W związku z tym, że wpis z początku stycznia tego roku, w
którym zamieściłem mój czytelniczy rachunek sumienia odnoszący się do roku 2013
cieszył się dużą popularnością, postanowiłem wprowadzić, w ramach urozmaicenia
treści na blogu, coś na kształt „kącika literackiego”. Wiem, że nie jestem
pierwszym w tym aspekcie, bo swój cyklu pod nazwą „Trochu kultury" kilka miesięcy temu wprowadził
na swoim vlogu Kopyr. Niemniej, żyjemy w kraju, w którym statystyki dotyczące
czytelnictwa są wręcz zatrważające i, moim zdaniem, każda forma promocji tego
zajęcia jest dobra i pożądana. Co jakiś czas pojawiają się nowe kampanie
społeczne mające propagować czytelnictwo w narodzie, ale ich skuteczność jest
niewielka, czego efekt widać choćby na pierwszym lepszym forum, gdzie
polszczyzna wielu użytkowników wola o pomstę do nieba. Mam nadzieję, że Kopyr
nie będzie traktował tego jako plagiatu jego pomysłu a raczej jako „support".
Książki to sens mojego życia.
Naprawdę. Nauczyłem się czytać w wieku 5 lat i główną motywacją ku temu było
to, by móc robić samodzielnie, a nie angażować w to najbliższych
(rodziców, obydwu babci i dziadków oraz ciotek i wujków). Nigdy nie
prowadziłem statystyk tego, co przeczytałem, bo nie widziałem w tym sensu, ale
wiem, że jest tego sporo. Ostatnio, czytuję głównie fantastykę i
literaturę współczesną, ale lubię także horrory, thrillery, klasykę literatury,
książki historyczne, biografie, dzienniki, źródła historyczne (kroniki,
latopisy, wspomnienia, etc.), reportaże. Obojętnie, gdzie się nie udaję,
taszczę ze sobą plecak, a w nim przynajmniej dwie książki, na wypadek, gdybym
jedną z nich skończył czytać. Taka sytuacja. Moja największa bolączka jest to,
że nie dorobiłem się jeszcze porządnej biblioteczki, ale to tylko kwestia
czasu. Na razie, inwestuję w domowy browar.
Długo zastanawiałem się nad tym, którą
książkę, by zamieścić jako pierwszą i stwierdziłem, że chyba najlepiej będzie
wrzucać notki o tych, ostatnio przeczytanych, bo wspomnienie o nich jest
świeże. I tak oto na pierwszy ogień idzie „Hyperion" autorstwa Dana
Simmonsa.
Autor tej książki urodził się 4
kwietnia 1948 roku w miejscowości Peoria w stanie Illinois. Z wykształcenia jest
nauczycielem. To właśnie dzięki „Hyperionowi" oraz serii nagród (w
tym Hugo), które owa książka otrzymała, zyskał sławę i zainteresowanie jego
twórczością przez szerokie grono czytelników. Do tej pory jego książki ukazały
się niemal w trzydziestu krajach. Simmons pisze książki rożnych stylach
(horror, fantastyka, kryminał). Do tej pory zetknąłem się z jego czterema
książkami, a były to: czytane w 2012 roku – „Drood" i „Terror" oraz
czytane w tym roku – „Hyperion" i „Trupia Otucha".
Sam tytuł książki posiada
mitologiczne konotacje, odnoszące się do imienia jednego z Tytanów, syna Uranosa.
Tym samym mianem nazwano jeden z księżyców Saturna, a co najważniejsze, w
książce jeden z bohaterów Poeta Martin Silenus odnosi się do twórczości Johna
Keatsa, który pozostawił po sobie niedokończony wiesz o takim samym
tytule. Wiersz przetłumaczony na język polski można przeczytać tutaj. Książka ta jest pierwszym tomem tetralogii, w
skład której wchodzą jeszcze: „Upadek Hyperiona", „Endymion" i „Triumf
Endymiona".
Fabuła książki toczy się w dwóch
wymiarach. Pierwszy z nich, stanowiący niejako tło, to opis świata,
wykreowanego przez autora. Rzecz dzieje się w XXVIII wieku, Ziemia, jaką znamy
już nie istnieje, ludzkość skolonizowała inne planety, a dzięki zaawansowanej
technologii może przemieszczać się pomiędzy nimi z bardzo dużymi prędkościami.
Obok ludzi, funkcjonuje też sztuczna inteligencja w postaci androidów i
cybrydów (ludzi ze wszczepionymi w postaci twardych dysków świadomościami nieżyjących
osób). Nad „Cywilizowanym Światem" czuwa Hegemonia, czyli siła
polityczno-wojskowa, dzięki której kolonizowane są planety, chronione interesy
ludzkości, etc. Niestety, w odmętach przestrzeni kosmicznej czają się też Intruzi
- międzygalaktyczni barbarzyńcy, żądni krwi i pożogi. Wiadomo, że wojna między
tymi dwoma siłami jest nieunikniona,. Co ciekawe, o ile sama Hegemonia nie jest
nazbyt szczególnie zainteresowana Hyperionem z uwagi na specyficzne warunki
panujące na tej planecie, o tyle Intruzi zdają się stawiać sobie zdobycie tego
ciała niebieskiego za cel i punkt honoru. jak wspomniałem, te wydarzenia są
tylko tłem, wizji świata, jaką w swojej książce roztacza autor. Jest ona
wyraźna, ale Dan Simmons nie zamęcza czytelnika nadmiarem detali, bo ważny jest
też ten drugi wymiar książki. Z drugiej strony, pewnie wielu czytelników może
czuć z tego powodu pewien niedosyt. To kwestia indywidualna, jakie kto będzie
miał zdanie w tej sprawie.
Skoro już o drugim wymiarze mowa,
sprowadza się on do losów siedmiu pielgrzymów (a ściślej rzecz ujmując –
sześciu) wytypowanych przez Kościół Ostatecznego Odkupienia, czczący niejakiego
Chyżwara z planety Hyperion. Czym lub kim jest ów Chyżwar? To uosobienie
nadprzyrodzonej istoty, czy nawet bóstwa zamieszkującego Grobowce Czasu,
miejsce w którym czas zachowuje się tak, jak igła kompasu na biegunie. Słynie
on z zamiłowania do zadawania bólu, cierpienia i uśmiercania swych ofiar. Nie
na darmo nazywany jest Panem Bólu (nie mylić z „Królem Bólu” pióra Jacka
Dukaja). Ów krwiożerczy i niszczycielski byt żeruje z w sposób cykliczny.
Występują minima i maksima jego aktywności, przy czym wyprawa do Grobowców
Czasu nawet w czasie minimalnej aktywności może zakończyć z ponad
dziewięćdziesięcioprocentową pewnością śmiercią lub innymi nieprzyjemnymi
powikłaniami polegającymi na odwróceniu procesu starzenia w młodnienie, tak jak
w filmie „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona”, który jest adaptacją filmową
opowiadania Francisa Scotta Fitzgeralda o tym samym tytule. O samym pisarzu
ostatnio znów jest głośno z powodu niedawnej ekranizacji jego najbardziej
znanej powieści pod tytułem „Wielki Gatsby”. Z uwagi na wyżej wspomniane
niebezpieczeństwa, mieszkańcy Hyperiona unikają tego miejsca jak diabeł wody
święconej.
Wspomniana przeze mnie siódemka pielgrzymów
udaje się do grobowców zamieszkiwanych przez Pana Bólu. Wśród nich znajdują
się: Konsul, Kapitan, Uczony (z dzieckiem), Poeta, Prywatny Detektyw, Żołnierz
i Ksiądz. Każda z tych postaci podąża do miejsca przeznaczenia z własną intencją,
gdyż jak głosi legenda, tylko jedna z nich zostanie wysłuchana, a reszta zginie
wbita na kolczaste, metalowe drzewa. To na tym wymiarze i wątku powieści autor
skupia się najbardziej. W trakcie lektury dowiadujemy się jakie historie kryją
się za poszczególnymi bohaterami powieści, a także poznajemy motywacje kierujące
nimi podczas wyprawy do Grobowców Czasu i czy być może jest między nimi coś, co
ich łączy? Historie opowiadane przez poszczególnych uczestników pielgrzymki po
pierwsze pozwalają czytelnikowi ich lepiej poznać, a poza tym, w każdej z
opowieści znajduje się spora doza szczegółów pozwalająca jeszcze lepiej
odnaleźć się w świecie, który stworzył Dan Simmons.
Książka posiada strukturę
szkatułkową i w ramach jednej powieści zamknięte są inne, mniejsze, ale bardzo
ciekawe, stanowiące popis umiejętności autora oraz jego nieograniczonej
wyobraźni. Czytając każde z nich byłem pod wrażeniem, choć są wśród nich mniej
i bardziej ciekawe opowieści. Poza tym, nie oszukujmy się, to są takie studia
natury ludzkiej na jakie wysiliłby się Fiodor Dostojewski, czy Albert Camus.
Książka posiada bardzo ciekawy
klimat, w którym wyczuwalny jest tragizm i pewne napięcie, umiejętnie budowane
przez autora. Napisana jest językiem, który nie budzi moich zastrzeżeń, choć
nie uważam go za szczególnie barwny. Czyta się ją z dużym zainteresowaniem z
nieustanną myślą, co też przyniosą kolejne strony. A to dobry znak i pochlebnie
świadczy o autorze.
„Hyperion” przedstawiany jest jako
najlepsza powieść sci-fi i stawiana na równi z inną ikoną tego gatunku, a
mianowicie, „Diuną” Franka Herberta. Myślę, że zasłużenie. To bardzo ciekawa książka
w aspekcie pomysłu autora i jego realizacji. Moją ulubioną książką z tego „rewiru”
literatury jest „Solaris” Stanisława Lema. Nie sugeruję się tutaj narodowością
twórcy, ale ciekawą fabułą, tak daleką od sztampowości gatunku jakim jest
fantastyka naukowa i jej filozoficznym charakterem. Bądźmy szczerzy, „Hyperion”
to książka jest ciekawa, ale daleko jej na przykład do intelektualnego
podejścia do fantastyki, jakie prezentuje swoja twórczością Jacek Dukaj, w
którego książkach realizowane są pewne wizje filozoficzne, wykreowane światy
zostały osadzone w realiach historii alternatywnej, etc. Lubię, gdy książka
zmusza do refleksji, kierunkuje czytelnika na jakiś problem, o którym jej autor
chce opowiedzieć, bądź uświadomić jego istnienie. Tutaj tego nie ma. Mamy do czynienia
z kilkoma ciekawymi historiami, które zapadają w pamięć.
Jeśli jesteś miłośnikiem/miłośniczką
fantastyki, a jeszcze nie czytałeś/czytałaś tej książki – zdecydowanie polecam.
Sam nie żałuję tego spotkania i pewnie niebawem sięgnę po drugi tom z tej
serii.
Dzięki za rekomendację. Leży i czeka-więc moze już dzisiaj...Ale nie-najpierw Pratchett-po raz n-ty:)
OdpowiedzUsuńjaviki
Ja to bym w końcu musiał się zabrać za "Świat Dysku", bo szczerze mówiąc, jeszcze go nie czytałem. :)
UsuńJa regularnie 4 razy do roku całość-a mam wszystko:)
OdpowiedzUsuńjaviki
Czytałem inne książki tego autora i podobał mi się jego styl i humor, zwłaszcza w sadze o Nomach. Przypuszczam, że jego Opus Magnum także przypadłoby mi do gustu.
UsuńPowiem Ci że resztę też mam-ale ... nawet moim dzieciom Nomy słabo podeszły-za to czarownica i Nac MC Feggle -już tak. Zdecydowanie jak najszybciej nadrabiaj-bo masz sporo przed sobą.
OdpowiedzUsuńjaviki
Będę to miał na uwadze, ale nie ukrywam, że kolejka książek, które czekają w kolejce jest spora, więc temat raczej odwlecze się w czasie.
Usuń