W tym wpisie
chciałbym przedstawić kilka istotnych procesów i trendów, które miały wpływ na
piwowarstwo w czasach średniowiecznych. Są one o tyle istotne, że po części ich
skutki odczuwamy po dzień dzisiejszy, przy czym nie każdy zdaje sobie sprawę z
tego, że przyczyny tego stanu rzeczy sięgają aż tak daleko wstecz. Nie będę
zanudzał Was tabelami i zestawieniami, bowiem postanowiłem uczynić ten wpis jak
najbardziej „lekkostrawnym”, jednak chciałbym w nim zwrócić uwagę na kilka
istotnych rzeczy, które na zawsze zmieniły oblicze piwowarstwa.
Na samym początku
chciałbym napisać kilka słów o tym, jak istotne było piwo w epoce wieków
średnich. W owych czasach piwo stanowiło artykuł pierwszej potrzeby i było
bodajże najchętniej konsumowanym napojem w ogóle. Przeciętny Europejczyk
wypijał go przynajmniej kilka litrów dziennie, podawano je także dzieciom,
kobietom w ciąży i karmiącym piersią. Dzisiaj brzmi to jak bluźnierstwo, jednak
w czasach, gdy nie rozumiano podstaw mikrobiologii, a standard życia był o
wiele niższy, woda często kojarzyła się z płynem, którym można się śmiertelnie
zatruć. Piwo miało nad nią tę przewagę, że brzeczkę przed fermentacją gotowano,
co zabijało obecne w niej chorobotwórcze drobnoustroje. Nie znano jeszcze kawy,
herbaty i innych napojów, a wino pili tylko najbogatsi i stan duchowny z uwagi
na sakralne konotacje tego napoju alkoholowego. A skoro popyt był duży, to
podaż musiała za nim nadążyć…
Piwowarstwo staje się profesją
W czasach antyku,
piwo niejednokrotnie wyrabiały kobiety w ramach ich pieczy nad domowym
ogniskiem. Istniała też stricte komercyjna sfera piwowarstwa w Mezopotamii i Starożytnym Egipcie, jednak to w
średniowieczu piwowarstwo stało się profesją i to bardzo dochodową. W każdym
mieście istniało przynajmniej kilka browarów, cechy zawzięcie broniły, by rynek
nie przesycił się przedstawicielami tego zawodu poprzez przyjmowanie na naukę
niewielkiej liczby uczniów, wysokie opłaty dla kandydatów na uczniów cechowych,
przywileje dla synów mistrzów cechowych i różnej maści cenzusy (obowiązek
udokumentowania zamieszkania od kilku pokoleń w danym mieście, posiadanie
nieruchomości, etc). niejednokrotnie cechy wywierały na miejskich włodarzach presję,
by ci zakazywali domowego wyrobu piwa, co miało zapewnić im jeszcze większy zbyt i tym samym
zysk. Najczęściej ograniczenie to nie obowiązywało tylko w ramach miasta, ale
także w określonej odległości od jego murów, gdzie można było kupować jedynie
piwo warzone przez browary zrzeszone w cechu. Praca w browarach była ciężka,
ale dobrze płatna, a sami ich właściciele często byli patrycjuszami.
Maskulinizacja branży
W średniowieczu to
mężczyźni z biegiem czasu wyparli kobiety z tej gałęzi gospodarki. W czasach starożytnych
to kobietom przypadała dominująca rola w warzeniu piwa, ale „epoka miecza i
krzyża” bezpowrotnie to zmieniła. Przypuszczam, że wynikało to po pierwsze, z
patriarchalnego modelu społeczeństw europejskich oraz doniosłej roli
piwowarstwa w krajach europejskich. Skoro kobiety postrzegano jako istoty mniej
zaradne i wykluczano je z życia publicznego, siłą rzeczy to mężczyźni zaczęli parać się tym zajęciem,
bo żaden z nich nie zniósłby myśli, że jest na utrzymaniu swej żony piwowarki.
Owszem, kobiety pracowały w browarach, zony piwowarów najczęściej zajmowały się
wyszynkiem piwa w karczmach, znajdujących się tuż przy zakładach piwowarskich,
ale udział kobiet w tej branży systematycznie spadał z biegiem czasu. Na
początku wieków średnich kobiety znające sztukę piwowarską często wędrowały i
zajmowały się warzeniem piwa, tam gdzie aktualnie istniało zapotrzebowanie na
tego typu usługi. Nierzadko stanowiły też we wczesnym średniowieczu większość w
ramach mistrzyń cechowych, jednak w późnym średniowieczu zostały praktycznie
zastąpione przez mężczyzn (mistrzów cechowych). Z czasem piwowarstwo okrzepło
(straciło mobilny charakter) i najemni piwowarzy stracili na znaczeniu, a
„piwnym żonom” (alewives) podziękowano. Jedynym wyjątkiem byli uczniowie na tak
zwanej „wędrówce” czyli zdobywający praktykę zawodową. Nawet dziś, w dobie
emancypacji kobiet, piwowarki nadal stanowią mniejszość w piwnej branży, sam
zawód piwowara uważany jest za wybitnie męski.
Mariaż piwa z chmielem
Był to proces
długotrwały, obejmujący kilka wieków, jednak z czasem to chmiel wyparł inne
rozmaite zioła, którymi wcześniej przyprawiano piwo (grut, gruit, gruyte). Nie
do końca wiadomo, gdzie narodziła się ta tradycja. W literaturze polskiej –
podaje się kraje zamieszkane przez Słowian, w niemieckiej – Niemcy. Istotne
jest, że piwo chmielone z czasem rozpowszechniło się na terenie całej Europy, docierając
także na Wyspy Brytyjskie (gdzie tradycja warzenia piw bezchmielowych była
bardzo silna), co wywołało pewne perturbacje natury lingwistycznej (beer i
ale), o czym szerzej pisałem tutaj.
Przyczyn sukcesu tej rośliny jest kilka: po pierwsze, chmiel był tańszy niż
mieszanki ziołowe, które najczęściej sprzedawali uprawnieni do tego dostojnicy
– świeccy lub duchowni, czerpiąc z tego konkretne zyski, którymi dzielono się z
koroną. Chmiel występował powszechnie i nie był obłożony tyloma taksami co
gruit. Po drugie, chmiel posiada właściwości uspokajające, a niejednokrotnie w
skład gruitu wchodziły zioła, które cechowało silne działanie psychoaktywne, co
czyniło pijącego piwo warzone z ich udziałem potencjalnie nieprzewidywalnym, a
nawet niebezpiecznym. Trzecia rzecz to właściwości bakteriostatyczne tej
rośliny. Szybko przekonano się, że piwa warzone z jej użyciem pozostają dłużej
świeże. Dawne piwa miały charakteryzować się sowitym chmieleniem, bowiem często
w ten sposób kamuflowano niedoskonałości lub kontrowano kwaśny smak. Na
przestrzeni wieków, chmiel nadal kojarzony jest wyłącznie z piwowarstwem, a
niektórzy (niestety) wyznają pogląd, że stanowi on surowiec będący sine qua non
jeśli chodzi o ten napój alkoholowy.
Pij i płać
Rzeczą naturalną
jest, że skoro pito w owym czasie dużo piwa, a jego sprzedaż była dochodowa, to
nie tylko producenci byli zainteresowani czerpaniem zysku z tego rodzaju
działalności. Był to produkt spożywczy, który bardzo chętnie opodatkowywano,
bowiem wiedziano, że tłuszcza i tak będzie poń sięgać. W dawnej Polsce takim
podatkiem od piwa (i nie tylko) było „czopowe”. Nierzadko wysokość
opodatkowania była mocno skorelowana ze stanem finansów państwowych. Takie
czynienie z piwa narzędzia do rekompensaty za wydatki monarchii było zmorą
piwowarów w tamtych czasach. Z dobrodziejstwa fiskalnej atrakcyjności piwa
korzystały także miasta, w przypadku których dochód z produkcji i sprzedaży
piwa stanowił od kilku procent po nawet i 2/3 ich budżetu. Innym instrumentem,
który był źródłem dochodu, ale jednocześnie środkiem ochrony rynku wewnętrznego
były cła. W wielu miastach istniał zakaz wwozu obcego piwa, za którego złamanie
groziły bardzo surowe kary. W innych po opłaceniu ceł, cena piwa importowanego
stawała się nieatrakcyjna i niejednokrotnie mogli sobie na nie pozwolić tylko
najbogatsi ich mieszkańcy. Pomimo protekcjonizmu i wysokich taryf celnych, piwo
było jednym z produktów, którymi najczęściej handlowały miasta hanzeatyckie. Po
dzień dzisiejszy system opłat za produkcję i spożycie tego napoju nie uległ
większej zmianie – akcyza to sukcesor czopowego, do niej doszedł VAT, a cła też
nie poszły do lamusa.
Podsumowując, zmiany
w piwowarstwie, które zostały zapoczątkowane w okresie średniowiecza mają swoje
reperkusje po dzień dzisiejszy. Piwowarstwo nadal jest wykonywane komercyjnie i tak już zapewne zostanie, a jako wsparcie przychodzą tu wiedza i owoce postępu
technologicznego. Nadal mężczyźni wiodą prym w tej dziedzinie. Chmiel nie
został, pomimo upływu czasu, zdetronizowany przez inne rośliny i to on nadal
pełni funkcję najważniejszej przyprawy w procesie produkcji piwa, a na
przestrzeni lat wyhodowano wiele jego odmian na całym świecie. Nic nie zmieniło
się także w kontekście fiskalnym jeśli chodzi o piwo. Nadal państwa chętnie
sięgają po profity właśnie z tego źródła, czy to w kontekście rynku
wewnętrznego (podatki), czy protekcjonizmu gospodarczego (cła).
Dzień dobry, piszę pracę magisterską o piwowarstwie w średniowieczu. Czy mógłby Pan polecić jakieś publikacje poruszające ten temat? Głownie chodzi mi o publikacje ogólno dostępne. Niestety nie stać mnie obecnie na zakup ksìążek. Języki, które znam to Polski angielski hiszpanski. Przeszukałem już zasoby Bibliotek Uniwersyteckich w moim miescie i starałem się wyszukiwać publikacji naukowych za pomocą googli ale dalej moje wyniki są dość słabe. Może Pan miałby coś do polecenia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jakub Smółka