Na
przełomie zimy i wiosny pojawiła się w Internecie informacja na temat
inicjatywy jednego z brytyjskich browarów, który na 175-lecie swego istnienia
postanowił uwarzyć piwo we współpracy z jednym z najbardziej znanych
brytyjskich zespołów muzycznych – Iron Maiden. Muszę przyznać, że jako miłośnik
cięższych brzmień, zainteresowałem się tym tematem. Pewne wątpliwości rodziła
kwestia, czy piwo trafi do Polski i jaka będzie jego cena. Jak się okazało nie
ma z jego dostępnością żadnego problemu (przynajmniej w dużych miastach). Co do
ceny, nie mam pojęcia ile kosztowało, bo dostałem je w prezencie, ale myślę, że
jest ona z pewnością dwucyfrowa.
Piwo
uwarzone zostało w Robinsons Brewery (nazwa podmiotu rodzi pewne problemy, bo
zamiennie stosowane są Robinsons Brewery oraz Unicorn Brewery – Browar jednorożec,
przypuszczam, że Unicorn Brewery to jeden z browarów należących do grupy pod
szyldem Robinsons, choć w danych kontaktowych na stronie producenta figuruje nazwa
Unicorn Brewery), który od 1838 roku znajduje się w posiadaniu rodziny Robinsonów.
To właśnie wtedy William Robinson kupił karczmę od Samuela Hole’a. Przez 175
lat swego istnienia rodzina Robinsonów stworzyła z jednej karczmy spore
imperium składające się z kilku browarów oraz sieci ponad 350 pubów, do których
sprzedaje swoje piwa. Za przełomowy okres w historii browaru uznawany jest
czas, kiedy zarządzał nim Frederic Robinson w latach 1878-1890, który
inwestował pieniądze z zysków w zakup pubów. Jego polityka jest kontynuowana do
dziś. Od roku 1975 w Robinsons Brewery stosowany jest rozlew butelkowy. Punkt
rozlewu znajduje się w Bredbury, niedaleko Stockport, w którym zlokalizowany
jest Unicorn Brewery. W ofercie browaru znajduje się wiele piw także spod
marek, które zostały wykupione przez Robinsonów (np.: Hartley’s). Oferowane
piwa to style typowe dla brytyjskiej kultury piwnej (Bitter, Stout, Pale Ale,
Dark Ale, etc.). Producent podaje, że w skali roku produkuje ponad 13 milionów
pint piwa.
Myślę,
że zespołu Iron Maiden nie trzeba nikomu przedstawiać. Każdy bezpośrednio lub pośrednio
miał okazje zetknąć się z ich twórczością. O fakcie uwarzenia piwa można przeczytać
także na stronie internetowej
zespołu. Z informacji na stronie można przeczytać, że owa kolaboracja to „połączenie
dwóch brytyjskich historii sukcesu”. Bruce Dickinson (wokalista zespołu) był
zaangażowany w produkcję piwa i to jemu przypisywana jest finalna kompozycja
smakowa, a ponadto jest on wielkim entuzjastą tradycyjnych brytyjskich ale.
Bruce powiedział, że gdy usłyszał propozycję ze strony Robinsons Brewery, „poczuł
się, jakby umarł i poszedł do nieba”. Z marketingowego punktu widzenia taki
mariaż muzyki i piwa to na pewno dobre posunięcie o symbiotycznym charakterze.
“You'll take my life, but I'll take
yours too
You'll fire your musket, but I'll
run you through
So when you're waiting for the next
attack
You'd better stand, there's no
turning back(…)”.
Tymi
słowy I charakterystycznym riffem rozpoczyna się jeden z najbardziej znanych
utworów Iron Maiden o tytule „The Trooper” (kawalerzysta). Co zainspirowało
zespół do jego powstania? Odnosi się on do pewnego historycznego wydarzenia,
jakim była szarża lekkiej brygady podczas bitwy pod Balaklawą w 1854 (podczas
wojny krymskiej). W wyniku opatrznego zrozumienia rozkazu swego dowódcy,
brygada lekkiej jazdy rzuciła się na ciężką rosyjską artylerię, co okupione
zostało olbrzymimi stratami ludzkimi w tejże brygadzie. Opatrzne zrozumienie
rozkazu dowódcy wynikało z nieprecyzyjnego przekazania jego treści przez
posłańca. Sama szarża przeszła do legendy, dzięki obecności przy wojskach
brytyjskich korespondentów „The Times”. Historycy twierdzą, że ten epizod
obrósł w legendę, która w dużej mierze rozmija się z historyczną prawdą. Ale nie
o tym tutaj zamierzam pisać…
Wracając
do naszego dzisiejszego bohatera, bardzo podoba mi się oprawa graficzna
etykiety i kontretykiety. Na etykiecie widnieje Eddie (postać, która towarzyszy
„Ironom” od 1980 roku i przedstawiona została już w wielu obliczach). Eddie
bieży z bitewnym zapałem w wojskowym uniformie dzierżąc w swych dłoniach Union
Jacka (flagę Wielkiej Brytanii). Nazwa piwa wykonana jest czcionka, która jest
jednym z symboli tej kapeli. Na kontretykiecie można przeczytać o źródle inspiracji
dla powstania utworu będącego jednocześnie nazwą piwa i o samym piwie. Z tych
informacji wynika, do chmielenia użyto następujących odmian chmielu: Bobec,
Goldings i… Cascade. Brzmi nieźle. Nie wiem, czy zachowanie kapsla z logo
browaru, a nie akcentami związanymi z IM to zabieg celowy, by zachować balans
między uczestnikami projektu, tak żeby o każdym mowa była na poszczególnych
elementach opakowania? Kapsel np.; z logo Iron Maiden miałby na pewno dużą
wartość i dla briofilów, jak i fanów twórczości „Żelaznej Dziewicy”.
Dane
szczegółowe:
Producent:
Robinsons Brewery.
Nazwa: Trooper.
Styl:
English Pale Ale.
Ekstrakt:
nie podano.
Alkohol:
4,7% obj.
Skład:
nie podano.
Filtracja:
tak.
Pasteryzacja:
tak.
Barwa:
miedziana, przypominająca herbatę, klarowna.
Piana:
ziarnista, biała, wysoka z koroną, trwała, odznaczająca się na szkle.
Zapach:
słodowy z aromatem ciasteczkowym, nieznaczna nuta cierpkich owoców, ziołowy
aromat chmielowy. Cytrusów nie wyczułem.
Smak:
z początku słodowy, z towarzyszącym biszkoptowym aromatem opalanego słodu, do
tego lekki aromat owoców (cierpkich, lekko kwaskowych) z chmielowym finiszem. Wyraźna,
ale nie intensywna goryczka, która pozostaje w ustach jeszcze przez chwilę po
przełknięciu. Goryczka ziołowo-żywiczna, bez wyczuwalnego aromatu cytrusowego.
Wysycenie:
niskie.
Piwo
jest lekkie, sesyjne (tu jedyną barierą może być cena) i przede wszystkim
smaczne. Pije się je z dużą przyjemnością, bez zmuszania się do kolejnych
łyków. Właściwie można pić je haustami, a nawet możliwe byłoby jego wypicie –
przy dużym pragnieniu - „duszkiem”, co raczej byłoby nieodpowiednie i stanowiłoby swego rodzaju marnotrawstwo. Owoc
pracy browaru i zespołu rozwiał moje wątpliwości, że piwo może żyć szumem wokół
siebie i swoją bardzo ładna i rzucającą się w oczy etykietą, jak i faktem, że
Iron Maiden ma spore rzesze fanów, które
będą chciały „Troopera” spróbować. Ciekawy, złożony aromat i smak to największy
atut tego E.P.A. Piwo godne polecenia i spróbowania bez względu na preferencje
muzyczne. Bardzo przemyślany ale, pomysł na niego został efektownie
zrealizowany, co skazuje „Troopera” na sukces. Przynajmniej tego im zyczę. Good
job and good luck, gentlemen!
Moja
ocena: 4,5/5.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz