UWAGA!

Strona, z uwagi na publikowane na niej treści, przeznaczona jest wyłącznie dla osób pełnoletnich.

środa, 3 września 2014

„Beer” i „ale” czyli historyczno-lingwistyczna zagwozdka



Język angielski uważany jest za atrakcyjny, z uwagi na to, że bardzo często można dzięki niemu bardzo precyzyjnie formułować pewne terminy, co w językach słowiańskich czasem nastręcza problemów. Dzisiejszy wpis będzie o tym, że od tej reguły istnieją pewne wyjątki, a jeden z nich bardzo dobrze wpisuje się w tematykę tego bloga. Dotyczy on słów „ale” i „beer”, które dziś bardzo często używane są jako synonim przez większą część konsumentów tego trunku, a w przypadku której piwni maniacy nie są aż tak pobłażliwi. 

W naszym języku nie ma problemu, by rozróżnić te dwa słowa, bowiem „beer” to piwo, czyli ogół napojów alkoholowych na bazie słodów, a „ale” to konkretna grupa piw, które powstają dzięki fermentacji określanej jako „górna” w przeciwieństwie do lagerów, będących piwami fermentacji dolnej. 

W Wielkiej Brytanii sprawa nie jest tak oczywista zwłaszcza dla piwnych historyków, bowiem słowa „beer” i „ale” ewoluowały, i jeszcze kilka wieków temu znaczyły coś zupełnie innego. 

Na początku XVI wieku w królestwie angielskim warzono przede wszystkim piwa, które nie były przyprawiane chmielem. Stosowano przeróżne zioła takie jak woskownica europejska, piołun, bluszczyk kurdybanek, etc. Piwa takie określano jako „ale”, a innych krajach europejskich nazywano je „grutbier” (lub gruitbier). Były to piwa słodkie, a ich moc była zróżnicowana z uwagi na zawartość alkoholu oraz użyte zioła. Anglia utrzymywała bardzo dobre stosunki handlowe z Europą i jednym z towarów jakie eksportowała na kontynent oraz sprowadzała z jego obszaru do siebie było piwo. To, które pochodziło zza Kanału La Manche określano „bere”. Tym, co odróżniało piwa kontynentalne od wyspiarskich było użycie przy ich produkcji chmielu, przez co były one bardziej gorzkie niż tradycyjne anielskie ejle. W XVI wieku były one coraz częstszym rodzajem piw warzonych w krajach europejskich. Za czasów króla Henryka VIII używanie chmielu było zakazane, bowiem chmiel uważano za roślinę pochodzącą z Europy, a nie rodzimą bylinę angielską, a do tego z regionów, w których coraz więcej wyznawców zdobywał nowy odłam chrześcijaństwa –  protestantyzm. 

Z czasem chmielone piwa zaczęły cieszyć się coraz większym zainteresowaniem wśród konsumentów, przez co zaczęto warzyć je też w Anglii. Z biegiem lat zwiększał się areał upraw chmielu, a sama maniera dodawania chmielu do kotła warzelnego zaczęła być także stosowana w przypadku ejli. Tradycyjnie, „ale” był przeciętnie czterokrotnie mniej chmielony niż „beer” czyli zaimplementowane na rynek angielski piwa z innych krajów europejskich. W owym czasie podział taki, jaki znamy obecnie (rodzaj fermentacji) nie wchodził w grę, bowiem i jeden, i drugi rodzaj piwa stanowiły piwa fermentacji górnej i/lub spontanicznej. 

Wiek XVIII przyniósł kolejne zmiany. Po pierwsze w latach 1710-1711 opodatkowano słody oraz chmiel, a także nakazano używać tylko ich jako surowców piwowarskich. Poza tym, w owym stuleciu pojawił się porter, który wymykał się klasyfikacji polegającej na podziale piw na beer i ale, o czym wspominały ówczesne encyklopedie wymieniając ten rodzaj piwa jako osobną kategorię piwa warzonego wyłącznie na bazie ciemnych słodów. Do dziś niektóre piwne autorytety uważają, że porter należałoby zaliczyć bardziej do grupy „beer” niż „ale” z uwagi na fakt, że w XVII i XIX wieku był sowicie chmielony (osoby te posługują się kryterium historycznym, a nie „technologicznym” odnoszącym się do rodzaju fermentacji tego piwa). Żeby było śmieszniej, na przełomie XVIII i XIX wieku zaczęto na szeroką skalę produkować piwa w stylu India Pale Ale, które wysyłano na eksport do  Indii. Było to piwo, przy którego produkcji używano bardzo dużych ilości chmielu, by zapewnić jego trwałość podczas podroży i w ciepłym klimacie miejsca docelowego. Tutaj podział znany od kilku wieków zaczął się rozmywać i już na początku XX wieku stosowano obydwa słowa jako synonimy. Niektóre słowniki języka angielskiego podawały, że ale to eufemizm w stosunku do słowa beer. Początek XX wieku przyniósł kolejną komplikację. Dawniej, za porter uważano piwo warzone na bazie ciemnych słodów, a do tej samej grupy należał przez jakiś czas Brown Ale. Nowatorska wersja tego wskrzeszonego stylu opracowana w 1902 przez Thomasa Thorpe’a bazowała na słodzie jasnym i zawierała niewielki dodatek słodów ciemnych, przez co Brown Ale wyłamało się z kategorii porter. Przy okazji, sama kwestia rodowodu Brown Ale, porteru i stoutu jest też mocno zagmatwana, ale to zupełnie inna historia.  

Ekspansja jasnego lagera, którego metoda fermentacji jest zupełnie odmienna niż tradycyjnego, angielskiego ale sprawiła, że ów podział na beer zaczął znów mieć sens, jednak nie odnosił się już do użytych przypraw lecz sposobu fermentacji. Ale stosowano względem tradycyjnych piw angielskich (za wyjątkiem stoutu i porteru), a beer – względem ogółu napojów alkoholowych na bazie słodu lub piw dolnofermentacyjnych. 

Dzisiaj większość świata jest zgodna i stosuje typologię – piwo (beer), ale (piwa górnej fermentacji) i lager (piwa fermentacji dolnej, w domyśle często określane w języku angielskim jako beer lub występujące na etykietach pod postacią lager beer), jednak w przypadku bardziej wtajemniczonych w temat piwa „Wyspiarzy” (m.in. Martyn Cornell znany jako Zythophile) ten podział uważany jest za nieprecyzyjny. Wielu brytyjskich znawców tematu twierdzi, że nazwa ale powinna być zarezerwowana tylko dla brytyjskich piw górnej fermentacji i to nie wszystkich (Mild, Brown Ale, Pale Ale, Bitter, Barley Wine, Old Ale, etc). Stout i porter powinny być wydzieloną kategorią. Zaś jako beer powinno określać się lagery i inne piwa górnej fermentacji spoza Wysp Brytyjskich (witbier i inne, tradycyjne piwa belgijskie, Altbier, Koelsch, Weizen, etc). Jak widać, niby dwa słowa, ale mogą sporo namieszać, zwłaszcza jeśli przy ich semantyce posługiwać się brytyjskim punktem widzenia i perspektywą stricte historyczną. 

Inspiracją do napisania tego tekstu okazała się wcześniejsza lektura kilku książek i opracowań oraz tego tekstu autorstwa Martyna Cornella. 


Fot.: Adam Cowden

2 komentarze:

  1. Tekst bardzo fajny. Kolejny ciekawy wpis wzbogacający moja wiedzę.
    Dzięki.
    javiki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podobało. :) Dzięki za bycie nieoficjalnym redaktorem :)

      Usuń