Mannheim to miasto
znajdujące się na zachodzie Niemiec (w Badenii-Wirtembergii). Uważane jest za
jedno z najważniejszych centrów naukowo-kulturowych w tym kraju. Poza szeroką
ofertą edukacyjną i prężną gospodarką, miasto to może pochwalić się także
bogatymi tradycjami piwowarskimi. Jeszcze w XIX wieku miano tu warzyć dwa
gatunki piwa typowe dla tego ośrodka miejskiego, zwane Mannheimer (Bier) lub w
spolszczonej wersji – piwem mannheimskim. Warzono tam piwo białe – Mannheimer
Weissbier oraz brunatne – Mannheimer Braunbier. Karol Wilhelm Schmidt w
podręczniku: „Dokładna nauka warzenia
piwa” pisał, że piwo z Mannheim było uważane za jedno z najlepszych w
Niemczech i częstokroć mistrzowie piwowarscy z tego miasta byli najmowani za
sowitą opłatą do pracy w innych częściach tego kraju. jednak z różnych przyczyn
– braku umiejętności tychże lub nieodpowiednim zapleczu produkcyjnym w miejscu
ich pracy – nie uzyskiwano efektu w postaci tak smacznego piwa jak to z Mannheim.
Autor ten wspominał także, że miało istnieć wiele receptur wyrobu tegoż piwa,
jednak on uważał, że do jego wyrobu powinno bazować się wyłącznie na słodzie i
chmielu (bez innych dodatków).
Zacznijmy od ciemniejszego z
piw, gdyż jest ono lepiej udokumentowane. Johann Carl Leuchs w książce zatytułowanej:
„Vollständige Braukunde, oder wissenschaftlich-praktische Darstellung der
Bierbrauerei” pisze, że piwo to wyrabiano według metody zwanej „reńską”.
Miano ją stosować nie tylko w Mannheim, ale także we Frankfurcie nad Menem i w
Strassburgu. Śrutę słodową zalewano mieszanką zimnej i gorącej wody (najpierw
lano zimną, a potem – gorącą). Proporcja wody do słodu była raczej niska, a
początkowa temperatura zacieru wynosiła – w zależności od preferencji piwowara
– 30-50 st. C. Dodatek gorącej wody stosowano, aby zacier nie był zbyt gesty i
by można go było łatwiej mieszać. Po uzyskaniu odpowiedniej konsystencji
zacieru, mieszano go stale przez 45 minut. Następnie, odbierano brzeczkę i
wlewano ją ponownie na słodziny. Proces powtarzany był tak długo, dopóki nie
uzyskano klarownej brzeczki. Odbierano ją wtedy, a na słód wlewano kolejną
porcję gorącej wody, którą pozostawiano w kadzi zaciernej na 30 minut, po czym
odbierano brzeczkę. Po wykonaniu tych czynności młóto uważano za pozbawione już
jakiegokolwiek pożytku i pozbywano się go (nie wyrabiano z niego nawet
podpiwku). W czasie zacierania drugiego nalania, odbierano część brzeczki z
pierwszego nalania i dodawano do niej chmiel. Całość gotowano przez ok. 15
minut – proces ten nazywano „prażeniem”. Do mieszanki brzeczki z chmielem
dodawano pozostałą jej część z pierwszego i drugiego nalania – autor zwraca
uwagę, że dużą wagę przywiązywano do tego, aby brzeczka przednia była możliwie jak
najbardziej klarowna. Czas gotowania brzeczki wynosił 3-4 godziny, po czym
schładzano ją do około 18 st. C i zadawano drożdże. Leuchs podaje dwie
receptury tego piwa. Według jednej, do uwarzenia były potrzebne: słód brunaty,
bursztynowy oraz cukier. Druga z nich bazowała na słodzie brunatnym i
bursztynowym (zasyp stanowił 50% każdego z nich), a (poza chmielem) przepis
obejmował także jagody jałowca i imbir – jest to nawiązanie do receptury z
podręcznika Sigismunda Hermbstädta pod tytułem: „Chemische Grundsätze der Kunst, Bier zu brauen“.
Hermbstädt pisał o tym
piwie, że najprawdopodobniej pochodziło ono z Mannheim, ale piwo tego typu
miało być o wiele chętniej warzone przez browary w Berlinie niż w miejscu jego
pochodzenia. Miało być pite z wielką przyjemnością przez zwykłych ludzi, którzy
uważali je za zdrowe i pożywne. Opisywał je jako klarowne i przejrzyste. Autor
przyznaje, że oryginalna receptura nie była mu znana, a ta zaprezentowana w
podręczniku ma być efektem jego eksperymentów.
Według receptury tego autora
do uwarzenia 2000 kwart piwa tego typu (1 kwarta to 1,145 litra) potrzebne było
12 szefli berlińskich słodu brunatnego i tyleż samo bursztynowego, chmiel (80
funtów), imbir (1 funt) i jagody jałowca (3 funty). Zacieranie przebiegało tak,
że słód zalewano 6000 kwartami wody w temperaturze 62,5 st. C i i pozostawiano
na pół godziny, po czym odbierano brzeczkę. Wykonywano drugie nalanie, do
którego używano tyle samo wody, jednak słodziny zalewano wrzątkiem i całość
pozostawiano na godzinę. Brzeczkę z obydwu nalań wlewano do kotła i gotowano ją
przez pół godziny. W tym czasie dodawano ekstrakt z chmielu i jagód jałowca.
Sporządzano go odpowiednio wcześniej zalewając powyższe składniki dwoma porcjami
wody w odpowiedniej temperaturze i pozostawiając całość na czas kilku godzin
(8-10). Po zakończeniu gotowania, brzeczkę schładzano do około 20 st. C i
zadawano do niej drożdże oraz dodawano posiekany korzeń imbiru. Po całkowitym
opadnięciu drożdży na dno kadzi, należało zlać piwo do beczek znad osadu.
Najlepsza do jego wyrobu miała być czysta woda z Renu. Już po ośmiu dniach od
uwarzenia nadawało się do picia. Młóto zalecał zalać 1000 kwart wody i wyrobić
z niego podpiwek – gotować pół godziny z dodatkiem wyciśniętego chmielu –
przypuszczam, że chodziło o chmiel z wykonanego wcześniej ekstraktu. Jedyne, co
mnie zastanawia to tak duże użycie wody na tak małą ilość finalnego produktu
przy krótkim czasie gotowania brzeczki (to tak jak użyć 120 litrów wody do
zacierania, aby otrzymać 20 litrów gotowego piwa)
Jakub Sroczyński w „Nowym
Piwowarze” korzysta z receptury niemieckiego mistrza piwowarstwa, jednak w jego
przepisie figuruje jeszcze jeden składnik – bobrek trójlistny, który w tej
książce nazwany jest bobownikiem, co może sugerować inną roślinę – bobownik
przetacznik, ale na szczęście podana nazwa łacińska (Menyanthes trifoliata) rozwiewa wszelkie wątpliwości. Bobrek jest
gorzki i w wielu starych podręcznikach polecany jest jako zamiennik
chmielu lub jako składnik wzmacniający goryczkę w piwie. Zasyp stanowiły 23
funty słodu (po 50% brunatnego i bursztynowego) – 9,3 kilograma. Receptura
zalecała także użycie ok. 350 gramów chmielu, 6 gramów bobrka, 13 gramów jagód
jałowca i tyleż samo imbiru. Ilość chmielu może wydawać się kolosalna, jednak
miejmy na uwadze kilka czynników: po pierwsze nie zwierał on tyle alfa-kwasów,
ile obecnie. Po wtóre, chmielu nie przechowywano tak jak dziś w warunkach
chłodniczych, dlatego szybko wytracał potencjał goryczkowy, a po trzecie – nie gotowano
go w brzeczce, ale sporządzano z niego ekstrakt. Zalewano go wodą w temperaturze
wynoszącej 80-90 st. C i pozostawiano na kilka godzin. Taki wyciąg, po przeciśnięciu,
trafiał do kotła z brzeczką pod koniec gotowania.
Sroczyński podaje, że piwo
to wyrabiano jak inny trunek – o nazwie Fredersdorfer. Zacieranie trwało w
sumie 4 godziny w ok. 68 st. C.
Wykonywano dwa nalania tej samej ilości wody (po 25 kwart). Brzeczki z
pierwszego nalania nie odbierano, ale po upływie dwóch godzin dolewano drugą
część wymaganej w recepturze ilości wody. Potem całość brzeczki przedniej odbierano
i przelewano do kotła warzelnego (zgodnie z zaleceniami autora miała być
klarowna). Autor nie podaje czasu gotowania brzeczki, bo gotowano ją do momentu
uzyskania odpowiedniej objętości (w jego recepturze docelowa objętość wynosiła
30 kwart, czyli niecałe 35 litrów) – z procedury wynika, że nadmiar wody do
odparowania nie był duży, zwłaszcza że z wód wysłodkowych warzono także
podpiwek. Pod koniec gotowania dodawano ekstrakt z chmielu i przyprawy. Po
schłodzeniu brzeczki do 17,5 st. C. zadawano drożdże. Jan Nepomucen Kurowski w
książce: „O warzeniu piwa” podaje
bardzo podobną recepturę do tej z podręcznika autorstwa Sroczyńskiego, jednak
zamiast bobrka sugeruje użycie nasion gorzkiej koniczyny (przypuszczam, że
chodziło o koniczynę polną).
Mannheimer
Weissbier – mannheimskie białe
Wyczerpując temat piw z
Mannheim, warto przytoczyć tutaj też garść informacji z podręcznika J.C.
Leuchsa na temat piwa białego. W jego przypadku zachowało się nieco mniej
detali, jedynie ogólny zarys tego typu piwa.
Według autora piwo to
posiadało oryginalny smak i cechował je bardzo jasny kolor (porównywał go do
barwy białych win). Jako słodu bazowego używano skiełkowanego ziarna, które
suszono wiatrem (niem.: Luftmalz) i w
niewielkim stopniu podsuszano je w piecach, aby nadal pozostawały jasne (słód
używany do wyrobu tego napitku nie mógł być zbyt mocno uprażony). Tradycyjnie
piwo to warzono w okresie od stycznia do kwietnia, a szynkowano je w czerwcu.
Często sięgano po słód zleżały, co najmniej półroczny, aby piwo miało łagodny
smak. Ześrutowany słód zalewano wodą o temperaturze nie wyższej niż 30 st. C.
Po 15 minutach przerwy dodawano zagotowaną wodę. Po 45 minutach odbierano
brzeczkę, a na ześrutowany słód nalewano drugą porcję wody. Odebrana brzeczka
trafiała do kotła, gdzie dodawano także chmiel. Odebrana brzeczka z drugiego
nalania trafiała do tego samego kotła. Samo gotowanie trwało krótko, aby
brzeczka nie uległa karmelizacji. Po zakończeniu warzenia brzeczkę pozostawiano
w kotle jeszcze przez 30-60 minut pod przykryciem, po czym zlewano ją na talerz
chłodzący (klisztok). Brzeczkę nastawną schładzano do 17,5 st. C. Autor zwraca
uwagę na przywiązywanie wagi do temperatury fermentacji. Piwo po uwarzeniu
należało trzymać do dnia św. Jana (24 czerwca), ale codziennie próbując
niewielką ilość sprawdzać jegp smak. Jako dodatki stosowano rozgniecione ziarna
kolendry oraz kwiat muszkatołowy.
Przypuszczam, że piwo to
musiało posiadać sporo DMS – mamy tutaj słód jeszcze mniej zmodyfikowany niż
pilzneński oraz krótki czas gotowania brzeczki (w dodatku pod przykryciem).
Wniosek nasuwa się sam – było sporo prekursorów tego związku i nie miały, jak się
ulotnić z brzeczki. Skoro piwo pito latem, to przypuszczam, że było relatywnie
lekkie circa 11-12 st. Plato. Jedyne, czego mi brakuje to więcej danych o
zasypie, ale z tekstu można wywnioskować, że to było takie piwo jak „bigos na
winie” – brano słody, które zawadzały piwowarom i robiono z nich ten rodzaj
piwa.
Fot.:
Simsalabimbam, Wikipedia
Bibliografia:
Johann Carl Leuchs: „Vollständige Braukunde, oder
wissenschaftlich-praktische Darstellung der Bierbrauerei”, Norymberga,
1831,
Sigismund Hermbstädt: „Chemische Grundsätze der Kunst, Bier zu
brauen“, Berlin, 1826,
Jakub Sroczyński: „Nowy piwowar”, Warszawa, 1821,
Karol Wilhelm Schmidt: „Dokładna nauka warzenia piwa”, Warszawa, 1830,
Jan Nepomucen Kurowski: „O warzeniu piwa”, Warszawa, 1837.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz