W tym odcinku piwnych
podróży palcem po globusie, zabieram Was do Ameryki Południowej. W Nowym
Świecie tradycyjnymi surowcami do wyrobu piwa były (i są nadal) maniok i
kukurydza. Z nazewnictwem napojów alkoholowych z tej części świata jest pewien
problem. Niektóre źródła podają, że nazwa „chicha” odnosi się do wszystkich
napojów wytwarzanych z kukurydzy, manioku (chicha de yucca) i innych roślin
(zbóż, bulw) w czystej postaci lub z dodatkiem przypraw i soków owocowych
(wersje z dodatkiem soku owocowego noszą nazwę frutillada). Nazwę tę można
stosować też wobec napojów, które nie są poddawane fermentacji (chicha morada).
Inne z kolei informują o tym, że nazwa chicha zarezerwowana jest tylko dla
sfermentowanych napojów na bazie kukurydzy. Spotkałem się też ze stwierdzeniem,
według którego słowo chicha może odnosić się także do tanich rzeczy (np.:
gazet, kultury masowej). Jest to określenie pejoratywne i pogardliwe. Istnieje
też powiedzenie odnoszące się do rzeczy i kwestii nieostrych oraz
niesprecyzowanych, które po przetłumaczeniu na język polski brzmi: „ani to
chicha ani lemoniada”, czyli jest to odpowiednik naszego porzekadła „ni w pięć,
ni w dziewięć”. Sama etymologia tego słowa też jest dosyć problematyczna.
Kukurydza i maniok to
rośliny, które poza brakiem pokrewieństwa taksonomicznego łączy kilka rzeczy.
Po pierwsze, obydwie są podstawowym źródłem pokarmu dla wielu kultur regionu
Mezoameryki i Ameryki Południowej, o dużym znaczeniu odżywczym ze względu na
dużą zawartość skrobi oraz mikro- i makroelementów. Po drugie, obydwie rośliny
poddawane są obróbce termicznej przed jakimkolwiek ich zastosowaniem. W
przypadku manioku jest to warunek niezbędny, by pozbyć się trujących związków
(przede wszystkim cyjanku), które występują w surowych bulwach. Manihotoksyny
są rozkładane i neutralizowane poprzez poddawanie bulw działaniu wysokiej
temperatury. Z kolei, surowe kolby kukurydzy są gotowane z dodatkiem wapna lub
popiołu drzewnego. Proces ten nosi nazwę nixtamalizacji. Celem tego procesu
jest łatwiejsze oddzielanie ziaren kukurydzy od łupinek, większa przyswajalność
białek i cukrów zawartych w ziarnie. Dodatkowo, wchłania ono jony rozpuszczone
w wodzie, przez co zwiększa się jego wartość odżywcza, dzięki czemu rdzenne
ludy tego regionu nie chorują na pelagrę. Obydwie rośliny wykorzystywane były
od wieków jako leki. Kukurydze stosowano przede wszystkim w przypadku problemów
z układem moczowym (kamice, stany zapalne, dysuria) z uwagi na jej kojące i
moczopędne właściwości. Poza tym, rośliny zakażone głownią kukurydzy (grzybem z
rodziny Ustilago) wykorzystywane były
przez szamanów w celach wizjonerskich. Grzyb ten wykazuje podobne właściwości do
sporyszu. Maniok z uwagi na dużą zawartość skrobi był i jest stosowany jako
pożywienie dla osób chorych, małych dzieci oraz cierpiących na problemy
żołądkowo-jelitowe. Czwartym elementem wspólnym jest traktowanie przez
mieszkańców Nowego Świata obydwu roślin z szacunkiem z uwagi na powszechne
uważanie ich za święte. W wierzeniach plemion zamieszkujących obydwie Ameryki
istnieją różne wersje legend i podań dotyczących pojawienia się kukurydzy i
manioku na świecie, ale mają one pewien wspólny mianownik. Kukurydza miała być
dostarczana ludziom przez kobietę, która ściśle strzegła sekretu, w jaki sposób
ją otrzymuje. Pytana skąd bierze pożywienie, miała odpowiadać „To ja jestem
kukurydzą”. Jej tajemnica została odkryta, gdy udało się podejrzeć, że kobieta
wydobywa ją ze swojego ciała. W rożnych wersjach tej legendy była to albo młoda
kobieta, albo staruszka i w różny sposób miała z tego powodu umrzeć, bo ludzie
byli zniesmaczeni i sfrustrowani sposobem, w jaki podawany był im ten pokarm.
Po jej śmierci na jej grobie wyrosła kukurydza, którą ludzie nauczyli się
uprawiać, by nie żywić się tylko i wyłącznie zwierzętami. O kobiece tej mówi
się „Kukurydziana Kobieta”, „Kukurydziana Matka” lub „Selu”, a według wierzeń
miał ją na ziemi zesłać sam Stwórca (ale nie ten, w którego wierzą
chrześcijanie). Jeżeli zaś chodzi o maniok, według podań pewna kobieta, będąca
córką wielkiego i sławnego wodza, miała w niewyjaśniony sposób zajść w ciążę.
Niektóre wersje mówią o uwiedzeniu jej przez myśliwego, będącego personifikacją
Stwórcy, a inne o czymś w rodzaju niepokalanego poczęcia. Zrodzone dziecko otrzymało
imię Mani. Większość wersji tej legendy podaje, że była to dziewczynka, która miała
być albinosem i słynęła ze swojej urody. Jednak nagle zmarła i nikt nie mógł
zrozumieć przyczyny tej śmierci. Matka pochowała je i długo płakała nad jego
grobem, a z tego miejsca wyrosła roślina, która okazała się smaczna i pożywna.
Piszę o tym nieprzypadkowo, bowiem owa religijna analogia pomiędzy plonami,
jakie daje ziemia oraz płodnością kobiety i rodzeniem przez nią dzieci jest w
tym zakątku świata brzemienna w skutki. Mianowicie, wyrób napojów alkoholowych
to domena kobieca, ponieważ Indianie wierzą, że kobieca więź z ziemią owocuje
tym, że są one w stanie robić chichę, w której wyrobie mężczyźni nie mogą
konkurować z uwagi na brak naturalnych predyspozycji ku temu.
Specyfika wyrobu piwa
z kukurydzy lub manioku polega na tym, że ugotowane ziarna lub bulwy są
kruszone do postaci mąki, a następnie żute. Jak już wspomniałem zajmują się tym
kobiety i dziewczynki, bowiem z uwagi na ich związek z płodnością przyrody,
kobieca ślina najlepiej nadaje się do wyrobu chichy – tak twierdzą rdzenni
mieszkańcy Nowego Świata. Procedura wyrobu piwa z tychże roślin wygląda następująco.
Mąka skrapiana jest wodą i formowane są z niej kulki, które następnie kobiety
zaczynają żuć. Z uwagi na zawartość amylazy w ludzkiej ślinie oraz ciepłotę
ludzkiego ciała, skrobia jest rozkładana na cukry proste, które będą stanowić
pożywienie dla drożdży. Po około 20-30 minutach żucia, gdy porcja mąki jest
dokładnie wymieszana ze śliną, jest ona wypluwana do garnka, w którym
gromadzony jest surowiec, który zostanie poddany fermentacji. W zależności od
regionu, takiemu procesowi poddaje się albo całość mąki, która będzie
fermentowana lub jej lwią część, a resztę przekonwertuje amylaza obecna w przeżutej
mące. Gdy już cały surowiec jest gotowy, miesza się go z wodą, a uzyskaną
mieszankę gotuje się, aby zabić obecne w niej niepożądane mikroorganizmy. Tak
uzyskaną „brzęczkę nastawną” chłodzi się, a następnie pije niesfermentowaną,
lub zostawia się ją, aby drożdże oraz bakterie kwasu mlekowego (Lactobacillus) i kwasu octowego (Acetobacter) rozpoczęły fermentację,
która najczęściej trwa od 1-5 dni. Naczynia z fermentującą chichą trzymane są
blisko pieca, aby ciepło wspomagało proces fermentacji. Jest to napój niskoalkoholowy
(1-5%), mętny, o słodko-kwaśnym posmaku. Z czasem staje się coraz kwaśniejszy, aż
w końcu zamienia się w ocet. Występują wyjątki od tej reguły (jeśli chodzi o
sposób wyrobu tego rodzaju piw). Istnieją odmiany chichy, które wyrabia się ze
skiełkowanego ziarna kukurydzy. Gujańscy i surinamscy Indianie produkują z
manioku napój zwany „parakari”, który przed fermentacją poddawany jest
działaniu grzybów z grupy Rhizopus,
rozbijających łańcuchy skrobi, które stanowią cukry fermentowalne dla drożdży.
Napije z tej grupy
zwyczajowo dzieli się na następujące kategorie: chicha de jora – napój na bazie
kukurydzy, chicha morada – nie poddaje się go fermentacji, przeznaczony jest
głównie dla dzieci, frutillada – chicha z dodatkiem owoców i soków owocowych, a
także chicha de yucca – piwo maniokowe. Jeżeli chodzi o napoje na bazie manioku,
noszą one też inne nazwy, takie jak: parakari, cauim, masato, nixhamanchi lub
sakura (w zależności od regionu). Oprócz wyżej wymienionych roślin stosowane są
też inne zboża takie jak ryż, pszenica i jęczmień; owoce i inne dodatki:
winogrona, truskawki, ananasy, owoce komosy ryżowej (quinoa, stosowane ze
względu na ich gorzki smak), mleko, cukier trzcinowy, konopie, a nawet liście
koki.
Napoje te pełnią
funkcję odżywczą, a także społeczną oraz sakralną. Spożywa się je nie tylko dla
orzeźwienia i uzupełnienia płynów, ale również podczas spotkań towarzyskich, częstuje
się nimi gości, towarzyszą podczas biesiad i uroczystości plemiennych, ale
także spożywane są w czasie świąt religijnych, podczas ceremonii i rytuałów. W
przeszłości spożywano je po zwycięskiej bitwie, czy przy okazji składania ofiar
z ludzi. W zależności od lokalnych tradycji, napój pije się schłodzony lub
ciepły. Jego serwowaniem, zwyczajowo, zajmują się kobiety.
Chicha de jora
Fot.: Dtarazona
Jeśli jesteś tu
pierwszy raz, być może zainteresują Cię inne odcinki tego cyklu:
Bardzo ciekawy wpis!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podobał. Pozdrawiam.
UsuńKolejne Brawa. Aczkolwiek nie wiem czy bym chciał spróbować...
OdpowiedzUsuńjaviki
Dzięki! Taka tradycja. My też jemy rzeczy, które Europejczycy z zachodniej części naszego kontynentu uważają za niejadalne. Gdzieś nawet mam porady jak żuć mąkę kukurydzianą albo tapiokę na chichę. :)
Usuń