UWAGA!

Strona, z uwagi na publikowane na niej treści, przeznaczona jest wyłącznie dla osób pełnoletnich.

piątek, 29 marca 2013

Smoky Joe, czyli mój pierwszy whisky stout.


Muszę przyznać, że nie jestem miłośnikiem whisky. W ogóle nie przepadam za mocnymi napojami alkoholowymi i ich nie pijam, a co za tym idzie nie jestem miłośnikiem "łychy". Wiadomość, że AleBrowar planuje wypuścić whisky stout przyjąłem na spokojnie, bez palpitacji serca spowodowanych nadmierną ekscytacją, ani też bez uczucia rozczarowania, czy zawodu. Wiedziałem, że obojętnie, co to będzie i tak pojawi się w mojej lodówce. Nie ukrywam, że jestem bardzo ciekaw efektów pracy załogi z Lęborka. Nie nastawiam się na to piwo (mówiąc ściślej na smak tego piwa) w żaden – ani pozytywny, czy negatywny sposób. Co ma być to będzie, ciekawość spokoju nie daje… 

Tym, co czyni smak tego typu piw wyjątkowym jest użycie przy procesie produkcji słodu wykorzystywanego do wytwarzania whisky. To dzięki temu składnikowi piwo uzyskuje ziemisty, torfowo-asfaltowy aromat. Na rynku jest kilka piw, do których produkcji wykorzystywany jest tenże słód, ale wcześniej nie zwracałem na nie szczególnej uwagi. Zawsze musi być ten pierwszy raz…

Dane szczegółowe:
Producent: AleBrowar sp. z o.o. (piwo warzone w Browarze Gościszewo s.c.)
Nazwa: Smoky Joe.
Styl: Whisky Extra Stout.
Ekstrakt: 16% wag.
Alkohol: 6,2% obj.
Skład: woda, słody – pale ale, pszeniczny, whisky malt 45 ppm, Carapils™, owies, palony jęczmień, czekoladowy pszeniczny; chmiele – Challenger, Fuggles; drożdże safale S-04.
Pasteryzacja: nie.
Filtracja: nie.
IBU: 45.

Podoba mi się kolor tła, jakie umieszczono na etykiecie, krawatce i kontretykiecie. Za to postać samego Smoky’ego wygląda na wskroś groteskowo. Joe ma nieproporcjonalną głowę w porównaniu do reszty ciała, którego rzeźba bardziej przypomina anorektyka niż sztangistę. Ta postać najmniej podoba mi się z AleBrowarowego katalogu „etykietowych dziwadeł”. Joe rzeczywiście wygląda, jakby zaraz miał eksplodować. Być może dlatego jego głowa jest tak wielka, bo napęczniała od ilości pary wydostającej się przez nos i uszy. Dla mnie sprawia on wrażenie, jakby robił z siebie błazna ze sztangą za kufel piwa… Wiarygodniej wyglądałby (jak dla mnie) łysy i muskularny, a nie z ulizaną fryzurką i rączkami jak patyczki. Ok., dosyć, w końcu to nie Smoky Joe z etykiety ma tu grać pierwsze skrzypce…
Na krawatce widnieje nazwa producenta oraz kłęby pary (zapewne pochodzące z uszu sztangisty). Na kontretykiecie standardowo odnajdziemy skład i inne przydatne informacje z punktu widzenia konsumenta, a także historyjkę o Smoky’m.

Barwa: czarna, nieprzejrzysta
Piana: ciemnobeżowa, raczej wysoka, drobnopęcherzykowa, zwarta i  dość trwała. Oblepia szkło.
Zapach: aromat palonego ziarna, zapach ziemisty, lekki akcent kawowy i nieznaczny zapach wędzonki typowy dla  piw w stylu Rauchbier. 
Smak: przede wszystkim paloność, do tego dochodzi aromat ziemisty, w tle lekka cierpkość. Obok paloności aromat wędzony i drugi trudny do określenia, który nazwałbym „smolistym” (być może to ten torf i asfalt, o którym mowa na kontretykiecie). Pod koniec wyczuwalna lekka nuta alkoholowa.  
Wysycenie: niskie.

Muszę przyznać, że jest dobrze. Piwo jest pijalne, o złożonym aromacie. Pije się je bardzo przyjemnie. Być może nie jest to piwo dla każdego, ale warto się z nim zetknąć, by sprawdzić, czy Smoky Joe zasmakuje. Pomimo 45 IBU zadeklarowanych na etykiecie aromat chmielowy nie jest wyczuwalny w smaku i zapachu. Miałem wrażenie, że było czuć aromat chmielowy w zapachu przez krótką chwilę po otwarciu butelki. W mojej opinii jest to bardzo udany stout. Pora rozejrzeć się  zatem za innymi piwami, do których prodykcji wykorzystano „whisky malt”. Jeśli lubisz stout – bierz w ciemno!

Z ostatniej chwili… W ramach propagowania demokracji bezpośredniej przy użyciu portali społecznościowych AleBrowar opublikował na swoim fanpage’u sondę dotyczącą ewentualnych modyfikacji smaku w kolejnych warkach „Józka”. Możecie głosować pod tym adresem. Ja głosowałem za utrzymaniem status quo.

Ocena 4,75/5



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz