UWAGA!

Strona, z uwagi na publikowane na niej treści, przeznaczona jest wyłącznie dla osób pełnoletnich.

piątek, 3 stycznia 2014

Moje czytelnicze doświadczenia w roku 2013

Tak sobie pomyślałem, że skoro nadal jest dobry czas na podsumowania, to zrobię sobie „czytelniczy rachunek sumienia”. Wiadomo, że Polacy za wiele nie czytają (statystyczny Kowalski czyta jedną książkę rocznie). Dla porównania nasi południowi sąsiedzi wypadają o wiele lepiej, ponieważ statystyczny Havranek czyta osiem książek w roku. Poza tym, nie chciałbym się Wam jawić jako osoba, której jedynym i nadrzędnym celem w życiu jest picie piwa i nic ponadto. Wszak, parafrazując pewne powiedzenie, „nie samym piwem żyje człowiek”. Tak się składa, że widowiska sportowe niezbyt mnie pasjonują, w moim życiu telewizja odgrywa raczej marginalną role, ale książki lubiłem już od dziecka. Przeczytałem ich w życiu sporo, a wiele jeszcze na mojej czytelniczej drodze do odkrycia (tak jak w kwestii piwa). A to cieszy i bardzo ekscytuje. Czytam bardzo szerokie spektrum jeżeli chodzi o gatunki literackie (literatura klasyczna, proza współczesna, fantastyka, kryminał, sensacja, reportaże, biografie, książki historyczne, pamiętniki i dzienniki), ponieważ najbardziej w książce cenię sobie interesującą treść, taką która pochlania bez reszty i nie daje spokoju, zwłaszcza w chwilach, kiedy książka musi być odstawiona na bok. Jeżeli książka tak korci i nęci to znaczy, że jest dobra. Takie zjawisko nazywam „czytelniczym zespołem abstynencyjnym”. A gdy lektura niezbyt mi się podoba, staram się doczytać do ją końca, choć zdarzają się takie utwory literackie, przy których wywieszam białą flagę i kapituluję. Moimi dwoma marzeniami są konkretna piwnica pełna wielu ciekawych i unikatowych piw oraz tych własnego wyrobu oraz porządna biblioteka, czyli pokój pełen regałów ze stanowiskiem do czytania. Taka samotnia, w której mógłbym się zaszyć by zaznawać przyjemności i spokoju lektury kolejnych książek.  

Czy piwo i książka idzie w parze? Jak najbardziej! Lubię spijać sobie napój z pianką do lektury. Z doświadczenia wiem, że czytając książkę nie konsumuje się piwa w taki sposób, w jaki ma to miejsce przy oglądaniu meczu, bądź filmu. Tutaj, przy czytaniu, wymagana jest większa atencja, przez to po piwo sięgam, gdy pragnienie daje się we znaki, a nie na zasadzie odruchu. Dobrze jest spijać piwo mocniej schłodzone, niż wynikałoby to z zaleceń producenta, czy ram konkretnego stylu. Przynajmniej jak tak robię, bo zbyt ciepłe piwo nie najlepiej smakuje, a przy czytaniu nawet pilznera spijam powoli. W zimowy wieczorek piwo mocne i rozgrzewające, takie do sączenia, a nie picia haustami sprawdza się bardzo dobrze. Może to być RIS, porter bałtycki, tripel, barley wine, albo inny doppelbock. Wybór należy do Ciebie. Latem cos lekkiego i sesyjnego, a i tak sączę sobie pomału podczas lektury jakby to było piwo o sporym ekstrakcie.

A oto, co w zeszłym roku udało mi się przeczytać. Do każdej książki dodałem kilka słów, żeby nie była to sucha lista, ale też nie chciałem, by ten wpis rozrósł się jak brzuch po świętach.     

1)    Mervyn Peake, „Gormenghast” – ciekawa kreacja świata. To nie jest fantastyka na wzór Tolkiena, ale świat wykreowany w tej sadze („Gormenghast” jest jej drugim tomem po „Tytusie Goranie”) jest mocno wynaturzony. Rzecz dzieje się w pewnym zamku, który znajduje się gdzieś na odludziu. Jest to sztuczny świat, na który duży wpływ wywiera izolacja Gormenghast od reszty świata. W zamczysku tym życie toczy się swoim rytmem pełnym dziwnych i zawiłych rytuałów, a niektórym dworzanom bardzo zależy na burzeniu panującego tam ładu. Każdy mieszkaniec tego hermetycznego świata to ekscentryk w pełnej krasie, a konflikt pokoleń między dziedzicem Tytusem i resztą konserwatywnego dworu jeszcze bardziej komplikuje sytuację. Bardzo barwny język i opis przedstawionego zamczyska, sprawia wrażenie, jakby się tam było. Naprawdę.   
2)    Philip K. Dick, „Trzy stygmaty Palmera Eldritcha” – fabuła książka, jak na tego autora przystało, jest mocno zwiła. Po krótce, jest to opis konfliktu interesów i walki między dwoma korporacjami produkującymi silne halucynogenne narkotyki, stanowiące jedną z intratnych sfer działalności oraz głównych rozrywek ludzkości. W czasie lektury zaciera się granica między jawą i narkotycznymi wizjami bohaterów, co na pewno nie ułatwia lektury. Jeśli podobał się Tobie „Ubik” to ta książka jest tez dla Ciebie. Sporo tu surrealizmu i absurdu, tak typowych dla tego autora, ale jednocześnie jest całkiem przemyślana wizja przyszłości, a ściślej jednego z jej potencjalnych scenariuszy.   
3)    Neal Stephenson, „Diamentowy wiek” – moja pierwsza książka tego autora, która pokazuje świat w niedalekiej przyszłości. To, co jest dla niego charakterystyczne to podział społeczeństwa na grupy, do których jego mieszkańcy muszą należeć, bo niemożliwe jest funkcjonowanie poza nimi. John Hackworth, główny bohater książki, popełnia przestępstwo, które wpycha go w poważne tarapaty, a pewna księga wpada w ręce małej dziewczynki, a przez to losy świata spoczęły w jej rękach, choć mała Nel nie zdaje sobie z tego sprawy. Bardzo bogaty język i ciekawa narracja. Książka wciąga i trzyma w napięciu do samego końca.   
4)    Wit Szostak, „Oberki do końca świata” – historia rodziny wiejskich muzykantów, której zmieniające się czasy zdecydowanie nie wychodzą na przeciw. Opowiedziana w ciepły i humorystyczny sposób, a fabułę wzbogacają elementy realizmu magicznego. Utwór ten w luźny sposób powiązany jest z fabułą książki tego autora pt.: „Chochoły”. 
5)    William S. Burroughs, „Nagi lunch” – pokręcona i mocno narkotyczna, opowiadająca o wędrówkach do świata zwanego Międzystrefą, do którego główni bohaterowie dostają się po intoksykacji środków zwalczających karaluchy. Nie podobała mi się. Książkę zekranizowano i film wspominam lepiej od oryginału. Jeśli podobają się Tobie „kwaśne filmy”, to „wal jak w dym”. Spora doza absurdu i surrealizmu, o której czytałem podziałała na mnie jak przynęta, ale sposób narracji i wulgarność mocno mnie zniesmaczyły.   
6)    Cromac McCarthy, „Droga” – mroczna i ponura postapokaliptyczna wizja naszego świata. Ojciec ze swoim kilkuletnim synem wędrują po świecie zniszczonym wojną nuklearną. Boją się spotkania z innymi przedstawicielami rodzaju ludzkiego, bo wiedzą, że nic dobrego z tego nie wyniknie, gdyż by przeżyć ludzie posuną się do najnikczemniejszych czynów. Jest to świat bez wartości wyższych i jakiejkolwiek moralności, istne „bellum omnium contra omnes”. Książka nie dla każdego.
7)    Glen Cook, „Kroniki Czarnej Kompanii” – doczytałem do końca z wielkim trudem. Za kolejne tomy tej sagi brać się nie zamierzam. Czarna Kompania, czyli grupa najemników, przemierza bezkresy świata, stworzonego przez G. Cooka,  walcząc z kim popadnie (w zależności od zlecenia). Nudy na pudy. Płytka ta książka i nieciekawa. Ani ten świat nie jest fascynujący, narracja, a także długa lista bohaterów, niewiele różniących się od siebie.
8)     B. Polak (red.)  „Dzieje Nowego Tomyśla”
9)          F. Kwaśny, „Uprawa chmielu”
10)  J. Migdal (red.), „Chmielarskie ABC…”
11) H. Błaż, „Chmiel i wiklina w Nowotomyskim”
12) A. Rogoziński, „Chmielarstwo”
13) „Chmielarstwo”, praca zbiorowa
14) S. Łukomski, „Dzisiejsze chmielarstwo” – pozycje od 8 do 14 czytałem na potrzeby artykułu o chmielu tomyskim. Przy okazji dowiedziałem się sporo o chmielu jako roślinie, jego uprawie, polskich tradycjach chmielarskich, obecnym stanie upraw w Polsce, etc. Bardzo ciekawe doświadczenie. 
15) Szczepan Twardoch, „Morfina” – książka, która otrzymała nagrodę czytelników w ramach Literackiej Nagrody Nike, w zeszłorocznej edycji tegoż konkursu. Akcja książki rozgrywa się w pierwszych dniach okupacji niemieckiej po upadku Warszawy w 1939 roku. Bohater to morfinista, nihilista, łajdak i człowiek borykający z kryzysem tożsamości. Chcąc się zrehabilitować po wszystkich uczynionych łajdactwach, wstępuje do zbrojnego podziemia, co zmienia jego życie bezpowrotnie. Nietypowa narracja, która ma podkreślić sceny narkotycznych majaków. Sama atmosfera książki jest gęsta jak filmy Wojciecha Smarzowskiego. Warto sięgnąć po tę książkę. Kryzys tożsamości narodowej ciekawie opisany został także w książce Güntera Grassa pod tytułem: „Blaszany bębenek”. W przypadku obydwu książek wspólnym mianownikiem jest bohater, którego jeden rodziców posiada polskie pochodzenie, a drugi – niemieckie.
16) Dave Miller, „Domowy wyrób piwa” – skarbnica wiedzy. Dowiesz się z tej książki sporo o warzeniu piwa, etapach jego wyrobu, o fizykochemicznej stronie przemian zachodzących w procesie zacierania, warzenia, czy fermentacji. Sporo uwagi poświęcono surowcom piwowarskim i ich roli w piwowarstwie. Wiele szczegółów, ale po lekturze tej książki piwo będzie mieć przed Tobą znacznie mniej tajemnic.
17) Richard Lehrl, „Domowe warzenie piwa” – mniej teorii niż w poprzedniej pozycji, za to bardziej praktyczne podejście do tematu domowego wyrobu piwa.
18) Igor Ostachowicz, „Noc żywych Żydów” – taki „storytelling” na modłę „Dżozefa” Jakuba Małeckiego, ale w moim odczuciu, o wiele mniej udany. Samo zestawienie zombie Żydów z getta, którzy mieszkają w podziemnej Warszawie i osadzenie akcji książki w dzisiejszych realiach wydaje się pomysłem śliskim. Lubię tego typu literaturę, gdzie sen i jawa mieszają się ze sobą, ale ta książka do mnie nie trafiła. Główny bohater książki to współczesny młody Polak, żyjący dniem dzisiejszym i nieprzejmujący się niczym i nikim. Jego życie wywróci się do gory nogami, gdy w swoim bloku spotka żywe trupy ofiar pacyfikacji warszawskiego getta.   
19) Salman Rushdie, „Szatańskie wersety” – książka znana, choćby z uwagi na fakt problemów autora po jej publikacji (fatwa). Interesująca, choć trochę „przegadana”. Pokazuje problem fanatyzmu religijnego i sceptycyzmu autora, co do postaci Mahometa i Koranu. Początkowo trochę męczące jest czytanie kilku równoległych wątków, które z czasem coraz bardziej się zazębiają i łączą w całość. Znacznie bardziej podobało mi się inne dzieło tego autora, a mianowicie: „Dzieci północy”.
20) Carlos Ruiz Zafon, „Więzień nieba” oraz „Książę Parnasu” – kupiłem wersję książki wzbogacona o opowiadanie „Książę Parnasu”. Jeżeli podobał się Tobie „Cień wiatru”, to ta książka jest dla Ciebie. Też bardzo barwnie nakreślono fabułę, która jest kontynuacją „Cienia wiatru”. Jak to u Zafona, Barcelona to miasto o wielu obliczach, a przeszłość zawsze dościga głównych bohaterów. Barwne postacie i pięknie skomponowana opowieść, która wciąga bez reszty, a do tego jest dopiero wstępem do „prawdziwej historii” (tak pisze o tej książce sam autor). Dołączone do „Więźnia nieba” opowiadanie nie zachwyciło.
21) Gilbert Keith Chesterton, „Człowiek, który był czwartkiem” – mocno zakręcona książka na wzór „Maga” Johna Fowlesa, z tymże nie tak obszerna. Zaczyna się od kłótni dwóch angielskich gentlemanów, a potem zwroty akcji następują po sobie niczym ciosy w pojedynku bokserskim.  
22)  At-Tajjib Salih, „Wesele Zajna” – krótka powieść, a właściwie opowiadanie o Zajnie, mieszkańcu pewnej sudańskiej wioski, który znany jest w całej okolicy ze swojego charakteru oraz kochliwości. Za każdym razem, gdy ogłaszał, że będzie się żenił, nic z tego nie wychodziło. A czy tym razem się uda? Książka określana jest jako sudański realizm magiczny, ale jeśli chcesz poczuć potęgę duchowości i splotu afrykańskich wierzeń z życiem codziennym, sięgnij po „Drogę bez dna” Bena Okri lub „Lunatyczną krainę”, którą napisał Mia Couto. Swoją drogą, duchowość Afrykańczyków ciekawie opisał Ryszard Kapuściński w książce pt.: „Heban”.
23) Joanna Bator, „Ciemno, prawie noc” – za tą książkę, autorka otrzymała Nagrodę Nike 2013. Bardzo wciągająca opowieść z wątkiem kryminalnym, historią rodzinną głównej bohaterki, z którą musi się ona uporać. Do tego dochodzą losy księżnej Daisy, która mieszkała kiedyś na zamku Książ i samozwańczy prorok. Akcja książki rozgrywa się w Wałbrzychu, który ukazany jest jako ponure miasto, pełne bolesnych doświadczeń, które wydają się wywierać wpływ na obecne życie jego mieszkańców pomimo upływu kilku dekad. Wielowątkowa fabuła, w której przeszłość wywiera duży wpływ na teraźniejszość. Książka na wskroś polska, pokazująca wszystkie polskie przywary. Autorka książki to wnikliwa obserwatorka rzeczywistości. Warto!
24) Szczepan Twardoch, „Prawem wilka” – zbiór czterech opowiadań, pokazujących ludzką naturę w pełnej krasie z wyraźnymi elementami oniryzmu i realizmu magicznego. Czyta się jednym tchem, szczególnie dwa pierwsze opowiadania. 
25) Wit Szostak, „Fuga” – drugi tom „Trylogii krakowskiej”. Pierwszy tom pt.: „Chochoły” zrobił na mnie wielkie wrażenie jako studium relacji międzyludzkich w pewnej rodzinie. Drugi tom opowiada dzieje zaginionego bohatera, który poszukiwany jest w tomie pierwszym przez swojego brata. Losy Bartka opowiadane są przez niego samego chaotycznie i niespójnie, przez co mogą okazać się sporą barierą w lekturze tej książki, ale stanowią ciekawe uzupełnienie poprzedniej części cyklu.  
26) Andrzej Sapkowski, „Sezon burz” – po nieudanej „Żmii”, AS napisał znowu o wiedźminie. Książka praktycznie oderwana od sagi o Geralcie z Rivii, choć umieszczona w tym samym uniwersum.  Czyta się ją bardzo przyjemne, choć opowiadania o wiedźminie, czy sama saga są, w moim odczuciu, ciekawsze. Geralt z Rivii zostaje wplątany w sieć intryg, a do tego skradzione zostają mu dwa mieczy, które stanowią narzędzie jego pracy, a ich brak znacznie pogarsza jego sytuację. Zakończenie całej historii jest dość dziwne.

Jeśli któraś z książek wydała się Tobie interesująca sporo informacji i opinii na jej temat można znaleźć na serwisach: lubimyczytac.pl i biblionetka.pl. Bardzo ciekawą opcją jest system rekomendacji książek.

P.S.: Aktualnie, czytam „Hyperiona” pióra Danna Simmonsa. 

A Wy? Co czytaliście w ubiegłym roku?

2 komentarze:

  1. A tak się akurat składa, że pod koniec roku robiliśmy z Piotrem podsumowanie roku czytelniczego i chociaż udało nam się przeczytać więcej niż jedną książkę, to właśnie pomyśleliśmy o Tobie licytując się ile pozycji udało Ci się przeczytać w mijającym roku. Z listy wymienionej powyżej udało mi się przeczytać w dwie pozycje Zafona, ale bardzo chętnie zapoznałabym się z Morfiną i Nocą żywych Żydów. "Drogę" kojarzę co prawda tylko z ekranizacji filmowej, muszę przyznać, że przedstawia dosyć przygnębiającą wizję ludzkości. A na obecną chwilę zachłannie pochłaniam "Dom Duchów" Allende-świetna gawędziarska opowieść-prezent od przyjaciół;)pozdrawiam A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze, rok 2013 nie był pod tym względem specjalnie owocny, były lata kiedy i 40 książek "pękało". Średnio wychodzi jedna książka czytana na dwa tygodnie. Całkiem przyzwoicie. "Noc żywych Żydów" zastąpiłbym książką 'Ciemno, prawie noc", bo jest to o wiele ciekawsze doświadczenie: fabuła, warsztat literacki, ujęcie pewnych problemów. Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń