Mówi się, że „jedna jaskółka
wiosny nie przynosi”. A co, jeżeli widzimy kilka jaskółek? Czy uznać je za
przypadkowo zbłąkane stadko, czy raczej należy spodziewać, że zza horyzontu
wyłonią się kolejne? Myślę, że właśnie w takiej sytuacji znalazł się polski
rynek piwny, jeżeli chodzi o wypusty dolnofermentacyjne czyli lagery.
Jeszcze kilka lat temu jasny
lager niepodzielnie panował na polskim rynku. Oczywiście, mowa tutaj o
produktach koncernowych, w których etykiety kipią od szyszek chmielu, a każda
„kontra” podkreśla, że piwo cechuje szlachetna goryczka, itp. Niestety, kiedy
otworzy się butelkę takiego piwa, chmielu tam nie czuć ani w aromacie, ani w
smaku (nie na darmo mówi się, że krowa, która dużo ryczy, daje mało mleka). W
owym czasie z zazdrością spoglądaliśmy na piwa od południowych sąsiadów, bo
były smaczniejsze. W 2011 roku scena piwowarska zaczęła się zmieniać. Jak
grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się rozmaite inicjatywy piwowarskie
(kontraktowe i rzemieślnicze), które pokazały, że piwo wypuszczane na rynek nie
musi być warzone „na jedno kopyto”. I tak oto pojawiły się stouty, AIPA, APA i
wszelka maść piwnych stylów znanych dotychczas piwowarom domowym.
India Pale Ale we wszystkich
swoich odsłonach, zadomowiła się na naszym rynku tak mocno, że zaczęto podnosić
głosy, że „piwna rewolucja” stała się nieco tendencyjna, bowiem swego rodzaju tradycją
stało się to, że premiery nowych browarów to albo IPA albo piwo z dodatkiem
amerykańskich chmieli. Przeróżnym browarom zdarzały się rozmaite potknięcia, co
stało się przyczynkiem do tym głośniejszego podnoszenia postulatów, by zamiast
„witów-sritów” (piw nowofalowych) zacząć warzyć tradycyjne pilznery.
Generalnie, piwowarstwo nowofalowe stanowią przede wszystkim piwa górnej
fermentacji.
Jeszcze w zeszłym roku w
ramach dyskusji, czy polskie browary sceny rzemieślniczej powinny wypuszczać
tego rodzaju piwa, podnoszono argumenty, że pilzner to nuda i są ciekawsze style, że to wymagający rodzaj piwa
(bo nie tak łatwo ukryć ewentualne wady, a sam słód pilzneński lubi dawać DMS),
bo leżakowanie takiego piwa jest czasochłonne, etc.
Od początku tego roku na
rynku pojawiło się kilka lagerów, które zostały uwarzone przez małe i średnie
browary. Chciałbym się skupić na piwach, które uważam za ciekawsze i godne
uwagi, bowiem średnie browary zafundowały wysyp nowych piw, ale wiele z nich
nie znalazło się w spektrum moich konsumenckich zainteresowań z przyczyn
oczywistych.
Browar Kormoran już w
zeszłym roku planował wypuścić na rynek piwo „PLON” (niebieski), które miało
być lagerem, chmielonym Sybillą z własnej plantacji. Piwo jednak nie pojawiło
się na rynku. W międzyczasie pojawiły się „Warmińskie rewolucje”, w których zamieniono
chmiele goryczkowe i aromatyczne – aromatycznym chmielono na goryczkę, a
goryczkowym – na aromat. 8 września, browar z Olsztyna poinformował, że
niebieski „PLON” wyjechał z browaru w Polskę, na sklepowe półki.
W tym roku czeskiego
pilznera wypuściła Pracownia Piwa – „Ancymon”, a także Warszawski Browar Bazyliszek
uwarzył własną interpretację czeskiego lagera – „Praga”. Swoje wypusty będące
piwami dolnej fermentacji zaprezentowały także: Browar PINTA – „Oki Doki”
(lager chmielony nowozelandzkimi chmielami), Browar na Jurze – „Jurajskie z
ostropestem” (lager chmielony amerykańskimi chmielami oraz uwarzony z dodatkiem
ostropestu). Nowopowstały Browar Zarzecze także uwarzył pilsa jako swoją
pierwszą warkę, która została wysłana w Polskę. Z tym stylem od zeszłego roku
eksperymentuje Browar Gościszewo. W zeszłym roku wypuszczono pilsa chmielonego
klasyczną, niemiecką odmianą Hallertauer-Mittelfrueh, a w tym roku, zmieniono
chmiel na nowofalową odmianę – Hallertau Mandarina Bavaria. W gościszewskim
browarze uwarzono też koźlaka, którego także chmielono tą nową, niemiecką
odmianą. Wspomniany wcześniej browar PINTA, zapowiada, że niebawem na rynku
ukaże się kolejna warka jednego z pierwszych piw, uwarzonych w ramach tego
przedsięwzięcia, a mianowicie – „Pierwsza pomoc”, które też jest pilznerem.
Na osobne miejsce w tym
zestawieniu nowych lagerów zasługuje Browar Wąsosz (dawniej GAB i Browar
Południe), który poza piwami takimi jak Stout, AIPA, ESB i wezien, w swojej
ofercie posiada szeroką gamę piw dolnej fermentacji (m. in.: „Polka”,
„Pomorzanin” i inne). Najnowsza zapowiedzią tegoż browaru jest „Steve” czyli
American Lager.
Jak widać, coś się w temacie
pilsów ruszyło. Jestem jedną z osób, które twierdzą, że smaczny, tani i sesyjny
pils zawojowałby polski rynek. Pytanie, kto schyli się po pieniądze leżące na
ulicy? Część wymienionych przeze mnie piw czeka sobie w lodówce na ich
spożycie. Z tych już zdegustowanych na pewno poleciłbym „Oki Doki” i „Jurajskie
z Ostropestem”. „Warmińskie rewolucje” wzbudziły we mnie mieszane uczucia.
Przyzwoicie wypadły też dwa pite przeze mnie pilsy z Gościszewa. Dużym
rozczarowaniem okazały się nowe wypusty z Browaru Bojanowo, należącego do grupy
BRJ. Niestety, ale „Topoerk” i „Strażackie” nie zachwyciły, a potem przyszło
mydlane „Kokokoswe” i „Złoty Smok”, któremu bliżej do tombaku niż złota…
Wracając do pytania z
początku tego felietonu, myślę, że jesteśmy w podobnej sytuacji. Widać, że na
rynku pojawiło się kilka lagerów. Scena „kraft” ma to do siebie, że poważnie
traktuje bodźce płynące z rynku, jednak zbyt wcześnie jest, by ocenić czy to
swego rodzaju sondowanie rynku, czy „przestawianie się” na warzenie także piw
dolnej fermentacji. Piwa takie, bez wątpienia, mają potencjał, zwłaszcza jeśli
udowodni się klientom, że pils pilsowi nierówny, a także jeśli użyć do ich
produkcji ciekawych odmian chmielu, i to niekoniecznie w tak oszczędnych
ilościach jak czynią to duże browary. AIPA zdaje się tracić swoją pozycję, a życie
nie znosi próżni. Czymś ją będzie trzeba wypełnić…
A co Wy o tym sądzicie? Czy
lager wróci do łask?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz