UWAGA!

Strona, z uwagi na publikowane na niej treści, przeznaczona jest wyłącznie dla osób pełnoletnich.

czwartek, 27 czerwca 2013

Caterpillar Pale Ale – owoc włosko-duńskiej współpracy


Do tej pory na blogu gościło kilka piw kolaboracyjnych, czyli powstałych w wyniku współpracy browarów z innymi browarami lub piwowarami domowymi albo profesjonalnymi, bądź innymi osobami  z zewnątrz. Pisałem o kolaboracyjnych zwierzątkach, projekcie duńsko-szkockim, B-Day’u, a także piwie powstałym w wyniku kooperacji Iron Maiden i Robinsons Brewery (Trooper). Czas przedstawić kolejne „kolaboracyjne dziecię”…

Tym razem będzie to piwo o nazwie „Caterpillar” (Gąsienica), które powstało w wyniku połączenia sił dwóch browarów rzemieślniczych z dwóch zupełnie różnych zakątków Europy. Jeden z browarów to Brewfist, zlokalizowany niedaleko Mediolanu. Drugi to kopenhaski BeerHere, którego naczelnym mottem jest „Don’t waste your thirst” (nie marnuj swego pragnienia). Super slogan.

To co łączy obydwa wyżej wymienione podmioty to pewna enigmatyczność i aura tajemnicy. Z ich stron internetowych nie dowiemy się za wiele na ich temat, a i na piwnych serwisach próżno szukać detali ich dotyczących. Brewfist powstał w 2010 roku w miejscowości Codogno, nieopodal Mediolanu. Browar specjalizuje się w warzeniu piw górnej fermentacji. Sama nazwa browaru przywodzi skojarzenia ze szkockim BrewDog’iem. Z kolei BeerHere istnieje na rynku od 2008 roku. Założycielem jest Christian Skovdal Andersen, który wcześniej pracował w browarze Ølfabrikken. Oferta tego browaru jest bogatsza niż jego kooperanta z Włoch. W ofercie znajdują się piwa w stałej sprzedaży, sezonowe oraz specjalne, warzone okazyjnie.


Co do samego piwa. Zostało ono uwarzone we Włoszech w browarze należącym do Brewfist’a. Jest to piwo w stylu American Pale Ale. Sam styl i wzmianka o 50 IBU napawa pewnym optymizmem. Z kolei to, co mi się nie podoba to etykieta. Nie wiem, co jej autor chciał przedstawić i co było jego źródłem inspiracji, ale jak dla mnie etykieta jest koszmarna. A może takie właśnie było zamierzenie? Widać na niej postać dziewczynki/kobiety (czyżby Alicja w krainie czarów?), która w moim odczuciu rozpaczliwie i błagalnie podnosi ręce do góry z kuflem piwa, chcąc w ten sposób udobruchać monstrualnej wielkości gąsienicy, siedzącej na muchomorze i palącej cygaro. Z prawej strony widnieją jakieś męskie postacie, które wyglądają tak jakby szykowały kolejne kufle dla stwora, a nieszczęsna dziewczyna musi występować w roli pośrednika. Trąci mi to lynchowskim surrealizmem i kafkowsko-schultzowskim oniryzmem. Lubię powyższe klimaty, co więcej lubię tez realizm magiczny i fantastykę, tak więc teoretycznie etykieta powinna być w moim guście, a nie jest. Nie budzi we mnie pozytywnych emocji… Z jednej strony jestem w stanie zrozumieć postać gąsienica, ponieważ jest transparentna z nazwą piwa, bo obok takiego motywu wielu ludziom samo słowo „Caterpillar” kojarzyć się pewnie będzie z ciężkim sprzętem jak koparki, spychacze, itd. Z dwojga złego lepszy taki bajkowy klimat niż zdjęcie spychacza albo innej maszyny na etykiecie. Kontretykieta jest już ładniejsza.  Brak dedykowanego kapsla.


Dane szczegółowe:
Producent: Brewfist/BeerHere.
Nazwa: Caterpillar.
Styl: American Pale Ale.
Ekstrakt: 14,5 Plato.
Alkohol: 5,8% obj.
Skład: woda, słód jęczmienny (Maris Otter, Caramalt), słód jęczmienny, słód pszeniczny, chmiele:  Columbus  i Motueka; drożdże.
Filtracja; nie.
Pasteryzacja: tak.

Barwa: ceglasta, brązowa z domieszką pomarańczy, mętna, z widocznymi drobinkami zawieszonymi w piwie.
Piana: obfita, biała, zwarta i wysoka. Cechuje ją trwałość i brak pozostawiania śladów na ściankach szkła.
Zapach: słodowy, słodki od słodów jęczmiennych i lekko kwaskowy (pochodne aromaty słodu pszenicznego, a zwłaszcza żytniego), do tego wyraźna żywiczna nuta chmielowa z lekkimi akcentami owocowymi: mango, morela, borówka. W tle nieznaczny akcent drożdżowy.
Smak: z początku słodowy, z dominująca nuta słodu żytniego, który szybko przechodzi w chmielową goryczkę, głęboką, żywiczno-ziołową, która jest zalegająca i trwała. W smaku akcenty owocowe praktycznie nie występują. Na finiszu goryczka przeplata się z nutą alkoholową (dość wyraźną, jak na woltaż poniżej 6% obj.).
Wysycenie: średnie.

Pomimo lekkich problemów z odbiorem treści z etykiety, musze przyznać, ze jest to piwo dobre, ale niestety tylko dobre. Plusem jest ładna barwa, piana, bogaty i aromatyczny zapach. W smaku też jest sporo słodowego ciała, które jednak szybko zostaje zdominowane przez chmiel, co w przypadku takiej różnorodności słodów trochę psuje zabawę. Jak dla mnie największym minusem piwa jest mocno wyczuwalna nuta alkoholowa na finiszu. Owszem kontruje ją goryczka, ale nie na tyle by aromat alkoholu był subtelny, czy delikatny. Jest to dość dziwne, bo piwo wcale nie jest specjalnie mocne (woltaż na poziomie 5,8% obj.). Piwo na swój sposób podobne jest w smaku do „I Hardcore You”. Też posiada wyraźny aromat słodowy na samym początku, który szybko zostaje zdominowany przez chmiel. Co prawda „Caterpillar” nie posiada tak cytrusowej goryczki, jest ona owocowa, ale owoce są na drugim planie i jest to aromat owoców słodszych. Chmiel w tym piwie posiada aromat bardziej żywiczny, lekko sosnowy. Finisz goryczkowy z akcentem alkoholowym. Jeśli komuś smakowało piwo uwarzone wspólnie przez BrewDoga i Mikkellera, to myślę, że warto „zakręcić się” koło „Gąsienicy”. Piwo jest smaczne, pijalne, ale wymienione wyżej mankamenty miały duży wpływ na ostateczną ocenę. Piwo dostałem w prezencie, ale mam świadomość, ile może ono kosztować, co też dla wielu może być argument „przeciw”. Niemniej, polecam.

Moja ocena: 3,75/5.  



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz