UWAGA!

Strona, z uwagi na publikowane na niej treści, przeznaczona jest wyłącznie dla osób pełnoletnich.

czwartek, 18 września 2014

Bamber z Browaru Szałpiw



I stało się! Stuknęło 250 polubień na „fejsie”. Postanowiłem uczcić to jakimś, polskim „kraftem”. Myk polega na tym, że lubię piwa pszeniczne, a wciąż jeszcze panująca letnia aura nastraja, by sięgnąć po jakiegoś weizena, bo nie wiadomo ile jeszcze będzie się taką, ładną pogodą za oknem cieszyć. Z pomocą przyszedł wypust z Browaru Szałpiw o nazwie „Bamber”.


Bambrzy to określenie niemieckich osadników, sprowadzonych z okolic Bambergu do podpoznańskich wsi na początku XVIII wieku (w latach 1719-1753). Wynikało to z braków ludnościowych na terenach Wielkopolski, będących następstwem wojny północnej oraz epidemii cholery. Jedynym kryterium, jakie postawiono niemieckim osadnikom było wyznanie rzymskokatolickie. Z czasem zasymilowani się oni z polską ludnością i ulegli polonizacji. Jeszcze przed II wojną światową termin bamber posiadał bardzo pozytywny wydźwięk, oznaczał bogatego, dobrze radzącego sobie właściciela gospodarstwa rolnego. Po wojnie, termin przybrał znaczenie pejoratywne i znaczy tyle, co „wieśniak”, „burak”, „prostak”, etc.

„Bamber” to kolejne piwo poznańskiego browaru kontraktowego – Szałpiw. Tym razem jednak, nie uwarzono go w Browarze Bartek, ale w reaktywowanym niedawno Browarze Wąsosz (dawniej Browar Południe). Jest to klasyczny, niemiecki hefeweizen. Etykieta piwa, utrzymana jest w konwencji tych, znanych z piw „Kejter” i „Śrup”. Żółte tło dobrze koresponduje ze stylem piwa. Etykieta bardzo mi się podoba. Sama postać bambra ładnie komponuje się jako najważniejszy element na etykiecie. Tradycyjnie, można „liznąć” nieco gwary poznańskiej. Tym razem historyjka z etykiety brzmi tak:

Z Bambergu na Górczyn się przyknaili,
Nazad to było wiyncyj niż dwa wieki,
Rug-cug patery na glanc wysmaczyli
I rychtyk Bambry som wiarum zez eki.

Znaczy to mniej więcej tyle, co: Przywędrowali z Bambergu na Górczyn (dziś część Poznania, dawniej podpoznańska wieś), więcej niż dwieście lat temu, szybko postawili ładne domostwa i w porządku bambrzy są ludźmi z sąsiedztwa. Generalnie, coś w ten deseń.

Piwo zawiera 4,7% alkoholu obj., jego ekstrakt wynosi 12 st. Blg. Do uwarzenia piwa użyto słodu pilzneńskiego, pszenicznego i monachijskiego. Do chmielenia wykorzystaną polską odmianę – Marynkę. Piwo jest niefiltrowane i pasteryzowane.


Po przelaniu do szkła ukazuje się złoty trunek, który początkowo nie jest mocno zmętniony. Po przelaniu całej zawartości butelki, zmętnienie staje się o wiele wyraźniejsze. Piana jest biała, bujna, tworzy ładną białą czapę, choć jej fakturę psują nieco duże pęcherzyki. Jest trwała i wyraźnie oblepia ścianki naczynia. W aromacie wyczuwalne są przede wszystkim nuty bananów i goździków, tak typowe i wręcz pożądane w tym stylu piwnym. Poza tym, wyczuwalny jest wyraźny aromat zbożowy. Jest też pewien akcent cierpki, będący z pewnością efektem pracy drożdży. W smaku słodowość, z wyczuwalnym akcentem chlebowym oraz bananowo-goździkowy tandem, typowy znak rozpoznawczy szczepów drożdży dedykowanych do piw pszenicznych. Finisz słodowy, wytrawny. Wysycenie – średnie, ale mam świadomość, że jego część uleciała, gdy nalewałem piwo z wysoka, by wzbudzić pianę. Moim zdaniem, stężenie CO2 w piwie na tym poziomie na pewno mu nie szkodzi, bo nie obniża pijalności kłującymi w język i podniebienie bąbelkami.


Lubię piwa pszeniczne, a zwłaszcza w ciepłe dni. „Warzenie piwa to filozofia” jak napisał Randy Mosher w swojej książce „Radical Brewing”. Jedni eksperymentują z piwami pszenicznymi, a inni skłaniają się ku stylom klasycznym. Popieram i jednych i drugich, bo czym byłaby nowofalowość bez klasycznego, piwowarskiego dorobku? Weizen w wykonaniu Browaru Szałpiw to bardzo udana interpretacja stylu. Nie dopatrzyłem się w niej wad. Nie wyczułem w aromacie siarki, o której pisały niektóre osoby. Piwo posiada ładną prezencję i przede wszystkim cechuje je bujna piana, co jest atrybutem  tego rodzaju piw. Smak i aromat bez zarzutu, zawierające wszystkie elementy składowe, jakie powinny się w tym piwie znaleźć, przez co dzięki również relatywnie niskiemu –  jak na weizena – wysyceniu dwutlenkiem węgla, konsument dostaje trunek sesyjny, dobrze gaszący pragnienie. Piwo jest lekkie i niektórym osobom może wydać się lekko wodniste. Obawiam się, że próba nadania większej pełni smakowej mogłaby zniweczyć uzyskany efekt i sprawić, że piwo stałoby się męczące. Moim zdaniem to bardzo dobry towarzysz na, być może ostatnie, letnie dni w tym roku. Myślę, że kolejnym krokiem mógłby być jakiś weizenbock na jesienne i zimowe wieczory. Da radę? Gratuluję udanego piwa. Polecam, przede wszystkim miłośnikom piw pszenicznych i piw niskogoryczkowych (tutaj chmielu praktycznie nie czuć). Zwolennicy piwowarstwa nowofalowego mogą być nie do końca usatysfakcjonowani, bo to udany, ale zwykły weizen jest, a nie AIPA czy Rye Saison… 

Piliście? Jakie wrażenia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz