UWAGA!

Strona, z uwagi na publikowane na niej treści, przeznaczona jest wyłącznie dla osób pełnoletnich.

czwartek, 27 marca 2014

Picie piwa jest przyjemne, a czytanie książek – pożyteczne


W związku z tym, że wpis z początku stycznia tego roku, w którym zamieściłem mój czytelniczy rachunek sumienia odnoszący się do roku 2013 cieszył się dużą popularnością, postanowiłem wprowadzić, w ramach urozmaicenia treści na blogu, coś na kształt „kącika literackiego”. Wiem, że nie jestem pierwszym w tym aspekcie, bo swój cyklu pod nazwą „Trochu kultury" kilka miesięcy temu wprowadził na swoim vlogu Kopyr. Niemniej, żyjemy w kraju, w którym statystyki dotyczące czytelnictwa są wręcz zatrważające i, moim zdaniem, każda forma promocji tego zajęcia jest dobra i pożądana. Co jakiś czas pojawiają się nowe kampanie społeczne mające propagować czytelnictwo w narodzie, ale ich skuteczność jest niewielka, czego efekt widać choćby na pierwszym lepszym forum, gdzie polszczyzna wielu użytkowników wola o pomstę do nieba. Mam nadzieję, że Kopyr nie będzie traktował tego jako plagiatu jego pomysłu a raczej jako „support".

Książki to sens mojego życia. Naprawdę. Nauczyłem się czytać w wieku 5 lat i główną motywacją ku temu było to, by móc robić samodzielnie, a nie angażować w to najbliższych (rodziców, obydwu babci i dziadków oraz ciotek i wujków). Nigdy nie prowadziłem statystyk tego, co przeczytałem, bo nie widziałem w tym sensu, ale wiem, że jest tego sporo. Ostatnio, czytuję głównie fantastykę i literaturę współczesną, ale lubię także horrory, thrillery, klasykę literatury, książki historyczne, biografie, dzienniki, źródła historyczne (kroniki, latopisy, wspomnienia, etc.), reportaże. Obojętnie, gdzie się nie udaję, taszczę ze sobą plecak, a w nim przynajmniej dwie książki, na wypadek, gdybym jedną z nich skończył czytać. Taka sytuacja. Moja największa bolączka jest to, że nie dorobiłem się jeszcze porządnej biblioteczki, ale to tylko kwestia czasu. Na razie, inwestuję w domowy browar.    

Długo zastanawiałem się nad tym, którą książkę, by zamieścić jako pierwszą i stwierdziłem, że chyba najlepiej będzie wrzucać notki o tych, ostatnio przeczytanych, bo wspomnienie o nich jest świeże. I tak oto na pierwszy ogień idzie „Hyperion" autorstwa Dana Simmonsa.

Autor tej książki urodził się 4 kwietnia 1948 roku w miejscowości Peoria w stanie Illinois. Z wykształcenia jest nauczycielem. To właśnie dzięki „Hyperionowi" oraz serii nagród (w tym Hugo), które owa książka otrzymała, zyskał sławę i zainteresowanie jego twórczością przez szerokie grono czytelników. Do tej pory jego książki ukazały się niemal w trzydziestu krajach. Simmons pisze książki  rożnych stylach (horror, fantastyka, kryminał). Do tej pory zetknąłem się z jego czterema książkami, a były to: czytane w 2012 roku – „Drood" i „Terror" oraz czytane w tym roku – „Hyperion" i „Trupia Otucha".    

Sam tytuł książki posiada mitologiczne konotacje, odnoszące się do imienia jednego z Tytanów, syna Uranosa. Tym samym mianem nazwano jeden z księżyców Saturna, a co najważniejsze, w książce jeden z bohaterów Poeta Martin Silenus odnosi się do twórczości Johna Keatsa, który pozostawił po sobie niedokończony wiesz o takim samym tytule. Wiersz przetłumaczony na język polski można przeczytać tutaj. Książka ta jest pierwszym tomem tetralogii, w skład której wchodzą jeszcze: „Upadek Hyperiona", „Endymion" i „Triumf Endymiona".  

Fabuła książki toczy się w dwóch wymiarach. Pierwszy z nich, stanowiący niejako tło, to opis świata, wykreowanego przez autora. Rzecz dzieje się w XXVIII wieku, Ziemia, jaką znamy już nie istnieje, ludzkość skolonizowała inne planety, a dzięki zaawansowanej technologii może przemieszczać się pomiędzy nimi z bardzo dużymi prędkościami. Obok ludzi, funkcjonuje też sztuczna inteligencja w postaci androidów i cybrydów (ludzi ze wszczepionymi w postaci twardych dysków świadomościami nieżyjących osób). Nad „Cywilizowanym Światem" czuwa Hegemonia, czyli siła polityczno-wojskowa, dzięki której kolonizowane są planety, chronione interesy ludzkości, etc. Niestety, w odmętach przestrzeni kosmicznej czają się też Intruzi - międzygalaktyczni barbarzyńcy, żądni krwi i pożogi. Wiadomo, że wojna między tymi dwoma siłami jest nieunikniona,. Co ciekawe, o ile sama Hegemonia nie jest nazbyt szczególnie zainteresowana Hyperionem z uwagi na specyficzne warunki panujące na tej planecie, o tyle Intruzi zdają się stawiać sobie zdobycie tego ciała niebieskiego za cel i punkt honoru. jak wspomniałem, te wydarzenia są tylko tłem, wizji świata, jaką w swojej książce roztacza autor. Jest ona wyraźna, ale Dan Simmons nie zamęcza czytelnika nadmiarem detali, bo ważny jest też ten drugi wymiar książki. Z drugiej strony, pewnie wielu czytelników może czuć z tego powodu pewien niedosyt. To kwestia indywidualna, jakie kto będzie miał zdanie w tej sprawie.  

Skoro już o drugim wymiarze mowa, sprowadza się on do losów siedmiu pielgrzymów (a ściślej rzecz ujmując – sześciu) wytypowanych przez Kościół Ostatecznego Odkupienia, czczący niejakiego Chyżwara z planety Hyperion. Czym lub kim jest ów Chyżwar? To uosobienie nadprzyrodzonej istoty, czy nawet bóstwa zamieszkującego Grobowce Czasu, miejsce w którym czas zachowuje się tak, jak igła kompasu na biegunie. Słynie on z zamiłowania do zadawania bólu, cierpienia i uśmiercania swych ofiar. Nie na darmo nazywany jest Panem Bólu (nie mylić z „Królem Bólu” pióra Jacka Dukaja). Ów krwiożerczy i niszczycielski byt żeruje z w sposób cykliczny. Występują minima i maksima jego aktywności, przy czym wyprawa do Grobowców Czasu nawet w czasie minimalnej aktywności może zakończyć z ponad dziewięćdziesięcioprocentową pewnością śmiercią lub innymi nieprzyjemnymi powikłaniami polegającymi na odwróceniu procesu starzenia w młodnienie, tak jak w filmie „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona”, który jest adaptacją filmową opowiadania Francisa Scotta Fitzgeralda o tym samym tytule. O samym pisarzu ostatnio znów jest głośno z powodu niedawnej ekranizacji jego najbardziej znanej powieści pod tytułem „Wielki Gatsby”. Z uwagi na wyżej wspomniane niebezpieczeństwa, mieszkańcy Hyperiona unikają tego miejsca jak diabeł wody święconej. 

Wspomniana przeze mnie siódemka pielgrzymów udaje się do grobowców zamieszkiwanych przez Pana Bólu. Wśród nich znajdują się: Konsul, Kapitan, Uczony (z dzieckiem), Poeta, Prywatny Detektyw, Żołnierz i Ksiądz. Każda z tych postaci podąża do miejsca przeznaczenia z własną intencją, gdyż jak głosi legenda, tylko jedna z nich zostanie wysłuchana, a reszta zginie wbita na kolczaste, metalowe drzewa. To na tym wymiarze i wątku powieści autor skupia się najbardziej. W trakcie lektury dowiadujemy się jakie historie kryją się za poszczególnymi bohaterami powieści, a także poznajemy motywacje kierujące nimi podczas wyprawy do Grobowców Czasu i czy być może jest między nimi coś, co ich łączy? Historie opowiadane przez poszczególnych uczestników pielgrzymki po pierwsze pozwalają czytelnikowi ich lepiej poznać, a poza tym, w każdej z opowieści znajduje się spora doza szczegółów pozwalająca jeszcze lepiej odnaleźć się w świecie, który stworzył Dan Simmons.  

Książka posiada strukturę szkatułkową i w ramach jednej powieści zamknięte są inne, mniejsze, ale bardzo ciekawe, stanowiące popis umiejętności autora oraz jego nieograniczonej wyobraźni. Czytając każde z nich byłem pod wrażeniem, choć są wśród nich mniej i bardziej ciekawe opowieści. Poza tym, nie oszukujmy się, to są takie studia natury ludzkiej na jakie wysiliłby się Fiodor Dostojewski, czy Albert Camus.  

Książka posiada bardzo ciekawy klimat, w którym wyczuwalny jest tragizm i pewne napięcie, umiejętnie budowane przez autora. Napisana jest językiem, który nie budzi moich zastrzeżeń, choć nie uważam go za szczególnie barwny. Czyta się ją z dużym zainteresowaniem z nieustanną myślą, co też przyniosą kolejne strony. A to dobry znak i pochlebnie świadczy o autorze.  

„Hyperion” przedstawiany jest jako najlepsza powieść sci-fi i stawiana na równi z inną ikoną tego gatunku, a mianowicie, „Diuną” Franka Herberta. Myślę, że zasłużenie. To bardzo ciekawa książka w aspekcie pomysłu autora i jego realizacji. Moją ulubioną książką z tego „rewiru” literatury jest „Solaris” Stanisława Lema. Nie sugeruję się tutaj narodowością twórcy, ale ciekawą fabułą, tak daleką od sztampowości gatunku jakim jest fantastyka naukowa i jej filozoficznym charakterem. Bądźmy szczerzy, „Hyperion” to książka jest ciekawa, ale daleko jej na przykład do intelektualnego podejścia do fantastyki, jakie prezentuje swoja twórczością Jacek Dukaj, w którego książkach realizowane są pewne wizje filozoficzne, wykreowane światy zostały osadzone w realiach historii alternatywnej, etc. Lubię, gdy książka zmusza do refleksji, kierunkuje czytelnika na jakiś problem, o którym jej autor chce opowiedzieć, bądź uświadomić jego istnienie. Tutaj tego nie ma. Mamy do czynienia z kilkoma ciekawymi historiami, które zapadają w pamięć.       

Jeśli jesteś miłośnikiem/miłośniczką fantastyki, a jeszcze nie czytałeś/czytałaś tej książki – zdecydowanie polecam. Sam nie żałuję tego spotkania i pewnie niebawem sięgnę po drugi tom z tej serii.   

6 komentarzy:

  1. Dzięki za rekomendację. Leży i czeka-więc moze już dzisiaj...Ale nie-najpierw Pratchett-po raz n-ty:)
    javiki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to bym w końcu musiał się zabrać za "Świat Dysku", bo szczerze mówiąc, jeszcze go nie czytałem. :)

      Usuń
  2. Ja regularnie 4 razy do roku całość-a mam wszystko:)
    javiki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałem inne książki tego autora i podobał mi się jego styl i humor, zwłaszcza w sadze o Nomach. Przypuszczam, że jego Opus Magnum także przypadłoby mi do gustu.

      Usuń
  3. Powiem Ci że resztę też mam-ale ... nawet moim dzieciom Nomy słabo podeszły-za to czarownica i Nac MC Feggle -już tak. Zdecydowanie jak najszybciej nadrabiaj-bo masz sporo przed sobą.
    javiki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę to miał na uwadze, ale nie ukrywam, że kolejka książek, które czekają w kolejce jest spora, więc temat raczej odwlecze się w czasie.

      Usuń