Cieszę się, że na „No to... po piwku!”'
zawitała polska wariacja dotycząca stylu India Pale Ale (IPA). W Polsce
doczekaliśmy się kilku piw w tym stylu uwarzonych głównie przez małych graczy
na rynku piwnym ( browary rzemieślnicze, kontraktowe i restauracyjne). Dotychczas
warzone wersje IPA były tworzone z użyciem brytyjskich lub amerykańskich odmian
chmielu, zgodnie z założeniami stylu. Pomysł uwarzenia Polish India Pale Ale na
pewno realizowany był wcześniej przez piwowarów domowych, a na szerszą skalę
IPA na polskich chmielach po raz pierwszy uwarzyli Kolaboranci
wiosną tego roku. Ale ich autorstwa nosił nazwę "Miś" i nazwą oraz etykietą
odnosił się do jednego z najbardziej znanych filmów wyreżyserowanych przez
Stanisława Bareję. Niestety nie było mi dane zetknąć się z tym piwem.
Z racji, że nie spróbowałem „kolaboranckiego
miśka”, bardzo ucieszył mnie fakt, że nowopowstały browar kontraktowy Olimp z
Torunia zamierza także wypuścić na rynek PIPA. Sam typ piwa rodzi mieszane
uczucia wśród piwnych miłośników. Chociażby dwie najbardziej wpływowe persony w
piwnej blogosferze mają na temat PIPA odmienne zdania. Tomasz Kopyra uważa, że jest to dobra droga
by wylansować nowy polski styl piwny obok piwa grodziskiego i porteru
bałtyckiego (ten może nie jest typowo polskie, ale polscy reprezentanci tego
stylu uważani są za najlepszych – casus Porteru
Warmińskiego). Z kolei Michał Kopik
uważa, że jest to styl bez przyszłości, choćby z uwagi na nienajlepsze walory
polskiego chmielu (w porównaniu z chmielami brytyjskimi czy amerykańskimi), co
czyni polskie odmiany tej byliny surowcem dobrym dla piw koncernowych.
Jak już wcześniej wspomniałem, Browar
Olimp powstał w tym roku (dokładnie w czerwcu). Jest to inicjatywa Michała Olszewskiego
związanego z toruńskim pubem „Krajina Piva” oraz piwowara domowego Marcina
Ostajewskiego. Jak widać z nazwy podmiotu oraz ichniego pierwszego piwa, źródło
inspiracji dla ekipy z „Olimpu” stanowi grecka mitologia. Spodziewać się zatem
należy, że kolejne piwa też będą posiadać nazwy o mitologicznych konotacjach (w
planach browaru jest coffee milk stout). Z resztą motto browaru brzmi: „Tworzymy
piwny panteon”. Olimp warzy swoje piwo w Browarze Krajan usytuowanym niedaleko
Nakła nad Notecią. Do rozlewu wykorzystane zostały butelki typu euro, które w
dobie bezzwrotnych opakowań szklanych nie cieszą się dużą popularnością.
Najczęściej są one wykorzystywane w Niemczech. Po posiadanej przeze mnie
butelce i dwóch pierścieniach na niej widać, że przeszła ona w swej karierze
niejeden „odzysk”.
Co do samego Prometeusza… Wiecie już,
że jest to PIPA, a samej mitycznej postaci zapewne też nikomu przedstawiać nie
trzeba, bo temat prometejskiej miłości do rodzaju ludzkiego wałkowany był na niejednej
lekcji języka polskiego. Podoba mi się określenie z kontretykiety, według którego
styl został skradziony Amerykanom i zmodyfikowany poprzez użycie rodzimych
odmian chmielu. Sama nazwa jest bardzo adekwatna do pierwszego piwa uwarzonego
przez tenże browar kontraktowy. Jeśli jesteście zainteresowani, możecie
zobaczyć film zrealizowany przez Browar Olimp pokazujący jak warzono „Prometeusza”.
Wokół piwa zrobiło się głośno, gdy
Browar Olimp poinformował, że piwo nie do końca wyszło tak, jak było to
zamierzone. Chodziło tu przede wszystkim o nieopatrzne zredukowanie aromatu
chmielowego z powodu zastosowanej filtracji. Kolejną informacją dla
potencjalnych nabywców piwa było stwierdzenie, że w piwie wyczuwalny jest diacetyl.
Wywołało to pewną burzę w piwnym środowisku, ale nie o tym chciałem dzisiaj
pisać… W każdym badź razie, toruński browar zapewnia, że wyciągnie wnioski z
tej lekcji i druga warka będzie lepsza, bo pozbawiona wyżej wymienionych wad.
Etykieta piwa przedstawia postać Prometeusza
biegnącego z ogniem i z pewnym strachem rozglądającym się za siebie z uwagi na swój
występek motywowany miłością i litością do tak niedoskonałego bytu jakim jest
człowiek (jak w każdych wierzeniach człowiek jest zawsze ułomny względem perfekcyjnego
bóstwa). Ponad sylwetką Prometeusza widnieje zarys Olimpu, oświetlanego przez
słońce (chyba, że to boskie moce są źródłem jego iluminacji?). Na kontretykiecie
znajdziemy wiele interesujących informacji (łącznie ze składem). Jak dla mnie
czcionka na „kontrze” mogłaby być nieco większa. Na pewno niczemu by to nie zaszkodziło…
Dane szczegółowe:
Producent: Browar OLIMP. (warzone i
rozlewane w „Krajan” Browary Kujawsko-Pomorskie sp. z o.o.)
Nazwa: Prometeusz.
Styl: piwo specjalne/Polish India Pale
Ale
Ekstrakt: 14% wag.
Alkohol: 5,5% obj.
Skład: woda (z własnego ujęcia Browaru
Krajan), słody jęczmienne (pale ale, bursztynowy, karmelowy 150), chmiele (Marynka,
Sybilla, Lubelski, Iunga), drożdże Safale US-05.
Pasteryzacja: tak.
Filtracja: tak.
IBU: 64.
Barwa: ciemnozłota przechodząca w
miedzianą, klarowna.
Piana: biała, wysoka, drobno- i
średniopęcherzykowa, trwała, oblepia szkło.
Zapach: „Witamy w Witnicy”, faktycznie
diacetyl jest wyczuwalny i przysłania zarówno słodowość oraz chmielowość. W tle
nieśmiało przebija się aromat ciastek i chleba oraz lekka chmielowa żywiczność.
Smak: diacetyl (maślany posmak) wyczuwalny,
jednak w o wiele mniejszym stopniu, przez co czuć aromat opiekanego słodu z
towarzyszącą temu chlebowością oraz posmakiem herbatników, który bardzo szybko
zostaje zdominowany przez ziołowo-żywiczny aromat chmielowy, który jest głęboki,
intensywny i zalegający. Goryczka chmielowa ma lekki ziemisty posmak, ale nie aż
tak, jak na przykład w Manufakturowym
Pilsie.
Wysycenie: niskie.
Uważam, że Prometeusz nie jest taki
straszny jak go malują (a raczej o nim piszą). Owszem, diacetyl jest wyczuwalny
w zapachu i smaku, ale nie uważam, że jest to piwo „trefne”. Zastanawiam się,
jaki poziom goryczki chcieli osiągnąć jego twórcy? Goryczka na obecnym poziomie
jest już dość intensywna i z pewnością nie jest to piwo dla każdego, a raczej
dla klienteli o wysublimowanych preferencjach smakowych (zwolenników wysokiej
liczby IBU). Uważam to piwo za bardzo dobre. Mi osobiście smakuje. Piwo
treściwe, z mocnym aromatem chmielu (przyjemnym, bo ziołowo-żywicznym). W tym
miejscu warto podkreślić, że miłośników amerykańskich chmieli piwo może nie do
końca zadowolić, bo próżno szukać w nim cytrusów i innych owocowych akcentów.
Piwo wysoce pijalne i z charakterem. To, co napawa optymizmem to świadomość
producenta, że coś poszło nie tak (zdarza się) i deklaracja podjęcia
odpowiednich działań, by błąd nie został powtórzony w przyszłości. Pozwolę
sobie tutaj na małą dygresję – jeżeli mały browar „coś zawali”, to
prawdopodobieństwo, że wyciągnie z tego wnioski jest znacznie większe niż w
przypadku koncernu. Małe browary to ludzie, którzy czytają fora i blogi o piwie
a zatem posiadają informacje zwrotne z rynku i dzięki temu wiedzą, jak się ustosunkować
do opinii osób, które z danym piwem się zetknęły. Czego raczej nie można
powiedzieć o koncernach… Poza tym receptury w małych browarach nie są sacrum i
w każdej chwili mogą zostać poddane modyfikacji. A wpadki zdarzają się i dużym
i małym. Życie zweryfikuje, czy PIPA przyjmie się jako styl piwny w Polsce i
czy Browar Olimp deklarowane „mocne postanowienie poprawy” zamieni w czyn.
Jedno jest pewne – sygnałów z rynku nie można ignorować, by nie skończyć jak
Browar Antidotum…
Moja ocena: 4/5.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz