamoczeniu w gorącej wodzie, dla oczyszczenia ich z popiołu. Z
relacji Larsa wynika, że część kamieni pękała (z hukiem), a podczas zanurzania
w wodzie i zacierze, wydawały głośny syk i powodowały intensywne parowanie. Po
zakończeniu zacierania, brzeczka jest przelewana do kotła warzelnego. Podczas
gotowania brzeczki został do niej włożony rozgrzany do czerwoności metalowy pręt,
który uprzednio posypano białym cukrem (cukier spalił się w kontakcie z gorącym
metalem). Brzeczkę przelano do naczynia fermentacyjnego, by zadać do niej
drożdże. Z kolei dno kadzi zaciernej zalano wodą i pozostawiono na noc, aby
uzyskać w ten sposób podpiwek. Najciekawsze jest to, że Garshol jest w
posiadaniu informacji na temat innych tradycyjnych metod wyrobu piwa na Łotwie,
a sposób opisany wyżej ma być tylko jedną z alternatyw. Czekam na rozwinięcie
tematu.
Norwegia
Z zachowanych receptur wynika, że
jeszcze w XX wieku piwo z użyciem kamieni warzono w miejscach Norwegii
odciętych od świata. Zachowały się też dane świadczące o tym, że podobne
praktyki stosowano w Danii, Szwecji, na terenach dzisiejszej Estonii i Litwy. W
krajach nordyckich kamienie zastępowano czasem rozgrzanym do czerwoności metalem.
Po wrzuceniu ich do zacieru, szybko je usuwano, by nie dawały posmaków
ziemistych. Wiadomo też, że rozgrzane kamienie, przed umieszczeniem w kadzi
zaciernej, posypywano mąką żytnią. Pamiątką po tej prastarej technice w
Norwegii były często spotykane w XIX wieku sterty kamieni – najczęściej wielkości
pięści, popękanych i z widocznymi przypaleniami. Usypiska takie potrafiły mieć
nawet kilkadziesiąt metrów średnicy. Lokalni mieszkańcy, choć już nie
praktykowali tego zwyczaju, bardzo dobrze znali ich przeznaczenie w
zamierzchłych czasach. Garshol podaje, że później kamieni tych często używano
jako budulca dla budynków gospodarczych (zwłaszcza jako fundamentu) i do dziś
niewiele takich usypisk się zachowało. Wyżej wspomniany autor pisze także na
swoim blogu o tym, że w przeszłości takie kamienne formacje były uważane za
miejsca pochówku.
Austria
Piwo podgrzewane za pomocą
rozgrzanych do czerwoności kamieni wyrabiano także w na terenach dzisiejszej
Austrii i Słowenii – Karyntii. Kamienie trzymano w ognisku przez 2-3 godziny.
Największe z nich – używano szarogłazu – miały rozmiar ludzkiej głowy. Gdy były
już odpowiednio rozgrzane, drewnianą kadź (zwaną Grumetl, wykonaną z drewna
dębowego) napełniano wodą, a najmniejsze kamienie umieszczano na jej dnie, po
czym zakrywano je gałęziami jałowca. Do wody dodawano chmiel. Po kilkukrotnym
doprowadzeniu wody z chmielem do wrzenia, wsypywano do niej słód, a do kadzi
trafiały największe kamienie z ogniska. Przenoszone je specjalnymi widłami,
które służyły także do mieszania zacieru. Doświadczenie piwowarów pozwalało na
takie dozowanie kamieni, aby utrzymywać odpowiednią temperaturę – termometrów i
testu jodowego używano niechętnie (relacja pochodzi z 1905 roku). Po
umieszczeniu ostatnich kamieni w kadzi, zacier pozostawiano jeszcze na czas
około godziny, po czym przystępowano do filtracji. Filtrat zwracano do kadzi,
dopóki nie odbierano czystej brzeczki. W czasie, gdy pracowano z zacierem, w
osobnym naczyniu – także za pomocą gorących kamieni – podgrzewano wodę
wykorzystywaną później do wysładzania. Odebraną brzeczkę i wysłodziny zlewano
do zbiornika, gdzie stygły (mowa jest też o specjalnym korycie służącym do tego
celu). Latem, gdy występował problem zbyt wysokich temperatur, w kadziach z
chłodzącą się brzeczką umieszczano „schładzacze” (brak objaśnienia w tekście,
czym one były). Zimą problem ten nie występował i brzeczkę chłodzono do
temperatury 19-25 st. C, a następnie zadawano do niej drożdże (pyliste szczepy
górnej fermentacji). Po zakończeniu się fermentacji burzliwej, piwo zlewano do
beczek i po upływie 3-4 dni było ono zdatne do spożycia. Metody słodowania
miały być w tym regionie „w równym stopniu prymitywne”. Karynckie słody miały wnosić do piwa aromat bardzo podobny do tego w piwie
grodziskim, które – według autora relacji – było powszechnie znane ze swej
wędzoności i cieszyło się dobrą reputacją. Do wyrobu tego gatunku piwa
stosowano owies, który z czasem (w bardzo dużym stopni) zastąpiono jęczmieniem
i pszenicą. Piwo z Karytnii było jasne i mętne. Cieszyło się popularnością z
uwagi na jego orzeźwiające właściwości. Podczas jego konsumpcji niejednokrotnie
dodawano do niego gin lub brandy. Na początku XX wieku jego popularność
systematycznie malała również za sprawą opodatkowania jakie władze austriackie
nałożyły na to piwo (z uwagi na dochody z jego sprzedaży). Autor przytaczanej
relacji wieszczy rychłą śmierć tego piwa i jest oburzony postępowaniem władz
argumentując to tym, że piwo z Karyntii to tradycyjny napitek tego regionu i
nieszkodliwy napój pity przez ludzi pracujących – głównie chłopów. Inne źródło
mówi o popularności tego piwa przede wszystkim wśród zamieszkujących tamte
tereny Słowian. Jego zdaniem, to właśnie dzięki popularności Steinbier w tamtym
regionie, mocne napoje alkoholowe nie były tam tak popularne, jak w innych
częściach Austro-Węgier. Omawiane piwo było napojem niskoalkoholowym – jego
ekstrakt początkowy wynosił 5-7 st. Plato. Mocniejszą wersją był tak zwany Koritniak o ekstrakcie wynoszącym ok. 9
st. Plato. Piwo to warzyli chłopi na własne potrzeby, ale istniały też browary
specjalizujące się w jego produkcji dla lokalnej ludności.
Fot.: Sibeal’s World (CC)
Bibliografia:
John P. Arnold: „Origin and History of Beer and Brewing”,
BeerBooks.com, 2005 (przedruk pierwszej edycji książki z 1911 roku).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz