UWAGA!

Strona, z uwagi na publikowane na niej treści, przeznaczona jest wyłącznie dla osób pełnoletnich.

środa, 1 stycznia 2014

Mój piwny „Top 10” roku 2013

Rok 2013 stał się historią. Wczoraj pośród huku petard, głośnej muzyki i toastów, nastała ta magiczna chwila, kiedy Stary Rok odchodzi, a Nowy Rok – rozpoczyna swe królowanie w kalendarzach. To czas refleksji, konfrontacji założeń noworocznych i stopnia ich realizacji oraz nowe postanowienia na nadchodzący rok (tudzież, utrzymanie w mocy tych starych). Sennie i leniwie świat budzi się do życia po całonocnej balandze, by zacząć codzienne życie w roku 2014.  

W temacie piwa, pojawiło się już kilka podsumowań roku 2013, który dla miłośników piwa był na pewno rokiem dobrym. Był to rok premier piwnych, powstawania nowych browarów i multitapów. Działo się sporo. Nie było mi dane próbować każdego nowego piwa, a ponadto nie udało mi się dotrzeć na kilka ciekawych imprez piwnych, tak więc moje „podsumowanie” roku 2013 ograniczy się do przedstawienia piw, które uważam za najciekawsze spośród tych wszystkich, których miałem okazję skosztować w minionym roku. Kolejność przedstawionych produktów jest przypadkowa i raczej chronologiczna.

„Pacific Pale Ale” z Browaru Artezan

Piwo ukazało się na rynku zimą 2013 roku i okazało się hitem. Jest to też pierwsze piwo z tego podwarszawskiego browaru rzemieślniczego, do którego etykietę stworzyła agencja reklamowa. Sama etykieta nastraja bardzo pozytywnie, budząc pozytywne skojarzenia z wakacyjnymi przyjemnościami, a co dopiero smak i zapach tego ejla. „Pacific Pale Ale” to piwo w stylu American Pale Ale, chmielone amerykańskimi oraz nowozelandzkimi odmianami chmielu. Zawartość ekstraktu wynosi 12,5% wag., a alkoholu – 5% obj. Piwo jest wybitnie sesyjne, o bogatym owocowym bukiecie, który dominuje w smaku i zapachu. Goryczka jest wyczuwalna, ale na poziomie, który wydaje mi się akceptowalny dla większości piwoszy. Pite zimą budzi tęsknotę za latem, a pite latem – skutecznie gasi pragnienie.


„Trelawny” z St Austell Brewery  

Bitter z kornwalijskiego browaru St Austell, który określany jest przez producenta jako „połączenie tradycji i innowacyjności”. Połączenie to polega na użyciu tradycyjnych brytyjskich surowców oraz australijskiej odmiany chmielu – Galaxy. Jest to bardzo lekkie i rześkie piwo o mocy 3,8% alk. obj., dzięki czemu trunek jest wybitnie sesyjny. W smaku dominuje aromat chlebowo-biszkoptowy oraz ciekawa owocowa, chmielowa goryczka, która jest wyraźna, ale nie agresywna. Piwo pije się z wielką przyjemnością. Lubię takie piwa. Są lekkie, „nie mulą”, ale jednocześnie oferują sporo doznań smakowych. Nie na darmo twierdzi się, że brakuje takich piw na polskim rynku. Obok tego piwa można by polecić jeszcze „Dead Pony Club” z BrewDoga, czy „Wild Swan” z Thornbridge Brewery. Dlaczego jednak „Trelawny”? Bo jest inny, choćby z uwagi na chmiel użytą odmianę chmielu Galaxy, a nie wszędobylski Chinnok, czy Cascade. Owszem, dają one świetne efekty, ale są i inne dobre chmiele. Owocuje to zupełnie innym aromatem owocowym niż ten znany od chmieli z USA. Więcej o tym piwie pisałem tutaj.  

„Huma Lupa Licious” z Short’s Brew

American India Pale Ale z browaru rzemieślniczego w stanie Michigan. To, co jest ciekawe w przypadku tego piwa, to fakt, że na butelce nie zamieszczono daty przydatności do spożycia. Miałem to szczęście, że nie trafiłem na egzemplarz po terminie. Piwo z zewnątrz wygląda skromnie, ale po otwarciu butelki czuć moc chmielu. Bardzo intensywny aromat owoców tropikalnych i żywicy. Podobnie w smaku. Słodowość szybko zostaje zdominowana przez aromat chmielu. Bardzo pijalne, pozycja w sam raz dla Hop Heads. Bardzo udane AIPA. Wypiłem w tym roku sporo piw, które reprezentowały ten styl, ale w mojej pamięci utknęło szczególnie to. Dobrym rodzimym produktem była też AIPA z Browaru Kormoran (tańsza i o wiele bardziej dostępna, jednak też nie aż tak goryczkowa). Obydwa te piwa piłem po raz pierwszy a są inne szczodrze chmielone trunki, które na dobre zadomowiły się na naszym rynku – „Atak Chmielu” czy „Rowing Jack”.


„Cent Us” z Pracowni Piwa

To jedno z dwóch ciemnych piw, które trafiło do tego skromnego i subiektywnego zestawienia. Piw ciemnych pijam coraz więcej, ale wciąż prym wiodą te jasne. Wędzony stout z podkrakowskiego browaru rzemieślniczego, który miałem okazję pić w krakowskim pubie „Omerta” w sierpniu tego roku. Piwo jest przepyszne. Posiada w sobie wszystko to czym stout powinien smakować, czyli paloność, słodowość, lekką kwaskowatość. A do tego dodać należy występująca w tym piwie nutę wędzoną, która jest bardzo przyjemna i nęcąca, przypominająca zapach dymu znad ogniska na biwaku. Piwo lekkie, o mocy 4,1% alkoholu i bardzo skutecznie gaszące pragnienie. Sprawdzone empirycznie w okresie, gdy w Krakowie odnotowano 37 st. C. w cieniu. Przy okazji było to pierwsze piwo z Pracowni Piwa, jakie miałem okazję pić w ogóle.


„Hey Now” z Pracowni Piwa

Drugie piwo z tegp browaru, które piłem dzień po „Cent Us” w pubie „Strefa Piwa” na krakowskim Kazimierzu. Piwo w stylu American Wheat, łączące to co ciekawego mają do zaoferowania pszenica oraz amerykański chmiel. W efekcie uzyskano sesyjny i rześki trunek o złotej barwie i zbożowo-owocowym smaku. W smaku sporo fenoli, estrów oraz owocowość pochodząca od amerykańskiego chmielu. To, co podoba mi się w tym piwie najbardziej to udane połączenie słodu pszenicznego z chmielem, dzięki któremu piwo jest bardzo zbalansowane i każdy z komponentów smaku (słodowość, aromat bananowy, górnofermentacyjne estry owocowe, cytrusowość, żywiczność i lekka goryczka) odnajduje swoje miejsce w układance, jaką jest bukiet smakowy tego piwa. Świetnie gasi pragnienie w upalne, letnie dni. Jak dla mnie, numer jeden jeżeli chodzi o piwa z tego browaru rzemieślniczego. Moc piwa to 3,8% alkoholu obj., czyli jak na polskie realia znacznie poniżej średniej.


„Raging Bitch” z Flying Dog Brewery

To piwo przywiozłem z jednego ze służbowych wyjazdów do Warszawy. „Wściekła Suka” to piwo określane przez producenta jako Belgian IPA, czyli będące wypadkową smaków jakie do piwa wprowadzają belgijskie drożdże oraz amerykańska odmiana chmielu Amarillo, tak ceniona przy piwach w stylu Signle Hop z uwagi na swój aromat. To piwo bardzo treściwe o konkretnym ekstrakcie, w którym poziom alkoholu wynosi 8,3 % obj. etykiety z tego amerykańskiego browaru nie są szczególnie powalające, ale pite przeze mnie dotychczas piwa były całkiem ciekawe. W smaku i zapachu dominują karmel, estry, fenole oraz aromat chmielu. Solidną podbudowę słodową równoważy spora dawka owocowej chmielowości. Piwo bardzo pijalne, a przez to strasznie zdradliwe. Tej „Wściekłej Suki” nie trzeba się bać, ale od liczby mnogiej może rozboleć głowa. Piwo to zwróciło moją uwagę na połączenie belgijskich drożdży i sporej dawki chmielu takich jak: „Houblon Chouffe”, „Duvel Tripel Hop”, czy „Troubadour Magma”.

„Kipling” z Thornbridge Brewery

Jasny ale będący Single Hop’em, chmielonym nowozelandzką odmianą chmielu - Nelson Sauvin. Piwo określane jest przez producenta jako „South Pacific Pale Ale”. Bardzo smaczny, lekki i bardzo sesyjny trunek. Zastosowana odmiana chmielu wprowadza ciekawą paletę aromatów owocowych, stanowiących zupełnie inny biegun dla powszechnie stosowanych odmian amerykańskich. Zrównoważony smak między słodowością i chmielowością, która objawia się dobrze zarysowaną, choć niezbyt wysoką goryczką i bogatym owocowym aromatem. Było to moje pierwsze spotkanie z tą odmianą chmielu i okazało się o tyle inspirujące, że pierwsze warzenie w styczniu tego roku na pewno odbędzie się z wykorzystaniem Nelson Sauvin. Myślę, że w moim domowym browarku poeksperymentuję też z innymi nowozelandzkimi odmianami. Piłem już kilka piw z tego browaru i każde było dla mnie smaczne, ale, póki co, „Kipling” jest moim numerem jeden.        

„Babie Lato” z Browaru Artezan

 American Saison uwarzony przez podwarszawski browar rzemieślniczy, miałem okazję spróbować na Poznańskich Targach Piwnych. Nie jestem wielkim miłośnikiem tego stylu, ale nowofalowa odsłona tego piwa wydała mi się znacznie ciekawsza od wersji tradycyjnej. I nie myliłem się. Piwo jest połączeniem korzennej przyprawowości i wytrawności, tak typowych dla piw tego stylu oraz aromatów jakie dają amerykańskie chmiele (owocowość i żywiczność). W efekcie otrzymano trunek o bogatym i zdecydowanym smaku, pijalny, treściwy i zapadający w pamięć. Amerykański chmiel stanowi świetne uzupełnienie do tradycyjnej formy tego stylu. Wysokie wysycenie może być dla niektórych osób nieco męczące. Kolejny dowód na to, że scena craft w Polsce ma się dobrze.

„Undrcurrent” z Siren Craft Brew

Myślę, źe w przypadku tego piwa można śmiało rzec, że jest warte swojej ceny. Owsiany pale ale z dodatkiem amerykańskiego chmielu. Ładnie prezentuje się etykieta tego piwa, a to dopiero początek… Po otwarciu uderza bogactwo zapachów – słody, karmel, owies, a także aromaty owocowo-żywiczne. Tak samo jest, gdy weźmie się pierwszego łyka. Lekkie, smukłe, a jednocześnie o esencjonalnym smaku, w którym napotkamy wszystko to, co w zapachu. Każdy komponent smaku współgra z innymi i „nie wychodzi przed szereg”, przez co piwo jest bardzo zrównoważone i sesyjne. To na pewno nie było moje ostatnie spotkanie ze „syrenami” z Siren Craft Brew, bo tak swoje piwa określa producent.

„Wołek Zbożowy” z Browaru Piwoteka

Jedyny lager i drugie ciemne piwo w tym zestawieniu. Udało mi się zdobyć jedną butelkę tego piwa i bardzo jestem rad, że dane mi go było spróbować. Piwo szczególne, bo w jego zasypie użyto aż 12 różnych słodów, co dobrze rokowało już przed jego degustacją. W smaku dzieje się sporo, bo użyte słody wprowadzają do piwa wiele aromatów takich jak: karmel, paloność, czekolada, kawa, karmel, wędzonka, a do tego aromaty poszczególnych zbóż (przede wszystkim pszenicy i owsa). Piwo w 100% zgodne z duchem craft, „pojechane po bandzie”, wymykające się spod sztywnej konwencji podziału piw na style. Po prostu niepowtarzalne. Czekam na kolejne piwa z tego browaru.


Tak wygląda mój wybór najlepszych zdegustowanych przeze mnie piw w ubiegłym roku. Piliście któreś z nich? Smakowały Wam? A jakie są Wasze typy?


Szczęśliwego Nowego Roku 2014!    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz