Do tej pory na blogu gościło kilka piw
kolaboracyjnych, czyli powstałych w wyniku współpracy browarów z innymi
browarami lub piwowarami domowymi albo profesjonalnymi, bądź innymi osobami z zewnątrz. Pisałem o kolaboracyjnych
zwierzątkach, projekcie
duńsko-szkockim, B-Day’u, a
także piwie powstałym w wyniku kooperacji Iron Maiden i Robinsons Brewery (Trooper).
Czas przedstawić kolejne „kolaboracyjne dziecię”…
Tym razem będzie to piwo o nazwie „Caterpillar” (Gąsienica),
które powstało w wyniku połączenia sił dwóch browarów rzemieślniczych z dwóch
zupełnie różnych zakątków Europy. Jeden z browarów to Brewfist, zlokalizowany
niedaleko Mediolanu. Drugi to kopenhaski BeerHere, którego naczelnym mottem
jest „Don’t waste your thirst” (nie marnuj swego pragnienia). Super slogan.
To co łączy obydwa wyżej wymienione podmioty to pewna
enigmatyczność i aura tajemnicy. Z ich stron internetowych nie dowiemy się za
wiele na ich temat, a i na piwnych serwisach próżno szukać detali ich
dotyczących. Brewfist powstał w 2010 roku w miejscowości Codogno, nieopodal
Mediolanu. Browar specjalizuje się w warzeniu piw górnej fermentacji. Sama
nazwa browaru przywodzi skojarzenia ze szkockim BrewDog’iem. Z kolei BeerHere
istnieje na rynku od 2008 roku. Założycielem jest Christian Skovdal Andersen,
który wcześniej pracował w browarze Ølfabrikken. Oferta tego browaru jest
bogatsza niż jego kooperanta z Włoch. W ofercie znajdują się piwa w stałej sprzedaży,
sezonowe oraz specjalne, warzone okazyjnie.
Co do samego piwa. Zostało ono uwarzone we Włoszech w
browarze należącym do Brewfist’a. Jest to piwo w stylu American Pale Ale. Sam
styl i wzmianka o 50 IBU napawa pewnym optymizmem. Z kolei to, co mi się nie
podoba to etykieta. Nie wiem, co jej autor chciał przedstawić i co było jego
źródłem inspiracji, ale jak dla mnie etykieta jest koszmarna. A może takie właśnie
było zamierzenie? Widać na niej postać dziewczynki/kobiety (czyżby Alicja w
krainie czarów?), która w moim odczuciu rozpaczliwie i błagalnie podnosi ręce
do góry z kuflem piwa, chcąc w ten sposób udobruchać monstrualnej wielkości gąsienicy,
siedzącej na muchomorze i palącej cygaro. Z prawej strony widnieją jakieś męskie
postacie, które wyglądają tak jakby szykowały kolejne kufle dla stwora, a
nieszczęsna dziewczyna musi występować w roli pośrednika. Trąci mi to
lynchowskim surrealizmem i kafkowsko-schultzowskim oniryzmem. Lubię powyższe
klimaty, co więcej lubię tez realizm magiczny i fantastykę, tak więc
teoretycznie etykieta powinna być w moim guście, a nie jest. Nie budzi we mnie
pozytywnych emocji… Z jednej strony jestem w stanie zrozumieć postać gąsienica,
ponieważ jest transparentna z nazwą piwa, bo obok takiego motywu wielu ludziom
samo słowo „Caterpillar” kojarzyć się pewnie będzie z ciężkim sprzętem jak
koparki, spychacze, itd. Z dwojga złego lepszy taki bajkowy klimat niż zdjęcie
spychacza albo innej maszyny na etykiecie. Kontretykieta jest już ładniejsza. Brak dedykowanego kapsla.
Dane szczegółowe:
Producent: Brewfist/BeerHere.
Nazwa: Caterpillar.
Styl: American Pale Ale.
Ekstrakt: 14,5 Plato.
Alkohol: 5,8% obj.
Skład: woda, słód jęczmienny (Maris Otter, Caramalt),
słód jęczmienny, słód pszeniczny, chmiele: Columbus i Motueka; drożdże.
Filtracja; nie.
Pasteryzacja: tak.
Barwa: ceglasta, brązowa z domieszką pomarańczy,
mętna, z widocznymi drobinkami zawieszonymi w piwie.
Piana: obfita, biała, zwarta i wysoka. Cechuje ją
trwałość i brak pozostawiania śladów na ściankach szkła.
Zapach: słodowy, słodki od słodów jęczmiennych i lekko
kwaskowy (pochodne aromaty słodu pszenicznego, a zwłaszcza żytniego), do tego
wyraźna żywiczna nuta chmielowa z lekkimi akcentami owocowymi: mango, morela,
borówka. W tle nieznaczny akcent drożdżowy.
Smak: z początku słodowy, z dominująca nuta słodu żytniego,
który szybko przechodzi w chmielową goryczkę, głęboką, żywiczno-ziołową, która jest
zalegająca i trwała. W smaku akcenty owocowe praktycznie nie występują. Na
finiszu goryczka przeplata się z nutą alkoholową (dość wyraźną, jak na woltaż
poniżej 6% obj.).
Wysycenie: średnie.
Pomimo lekkich problemów z odbiorem treści z etykiety,
musze przyznać, ze jest to piwo dobre, ale niestety tylko dobre. Plusem jest
ładna barwa, piana, bogaty i aromatyczny zapach. W smaku też jest sporo słodowego
ciała, które jednak szybko zostaje zdominowane przez chmiel, co w przypadku
takiej różnorodności słodów trochę psuje zabawę. Jak dla mnie największym
minusem piwa jest mocno wyczuwalna nuta alkoholowa na finiszu. Owszem kontruje
ją goryczka, ale nie na tyle by aromat alkoholu był subtelny, czy delikatny.
Jest to dość dziwne, bo piwo wcale nie jest specjalnie mocne (woltaż na
poziomie 5,8% obj.). Piwo na swój sposób podobne jest w smaku do „I
Hardcore You”. Też posiada wyraźny aromat słodowy na samym początku, który
szybko zostaje zdominowany przez chmiel. Co prawda „Caterpillar” nie posiada
tak cytrusowej goryczki, jest ona owocowa, ale owoce są na drugim planie i jest
to aromat owoców słodszych. Chmiel w tym piwie posiada aromat bardziej żywiczny,
lekko sosnowy. Finisz goryczkowy z akcentem alkoholowym. Jeśli komuś smakowało
piwo uwarzone wspólnie przez BrewDoga i Mikkellera, to myślę, że warto „zakręcić
się” koło „Gąsienicy”. Piwo jest smaczne, pijalne, ale wymienione wyżej
mankamenty miały duży wpływ na ostateczną ocenę. Piwo dostałem w prezencie, ale
mam świadomość, ile może ono kosztować, co też dla wielu może być argument „przeciw”.
Niemniej, polecam.
Moja ocena: 3,75/5.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz