Sahti to prawdziwa „piwna skamielina”, która
przetrwała wieki w praktycznie niezmienionej formie. Pierwsze wzmianki o tym
piwie (a jak wolą je zwać niektórzy - „prapiwie”) pochodzą z okresu wczesnego
średniowiecza, jednak niektórzy historycy twierdzą, że historia sahti może
czerpać swój początek nawet w początkach epoki żelaza. Sahti przetrwało, bo
było to piwo wyrabiane w domach, tradycje jego produkcji przechodziły z ojca na
syna, a w latach prohibicji w Finlandii był to możliwie łatwy napój alkoholowy do
wytworzenia i niedrogi. O sahti wspomina słynny, fiński epos narodowy Kalewala.
Czym jest sahti? Jest to napój, do którego produkcji
obok jęczmienia używa się owsa i żyta (słodowanych lub niesłodowanych) a także,
choć niekoniecznie, chleba, poddanego wcześniej fermentacji. Przyprawą, która
nadaje temu piwu tak specyficzny smak jest jałowiec (używa się jego jagód oraz
gałązek). Można stosować też owoce leśne (przede wszystkim jagody i borówki).
Najczęściej do fermentacji wykorzystuje się drożdże piekarnicze (dawniej pewnie
wykorzystywano dzikie drożdże, których zarodniki przenikały do brzeczki z
powietrza, tak jak w przypadku belgijskich piw fermentacji spontanicznej).
Tradycyjny proces produkcji jest dość specyficzny.
Przede wszystkim charakteryzuje się specyficzną metodą filtracji, do której
wykorzystywane jest bardzo osobliwe narzedzie. Wzdłuż pnia wycinane jest
zagłębienie, które wyścielane jest gałązkami jałowca. Koniec pnia zatknięty jest
kawałkiem drewna. Gałęzie jałowca nadają piwu ziołowy smak i aromat, a
konstrukcja narzędzia, które Finowe nazywają „kuurna” oddziela młóto od
filtratu (patrz fotografia poniżej). Wcześniej piwo poddawane jest infuzyjnemu
zacieraniu, które może trwać kilka godzin. Richard Lehrl w swojej książce „Domowe
warzenie piwa” pisze, że dawniej, gdy w browarach nie używano termometrów,
stosowano zasadę, że idealna temperatura do zacierania to taka, kiedy trzymając
palec w zacierze można wykonać trzy okrążenia wokół krawędzi garnka zanim ciecz
zacznie parzyć. Być może taką samą zasadę stosowano dawniej przy zacieraniu
sahti? Co ciekawe, pomijany jest etap warzenia piwa. Po zacieraniu jest ono
przelewane bezpośrednio do kadzi fermentacyjnej. Jest to czynność o dużym
ryzyku infekcji brzeczki przez bakterie Lactobacillus, przez co czasem sahti ma
kwaśny smak. Wykorzystywane drożdże z uwagi na górna fermentację, wprowadzają
do smaku piwa aromaty estrowo-fenolowe (owocowe akcenty). Fermentacja
przeprowadzana jest w otwartych kadziach, przez co sathi nasycone jest
dwutlenkiem węgla w znikomym stopniu. Samo piwa nalewane jest z kadzi do naczyń
chochlą, bez przelewania do butelek, czy. Opisany przeze mnie proces produkcji
dotyczy ortodoksyjnego tradycjonalizmu w kwestii wyrobu tego napoju alkoholowego.
Dzisiaj, brzeczka często poddawana jest gotowaniu po filtracji, a obok jałowca
stosuje się chmiel. O tradycyjnym wyrobie sahti można poczytać tutaj.
Fot.: Kari Likovuori
Sahti to piwo ciemne, niefiltrowane, występujące w
wielu odmianach, choćby ze względu na zawartość alkoholu. Istnieją wersje niskoalkoholowe
(2-3%), i takie można bez problemu kupić nawet na stołówkach studenckich, przy
czym piwo to nazywa się „Homemade Ale”. Istnieją tez wersje o woltażu
sięgającym 9% obj., co wymusza konieczność udania się po nie do specjalnych
sklepów monopolowych „Alko”. Na rynku fińskim jest kilka marek tradycyjnego, piwa
jałowcowego o ogólnokrajowym zasięgu. Od 2002 roku sahti objęte jest ochroną UE
jako produkt o zastrzeżonym regionie pochodzenia. Piwa jałowcowe warzone są też
w niektórych regionach Szwecji i Estonii.
Mi osobiście,
bardziej odpowiadały wersje niskoalkoholowe, pozwalające się cieszyć w pełni
aromatem tego napoju, który nie był przesłonięty wyczuwalnym alkoholem. Często trunek
ten smakował jak kwas chlebowy z dodatkiem jałowca. Wersje o większej
zawartości alkoholu znacznie bardziej przypominały w smaku piwo i z uwagi na
wyższy ekstrakt były treściwsze.
Po raz (już sam nie wiem który) na blogu gości piwo z
browaru kontraktowego Browar PINTA. Nazwa „Koniec świata” wzięła się stąd, ze w
zeszłym roku piwo miało premierę 1 grudnia, czyli niecałe trzy tygodnie przed
rzekomym końcem świata, wieszczonym przez Kalendarz Majów. Na zeszłoroczną warkę
tego piwa nie miałem okazji się załapać, a w tym roku dzięki pomocy mojego
przyjaciela, butelczyna „Końca świata” czeka na otwarcie. Sahti z PINTY jest
piwem, które przeznaczone jest na eksport. W wersji eksportowej nazwa trunku to
„Happy End”.
Urzekła mnie etykieta tego piwa, która przywodzi mi
skojarzenia z Laponią w czasie zimy. Biało-błękitny krajobraz i zimno. Przejmujące
zimno. Kolory na etykiecie są też zimne. Błękit i biel. Super, ale to pewnie
moja skrajnie subiektywna ocena jako miłośnika skandynawskich klimatów.
Fot.: Browar PINTA
Dane szczegółowe:
Producent: Browar PINTA sp. z o.o. (warzone i
rozlewane w Browarze na Jurze w Zawierciu).
Nazwa: Koniec świata.
Styl: sahti.
Ekstrakt: 19,1% wag.
Alkohol: 7,9% obj.
Skład: słody Weyermann®: pale ale, żytni, wędzony
jęczmienny, szyszki chmielu Lubelski (PL), owoce jałowca, gałęzie jałowca,
drożdże piekarskie prasowane.
Filtracja: nie.
Pasteryzacja: tak.
Barwa: brązowa, mętna.
Piana: praktycznie nie występuje.
Zapach: słodowo-drożdżowy z domieszką fenoli (banan). Nuta
słodowa bogata, lekko kwaskowa (żyto), wyczuwalna subtelna „wędzonka” i wyraźny
aromat chlebowy. W tle nuta ziołowa.
Smak: intensywny i specyficzny zarazem; na początku
uderza nuta słodowa, od której bije chlebowość, lekki posmak kwaskowy,
delikatna wędzonka. Obok słodowości, bardzo wyraźny jest fenolowy aromat drożdżowy
(bananowy posmak) oraz lekka nuta przyprawowa. Smak piwa jest słodki, karmelowy,
a całość uzupełnia nuta ziołowa, pochodząca od jałowca (taka jak w kiełbasie jałowcowej,
czy marynacie do dziczyzny). W miarę ogrzewania się piwa, do głosu dochodzi
akcent alkoholowy, wyczuwalny zwłaszcza na finiszu, lekko palący i szczypiący w
język.
Wysycenie: bardzo niskie, pojedyncze pęcherzyki
dwutlenku węgla widoczne w piwie jednak jest ich bardzo mało, podobnie gdy
bierze się łyk piwa, czuć że zawartość dwutlenku węgla w nim jest marginalna i
praktycznie bliska zeru.
Z tym piwem, z uwagi na jego bezkompromisowy smak, jest
trochę jak z radykalnymi poglądami – można się z nimi zgadzać lub nie. W
przypadku smaku tego piwa i z uwzględnieniem całej specyfiki stylu, tutaj też wszystko
sprowadza się do wariantu zero-jedynkowego. Albo zasmakuje albo nie. Trunek
treściwy o bardzo złożonym smaku i aromacie. Jego pijalność scharakteryzowałbym
jako „oscylującą wokół średniej”. Jest pijalne, ale to piwo do sączenia, a nie
picia jak pale ale czy pilzner. Jak na tak wysoka zawartość alkoholu, jest on
całkiem sprawnie przykryty innymi elementami bukietu smakowego, ale jest on
zauważalny zwłaszcza na finiszu, gdzie króluje niepodzielnie. Myślę, że gdyby
PINTA uwarzyła w przyszłości sahti o mniejszym ekstrakcie i woltażu byłoby ono
znacznie bardziej pijalne. Ta wersja dobra jest na zimne wieczory, bo całkiem
nieźle rozgrzewa od środka. Warto spróbować, bo to bardzo osobliwe piwo.
Brawa dla chłopaków z PINTY za pomysł, odwagę i
wykonanie! Ja to kupuję. Kippis!
Moja ocena: 4/5.
P.S.: O Finlandii i kwestiach związanych z piwem w tym
kraju pisałem tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz