UWAGA!

Strona, z uwagi na publikowane na niej treści, przeznaczona jest wyłącznie dla osób pełnoletnich.

środa, 21 sierpnia 2013

Nie taki Prometeusz straszny jak go malują…


Cieszę się, że na „No to... po piwku!”' zawitała polska wariacja dotycząca stylu India Pale Ale (IPA). W Polsce doczekaliśmy się kilku piw w tym stylu uwarzonych głównie przez małych graczy na rynku piwnym ( browary rzemieślnicze, kontraktowe i restauracyjne). Dotychczas warzone wersje IPA były tworzone z użyciem brytyjskich lub amerykańskich odmian chmielu, zgodnie z założeniami stylu. Pomysł uwarzenia Polish India Pale Ale na pewno realizowany był wcześniej przez piwowarów domowych, a na szerszą skalę IPA na polskich chmielach po raz pierwszy uwarzyli Kolaboranci wiosną tego roku. Ale ich autorstwa nosił nazwę "Miś" i nazwą oraz etykietą odnosił się do jednego z najbardziej znanych filmów wyreżyserowanych przez Stanisława Bareję. Niestety nie było mi dane zetknąć się z tym piwem.

Z racji, że nie spróbowałem „kolaboranckiego miśka”, bardzo ucieszył mnie fakt, że nowopowstały browar kontraktowy Olimp z Torunia zamierza także wypuścić na rynek PIPA. Sam typ piwa rodzi mieszane uczucia wśród piwnych miłośników. Chociażby dwie najbardziej wpływowe persony w piwnej blogosferze mają na temat PIPA odmienne zdania. Tomasz Kopyra uważa, że jest to dobra droga by wylansować nowy polski styl piwny obok piwa grodziskiego i porteru bałtyckiego (ten może nie jest typowo polskie, ale polscy reprezentanci tego stylu uważani są za najlepszych – casus Porteru Warmińskiego). Z kolei Michał Kopik uważa, że jest to styl bez przyszłości, choćby z uwagi na nienajlepsze walory polskiego chmielu (w porównaniu z chmielami brytyjskimi czy amerykańskimi), co czyni polskie odmiany tej byliny surowcem dobrym dla piw koncernowych.

Jak już wcześniej wspomniałem, Browar Olimp powstał w tym roku (dokładnie w czerwcu). Jest to inicjatywa Michała Olszewskiego związanego z toruńskim pubem „Krajina Piva” oraz piwowara domowego Marcina Ostajewskiego. Jak widać z nazwy podmiotu oraz ichniego pierwszego piwa, źródło inspiracji dla ekipy z „Olimpu” stanowi grecka mitologia. Spodziewać się zatem należy, że kolejne piwa też będą posiadać nazwy o mitologicznych konotacjach (w planach browaru jest coffee milk stout). Z resztą motto browaru brzmi: „Tworzymy piwny panteon”. Olimp warzy swoje piwo w Browarze Krajan usytuowanym niedaleko Nakła nad Notecią. Do rozlewu wykorzystane zostały butelki typu euro, które w dobie bezzwrotnych opakowań szklanych nie cieszą się dużą popularnością. Najczęściej są one wykorzystywane w Niemczech. Po posiadanej przeze mnie butelce i dwóch pierścieniach na niej widać, że przeszła ona w swej karierze niejeden „odzysk”.

Co do samego Prometeusza… Wiecie już, że jest to PIPA, a samej mitycznej postaci zapewne też nikomu przedstawiać nie trzeba, bo temat prometejskiej miłości do rodzaju ludzkiego wałkowany był na niejednej lekcji języka polskiego. Podoba mi się określenie z kontretykiety, według którego styl został skradziony Amerykanom i zmodyfikowany poprzez użycie rodzimych odmian chmielu. Sama nazwa jest bardzo adekwatna do pierwszego piwa uwarzonego przez tenże browar kontraktowy. Jeśli jesteście zainteresowani, możecie zobaczyć film zrealizowany przez Browar Olimp pokazujący jak warzono „Prometeusza”.



Wokół piwa zrobiło się głośno, gdy Browar Olimp poinformował, że piwo nie do końca wyszło tak, jak było to zamierzone. Chodziło tu przede wszystkim o nieopatrzne zredukowanie aromatu chmielowego z powodu zastosowanej filtracji. Kolejną informacją dla potencjalnych nabywców piwa było stwierdzenie, że w piwie wyczuwalny jest diacetyl. Wywołało to pewną burzę w piwnym środowisku, ale nie o tym chciałem dzisiaj pisać… W każdym badź razie, toruński browar zapewnia, że wyciągnie wnioski z tej lekcji i druga warka będzie lepsza, bo pozbawiona wyżej wymienionych wad.


  
 Etykieta piwa przedstawia postać Prometeusza biegnącego z ogniem i z pewnym strachem rozglądającym się za siebie z uwagi na swój występek motywowany miłością i litością do tak niedoskonałego bytu jakim jest człowiek (jak w każdych wierzeniach człowiek jest zawsze ułomny względem perfekcyjnego bóstwa). Ponad sylwetką Prometeusza widnieje zarys Olimpu, oświetlanego przez słońce (chyba, że to boskie moce są źródłem jego iluminacji?). Na kontretykiecie znajdziemy wiele interesujących informacji (łącznie ze składem). Jak dla mnie czcionka na „kontrze” mogłaby być nieco większa. Na pewno niczemu by to nie zaszkodziło…



Dane szczegółowe:
Producent: Browar OLIMP. (warzone i rozlewane w „Krajan” Browary Kujawsko-Pomorskie sp. z o.o.)
Nazwa: Prometeusz.
Styl: piwo specjalne/Polish India Pale Ale
Ekstrakt: 14% wag.
Alkohol: 5,5% obj.
Skład: woda (z własnego ujęcia Browaru Krajan), słody jęczmienne (pale ale, bursztynowy, karmelowy 150), chmiele (Marynka, Sybilla, Lubelski, Iunga), drożdże Safale US-05.   
Pasteryzacja: tak.
Filtracja: tak.
IBU: 64.

Barwa: ciemnozłota przechodząca w miedzianą, klarowna.
Piana: biała, wysoka, drobno- i średniopęcherzykowa, trwała, oblepia szkło.
Zapach: „Witamy w Witnicy”, faktycznie diacetyl jest wyczuwalny i przysłania zarówno słodowość oraz chmielowość. W tle nieśmiało przebija się aromat ciastek i chleba oraz lekka chmielowa żywiczność.
Smak: diacetyl (maślany posmak) wyczuwalny, jednak w o wiele mniejszym stopniu, przez co czuć aromat opiekanego słodu z towarzyszącą temu chlebowością oraz posmakiem herbatników, który bardzo szybko zostaje zdominowany przez ziołowo-żywiczny aromat chmielowy, który jest głęboki, intensywny i zalegający. Goryczka chmielowa ma lekki ziemisty posmak, ale nie aż tak, jak na przykład w Manufakturowym Pilsie.
Wysycenie: niskie.

Uważam, że Prometeusz nie jest taki straszny jak go malują (a raczej o nim piszą). Owszem, diacetyl jest wyczuwalny w zapachu i smaku, ale nie uważam, że jest to piwo „trefne”. Zastanawiam się, jaki poziom goryczki chcieli osiągnąć jego twórcy? Goryczka na obecnym poziomie jest już dość intensywna i z pewnością nie jest to piwo dla każdego, a raczej dla klienteli o wysublimowanych preferencjach smakowych (zwolenników wysokiej liczby IBU). Uważam to piwo za bardzo dobre. Mi osobiście smakuje. Piwo treściwe, z mocnym aromatem chmielu (przyjemnym, bo ziołowo-żywicznym). W tym miejscu warto podkreślić, że miłośników amerykańskich chmieli piwo może nie do końca zadowolić, bo próżno szukać w nim cytrusów i innych owocowych akcentów. Piwo wysoce pijalne i z charakterem. To, co napawa optymizmem to świadomość producenta, że coś poszło nie tak (zdarza się) i deklaracja podjęcia odpowiednich działań, by błąd nie został powtórzony w przyszłości. Pozwolę sobie tutaj na małą dygresję – jeżeli mały browar „coś zawali”, to prawdopodobieństwo, że wyciągnie z tego wnioski jest znacznie większe niż w przypadku koncernu. Małe browary to ludzie, którzy czytają fora i blogi o piwie a zatem posiadają informacje zwrotne z rynku i dzięki temu wiedzą, jak się ustosunkować do opinii osób, które z danym piwem się zetknęły. Czego raczej nie można powiedzieć o koncernach… Poza tym receptury w małych browarach nie są sacrum i w każdej chwili mogą zostać poddane modyfikacji. A wpadki zdarzają się i dużym i małym. Życie zweryfikuje, czy PIPA przyjmie się jako styl piwny w Polsce i czy Browar Olimp deklarowane „mocne postanowienie poprawy” zamieni w czyn. Jedno jest pewne – sygnałów z rynku nie można ignorować, by nie skończyć jak Browar Antidotum…

Moja ocena: 4/5.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz