Rok 2013 stał się historią. Wczoraj pośród huku
petard, głośnej muzyki i toastów, nastała ta magiczna chwila, kiedy Stary Rok
odchodzi, a Nowy Rok – rozpoczyna swe królowanie w kalendarzach. To czas
refleksji, konfrontacji założeń noworocznych i stopnia ich realizacji oraz nowe
postanowienia na nadchodzący rok (tudzież, utrzymanie w mocy tych starych).
Sennie i leniwie świat budzi się do życia po całonocnej balandze, by zacząć
codzienne życie w roku 2014.
W temacie piwa, pojawiło się już kilka podsumowań roku
2013, który dla miłośników piwa był na pewno rokiem dobrym. Był to rok premier
piwnych, powstawania nowych browarów i multitapów. Działo się sporo. Nie było
mi dane próbować każdego nowego piwa, a ponadto nie udało mi się dotrzeć na
kilka ciekawych imprez piwnych, tak więc moje „podsumowanie” roku 2013
ograniczy się do przedstawienia piw, które uważam za najciekawsze spośród tych
wszystkich, których miałem okazję skosztować w minionym roku. Kolejność
przedstawionych produktów jest przypadkowa i raczej chronologiczna.
„Pacific
Pale Ale” z Browaru Artezan
Piwo ukazało się na rynku zimą 2013 roku i okazało się
hitem. Jest to też pierwsze piwo z tego podwarszawskiego browaru
rzemieślniczego, do którego etykietę stworzyła agencja reklamowa. Sama etykieta
nastraja bardzo pozytywnie, budząc pozytywne skojarzenia z wakacyjnymi
przyjemnościami, a co dopiero smak i zapach tego ejla. „Pacific Pale Ale” to
piwo w stylu American Pale Ale, chmielone amerykańskimi oraz nowozelandzkimi
odmianami chmielu. Zawartość ekstraktu wynosi 12,5% wag., a alkoholu – 5% obj.
Piwo jest wybitnie sesyjne, o bogatym owocowym bukiecie, który dominuje w smaku
i zapachu. Goryczka jest wyczuwalna, ale na poziomie, który wydaje mi się akceptowalny
dla większości piwoszy. Pite zimą budzi tęsknotę za latem, a pite latem –
skutecznie gasi pragnienie.
„Trelawny” z
St Austell Brewery
Bitter z kornwalijskiego browaru St Austell, który
określany jest przez producenta jako „połączenie tradycji i innowacyjności”. Połączenie
to polega na użyciu tradycyjnych brytyjskich surowców oraz australijskiej odmiany
chmielu – Galaxy. Jest to bardzo lekkie i rześkie piwo o mocy 3,8% alk. obj.,
dzięki czemu trunek jest wybitnie sesyjny. W smaku dominuje aromat chlebowo-biszkoptowy
oraz ciekawa owocowa, chmielowa goryczka, która jest wyraźna, ale nie
agresywna. Piwo pije się z wielką przyjemnością. Lubię takie piwa. Są lekkie, „nie
mulą”, ale jednocześnie oferują sporo doznań smakowych. Nie na darmo twierdzi
się, że brakuje takich piw na polskim rynku. Obok tego piwa można by polecić
jeszcze „Dead Pony Club” z BrewDoga, czy „Wild Swan” z Thornbridge Brewery.
Dlaczego jednak „Trelawny”? Bo jest inny, choćby z uwagi na chmiel użytą odmianę
chmielu Galaxy, a nie wszędobylski Chinnok, czy Cascade. Owszem, dają one
świetne efekty, ale są i inne dobre chmiele. Owocuje to zupełnie innym aromatem
owocowym niż ten znany od chmieli z USA. Więcej o tym piwie pisałem tutaj.
„Huma Lupa Licious” z Short’s Brew
American India Pale Ale z browaru rzemieślniczego w stanie
Michigan. To, co jest ciekawe w przypadku tego piwa, to fakt, że na butelce nie
zamieszczono daty przydatności do spożycia. Miałem to szczęście, że nie
trafiłem na egzemplarz po terminie. Piwo z zewnątrz wygląda skromnie, ale po
otwarciu butelki czuć moc chmielu. Bardzo intensywny aromat owoców tropikalnych
i żywicy. Podobnie w smaku. Słodowość szybko zostaje zdominowana przez aromat
chmielu. Bardzo pijalne, pozycja w sam raz dla Hop Heads. Bardzo udane AIPA.
Wypiłem w tym roku sporo piw, które reprezentowały ten styl, ale w mojej
pamięci utknęło szczególnie to. Dobrym rodzimym produktem była też AIPA z
Browaru Kormoran (tańsza i o wiele bardziej dostępna, jednak też nie aż tak
goryczkowa). Obydwa te piwa piłem po raz pierwszy a są inne szczodrze chmielone
trunki, które na dobre zadomowiły się na naszym rynku – „Atak Chmielu” czy „Rowing
Jack”.
„Cent Us” z
Pracowni Piwa
To jedno z dwóch ciemnych piw, które trafiło do tego
skromnego i subiektywnego zestawienia. Piw ciemnych pijam coraz więcej, ale
wciąż prym wiodą te jasne. Wędzony stout z podkrakowskiego browaru
rzemieślniczego, który miałem okazję pić w krakowskim pubie „Omerta” w sierpniu
tego roku. Piwo jest przepyszne. Posiada w sobie wszystko to czym stout
powinien smakować, czyli paloność, słodowość, lekką kwaskowatość. A do tego
dodać należy występująca w tym piwie nutę wędzoną, która jest bardzo przyjemna
i nęcąca, przypominająca zapach dymu znad ogniska na biwaku. Piwo lekkie, o
mocy 4,1% alkoholu i bardzo skutecznie gaszące pragnienie. Sprawdzone empirycznie
w okresie, gdy w Krakowie odnotowano 37 st. C. w cieniu. Przy okazji było to
pierwsze piwo z Pracowni Piwa, jakie miałem okazję pić w ogóle.
„Hey Now” z
Pracowni Piwa
Drugie piwo z tegp browaru, które piłem dzień po „Cent
Us” w pubie „Strefa Piwa” na krakowskim Kazimierzu. Piwo w stylu American
Wheat, łączące to co ciekawego mają do zaoferowania pszenica oraz amerykański
chmiel. W efekcie uzyskano sesyjny i rześki trunek o złotej barwie i zbożowo-owocowym
smaku. W smaku sporo fenoli, estrów oraz owocowość pochodząca od amerykańskiego
chmielu. To, co podoba mi się w tym piwie najbardziej to udane połączenie słodu
pszenicznego z chmielem, dzięki któremu piwo jest bardzo zbalansowane i każdy z
komponentów smaku (słodowość, aromat bananowy, górnofermentacyjne estry
owocowe, cytrusowość, żywiczność i lekka goryczka) odnajduje swoje miejsce w
układance, jaką jest bukiet smakowy tego piwa. Świetnie gasi pragnienie w
upalne, letnie dni. Jak dla mnie, numer jeden jeżeli chodzi o piwa z tego
browaru rzemieślniczego. Moc piwa to 3,8% alkoholu obj., czyli jak na polskie
realia znacznie poniżej średniej.
„Raging Bitch” z Flying Dog Brewery
To piwo przywiozłem z jednego ze służbowych wyjazdów
do Warszawy. „Wściekła Suka” to piwo określane przez producenta jako Belgian
IPA, czyli będące wypadkową smaków jakie do piwa wprowadzają belgijskie drożdże
oraz amerykańska odmiana chmielu Amarillo, tak ceniona przy piwach w stylu
Signle Hop z uwagi na swój aromat. To piwo bardzo treściwe o konkretnym
ekstrakcie, w którym poziom alkoholu wynosi 8,3 % obj. etykiety z tego
amerykańskiego browaru nie są szczególnie powalające, ale pite przeze mnie
dotychczas piwa były całkiem ciekawe. W smaku i zapachu dominują karmel, estry,
fenole oraz aromat chmielu. Solidną podbudowę słodową równoważy spora dawka
owocowej chmielowości. Piwo bardzo pijalne, a przez to strasznie zdradliwe. Tej
„Wściekłej Suki” nie trzeba się bać, ale od liczby mnogiej może rozboleć głowa.
Piwo to zwróciło moją uwagę na połączenie belgijskich drożdży i sporej dawki
chmielu takich jak: „Houblon Chouffe”, „Duvel Tripel Hop”, czy „Troubadour Magma”.
„Kipling” z
Thornbridge Brewery
Jasny ale będący Single Hop’em, chmielonym
nowozelandzką odmianą chmielu - Nelson Sauvin. Piwo określane jest przez
producenta jako „South Pacific Pale Ale”. Bardzo smaczny, lekki i bardzo
sesyjny trunek. Zastosowana odmiana chmielu wprowadza ciekawą paletę aromatów
owocowych, stanowiących zupełnie inny biegun dla powszechnie stosowanych odmian
amerykańskich. Zrównoważony smak między słodowością i chmielowością, która
objawia się dobrze zarysowaną, choć niezbyt wysoką goryczką i bogatym owocowym
aromatem. Było to moje pierwsze spotkanie z tą odmianą chmielu i okazało się o
tyle inspirujące, że pierwsze warzenie w styczniu tego roku na pewno odbędzie
się z wykorzystaniem Nelson Sauvin. Myślę, że w moim domowym browarku poeksperymentuję
też z innymi nowozelandzkimi odmianami. Piłem już kilka piw z tego browaru i
każde było dla mnie smaczne, ale, póki co, „Kipling” jest moim numerem jeden.
„Babie Lato”
z Browaru Artezan
American Saison
uwarzony przez podwarszawski browar rzemieślniczy, miałem okazję spróbować na
Poznańskich Targach Piwnych. Nie jestem wielkim miłośnikiem tego stylu, ale
nowofalowa odsłona tego piwa wydała mi się znacznie ciekawsza od wersji
tradycyjnej. I nie myliłem się. Piwo jest połączeniem korzennej przyprawowości
i wytrawności, tak typowych dla piw tego stylu oraz aromatów jakie dają
amerykańskie chmiele (owocowość i żywiczność). W efekcie otrzymano trunek o
bogatym i zdecydowanym smaku, pijalny, treściwy i zapadający w pamięć. Amerykański
chmiel stanowi świetne uzupełnienie do tradycyjnej formy tego stylu. Wysokie
wysycenie może być dla niektórych osób nieco męczące. Kolejny dowód na to, że
scena craft w Polsce ma się dobrze.
„Undrcurrent”
z Siren Craft Brew
Myślę, źe w przypadku tego piwa można śmiało rzec, że
jest warte swojej ceny. Owsiany pale ale z dodatkiem amerykańskiego chmielu.
Ładnie prezentuje się etykieta tego piwa, a to dopiero początek… Po otwarciu uderza
bogactwo zapachów – słody, karmel, owies, a także aromaty owocowo-żywiczne. Tak
samo jest, gdy weźmie się pierwszego łyka. Lekkie, smukłe, a jednocześnie o
esencjonalnym smaku, w którym napotkamy wszystko to, co w zapachu. Każdy komponent
smaku współgra z innymi i „nie wychodzi przed szereg”, przez co piwo jest
bardzo zrównoważone i sesyjne. To na pewno nie było moje ostatnie spotkanie ze „syrenami”
z Siren Craft Brew, bo tak swoje piwa określa producent.
„Wołek
Zbożowy” z Browaru Piwoteka
Jedyny lager i drugie ciemne piwo w tym zestawieniu. Udało
mi się zdobyć jedną butelkę tego piwa i bardzo jestem rad, że dane mi go było
spróbować. Piwo szczególne, bo w jego zasypie użyto aż 12 różnych słodów, co
dobrze rokowało już przed jego degustacją. W smaku dzieje się sporo, bo użyte
słody wprowadzają do piwa wiele aromatów takich jak: karmel, paloność, czekolada,
kawa, karmel, wędzonka, a do tego aromaty poszczególnych zbóż (przede wszystkim
pszenicy i owsa). Piwo w 100% zgodne z duchem craft, „pojechane po bandzie”,
wymykające się spod sztywnej konwencji podziału piw na style. Po prostu
niepowtarzalne. Czekam na kolejne piwa z tego browaru.
Tak wygląda mój wybór najlepszych zdegustowanych
przeze mnie piw w ubiegłym roku. Piliście któreś z nich? Smakowały Wam? A jakie
są Wasze typy?
Szczęśliwego Nowego Roku 2014!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz