Muszę
przyznać, że nie jestem miłośnikiem whisky. W ogóle nie przepadam za mocnymi
napojami alkoholowymi i ich nie pijam, a co za tym idzie nie jestem miłośnikiem "łychy". Wiadomość, że AleBrowar planuje wypuścić
whisky stout przyjąłem na spokojnie, bez palpitacji serca spowodowanych
nadmierną ekscytacją, ani też bez uczucia rozczarowania, czy zawodu.
Wiedziałem, że obojętnie, co to będzie i tak pojawi się w mojej lodówce. Nie
ukrywam, że jestem bardzo ciekaw efektów pracy załogi z Lęborka. Nie nastawiam
się na to piwo (mówiąc ściślej na smak tego piwa) w żaden – ani pozytywny, czy
negatywny sposób. Co ma być to będzie, ciekawość spokoju nie daje…
Tym,
co czyni smak tego typu piw wyjątkowym jest użycie przy procesie produkcji
słodu wykorzystywanego do wytwarzania whisky. To dzięki temu składnikowi piwo
uzyskuje ziemisty, torfowo-asfaltowy aromat. Na rynku jest kilka piw, do
których produkcji wykorzystywany jest tenże słód, ale wcześniej nie zwracałem
na nie szczególnej uwagi. Zawsze musi być ten pierwszy raz…
Dane
szczegółowe:
Producent:
AleBrowar sp. z o.o. (piwo warzone w Browarze Gościszewo s.c.)
Nazwa: Smoky Joe.
Styl: Whisky Extra Stout.
Ekstrakt:
16% wag.
Alkohol:
6,2% obj.
Skład:
woda, słody – pale ale, pszeniczny, whisky malt 45 ppm, Carapils™, owies,
palony jęczmień, czekoladowy pszeniczny; chmiele – Challenger, Fuggles; drożdże
safale S-04.
Pasteryzacja:
nie.
Filtracja:
nie.
IBU:
45.
Podoba
mi się kolor tła, jakie umieszczono na etykiecie, krawatce i kontretykiecie. Za
to postać samego Smoky’ego wygląda na wskroś groteskowo. Joe ma
nieproporcjonalną głowę w porównaniu do reszty ciała, którego rzeźba bardziej
przypomina anorektyka niż sztangistę. Ta postać najmniej podoba mi się z AleBrowarowego
katalogu „etykietowych dziwadeł”. Joe rzeczywiście wygląda, jakby zaraz miał
eksplodować. Być może dlatego jego głowa jest tak wielka, bo napęczniała od
ilości pary wydostającej się przez nos i uszy. Dla mnie sprawia on wrażenie,
jakby robił z siebie błazna ze sztangą za kufel piwa… Wiarygodniej wyglądałby
(jak dla mnie) łysy i muskularny, a nie z ulizaną fryzurką i rączkami jak
patyczki. Ok., dosyć, w końcu to nie Smoky Joe z etykiety ma tu grać pierwsze
skrzypce…
Na
krawatce widnieje nazwa producenta oraz kłęby pary (zapewne pochodzące z uszu
sztangisty). Na kontretykiecie standardowo odnajdziemy skład i inne przydatne
informacje z punktu widzenia konsumenta, a także historyjkę o Smoky’m.
Barwa:
czarna, nieprzejrzysta
Piana:
ciemnobeżowa, raczej wysoka, drobnopęcherzykowa, zwarta i dość trwała. Oblepia szkło.
Zapach:
aromat palonego ziarna, zapach ziemisty, lekki akcent kawowy i nieznaczny
zapach wędzonki typowy dla piw w stylu
Rauchbier.
Smak:
przede wszystkim paloność, do tego dochodzi aromat ziemisty, w tle lekka
cierpkość. Obok paloności aromat wędzony i drugi trudny do określenia, który
nazwałbym „smolistym” (być może to ten torf i asfalt, o którym mowa na
kontretykiecie). Pod koniec wyczuwalna lekka nuta alkoholowa.
Wysycenie:
niskie.
Muszę
przyznać, że jest dobrze. Piwo jest pijalne, o złożonym aromacie. Pije się je
bardzo przyjemnie. Być może nie jest to piwo dla każdego, ale warto się z nim
zetknąć, by sprawdzić, czy Smoky Joe zasmakuje. Pomimo 45 IBU zadeklarowanych
na etykiecie aromat chmielowy nie jest wyczuwalny w smaku i zapachu. Miałem
wrażenie, że było czuć aromat chmielowy w zapachu przez krótką chwilę po
otwarciu butelki. W mojej opinii jest to bardzo udany stout. Pora rozejrzeć
się zatem za innymi piwami, do których
prodykcji wykorzystano „whisky malt”. Jeśli lubisz stout – bierz w ciemno!
Z
ostatniej chwili… W ramach propagowania demokracji bezpośredniej przy użyciu
portali społecznościowych AleBrowar opublikował na swoim fanpage’u sondę
dotyczącą ewentualnych modyfikacji smaku w kolejnych warkach „Józka”. Możecie
głosować pod tym adresem.
Ja głosowałem za utrzymaniem status quo.
Ocena
4,75/5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz