„Hopus” to piwo pochodzące z Belgii, o którym czytałem
wiele pochlebnych opinii. Co więcej, posiada bardzo ładną prezencję. Warzone
jest w miejscowości Quenast, znajdującej się w zachodniej części Walonii, która
nazywa się Brabancja. W 1876 roku Jules
Lefebvre założył Brasserie Lefebvre,
który zaczął warzyć piwo dla lokalnych pubów, do których po pracy z ochotą
przychodzili robotnicy z pobliskich kamieniołomów. Wgłębiając się w historię
browaru, można śmiało stwierdzić, że miał ono sporo szczęścia i fortuna mu
sprzyja. Jedynym nieprzyjemnym epizodem był demontaż infrastruktury z rozkazu
wojsk niemieckich w 1916 roku, by przetopić ją na potrzeby wojska. Po
zakończeniu pierwszej wojny światowej, aż po dzień dzisiejszy, browar
przejmowały kolejne pokolenia rodziny, jego produkcja systematycznie wzrastała
oraz poszerzano ofertę warzonych w nim piw. Obecnie 80% produkcji browaru
przeznaczone jest na eksport. W 1983 roku browar zawarł umowę z Abbaye
Floreffe, na mocy której otrzymał koncesję na warzenie piwa na podstawie
receptur tego klasztoru. W ofercie piwa znajdziemy: piwa klasztorne (Blond, Dubbel,
Tripel), piwa owocowe (Kriek - wiśniowe, Peches - brzoskwiniowe, Framboises -
malinowe), Saison, witbier, belgijskie ale w różnej postaci oraz pilznera
(przekleństwo belgijskich piwowarów). Z zakupem produktów pochodzących z tego
browaru nie ma w Polsce większego problemu. Moje dotychczasowe doświadczenie z
nimi ogranicza się do Blanche de Bruxelles, pitego w zeszłym roku na Poznańskich
Targach Piwa. Wit bardzo dobry, godny polecenia.
Co do samego piwa „Hopus”… Jest to mocny belgijski ale
z zawartością alkoholu powyżej 8% obj. W nawiązaniu do opisu producenta smak
tego piwa cechuje mocny, chmielowy charakter pochodzący od 5 użytych odmian
chmielu. Niestety, producent nie podaje ich konkretnych nazw. Z lektury
informacji na temat tego produktu, zamieszczonych przez producenta wynika, że
piwo jest chyba smaczniejsze niż mityczny nektar i ambrozja. A jak jest w rzeczywistości?
Pisałem, ze piwo bardzo dobrze prezentuje się na
sklepowej półce. Najczęściej można je nabyć w butelce o pojemności 330 ml. Butelka
posiada zamknięcie pałąkowe (kachlę), co zawsze dodaje uroku w porównaniu z
kapslem. Etykieta wykonana jest w kolorze beżowym, przypominającym bardzo stary
papier. Zamieszczone na niej informacje, naniesione są czcionką, kojarzącą się
z dokumentami z odległych czasów, a całość uzupełniają roślinne elementy
graficzne (m. In. szyszki chmielu). Informacje na etykiecie i kontretykiecie
zamieszczone są w pięciu językach. Wszystko
tworzy spójną całość, w której każdy element jest przemyślany i nieprzypadkowy.
Efekt finalny, to piwo prezentujące się jak produkt z najwyższej półki. Ale,
opakowanie ma go zdobić i kusić klienta, a dla wielu wrażenia smakowe są ważniejsze
niż oprawa i ja się do tego grona zaliczam.
Producent:
Brasserie Lefebvre.
Nazwa: Hopus.
Styl: Belgian Strong Ale.
Ekstrakt: brak danych.
Alkohol: 8,3% obj.
Skład: woda, słód jęczmienny, cukier, 5 odmian
chmielu, drożdże.
Filtracja: nie.
Pasteryzacja: nie.
Barwa: jasnobrązowa, przypominająca miód lipowy,
mętna, zbliżona do niemieckich Kellerbier. W piwie pływają drobinki, które z
czasem opadają na dnie.
Piana: w kolorze ecru, wysoka, ziarnista i trwała.
Tworzy czapę i oblepia szkło.
Zapach: słodki, karmelowy, wyraźna estrowość (suszone śliwki,
wiśnie, jabłka, winogrona), przyprawowy akcent drożdżowy (przypominający imbir.
Smak: słodki, bardzo urozmaicony. Wyczuwalna karmelowa
słodycz, delikatna nuta palona o kawowym posmaku, wyraźny akcent owocowy, taki
jak w zapachu, goryczka niewielka, ziołowa, bardzo przyjemna, nie kontruje ani
balansuje słodyczy, alkohol w przedziale temperaturowym, sugerowanym przez
producenta (4-6 st. C.) zauważalny, ale nie nachalny. W miarę ogrzewania się
piwa staje się wyraźniejszy, ale bogactwo smaku powoduje, że nie jest go w stanie zdominować. Finisz ziołowy
z dodatkiem drożdżowej nuty przyprawowej, nasuwającej skojarzenia z imbirem.
Goryczka występuje, ale nie w takim natężeniu jak oczekiwałem.
Wysycenie: wysokie.
I tu mam problem… Spodziewałem się intensywnego
aromatu chmielowego, a tutaj chmiel był, ale zdecydowanie na drugim, a może
nawet i trzecim planie. W zamian, zostałem zaatakowany intensywnym, pełnym i głębokim
smakiem, który przypomina koźlaki (karmel i owocowość, zwłaszcza aromat
suszonej śliwki), lekka nuta palona, nasuwająca skojarzenia z piwami ciemnymi
(Dunkel, Stout). Smak bardzo urozmaicony, oferujący szeroką gamę doznań
smakowych. Piwo mocne, rozgrzewające, idealne na chłodniejszą porę roku.
Pijalne, pięknie prezentujące się po przelaniu do szkła. Jedyna kategoria miłośników
piwa, której odradzałbym to piwo to miłośnicy trzycyfrowego IBU (Hop Heads).
Poza tym każdemu polecam zetknięcie się z „Hopusem” i własną ocenę, czy napitek
jest smaczny i wpisuje się w Wasze gusta. Ja na pewno nie żałuję spotkania z
tym piwem. Z resztą, Belgowie są mistrzami w warzeniu piw mocnych i smacznych (np.:
Duvel, Delirium Tremens, Gulden Draak, cała gama piw klasztornych w stylu
Dubbel albo Tripel). Podoba mi się w nim też marginalny udział alkoholu w
smaku. Jedyną wadą może być cena – 12 złotych za „bączka”.
Moja ocena: 4,5/5.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz