UWAGA!

Strona, z uwagi na publikowane na niej treści, przeznaczona jest wyłącznie dla osób pełnoletnich.

niedziela, 30 czerwca 2013

Czas na pierwsze piwo!


Wczoraj nie minął tydzień od rozlewu do butelek, ale przez cały ten czas zżerała mnie ciekawość, co do dojrzewającego piwa. Zatem, udałem się do piwnicy po jedną butelkę, by przekonać się jak postępuje proces refermentacji. Gdy piwo znalazło się w domu, nie chłodziłem go w lodówce, tylko od razu postanowiłem je zdegustować wraz z dziewczyną. Po otwarciu butelki, piwo zaczęło się pienić i to dość obficie. Obawiam się, że chyba dałem trochę za dużo glukozy i boję się, że po upływie dwóch, trzech tygodni w najlepszym przypadku przy odkapslowaniu butelek może wystąpić „gashing” czyli fontanna piany wydobywająca się z butelki. Mam nadzieję, że żadna butelka nie zostanie rozsadzona przez zbyt wysokie ciśnienie wewnętrzne. 

Do stworzenia piwa użyłem nachmielonego brewkitu Cooper’s Lager, który był dołączony do zestawu startowego. Z tego czytałem, to większość „gotowców” nawet gdy jest opisana jako lager, czy pilzner i tak są one piwami górnej fermentacji. Choć zdania w tej kwestii są podzielone. Dodatkowo użyłem trochę więcej chmielu, ale obawiam się, że z powodu pominięcia etapu fermentacji cichej z powodu braków sprzętowych, większość aromatu chmielowego mogła ulotnić się poprzez rurkę fermentacyjną.

Co do samego smaku piwa, to smakuje jak kellerbier. Jest słodowo-estrowe. Goryczka chmielowa na minimalnym poziomie. Bardzo smakuje mojej dziewczynie. Sam jestem zaskoczony, że tak dobre piwo można zrobić z brewkitu. Gdy pomyślę, że o wiele lepsze efekty daje warzenie z zacieraniem i doskonalenie umiejętności poprzez praktykę, to bardzo pozytywnie mnie to nastraja.

Było to piwo, które uwarzyłem (choć to zbyt wielkie słowo) z czystej ciekawości związanej z chęcią „wczucia się” w klimat domowego wyrobu tego napoju. Piwo jest w smaku takie jak słabo chmielone, niefiltrowane lagery, ale - ku mojej uciesze - jego smak nie jest wodnisty i kwaśny. W butelkach nie tworzy się żadna dziwna piana na powierzchni, zatem przypuszczam, że nie wdało się do piwa zakażenie (a tego bałem się najbardziej). Piwo też ładnie się pieni i obawiam się, że chyba za ładnie jak na sześć dni po rozlewie. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Chciałem wrzucić fotkę na fanpage, ale trochę się rozpisałem i stwierdziłem, ze uczynię z tego wpis na bloga, zwłaszcza że o samym wyrobie też już pisałem. W tym tygodniu zamówiłem w Browamatorze kilka rzeczy, by się „dosprzętowić” i trochę surowców na kolejne piwo. Chciałbym żeby było to AIPA, ale co z tego wyjdzie, tego nie wiem… kupiłem brewkit India Pale Ale oraz trochę chmielu z USA.   

Mam nadzieję, że moje laickie zapiski zachęcą kogoś do zabawy w domowe piwowarstwo. Nie jest to trudne, a z czasem zamierzam przekraczać kolejne kręgi piwowarskiego wtajemniczenia…  




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz